Alexander i
Philip stali na podziemnym parkingu przed samochodem, a na masce przyklejona
była duża czerwona kokarda. Co znaczyło, że jest to prezent dla młodszego,
który Alex kupił na licytacji. Wygranie aukcji można było porównać do cudu, bo samochód
nie należał do zwykłych. Była to jedyna kopia
auta z filmu „Transformers”.
- To dla
mnie?- zapytał oszołomiony na jego widok. Podszedł do samochodu, i delikatnie
przejechał puszkami palców po masce, jakby bojąc się, że go porysuje. Ile razy
to marzył, by mieć ten samochód? Chyba zawsze, gdy oglądał ten film. Wiedział
jednak, że to marzenie się nie spełni, bo samochód kosztował majątek.
- Oczywiście
– odparł zadowolony, że trafił w gust chłopaka.
- Alex…-
Philip przeniósł wzrok z samochodu marzeń na mężczyznę – poznałeś mnie jak nikt inny, i
kupujesz mi taki drogi prezent?- powiedział z wyrzutem, patrząc na niego ze
smutkiem w oczach.
- Mam coś na
swoją obronę !- zażartował, podchodząc do nastolatka. Po drodze wyciągnął kopertę i podał mu ją – No otwórz – zachęcił.
- Niech ci będzie – poddał się, wyciągając z niej
złożoną kartkę. Rozłożył ją czytając tekst. Z każdym zdaniem oczy otwierały mu się coraz bardziej – Naprawdę?-
dopytał, nie wierząc w to, co przeczytał.
- Owszem – przytaknął, stając za licealistą. Objął go w
pasie, kładąc brodę na barku – Jak widzisz…- Alex wskazał tekst palcem –
wszystkie pieniądze będą przekazane dla dzieci przebywających w hospicjum – ucałował
nastolatka w szyję – Więc bez żadnych wyrzutów sumienia możesz przyjąć prezent
– wywnioskował, sięgając do kieszeni po kluczyki – I, dlatego, że znam cię,
kochanie doskonale - wystawił dłoń przed
nastolatka – Kupiłem go na aukcji charytatywnej – ukryłem tylko jego cenę – dodał w myślach.
Nastolatek
ze szczęścia wskoczył Alexowi na ręce, wytrącając kluczyki z jego dłoni. Objął
go jak miś koala, wpijając się swoimi wargami w wargi starszego. Splótł ich
języki w urzekający taniec, uśmiechając się przez cały czas. Jak on kocha tego mężczyznę! Alex
zrobił krok do
przodu, opierając nastolatka plecami o bok samochodu, obejmując go za pośladki. Ich pocałunek mógł trwać
wieczność, ale musiał się odsunąć, bo płuca domagały się powietrza. Przyłożył swoje czoło do
czoła nastolatka, sapiąc niczym stara lokomotywa. Phil również oddychał mocnej,
ale nie tak głośno jak on. Miał tak radosne spojrzenie, że Alex widział w jego oczach skaczące iskierki, od
których nie mógł oderwać spojrzenia.
- Co powiesz
na małą przejażdżkę?- zaproponował, gdy mógł normalnie oddychać.
- Ale ja
prowadzę!- krzyknął entuzjastycznie. Szybko wyswobodził się z objęć Alexa, by
podnieść kluczyki przed starszym.
- Umiesz
prowadzić?- Alex poprawił płaszcz ukrywając pod nim swoją erekcję.
-
Oczywiście, że umiem!- zerwał kokardę, odblokowując samochód. Wrzucił ją na tylnie
siedzenie, po czym zajął miejsce kierowcy.
- A masz
prawo jazdy?- zapytał, niepewnie siadając, jako pasażer.
- Za kogo
mnie masz?- zapytał wesoło – Epokę kamienia łupanego dawno mamy za sobą – sięgnął do kieszeni po portfel, wyciągając z niego dokument – Proszę – pokazał mu z daleka. Wstydził się zdjęcia z prawa jazdy. Zdawał egzamin w wieku szesnastu lat, i miał wtedy problemy z trądzikiem, oraz mokre włosy, przez, co wyglądały jakby były tłuste.
- To naprawdę ty?- chłopak skinął głową, czerwieniąc się, gdy Alex wybuch głośnym śmiechem. Miał, chociaż na tyle kultury, że zakrył usta dłonią. Phil poczuł ciepło w żołądku, słysząc śmiech Alexa.
Był szczery i
naturalny jak u dzieci. Sięgnął do dłoni starszego, by odkryć jego usta. Powinien czuć się urażony tym, że jest wyśmiewany, a chciał słyszeć ten śmiech codziennie nawet, jeśli będzie jego powodem.
-
Przepraszam – rzekł Alex, kiedy uspokoił się – Nie
powinienem…
- W porządku – przerwał mu Phil – Wyglądałem jak pizduś – parsknął pod nosem, chowając prawko – W zadość uczynieniu za ten haniebny czyn ja
wybieram miejsce gdzie jedziemy – włożył kluczyki do stacyjki, przekręcając je. Przymknął, aż oczy na ryk
silnika. Dokładnie taki sam jak w filmie!
- Oh, no
dobra!- krzyknął pokonany,
zapinając pas.
Zajechali
pod bar szybkiej obsługi z wielkim szyldem McDonald. Philip aż poczuł skurcz żołądka z głodu. Za to Alex nie wyglądał na przekonanego
do spożywania posiłku w takim miejscu. Wszystko smażone na przypalonym i głębokim oleju!
Zwłaszcza frytki.
- Idziesz?- zapytał
Philip, widząc jego zniesmaczoną twarz.
- A mam inne
wyjście?- zapytał, odpinając pas.
- Zawsze
jest jakieś drugie wyjście, Alex – odpowiedział wysiadając z auta – Jak nie
chcesz iść to poczekaj chwile, dobra?- rzucił mężczyźnie kluczyki, ukrywając swój zawód. Alexander doskonale
wiedział, że wręcz ubóstwia kaloryczne żarcie. A najbardziej z tego baru.
- Stawiasz
mi kawę – zamknął auto, idąc za obrażonym licealistą.
- Co innego
mogę ci postawić, Alex!- rzucił zaczepnie. Słysząc to Alex potknął się o wystający
próg w wejściu.
Philip śmiejąc się pod nosem z Alexa, stanął w
kolejce do kasy by złożyć zamówienie. Nie patrzał już, co mają do zaoferowania swoim
klientom, bo znał menu na pamięć. Za nim zaczął spotykać się z mężczyzną bywał
tu, co drugi dzień.
- Dzień
dobry…- przywitał go znajomy głos – O, siemka Mac!- przywitała się Niki, gdy podniosła wzrok z nad kasy na
Philipa –Dawno cię u nas nie było – dodała, uśmiechając się przyjaźnie.
- Siema –
odpowiedział równie wesoło, podchodząc bliżej do lady – A wiesz… trochę tu… Trochę tam…- wyjaśnił pokrętnie – Ale tu nic się nie zmieniło przez ten
czas – oparł dłonie na blacie, pochylając się do przodu by zobaczyć kto rządzi w kuchni. Kiwnął
kilku osobą na powitanie, po chwili stając prosto – Nie. Ekipa też się nie zmieniła.
- A no nie –
powiedział udając smutek – No dobra to, co podać?-
zapytała, widząc, że zrobiła się kolejka.
- Zestaw
powiększony Big Mac’a…- zaczął składać zamówienie – do picia Sprite. Dorzuć jeszcze dwa hamburgery
i dwie duże porcje frytek – dziś żaden kasjer nie wybałusza oczy, gdy składa zamówienie. Co
innego było za pierwszym razem – A ty coś chcesz, Alex?- zwrócił się do
mężczyzny, który przyglądał się im milcząc.
- Czarną
kawę, bez cukru – odparł zimnym głosem.
- A, i dwa
cicha – dodał do zamówienia nim ta go skasowała – Malinowe i jabłkowe.
- Trzydzieści
pięć dolarów - podała kwotę do
zapłacenia. Nastolatek wyciągnął portfel, a z niego pięćdziesiątkę. Nie czekając na resztę schował go do kieszeni. Dziewczyna również mu jej nie dała
tylko wrzuciła do słoiczka, do którego zbierali pieniądze dla biednych rodzin.
Philip oparł
się plecami o klatkę piersiową Alexa, czekając na jedzenie. Przyglądał się dziewczynie jak ta szybko i sprawnie układa
wszystko na taczce. Podniósł głowę, patrząc na Alexa z dołu.
- Nie jesteś
głodny?- Philip zrobił usta w podkówkę.
- Skubnę coś
od ciebie – odpowiedział ciepło, kładąc dłonie na jego ramionach – Twoje zamówienie.
- Nareszcie!-
powiedział z ulgą,.
- Smacznego
– powiedziała Niki nim zaczęła obsługiwać
następnego klienta.
- Dzięki - zabrał tacę, i rozejrzał się po
lokalu szukając wolnego
stolika – Tam – wskazał głową Alexowi, idąc w tamtą stronę. Philip powoli sunąc tacą po stole zajął miejsce
naprzeciwko Alexa. Dopiero jak ten usiadł sam rozwalił się na krześle. Był tak głodny, że nie ściągnął nawet kurtki. Postawił kawę przed mężczyzną, i wyciągnął kanapkę z podwójną
wołowiną.. Wgryzł się w bułkę, z której wyciekł sos, brudząc mu brodę.
- Fo?-
odezwał się z pełną
buzią, widząc zniesmaczoną minę Alexa – Kawa ci nie smakuje?- dopytał, gdy
przełknął wszystko.
- Piłem
lepsze – odpowiedział, pochylając się w stronę Philipa. Wyciągnął dłoń, i kciukiem starł sos,
po czym oblizał palec.
Licealista
zarumienił się jak dojrzałe
soczyste jabłuszko, rozglądając się czy nikt tego nie widział. Gest
starszego skojarzył mu się, z czym bardzo, bardzo sprośnym!
Od kilku dni
jedna myśl nie dawała
mu spokoju. Kochając się z Alexem, ten tylko pieścił jego ciało. Nie żeby mu
się nie podobało. Bo uwielbiał się z nim kochać, Tak bardzo, że był w stanie znieść jakikolwiek ból na drugi dzień. A nawet tygodniowy, gdy Alex zapomniał się i posuwał go tak ostro, że po stosunku nieraz leciała mu krew. Jednak nic mu o tym nie
powiedział. Nie chciał z siebie robić mięczaka. Niewiele wiedział o uprawianiu
seksu z kobietą a co dopiero z mężczyzną! Dlatego też postanowił się poduczyć. I
tu pojawił się problem, bo nie wiedział jak włączyć komputer. Ten, który kupił mu ojciec. Nie było żadnej skrzynki, ani
żadnej instrukcji obsługi, a wstydził się iść dowiedzieć gdzie ją dał. Na biurku stał tylko monitor,
lampka i jego książki i zeszyty. Obejrzał go z każdej strony, i to nic nie
dało. Był jednak większym głupkiem niż myślał! Nie mając wyboru poszedł do siostry po laptopa. Go umiał włączyć. Zbiegł po schodach, zatrzymując się w połowie drogi. Wychylił się za balustradę, chcąc zobaczyć czy jego siostra siedzi w salonie.
Nie było nikogo. Wspiął się z powrotem na piętro i poszedł do jej pokoju. Zapukał w drewno i nie czekając na pozwolenie otworzył drzwi. Od razu zebrało mu się na wymioty widząc taką ilość różu w jednym pomieszczeniu. Ich pokoje
nie różniły się wielkością. Sypialnia Elizabeth wydawała się mniejsza przez garderobę, na którą musiała wygospodarować część sypialni. Na środku pod ścianą stało duże trzyosobowe łóżko z różową puszystą narzutą. Na niej leżało kilka białych poduszek z różowymi wzorkami. Po obu stronach stały szafki nocne w jasnym odcieniu różu. Ich blat zdobiły świeże białe lilie, i zdjęcie rodzinne. Bez niego, oczywiście. Pod oknem stało biurko, na którym leżał laptop, pojemnik na długopisy i kilka książek oraz skoroszytów. Obok stał regał.
Z większą ilością książek. W rogu stała toaletka z lustrem, które było ozdobione różowym boa, a lustro obklejone licznymi
fotkami, na których
była nie tylko
Elizabeth, ale i jej przyjaciele.
Natomiast ze ścian zniknęły plakaty aktorów, piosenkarzy, których uwielbiała mając szesnaście lat. Całą podłogę zdobiła, o zgrozo, różowa wykładzina. I tak jak w jego pokoju tu też były drzwi prowadzące do łazienki, z której wyszła jego siostra.
- Czego
chcesz?- zapytała zimno, siadając przed toaletką. Na jej blacie leżało mnóstwo kosmetyków.
- Pożyczyć laptopa – wchodząc do pokoju czuł się jakby przeniósł się z rzeczywistości do bajki o księżniczkach, które uwielbiała Elizabeth będąc dziewczynką. A on niestety był zwykłym wieśniakiem w tej bajce.
- Wiesz jak
go włączyć?- zakpiła z brata, sięgając po szczotkę. Uśmiechnęła się, widząc w lusterku jego zniesmaczoną minę.
To nie jego
wina, że technika poszła do przodu!
- Wyobraź sobie, że wiem – odpowiedział spokojnie. Nie da się jej sprowokować, by ta później pobiegła do tatusia z płaczem – To, że nie mam laptopa czy kompu… Eee – podrapał się po karku zawstydzony swoją wpadką. Ta jednak nic nie zauważyła - nie znaczy, że nie umiem się nim posługiwać.
- Skoro tak
mówisz – Elizabeth nie wyglądała na przekonaną, przeczesując swoje długie blond włosy.
- Nie jestem
zacofany – oburzył się lekko sugestią siostry – To mogę czy nie?
- Tylko
postaraj się go nie popsuć – wstała z krzesełka i podeszła do biurka. Dziś miała na sobie białą obcisłą sukienkę z dużym dekoltem, która podkreślała jej piersi oraz opaleniznę.
Philip stał pacząc na siostrę, zastanawiając się, czemu Alex chce się z nim spotykać, całować i kochać, skoro jego siostra jest piękną młodą kobietą. Umi podkreślić swoje atuty, uśmiechnąć się w taki sposób, że mogłaby mieć każdego mężczyznę. Więc czego chce od niego Alex?
- Masz –
podała mu laptopa.
- Dziękuje – opowiedział, biorąc go od niej.
W
pokoju usiadł przy biurku i go włączył. Postanowił skorzystać z pomocy „ wujka googl’a”.
Wpisał w
wyszukiwarce „ gejowski sex”. Wyskoczyło mu milion propozycji.
Wszedł w
pierwszą lepszą stronę, i okazało się , że to strona pornograficzna z udziałem mężczyzn. Kliknął na film. I zakrył usta dłonią. Otóż mężczyzna na filmie brał w usta penisa drugiego. Ten
był tak
obdarzony, że Philip szeroko otworzył oczy. Jednak ten, co obciągał „partnerowi” nie miał problemu z jego dużym i grubym penisem. Pochłaniał go jak banana, mrucząc pod nosem niczym
zadowolony kot.
On
ma niby wziąć do buzi, Alexa kutasa? Nie miał go tak sporych rozmiarów
jak facet z filmu, ale do małych też nie należał. Wrócił do wyszukiwarki i przejrzał jeszcze wiele innych stron.
Na szczęście istniały tak zwane forum, na
których doradzali zwyczajni geje, a nawet kobiety jak zrobić dobrze tak zwanego „loda”.
Po przeczytaniu tych porad troszkę się uspokoił, bo teraz wiedział, że nie musi brać go w całości. A przynajmniej za
pierwszym, i następnym razem.
Po
obejrzeniu jeszcze kilku filmów nabrał ochoty na to by sprawić przyjemność Alexowi ustami. Jednak nie
wiedział jak się za to zabrać. To Alexander zawsze wychodził z inicjatywą. I sprawiał, że było mu tak przyjemnie, że pragnął mieć go w sobie. Głęboko i mocno.
- Philipie – nastolatek zamrugał kilka razy oczami, wracając
do rzeczywistości – Co się stało?- zapytał zatroskanym głosem.
- Emm…- licealista napchał do buzi kilka frytek – Nic – uśmiechnął się przepraszająco do starszego.
- I bez powodu bywasz taki zamyślony?- Alex zaczął naprawdę się martwić. W myślach
wyobrażał sobie najczarniejsze scenariusze. Od znęcania się pana Macedona nad
synem po ich rozstanie.
- Nawet mnie się zdarza – chciał rozbawić Alexa, ale ten
tylko zmarszczył brwi, wodząc czujnym wzrokiem po twarzy nastolatka – Wszystko
w porządki, naprawdę – zapewnił, sięgając po malinowe ciastko. Wgryzł się w nie, aż mrucząc z
przyjemności. Jak on je uwielbiał. Mógł je jeść codziennie.
- Skoro tak twierdzisz – Alex upił jeszcze łyka kawy, i wziął z tacy nastolatka chusteczkę. Wytarł
usta i położył ją obok śmieci,
jakie zostały po jedzeniu.
OooO
Dzień wyjazdu nadszedł za szybko jak dla Philip’a. Nie chciał
sam spędzać kolejnych świąt. Wczoraj podarował ukochanemu prezent. Alex nie
podziewał się tak drogiego podarunku.
Liczył na coś bardziej skromniejszego, ale to… Przeszło jego najśmielsze
oczekiwania. Philip wręczając mu zegarek czuł się lekko
zagubiony. Alex patrzył to na zegarek to na nastolatka nie wiedząc, co powiedzieć. Aż w końcu w podzięce pocałował go mocno. Bardzo mocno!
- Podoba ci się?- zapytał w usta starszego, obejmując go
ramionami na szyi.
- Jest wspaniały – odparł szczerze. I mówił prawdę, bo chciał
sam sobie go kupić. Tylko, że było kilka sztuk zegarków od Hugo Boss’a, bo nie wiedzieli
czy zegarki się sprzedadzą. I sprzedały się
niczym świeże bułeczki. Dlatego bardzo ucieszył się z tego prezentu. Więc nie
tylko Alex znał Philipa. Ale Philip również jego. A jeszcze bardziej go
docenił, bo zegarek do najtańszych nie należał – Uwielbiam cię.
Późnym wieczorem wrócił do domu, w którym panował lekki
chaos, bo Elizabeth nie wiedziała, co ma
spakować. Warczała tylko na lokaja i sprzątaczkę, a tata pocieszał ją, gdy ta
wpadała w histerie. Philip pokręcił głową, wchodząc po schodach na piętro.
Wszedł do swojego pokoju. Na łóżku leżały jego prezenty. Nie chciał ich. Wolałby, aby rodzice i siostra zostali w domu, i spędzili je w
swoim gronie. Byli w willi cały rok, więc dlaczego tego jedynego wyjątkowego
dnia muszą gdzieś wyjeżdżać? Rzucił prezenty na podłogę i położył się na łóżku
wcześniej wyciągając zdjęcie z portfela. Uśmiechnął się sam do siebie, widząc
Alexa tak szczęśliwego jak on był w jego
obecności. Tyle razy chciał mu powiedzieć jak bardzo go kocha, ale… Słowa
utykały mu w gardle ze strachu, że Alex go odrzuci jak tylko wypowie dwa
nadzwyczajne słowa. Schował szybko zdjęcie pod
poduszkę, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę!- krzyknął, szybko poprawiając prezenty, by
wyglądało, że je położył koło wyrka, a nie zrzucił je z niego.
Do sypialni wszedł jego ojciec ze swoim surowym wyglądem na twarzy. Równo zaczesane włosy do tyłu, czarny garnitur
i dumny krok sprawiał, że można było go czasem porównać do członka sycylijskiej
mafii. A sam Vito Corleone mógł pozazdrościć tej złowrogiej aury, która go
otaczała.
- Witaj, synu – przywitał się, wchodząc
do pokoju ledwo w dwóch krokach, jakby bał się, że
nastolatek go czymś zarazi.
- Taa… Cześć – odpowiedział, patrząc na ojca z obawą.
- Przyszedłem tylko poinformować cię, że wracamy dwa dni po
sylwestrze – powiedział ozięble.
- Spoko – odparł luźno tak samo wzruszając ramionami – Bawcie
się dobrze.
Pan Macedon przyglądał się uważnie
Philipowi, walcząc sam ze sobą, widząc jego zgarbioną i zrezygnowaną sylwetkę. Wyglądał jakby miał iść na ścięcie, a nie sam zostać na święta. Jednak bez słowa się odwrócił i wyszedł z pokoju syna
zamykając bardzo cicho drzwi. Philip zacisnął powieki, powstrzymując łzy.
Obudził go dzwonek telefonu, który za pierwszym i drugim
razem zignorował. Dopiero, gdy telefon zadzwonił po raz
trzeci sięgnął po niego, patrząc na wyświetlacz,
kto dzwoni. Rzucił też okiem na godzinę. Ósma trzydzieści. Czyli za niedługo
mają odprawę na samolot.
- No, hallo?- powiedział zachrypniętym od snu głosem, kładąc się na
plecach.
- Okłamałeś mnie!- usłyszał oskarżenie zamiast miłego
powitania. Alex aż kipiał ze złości. Philip nawet nie zdawał sobie sprawy ile
czasu zajęło mu zmanipulowanie
przyszłego teścia by ten zgodził się na zabranie całej rodziny!
- Niby, kiedy?
Miedzy nimi nastała cisza, i tylko głęboki oddech Alexa,
upewniał Philipa, że ten nie rozłączył się. W sumie mógł się spodziewać
telefonu od mężczyzny. Tym razem dla odmiany zamiast być szczęśliwym był
wkurwiony, i to tak bardzo, że wolał chwile pomilczeć niż powiedzieć o wiele słów za dużo.
- Cieszyłem się jak głupi smarkacz, że spędzimy te święta razem! –
podjął dopiero po długiej chwili – A ty nawet słowem nie
pisnąłeś o tym, że
nie masz zamiaru nigdzie jechać!
- Widzisz, Alex – Philip próbował zapanować nad głosem –
Chcieć a móc…
- Przestań mi tu filozofować!- przerwał mu ironicznie – Obaj
wiemy, że do mądrych ludzi nie należysz!- warknął zły na
nastolatka.
- Nawet nie wiesz jak cieszy mnie fakt, że masz mnie za totalnego głupka!- zagryzł wargę by się nie popłakać. Do tego, że zostanie sam musi
dopisać kłótnie z
Alexem cztery dni przed wigilią! Wyśmienicie! Nigdy lepiej nie mogło być!
- Philipie – rzekł przepraszającym tonem,
zdając sobie sprawę jak zabrzmiały jego
słowa.
- A, co byś zrobił jakbym ci powiedział, co?- zapytał
mimochodem, czekając na odpowiedź, która nie
nadeszła – Dokładnie, Alex, więc nie rozumiem, o co ci chodzi?
Alexander chciał powiedzieć coś w ten deseń… „ Zostałbym dla
ciebie, kochanie”, „ Okłamałbym moją jak i twoją rodzinę, słońce”, „ Zmusiłbym
cię do wyjazdu, Philipie”, jednak nie miał ochoty z rozpieszczonym szczeniakiem
rozmawiać!
-… Pasażerowie lotu na Dominikanę, proszeni są o stawienie się na odprawę….- Philip usłyszał
głos kobiety z informacji zamiast Alexa.
- To miłego lotu – rzekł obojętnym głosem – I…- chciał
powiedzieć baw się dobrze, wypoczywaj jak najwięcej, jednak z jego ust wydobyło
się płaczliwe – Pa!- rozłączył się nie dając Alexowi
szans na odpowiedź. Był pewien, że to już koniec tej
szczęśliwej sielanki! Alexander na
urlopie przejrzy na oczy i oczaruje go uśmiech, zgrabna i kształtna sylwetka Elizabeth. Starci go. Straci go tak jak każdego, kogo pokochał!
W życiu nic nie trwa wiecznie!
OooO
Dwudziestego piątego
grudnia siedział w kuchni na podłodze. Przed nim w plastikowych pojemnikach leżało jedzenie
przygotowane przez Ross oraz prezenty. Wziął kolejnego łyka alkoholu. Nie wiedział, co to za
wino, bo wyciągnął butelkę z prywatnej
winniczki ojca. Ale jedno wiedział. Miało cholerstwo kopa! Urwał kawałek mięsa z indyka
i wepchał do ust. Zrobił kilka kęsów nim napił się jeszcze raz wina. Dopiero później przegryzł ciasto
owocowe, ale o łyku wina nie zapomniał. Sięgnął po prezenty. Pierwszy od matki zapakowany w czerwono złotą kopertę. Otworzył ją, wysuwając z niej
czek. Czek na kilka tysięcy. Pokręcił głową, i sięgnął po drugi.
Siostra dała mu bon towarowy na ubrania
do markowych sklepów.
- Żadna nowość – prychnął sobie pod nosem, odkładają c bon na czek. Komuś na pewno
przydadzą się nowe ubranie, nie?
Nie spodziewał się prezentu od ojca, bo ten w ramach podarunku na święta odnowił mu pokój. Więc co tym razem otrzymał? Podniósł
niewielkich rozmiarów karton, owinięty w świąteczne
ozdoby papier. Zerwał wstążkę, rozdarł papier, a jego oczom ukazał się obrazek z jak myślał nowym
telefonem. Jednak napis rozwiał jego wątpliwości.
„ iPad Pro, to więcej niż tablet! ”
Delikatnie odłożył pudełko, po czym sięgnął po kieliszek i butelkę. Dolał sobie wina, olewając dzwonek
do drzwi. Wystraszył się, gdy dzwonienie zastąpiło walenie do drzwi. Na nieco drżących nogach
i lekko chwiejnym krokiem ruszył do holu,
by zjebać przybysza za przeszkadzanie
mu w świątecznym
obiedzie!
- Czego kur…- otworzył z
rozmachem drzwi – wa!- dokończył wybałuszając oczy na
gościa. Z szoku opuścił kieliszek,
który rozbił się na drobny maczek, a wino zabarwiło lśniące kafelki na czerwono
– Co ty tu robisz?
- Wesołych świąt,
Philipie!
No pewnie i super ale kiedy dalszy ciąg nie lubię jak ktoś mi zamyka drzwi na nosie:-)
OdpowiedzUsuńNie lubię Philipa. Strasznie mnie irytuje. Albo strzela fochy, albo się użala nad sobą. Podziwiam Alexa, że mu się chce z nim spędzać czas. Ja to już dawno miałabym go głęboko gdzieś. Z rozdziału na rozdział robi się bardziej irytujący. Już wolę Yukiego, choć on też potrafi nieźle zirytować.
OdpowiedzUsuń~Eliela
Boże, ale ze mnie antytalent. No, bo żeby zrobić pomyłekę we własnym podpisie to naprawdę trzeba być mną XD
UsuńW każdym bądź razie miało być Eleila.
Jejku! a chcę już poznać ciąg dalszy, inaczej padnę na zawał! xD Domyślam się, że to Alex... Ale jak on się wyrwał od rodzinki? I... Dalej czekam jak rozwiniesz akcje ze ślubem Alex'a z Elizabeth.
OdpowiedzUsuńOjciec Philipa zaczyna mnie denerwować. Najpierw mówi, że kocha syna, a później traktuje go jak śmiecia? Na miejscu Phila wyjechałabym gdzieś daleko i żyła zdala od tych wszystkich snobów. Ma dużo pieniędzy. Dostał w końcu czek od matki. Wypłaciłby pieniądze, wyjechał do Europy lub Azji... I tam zaczął żyć na nowo. Na pewno by się jakoś ustawił. Pieniądze mogą cuda. Tylko ciekawa jestem jakby zareagował na to wszystko Alex i rodzina Macedon. Czy w końcu zrozumieli by, jak ważną częścią w ich życiu był ten niepozorny chłopak.
Pozdrawiam ~
Hmmm.. co to za gość? :D Czyżby Alex? Nie będzie to zbyt piękne? :D
OdpowiedzUsuńBarbara
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ech czemu nie zająknął się że to ojciec kazał mu zostać w domu... liczyłam jednak na poprawe stosunków po tamtej rozmowie, a raczej monologu Philipa jak się czuje... czyżby to Alex zawitał do domu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka