- Masz
wybrać jedną z książek – nauczyciel podał uczniowi trzy tomiszcza. Nastolatek
spojrzał na nie krzywiąc się lekko – Jeżeli to też olejesz…
- Makbet…?-
wszedł w słowo starszemu, krzywiąc się, przełożył książkę – Sen nocy letniej?
Romeo i Julia? Co to za syf w ogóle?
- Uważaj na
słowa – upomniał chłopaka, patrząc na niego z pogardą – Masz dwa tygodnie na
przeczytanie – poinformował ucznia, siadając wygodnie na fotelu – Później mi
powiedz, jaką wybrałeś, a ja napiszę ci pytania. Jak tego nie zaliczysz to
pożegnaj się z następna klasą – wskazał na drzwi dłonią – A teraz żegnam.
- Cudownie –
odparł ugotowany, wychodząc z klasy.
No to po
nim. Nie zaliczy semestru, klasy… I będzie miał przerąbane u ojca. Czasem się
zastanawiał, dlaczego tak nienawidzi książek. Jego przodkowie wręcz je kochali.
Ojciec i siostra, również. No to, czemu akurat on nie mógł dzielić ich pasji?
Odpowiedź była prosta. Bo nienawidził książek, i to nie dlatego, że trzeba je
czytać, i mają masę stron i liter. Książki odebrały mu rodzinę. Byli tak
pochłonięci w świecie wyobraźni, że zapominali o prawdziwym życiu.
Nim nacisnął
na klamkę, drzwi stanęły otworem. W progu stanął starszy mężczyzna. Ubrany w czarny uniform.Wziął od
młodszego plecak, i weszli do domu. Nastolatek w holu słyszał i czuł zapach
Alex ’a. Przełożył książki do drugiej ręki. Były tak ciężkie, że gdyby ktoś go
napadł to miałby, czym się obronić. Nic takiego się nie stało, na szczęście.
- Dziś na
obiad…
- Nie jestem
głodny – przerwał lokajowi, mijając go.
Nie miał
ochoty widzieć się dziś z narzeczonym siostry. Od dawna się oszukiwał, że go
nie lubi. Lubił i to bardzo. I to na tyle, że nie potrafił już udawać obojętnego i zamkniętego.
Najchętniej to usiadłby koło niego. I porozmawiał, poznał. A tak… Zostaje mu
unikanie mężczyzny.
- Witaj,
Philipie – przywitał się z nim, Alex odwracając się w jego stronę.
Licealista
przystanął na schodach. Miał go unikać, ale jak? Alex przyjeżdża do nich zaraz
po pracy, i przesiaduje popołudnia w salonie z narzeczoną lub sam. Trudno było wejść na
piętro nie mijając salonu. Latać nie potrafił. Pelerynki niewidki też nie
posiadał.
- Cześć –
odpowiedział, na nowo wspinając się po schodach.
Zrobiło mu
się przykro, gdy Alex nie próbował go zatrzymać czy namówić by się do nich
dosiadł. W głębi serca na to liczył, ale ten rozsiadł się wygodniej, i
zapomniał o jego istnieniu. Wcale mu się nie dziwił. Każdy ma swoje granice. A, on je przekroczył dawno temu. Stracił swoją szansę, choć miał ich mnóstwo.
W sypialni
rzucił książki na biurko. Ściągnął czarne trampki. Położył je pod ścianą, i
legną na łóżko. Twarz schował w poduszce, obejmując ją ramionami. Był tak
zmęczony, że po chwili zmorzył go sen.
Obudził się,
słysząc pukanie, a po chwili wszedł lokaj.
- Za
dziesięć minut będzie podana kolacja, paniczu – poinformował nastolatka i
wyszedł.
Phil wstał,
przeciągając się. Palcami rozczesał swoje długie, czerwone włosy. Następnie
poszedł do łazienki i umył twarz. Później wrócił do sypialni i założył klapki.
Gdy wszedł do jadalni przy stole siedział ojciec, Elizabeth i jej narzeczony
oraz matka.
- Cześć, mamo
– przywitał się radośnie, podchodząc do niej. Pocałował ją w policzek.
Mimo, iż
rzadko bywała w domu to ucieszył się na jej widok. Nie traktowała go tak źle
jak ojciec czy z góry tak jak siostra. Nie okazywała też tego, że się go
wstydzi czy nie odpowiada jej jego wygląd. Była matką.
- Witaj,
synku – Phil cofnął się nim matka pogłaskała go po policzku. Kobieta zmarszczyła lekko
brwi, ale nic nie powiedziała.
- Nie
wiedziałem, że wracasz - nastolatek zajął swoje miejsce przy stole – Na długo
przyjechałaś?- nałożył sobie na talerz dwa kawałki pizzy, zrobione przez
kucharkę.
- Nie
powiedzieli ci?- zapytała, patrząc na męża surowo.
-
Najwyraźniej – wzruszył ramionami, łapiąc w dłonie pizzę. Nie przejął się karcącym spojrzeniem ojca, i zaczął jeść.
-
Przyjechałam na kilka dni, synku – powiedziała przepraszająco – Klientka jest
niezadowolona i chce rozmawiać ze mną osobiście.
- Aha –
mruknął pod nosem.
Mógł się
tego spodziewać. Przecież nic jej w domu nie trzymało. Nawet, gdy był dzieckiem
i potrzebował matki, ta rzadko w nim bywała, spełniając swoje marzenia kosztem
rodziny. I chyba tylko, dlatego nie krytykowała jego stylu życia.
Po kolacji
usiedli całą rodziną w salonie. Matka i Elizabeth piły czerwone wino, a
mężczyźni whisky z lodem. Alex siedział koło narzeczonej, trzymając rękę na jej
ramionach. Pan i pani Macedon usiedli naprzeciwko przyszłego małżeństwa, a
nastolatek z dala od nich. Nie przysłuchiwał się nawet rozmowie. Podciągnął
kolana do klatki i objął je rękoma, opierając brodę na kolanach. Patrzył otępiałym
wzrokiem przed siebie. Gdy spojrzał na Alexa i Eli czuł uścisk w sercu i gulę w
gardle. Nie wiedział skąd to się wzięło, i nie miał zamiaru się nad tym
wywodzić. Czasami lepiej żyć w błogiej
nieświadomości.
- Synku…-
ocknął się z myśli słysząc głos matki – jak w szkole?- Uśmiechnęła się. Jednak
uśmiech nie obejmował oczu.
- Normalnie
– odpowiedział obojętnie, wzruszając ramionami.
- Tylko tyle
masz do powiedzenia matce?- pan Macedon syknął na syna, odstawiając literatkę
na stolik. Mocniej niż zamierzał, przez co kilka kropel bursztynowego alkoholu
chlapnęło na szklany blat stołu.
- A, co mam
więcej powiedzieć?– zapytał lekko zdziwiony reakcją ojca.
-
Arogancki…- pan domu wstał i podszedł do Phil’a. Zatrzymał się krok przed nim –
bezczelny…- złapał syna za ramię, zaciskając dłoń z całych sił. Nastolatek
syknął z bólu, ale hardo patrzył ojcu w oczy.
- Dlaczego
mnie nie uderzysz, ojcze?- chciał sprowokować ojca by go zdzielił po twarzy.
Wolał czuć ból fizyczny niż psychiczny.
- O czym on
mówi, Patricku?- zażądała wyjaśnień projektantka wnętrz.
- Chyba mu
nie wierzysz?- spojrzał na żonę, odpychając syna.
- Z jakiej
racji mam mu nie wierzyć?
- Nie będę
ci się tłumaczył – powiedział zimno do kobiety, ucinając tym samym temat.
- Widzisz,
co narobiłeś?- wtrąciła się studentka, odpychając rękę Alexa, który próbował ją
powstrzymać – Nie dość, że przynosisz hańbę rodzinie to jeszcze to!- krzyknęła,
wskazując dłonią na rodziców, którzy trzymali swe nerwy na wodzy.
- Może załóż
każdemu klapki na oczy!- odpowiedział na atak siostry – Wtedy wszyscy będą tak
ślepi i szczęśliwi jak ty, kurwa!
- Uważaj na
słownictwo, gówniarzu – chlast. Uderzenie odrzuciło go na bok. Phil
potrząsnął głową, by włosy odkryły mu twarz – Nie tak cię wychowaliśmy!-
Spojrzał na ojca, ale tym razem w jego oczach nie było smutku czy bólu. Była
pustka.
- Uspokój
się, Patricku!- krzyknęła wystraszona matka, podchodząc do syna. Phil odepchnął
jej dłoń, gdy próbowała pogłaskać go po policzku, myśląc, że to uśmierzy ból –
Oszalałeś!?- naskoczyła na męża, obwiniając go o to, że syn boi się dotyku. Ich
dotyku – To twój syn, człowieku! Jesteś jego ojcem!
- Czasami
mam wrażenie, że wrobiłaś mnie w tego bachora!- wykrzyczał swoje podejrzenia.
- Czy ty
sugerujesz, że cię zdradziłam?- zapytała urażona – Jeśli tak to wybij to z
głowy!- rozkazała niczym swojemu pracownikowi – Możesz mi wszystko zarzucić,
ale nie zdradę!
- Może
zamiast podróżować…
- Pracować!-
poprawiła męża, przerywając mu – Pracuję tak samo ciężko jak ty, by naszej
rodzinie niczego nie brakowało!
- Zajęłabyś się
tym gówniarzem!- dokończył. Podciągnął syna za ramie, nie zważając na jego jęki
spowodowane mocnym uściskiem – Spójrz na niego!
- Mam go
karać za to jaki jest?- podeszła do męża i syna – Puść go – jednak pan domu nie
miał zamiaru spełniać prośby kobiety. Ta nie mając innego wyjścia, próbowała odciągnąć
nastolatka. Po kilku minutach, mężczyzna poddał się, i puścił syna – Jesteśmy jego
rodzicami…- odeszła z nim na bok. Jak najdalej od właściciela wydawnictwa – i nieważne,
jaki jest. Musimy go kochać! Dbać o to by nie działa mu się krzywda!
- Nie będziesz
mi mówić jak mam go wychowywać!- mimo, że Phil stał spory kawałek od ojca, ten
pokonał odległość w dwóch krokach. Złapał go za włosy, szarpiąc, by odkryć twarz –
To ja muszę się za niego wstydzić!- pan domu, nawet nie zwrócił uwagi na syna,
któremu po policzkach spływały łzy – To ja…- zacisnął mocniej dłoń, wyrywając
włosy nastolatkowi – muszę się użerać z tym, dziwolągiem!- odepchnął go.
Phil stracił
równowagę, i upadł na podłogę, uderzając głową o kant stolika.
- Te książki
wyżarły ci mózg!- podbiegła do syna i pomogła mu wstać – Nie mogę uwierzyć w to,
jaki się stałeś!- wskazała na męża palcem - Jesteś bezdusznym skurwielem!-
kobieta rzadko używała wulgarnych słów, ale to, co zobaczyła, i usłyszała z ust
męża nie umiała inaczej dobrać słów.
- Mam
nadzieje, ze jesteś z siebie dumny!- wtrąciła się Elizabeth, łapiąc oniemiałego
Alexa za rękę. Nie chciała, by to rodzice się kłócili, dlatego też postanowiła,
by to znów na jej bracie skupili kłótnię.
- Co cię
bardziej boli, Elizabeth?- odpowiedział głosem pozbawionym wszelkich uczuć,
zatrzymując parę na schodach – To, że powiedziałem prawdę czy to, że matka
stanęła w mojej obronie, co?- kontynuował, gdy ta odwróciła się w jego stronę.
- Nie
rozśmieszaj mnie, idioto – powiedziała ostro, podchodząc do brata – Jesteś
nikim. I to nie tylko dla mnie…- stanęła przed nim – rozejrzyj się! Czy ktoś
płacze, bo ojciec cię uderzył? Czy ktoś jest smutny z tego powodu?
- Wiesz…
- Jesteś
żałosnym głupcem – przerwała młodszemu, obserwując go. Widziała każde pęknięcie
w jego masce. A w kąciku oczu zbierały się łzy upokorzenia.
- Pierdol…
- Philipie –
przystopował chłopaka, Alex, stając koło dziewczyny – Wystarczy.
Phil
spojrzał po wszystkich, i gdy nikt nic nie dodał minął parę, uderzając
specjalnie Alex ’a z barka. I to na tyle mocno, że ten zachwiał się lekko. Wbiegł
po schodach o mało się nie przewracając.
- Nienawidzę
tej rodziny!- usłyszeli krzyk i trzaśnięcie drzwiami.
Alex stał i
patrzył na swoją przyszłą rodzinę. Po tym, co zobaczył, miał ochotę pobiec do
rodziców i błagać o zerwanie zaręczyn. W tej chwili nie miał ochoty wiązać się z
tymi ludźmi. Jednak powstrzymywała go jedna osoba. I, nie. Tą osobą nie była
jego narzeczona. Wiedział, że jak odejdzie to nastolatek zostanie sam. Mimo, iż
matka stanęła w jego obronie. To zrobiła to tylko, dlatego by mieć czyste
sumienie.
- Wie pan,
panie Macedon…- ciszę przerwał Alex – Tak jak mój ojciec mówił wiele dobrych
rzeczy o mnie panu, tak mówił wiele dobrych mnie o panu – uciekł ręką, gdy narzeczona
próbowała go złapać – Dziś udowodnił pan, że wszystko było farsą!- powiedział
tak samo zimno jak mężczyzna na niego patrzył. Bo gdyby starszy mógł zabijać
wzrokiem to Alex leżałby martwy.
- Nikt cię o
zdanie nie prosił, rozpieszczony gówniarzu!- syknął, czerwieniąc się na twarzy ze
złości – A, teraz zostaw nas samych – rozkazał, wskazując dłonią na schody.
- Z największą
przyjemnością – odparł, odwracając się.
Stanął przed
drzwiami i drżącymi rękoma zapukał w drewno. Powtórzył, gdy nie usłyszał
pozwolenia. Lecz i tym razem nic nie usłyszał. Nacisnął klamkę, i odetchnął z
ulgą, gdy drzwi ustąpiły. Wszedł do pokoju, od progu słysząc szloch. Zamknął
drzwi na klucz, i podszedł do łóżka, a raczej materacy. Ściągnął marynarkę i
powiesił ją na oparcie krzesła. Bez słowa położył się w poprzek, tak jak
nastolatek. Włożył ręce pod głowę, i czekał, aż młodszy przestanie płakać lub
wykona jakiś gest. On wyciągnął pierwszy rękę, przychodząc tu. A reszta zależy do Phil’a.
Phil
niewiele myśląc, wtulił się w klatkę starszego. Obił go w pasie, chowając twarz
między barkiem, a szyją starszego. Po chwili poczuł jak Alex, odgarnia mu włosy z czoła
i ucałował go w skroń.
- Cii…- szeptał uspokajająca – jestem tu – wziął go w ramiona, przygarniając jeszcze bliżej i mocniej.
Oh, ja wiem, że byście chcieli, by miedzy Phil'em i Alex'em już coś było... Ale to nie tak działa, prawda? Nie zakochujemy się od pierwszego wejrzenia!? Dlatego też nie poganiajcie tej relacji i mnie. Mam cały zarys tego opowiadania, i nie zamierzam go zmieniać dla waszego widzi mi się. A jak jesteście niecierpliwi to nie moja wina!!
Dziękuję za komentarze...<3
Pozdrowionka!!!