Siedział
niespokojnie przegryzając wargę. Denerwował się, bo dziś miał dowiedzieć się czy zaliczył
semestr. Ale nauczyciel robił mu na złość, i prowadził lekcje, lekceważąc jego pełnych obaw spojrzenie. Pan Jefferson
oparł się pośladkami o biurko, splatając ręce na
klatce piersiowej.
- A teraz…-
chłodny głos belfer ‘a sprawił, że uczniowie wzdrygnęli się jakby zawiał mroźny wiatr -
napiszecie w zeszytach interpretację wiersza. I…- surowym wzrokiem omiótł wszystkich
licealistów – nawet nie ważcie się ściągać – ostrzegł -
Bo jeśli zobaczę, że ktoś od kogoś zwalił dostaję jedynkę bez możliwości poprawy!
Nastolatkowie
biorąc groźbę starszego do siebie odsunęli się od swojego partnera z ławki. Po
chwili można było usłyszeć skrobanie długopisów w zeszytach oraz głębokie
westchnienia. Philip próbował skupić wzrok na książce, i przeczytać wiersz. Ale nie wychodziło mu to zbytnio. Co rusz zerkał na
nauczyciela, gdy ten sięgał po kartki. Był niemal na sto procent pewny, że
zaliczył semestr, bo przecież odpowiedzi na pytania pisał z Alex’em, więc nie
było innej możliwości. Chociaż z tym mężczyzną to różnie bywa.
- Macedon…-
odezwał się chłodno, nie wytrzymując jak chłopak wlepiał w niego swoje gały – czekasz na
oklaski?
- Em… Nie?-
odpowiedział, patrząc nieśmiało na
mężczyznę.
- To nie gap
się na mnie jak sroka w gnat!– uśmiechnął się szyderczo, widząc wzrok nastolatka
– I, bierz się do roboty!-
doskonale wiedział, na co czeka chłopak, ale nie mógł sobie odmówić by przetrzymać
gówniarza w niepewności. Oh, jaki on jest złym, bardzo złym człowiekiem.
Philip spuścił wzrok na tekst, i udawał, że go czyta. Prędzej go
piekło pochłonie niż przeczyta wiersz i napisze interpretacje. I tak dostanie
„banie”, czy wykona polecenie czy nie. Wiele razy został niesłusznie oceniony.
To, dlaczego tym razem ma być inaczej?
- Pieprzony
fiut – obraził pod nosem nauczyciela, chowając włosy za ucho – Chce mojej
interpretacji?- sięgnął po długopis,
otworzył zeszyt,
wyrywając parę kartek – To ja mu ją dam – i zaczął pisać, nawet nie czytając wiersza.
Richard
popatrzył na przyjaciela, bojąc się o jego zdrowie psychiczne. No, bo kto przy
zdrowych zmysłach gada sam do siebie? No właśnie, nikt! Tracił kolegę łokciem, by na niego spojrzał.
- Co?-
zerknął na blondyna.
- Z tobą
wszystko ok?- zapytał zmartwiony. Rzucił okiem na nauczyciela czy ten na nich nie patrzy.
Jednak ten twardo czytał jakąś książkę, olewając uczniów.
- Oczywiście
– odparł, luźno wzruszając
ramionami – A niby, co ma mi być?- chciał dowiedzieć się, o co chodzi koledze.
- Nie no nic
– podniósł dłonie w geście poddania, i wrócił do zadanej pracy.
Wraz z
mijanym czasem na biurku nauczyciela rósł stos zeszytów. Mężczyzna nie
zaszczycił wzrokiem żadnego ucznia, który z wahaniem podchodził do niego, by
zostawić swój zeszyt. Za to do ławki wracali jakby goniło ich stado wilków.
- Zostań,
Macedon!- krzyknął, gdy rozdzwonił się dzwonek, a licealiści zerwali się z ławek, i
przepychając się jeden przez drugiego wybiegli z klasy.
Nie śpiesząc
się zebrał swoje
rzeczy i stanął przed biurkiem, rzucając na blat swój zeszyt.
- Do dziś
nie wiedziałem jak jesteś tępy, Macedon – odezwał się nauczyciel jak tylko zamknęły się
drzwi za ostatnim licealistą.
Philip
zacisnął dłonie w pięści schowane w przydługich rękawach, szarej bluzy.
- Nie
rozumie?!- powiedział, próbując utrzymać swoją obojętność w głosie jak i maskę, która powoli
pękała.
- Wcale mnie
to nie dziwi – parsknął pod nosem, biorąc do ręki zeszyt nastolatka –
Komu zapłaciłeś za napisanie pracy?-
zapytał, przeglądając go.
- Sam to
napisałem!- krzyknął, słysząc oskarżenia mężczyzny.
- Nie
rozśmieszaj mnie, Macedon!- rzucił zeszytem w chłopaka – Nie byłbyś w stanie
powtórzyć słów,
które rzekomo napisałeś!
- Ale
naprawdę….- próbował bronić się na atak, jednak nie dane mu to było.
- Myślisz,
że jestem tak głupi?- sięgnął po kartkę z
odpowiedziami ucznia. Położył ją, by chłopak ja widział.
Philip, aż
wciągnął głośnio powietrze, widząc w rogu
kartki czerwone „F”. W oczach stanęły mu łzy. Tyle pracy jego i Alex ’a, tylko
po to by dostać jedynkę?
- Ale… Ale,
nie może pan!- pisnął wystraszony na myśl, co czeka go w
domu.
- Czyżby?-
podniósł kpiąco brew, siadając wygodnie w fotelu.
- Jest pan…-
wziął z biurka kartkę, po czym wybiegł z klasy.
Już nie
powstrzymywał łez, które leciały niczym woda z kranu. Szedł szybkim krokiem z opuszczoną
głową, ukrywając za włosami żałosny wygląd. Gdy wpadł na kogoś, z rąk wyleciała mu książka jak i praca
domowa.
- Ja…-
schylił się, by zebrać swoje rzeczy – przepraszam – powiedział nie podnosząc
wzroku z podłogi.
Widział
wylakierowane, drogie obuwie, należące jak myślał do jakiegoś nauczyciela.
- Słońce?-
na ramionach poczuł zaciskające się dłonie.
-A-Alex?-
spojrzał na mężczyznę swoimi czerwonymi od płaczu oczyma.
Ten skrzywił
się, widząc stan nastolatka. Tak dawno widział go złamanego, że całkowicie
zapomniał, jaki
nastolatek jest kruchy. Przygarnął go do siebie, oplatając mocno rękoma, drżące od płaczu ciało. Philip wtulił
twarz w klatkę starszego,
wciągając mocno jego zapach, który działał na niego jak lek uspakajający.
- Co się stało?- zapytał jak tylko nastolatek
przestał płakać, przeczesując dłonią czerwone włosy.
- To…-
podniósł rękę, w której trzymał kartkę.
- Hmm…?-
mruknął, biorąc ją – Co my tu mamy? Że co proszę?!- wrzasnął, a po pustym korytarzu rozniosło się echo
jego zszokowanego głosu, gdy zobaczył ocenę w rogu – To są jakieś żarty,
prawda?- nadal nie mógł uwierzyć swoim oczom. Przecież to było napisane na
szóstkę! Sam o to zadbał. Pilnował Philipa, by przeczytał książkę, i poprawił każdy najmniejszy błąd, jaki zrobił nastolatek. Więc, za co on dostał jedynkę?
- N-nie –
odpowiedział, z niechęcią wyswobadzając się z objęć.
- Idziemy do
tego idioty – wskazał dłonią, by ruszył pierwszy – No rusz się, słońce – pogonił zdębiałego
nastolatka.
- Ale…-
cofnął się kilka kroków – po co?
- Nie
zostawię tak tego – wyciągnął przed siebie rękę z kartką – To jest, kurwa kpina!
Philip
słysząc przekleństwo z ust mężczyzny, aż szeroko otworzył nie tylko oczy, ale i usta. Od
kiedy zna Alex ’a nie słyszał, by ten bluzgał. Musiał naprawdę się zdenerwować!
- Nie
musisz…- próbował uspokoić starszego.
-
Oczywiście, że muszę – przerwał
młodszemu – Słuchaj…- westchnął, zbierając się w garść – ta ocena mnie zdenerwowała. Muszę podkreślić,
że nawet bardzo. Więc bądź grzecznym chłopcem, i mnie zaprowadź do tego
prymitywnego nauczyciela – mimo ostrego głosu, patrzył na niego ciepło – Zrobisz to dla mnie?- podszedł
chłopaka, widząc wahanie na jego twarzy.
- Och,
dobra, no!- odwrócił się, i ruszył w stronę Sali. Zatrzymał się przed klasą, wskazując głową
starszemu, ze to u siedzi nauczyciel. Alexander bez pukania otworzył drzwi, i
wszedł do pomieszczenia.
- Dzień
dobry – usłyszeli miły głos Jefferson ’a – Pan, do kogo?
- Do pana –
rzekł zimno Alex – Philipi’e chodź tutaj, a nie chowasz się!
- Eee…-
wszedł, stając obok Alex ‘a.
- Macedon!-
syknął na ucznia. Mógł się tego spodziewać, że gówniarz w końcu poskarży się
komuś i przybiegnie ze swoim ochroniarzem. Tylko dziwił się, że tak długo
musiał czekać.
Chłopak
skulił się, chowając za narzeczonym siostry.
- Może mi
pan powiedzieć, panie..?-
zawiesił głos, czekając aż nauczyciel się przedstawi.
- Mathew
Jefferson – wyciągnął przed siebie dłoń, ale Alex tylko spiorunował go wzrokiem, kładąc kartkę na
blacie.
- Dlaczego
ocenił pan tak nisko pracę, Philip’a?- dokończył lodowatym głosem.
Philip miał przez chwilę wrażenie, że w oczach Jeffersona zobaczył strach. Jednak zniknął szybciej niż się pojawił.
- Nie muszę się panu tłumaczyć – powiedział kpiącym głosem, patrząc groźnie na nastolatka.
- I tu się pan myli, panie Jefferson –
Alex spojrzał na mężczyznę jak na robaka – Nauczyciel ma obowiązek uzasadnić
ocenę, jaką postawił, jeśli ktoś się z nią nie zgadza, prawda?- kącik ust
podniósł się w drwiący uśmiech.
- Owszem – zgodził się, posyłając mu taki sam uśmiech, jakim został
uraczony – Tylko, że nie będę
tłumaczył się panu!- Jefferson, zebrał swoje rzeczy zbiórka, ukrywając tym
samym swoje drżące ze strachu dłonie. Przeraziła go postawa mężczyzny. Sam był
zimnym i bezlitosny, ale nieznajomy bije go w tym na głowę.
- To może zobaczymy, co powie na to dyrektor, hmm..?- Alex od dziecka
uczony był sztuki manipulowaniem ludzi, dlatego teraz nie sprawiało mu to
żadnej trudności.
- Alex…- nastolatek złapał współwłaściciela pod rękę,
odciągając go od nauczyciela.
Jefferson nie mógł uwierzyć jak twarz mężczyzny łagodnieje, słysząc
głos chłopaka. To sprawiło, że poczuł się pewniej.
- Ależ oczywiście – włożył dziennik pod pachę – Przy okazji powiadomimy go o występku,
gówniarza.
- Ale ja nic nie zrobiłem!- bronił się Philip. Nie mógł pozwolić by
wylądowali u dyrektora! Ten zadzwoni do ojca, i skończy się to źle.
- Nie?- to już mu się nie mieściło w głowie jak nastolatek w żywe oczy
kłamał – Mogłeś sam to pisać, a nie płacić komuś za…
- A może dla odmiany…- Alexander nie wytrzymał i wszedł w zdanie
nauczycielowi – ktoś go czegoś nauczył zamiast obrażać!-
wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie będę słuchał
tych oszczerstw!- pan Jefferson minął ich, dając tym samym do zrozumienia, że
skończył z nimi rozmowę, jednak Alex nie zamierzał tak tego zostawić.
Philip patrzył to na jednego to na drugiego, nie wiedząc, co
zrobić. Uspokoić Alexa czy pozwolić mu na kłótnię z
nauczycielem. Jak go uspokoi to belfer nie da mu spokoju, a jak nie uspokoi to…
Na jedno w sumie wyjdzie. Wzruszył ramionami, cofając się o krok,
chowając się za Alex’em.
- Oszczerstw?- Alex powtórzył tak zimno, że mężczyzna,
aż drgnął z dłonią na klamce – A teraz proszę mnie posłuchać – odwrócił się w
stronę nauczyciela – Osobiście pilnowałem Philip’a, by przeczytał książkę, i
osobiście sprawdziłem wszystkie błędy w jego pracy –
poinformował go, przyciągając do siebie nastolatka – i nie pozwolę, aby
jego praca została niedoceniona!
- To widocznie jest pan takim samym idiotą jak Macedon – Jefferson sam
nie wiedział skąd miał odwagę obrażać mężczyznę. Ale na Boga! Nie mógł
pozwolić się zastraszyć! Jest w końcu nauczycielem!
- Nie będę zniżał się do pana
poziomu, panie Jefferson – Alexander miał kilka ciętych ripost na końcu języka,
jednak wolał się w niego ugryźć. Chciał pomóc Philipowi, a nie mu bardziej
zaszkodzić – Myślisz, że nie znam takich jak ty?- porzucił kulturę, której nie
okazywał mu nauczyciel – Chcesz pokazać uczniom swoją wyższość nad
nimi, by udowodnić, że pieniądz nie ma takiej władzy jak myślą. – rozszyfrował
nauczyciela. Miał do czynienia z takimi jak on od dziecka Sam pochodząc z
bogatej rodziny nie raz był inaczej traktowany – Mylisz się - syknął – Pieniądz
daje dużo władzy. Im bogatszy jesteś tym więcej jesteś w stanie
zrobić. Jasne, poniżaj, obrażaj uczniów. Pokaż im, jaki to z ciebie ważniak.
Tylko pamiętaj, że w ten sposób hartujesz ich charaktery. I jak opuszczą mury
tego liceum, nawet ze słabymi dyplomami – dźgnął nauczyciela palcem – To mimo
tego będą studiować na najlepszych uczelniach. Zdobędą pracę, o której ty… –
kolejne dźgnięcie – marzyłeś będąc na państwowej marnej uczelni. I to któryś z
twoich uczniów będzie dyrektorem tej szkoły. I to on ci
udowodni, jakim marnym nauczycielem byłeś i jesteś – dokończył, górując nad
Jeffersonem – Idziemy Philipi’e – poczekał, aż chłopak do niego dołączy – I udowodnię
jak bardzo się mylisz, i pokaże ci, jaką wadze ma pieniądz – ostrzegł
nauczyciela, po czym z nastolatkiem opuścili klasę.
- Alex – odezwał się Philip, idąc obok mężczyzny. Ten spojrzał na niego
pytająco – Co chcesz zrobić?
- Właściwie to już zrobiłem, kochanie – odpowiedział, wkładając dłonie
do kieszeni płaszcza, schodząc po schodach – Będzie dobrze – pchnął drzwi,
przytrzymując je by nastolatek pierwszy wyszedł.
- Taa, na pewno – sarknął, poprawiając włosy, które rozwiał mu wiatr.
- Kiedy masz angielski?- Alex otworzył drzwiczki, i wsiadał do
samochodu.
- W poniedziałek – odparł, zajmując siedzenie pasażera.
- Trochę wiary we mnie, słońce – uśmiechnął się, wyjeżdżając z
parkingu –
Zobaczysz, że na następnej lekcji odda ci prace z szóstką – ah,
dobry był z manipulowania ludźmi.
oOo
Philip i Alexander całując się, i odbijając od ścian na korytarzu
dotarli pod apartament starszego. Nadal pieszcząc usta młodszego, mężczyzna
przeszukał swoje kieszenie, szukając klucza. Odsunął się na chwilę, by otworzyć
drzwi. Gdy to zrobił, wciągnął nastolatka do środka, i przycisnął go do ściany.
Phil objął nogą biodra starszego, zsuwając z niego płaszcz, który upadł na
podłogę. Marynarka po chwili podzieliła los okrycia. Zrzucali z siebie ubrania,
idąc do sypialni. Przystanęli tylko na chwilę by wyswobodzić się z nogawek
spodni, zostawiając je w korytarzyku na podłodze. Alexander pchnął chłopaka na
łóżko, który posłał mu drapieżny uśmiech, lubieżnie oblizując usta.
- Bezwstydny chłopak – powiedział łóżkowym głosem, wchodząc na łóżko.
- I podoba ci się to – Philip zsunął Alexowi bokserki do połowy ud.
Prychnął pod nosem widząc, od jakiego projektanta ma bieliznę - Nawet bardzo
bym rzekł – złapał w dłoń twardego penisa mężczyzny, powoli nią poruszając.
- O, taak – sapnął głośno, pochylając się by mocno pocałować Philip’a.
„Zakazany owoc smakuje najlepiej”- zgadzał się z tym w stu procentach.
Raz posmakował takiego owocu w postaci Phil’a, i wciąż mu mało! Nie czuł tego
podczas lub po stosunku z kobietą. Spuszczał
się tak samo jak angażował się w pieprzenie, czyli beznamiętnie. I teraz
wiedział, dlaczego seks z kobietą go tak nie zadowalał. I, choć zaledwie kilka
godzin temu doszedł jak nigdy dotąd to pragnął więcej i więcej. Więcej młodego
męskiego ciała Philipa. Więcej seksu z nim. I nadrobić wszystkie lata, gdy na
siłę próbował się zaspokajać.
oOo
Po długim i namiętnym seksie, Alex przykrył śpiącego nastolatka, a sam
poszedł zamówić jakieś jedzenie. Mieli dla siebie cały weekend, o ile pan Macedon
nie zadzwoni do niego lub po syna. Liczył jednak na to pierwsze. Będą musieli
tylko wyjść z apartamentu na kilka godzin, gdy sprzątaczka przyjdzie go
posprzątać. Zaplanował te kilka godzin na udanie się do galerii handlowej po
prezenty na święta. Jak dla rodziców oraz dalszej rodziny, narzeczonej i
przyszłych teściów było łatwo kupić podarunki. Tak dla Philipa… Nie miał
pojęcia, co może mu dać. I podejrzewał, że nastolatek ma taki sam problem, co on.
Mógł wypisać czek na kilka, albo kilkanaście tysięcy, bo jego stan konta nie
zmieniłby się za bardzo. Zwłaszcza, że znajduje się tam kilka zer. Schowałby go
do białej koperty i ozdobił czerwoną kokardką. I to chłopak zadecydowałby, na
co chce wydać te pieniądze. Jednak znając Philipa, oddałby wszystko
rozdzielając na schronisko, sierociniec, nie zostawiając sobie niczego. A co za
tym idzie? Nie będzie miał on niczego, by przypomniało Philippowi o Alex’ie.
Dlatego też z kawą w ręce udał się do salonu. Tam sięgnął po pilota od wierzy i
włączył ją. Po chwili po pomieszczeniu rozniosła się muzyka. Włączając laptopa
napił się kilka łyków kawy. Odstawił kubek by wpisać hasło. Przez to, że miał
dużo „śmieci” na komputerze, logowanie zajmowało po wyżej minuty. Przymknął
oczy, aż wzdychając z przyjemności, gdy przypomniał siebie jak brał nastolatka
od tyłu. Z mocno wypiętym tyłkiem, i nisko położoną głowa na łóżku, wyglądał
tak ulegle, że doszedł chwile po Philipi’e. Wrócił do komputera, otwierając od
razu strony internetowe. Wyszukał tych z aukcjami, szukając
idealnego prezentu.
Philip obudził się, słysząc dzwonek od drzwi. Niechętnie odwrócił się
na drugi bok, chowając głowę pod kołdrę, która pachniała jego Alex’em. Po paru
minutach odrzucił ją, rozglądając się za bokserkami. Nie widząc ich, wyszedł z
pokoju nago, i dopiero po drodze znalazł swoje ubrania. Podniósł swoje różowe
bokserki i koszulę mężczyzny. I w takim stroju dołączył do Alex ’a, który
wypakowywał jedzenie z plastikowych pojemniczków na talerze.
- Hej – odezwał się, by wiedział, że starszy nie jest sam w kuchni. Przez
to, że Alex jest od niego większy w barkach i wyższy, koszula była za duża o
kilka numerów i sięgała do połowy ud.
- Wyspałeś się kochanie?– uśmiechnął się do młodszego, widząc, co ma
na sobie.
- I tak i nie – przytulił się do Alexa – Co jemy?- wychylił się po
całusa, którego od razu otrzymał.
- Zobaczysz – odparł, wymijając go by podejść do lodówki. Wyciągnął z
niej sok ananasowy, i nalał do szklanki, którą wcześniej położył na blacie, a
dla siebie przygotował kieliszek, bo miał zamiar napić się wina – Umiesz jeść
pałeczkami?- zapytał, pokazując wymienioną rzecz.
- Pff…- prychnął – Jasne, że umiem!- zmarszczył brwi, przez co
wyglądał na bardzo złego, wyrwał mu pałeczki, wziął swój talerz, napój i nie
czekając na Alexa poszedł do salonu.
- I na co się boczysz?- powiedział rozbawiony zachowaniem nastolatka.
- Bo robisz ze mnie jakiegoś…- wyciągnął pałeczki z opakowania,
przełamując je – niedorozwoja!- i rozwiewając wątpliwości mężczyzny, Philip
sprawnie zaczął nimi jeść ryż z mięsem i warzywami.
- Przesadzasz, Philipi’e – warknął, wyciągając do barku po butelkę
czerwonego wina. Odkorkował je, odkładając korkociąg na miejsce, a korek
położył na stół. Usiadł obok licealisty, nalewając czerwony jak krew alkohol do
kryształowego kieliszka. Wolałby zjeść obiadokolację w kuchni. Tam nie musiał
się tak pochylać do talerza jak tu. Położył na kolanach kremową serwetkę, i
dopiero sięgnął po swoje pałeczki. Wcale się nie zdziwił, widząc Philipa,
siedzącego na sofie po turecku, trzymającego na kolanach talerz. Hmm…
Przynajmniej posłuży mu, jako serwetka, i jak coś mu spadnie, wróci na talerz –
Posługujesz się pałeczkami lepiej ode mnie – pochwalił chłopaka, bo naprawdę
nie spodziewał się tego.
- Normalnie – wzruszył ramionami – Moja matka uwielbia chińskie żarło,
więc musiałem nauczyć się jeść tymi drewnianymi patyczkami – zapchał usta ryżem
i kurczakiem, przegryzając je powoli – Możesz wierzyć lub nie…- sięgnął po sok
– ale specjalnie dla mnie zatrudniła jakiegoś gościa by mnie nauczył…- napił
się kilka łyków po czym położył szklankę na stół – jakże cennej umiejętności –
dokończył czystym sarkazmem.
- Mhym – mruknął w odpowiedzi.
Wierzył. Oczywiście, że wierzył. Sam przecież musiał nauczyć się
posługiwania pałeczkami. Tylko różnica polegała na tym, że on musiał z
obowiązku, a Philip z widzi mi się swojej matki. Ojciec Alexandra jest
inżynierem budowlanym. Znanym nie tylko w Stanach, ale i w Azji. Przez co
niejednokrotnie prowadził interesy z Chińczykami czy Japończykami, bo w
dzisiejszych czasach to oni podbili świat przemysłowy. A fabryki mieli na całym
świecie. Dlatego też musiał nauczyć się ich języka jak i kultury. Nie umiał biegle
posługiwać się ich językiem, ale na poziomie komunikatywnym. Zazwyczaj na
kolacji gdzie negocjowali umowy, Alexander miał reprezentować ich wysoki
poziom.
- Co będziemy robić?- zapytał Philip, odstawiając pusty talerz.
- Jak chcesz to pograj, pooglądaj coś – zaproponował. Wytarł usta w
serwetkę i położył ja na swój pusty talerz.
- A ty?- nastolatek wstał, gdy Alex też to zrobił, zbierając brudne
naczynia – Niech zgadnę – ruszył za nim do kuchni – Będziesz pracował?-
mężczyzna włożył talerze do zlewu.
- Będę zarabiał na utrzymanie tego luksusowego apartamentu –
powiedział nieco kąśliwie, myjąc ręce – I Philipi’e nie zachowuj się jak
rozpieszczony gówniarz – sięgnął po ręcznik, w który wytarł dłonie, i odrzucił
go na wysepkę kuchenną.
- Pierdol się!- krzyknął, idąc do salonu.
- Szczeniak – warknął pod nosem. No i co on z nim zrobił? Philip
owinął go sobie wokół palca – Skorzystam z tej propozycji jak skończę prace.
Alexander pracował, co jakiś czas prychając pod nosem, widząc wyczyny
nastolatka, który grał na konsoli w Need For Speed. Philip tak wczuł się w grę,
że nie słyszał niczego poza muzyka z gry, warczeniem silników i pisków opon,
gdy wchodził driftem w zakręt mocno rozwalonym samochodem. W ogóle to dziwił
się, że on jeszcze jeździ! Co za pojeb wymyśla grę, w której samochód po
zderzeniu się z drzewem któryś już raz nadal jeździło jak nowe?
- Jasne – zakpił sobie w myślach. On jakby tak zajebał w realu to by umarł
nim przyjechałaby karetka, a nie jechał dalej!
- Daj…- Alex wystawił dłoń po pada, robiąc sobie chwile przerwy –
mistrz pokaże ci jak grać!
Ten oddał mu kontroler, posyłając złe spojrzenie. Choć nie pokazał
tego po sobie to spodobała mu się gra. I to na tyle, że nie miał ochoty dzielić
się zabawą! No skąd mógł wiedzieć, że to takie zajebiste? Nie miał żadnych konsol
czy innych sprzętów elektronicznych. Czasami przychodząc tu lub odwiedzając
Richard’a czuł się jak jakiś amisz!
Alex włączył grę. Poczekał chwilę, aż nastolatek wróci wzrokiem do
telewizora. Gdy to zrobił od razu zaczął jechać. Oczywiście było widać, że gra
w to nie od wczoraj. Sprawnie mijał rywali. Skręcając w nic nie uderzył, a na
metę dojechał, jako pierwszy.
- Tak to się robi!- powiedział dumny, oddając pada młodszemu – Teraz
twoja kolej.
- Umiem lepiej – przedrzeźnił starszego, włączając następny wyścig.
- Jeśli prowadzisz samochód tak jak w grze to nigdy do niego nie
wsiądę – odpowiedział, wracając do pracy.
- Nie jestem twoim szoferem – warknął – Pierdolona gra!- pomyślał.
Przez Alexa już mu przeszła radość z gry. Wyłączył konsole, i mało delikatnie
odłożył pada na miejsce – Idę się wykąpać.
- Ręczniki są w górnej szafce obok prysznica – poinformował go, nie
patrząc w stronę młodszego. Otworzył właśnie maila z redakcji. Dział sportowy
jak zwykle wysłał mu artykuł dzień przed publikacją. Tyle dobrze, że nie miał
dużo tekstu do poprawienia. Zaklął pod nosem i wziął się do pracy.
~Eleila - Masz rację. Mam słabość do rozpieszczonych bogatych nastolatków. A tak na marginesie to "Mój Świat" jest moim pierwszym opowiadaniem, i uwierz ta wersja którą tu publikuje to jest 3x lepsza! I oczywiście cieszę się, że się podoba ;-)
Też lubię rozpieszczone nastolatki jeszcze takie milutkie jak Philip:-)
OdpowiedzUsuńTak bardzo kocham te opowiadanie! Philip i Alex... Ah, cudowna parka z nich. Jestem ciekawa jak rozwiążesz sprawe narzeczonych. A ja chyba mam pomysł na shota, którego dla ciebie napiszę! XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~
Yeah, ale Alex dał czadu z nauczycielem ! :D Dobrze, że Phil ma kogoś takiego z charakterkiem :)
OdpowiedzUsuńBarbara
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, agrh co za nauczyciel, ale Alex pojawił się niczym rycerz na białym koniu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka