poniedziałek, 25 stycznia 2016

Proszę pozwól mi na to bym mógł być w twoim sercu na zawsze

Hej...

Nie jest to co prawda kolejny rozdział " Mój świat ", ale One Shot, który powstał jakiś czas temu. Robiąc "porządek" w moim lapku, natknęłam się na niego, i postanowiłam się nim z wami podzielić :)



Jest to ff, a postacie są zaciągnięte z koreańskiego zespołu JYJ. Ci co słuchają K-pop, będą wiedzieć o kogo chodzi, a ci, którzy nie wiedzą... Nic nie tracą :)



A, więc oddaje Shota w Wasze ręce :)





Proszę pozwól mi na to bym mógł być w twoim sercu na zawsze :





JaeJoong
Yoochun - Chuni
Junsu

***




Gdy zgasły wszystkie światła, szybko zszedłem ze sceny. Idąc do garderoby, mijałem wszystkich uśmiechających i kłaniających się nam ludzi. Ochroniarze biegli za mną niczym pieski. Musiałem uciec. Najlepiej jak najdalej. Cóż w tym momencie było to niemożliwe. Tak to jest jak jesteś celebrytą! Pieprzony palant!
Usiadłem na krześle, pozwalając zmyć z siebie puder, który tak nawiasem skapywał mi z twarzy! Patrzyłem w lusterko morderczym wzrokiem. Oczywiście cały efekt psuły moje czerwone oczy. Od płaczu, rzecz jasna. Pieprzony fiut!
Do garderoby wszedł Junsu, a za nim Jaejoong. Zamknąłem powieki by na nich nie patrzeć. A zwłaszcza na tego pieprzonego kłamczucha!
- Padam z nóg!- pożalił się Junsu, siadając obok na krześle.
Specjalnie zająłem jego, by znaleźć się jak najdalej od tego pieprznego krętacza!
- Ja też padam!- zawtórował mu Jaejoong, zajmując swoje miejsce.
Prychnąłem pod nosem, i spojrzałem na niego miną, co mnie to obchodzi!? ”, i wróciłem do mojego odbicia, kląć w myślach, na czym świat stoi. Czy wspomniałem, że jest pierzonym kutasem?
- Już skończyłam poinformowała mnie dziewczyna, wrzucając do kosza brudne waciki kosmetyczne.
- Dziękuje wstałem, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem.
W łazience, która była przeznaczona tylko dla nas. A, że koncert odbył się na stadionie to pomieszczenie było duże. Kilka kabin prysznicowych przeznaczone tylko dla naszej trójki. Wszedłem do jednej, zasuwając za sobą drzwi. Odkręciłem wodę, i włożyłem pod nią głowę. Kit, że woda była zimna! Tak mogłem się chociaż troszkę ochłodzić. Jednak nie za długo, by nie nabawić się jakiegoś paskudnego choróbska, rzecz jasna!
Gdy kończyłem się myć, usłyszałem jak ktoś A raczej on, wchodzi mi do kabiny. Poczułem na plecach jego dłonie, które po chwili objęły mnie w pasie. Złapałem je mocno w swoje i odepchnąłem go.
- Chuni?- powiedział zmieszanym głosem, widząc mnie wychodzącego spod prysznica.
Zamknąłem za sobą, sięgając po ręcznik. Pff Jasne! Udawaj zdziwionego moim zachowaniem!
Na wytarte ciało, ubrałem czarny szlafrok, w tym momencie przyszedł Junsu.
- Co ci, hyeong?- zapytał, ściągając koszulkę.
Posłałem mu zimne spojrzenie, słysząc zwrot.
Mówił tak do mnie tylko wtedy, gdy widział, że jestem no, cóż Wkurwiony.
- Nic – zbyłem go, przeczesując włosy dłonią. Mój wzrok skierował się na jego odbicie w lustrze.
- Co?
- Chujów sto jak nie wiesz, co – warknąłem na przyjaciela, i wyszedłem z łazienki.
Peszek, nie? To nie moja wina, że nie wie, kiedy ma zamknąć ryjka. To i na nim będę wyładowywać swoją złość.
- A jak się zmieści to sto jeden!- dorzucił nim trzasnęły drzwi.
Tym razem w garderobie nikogo nie było. Przyszykowane ubrania wisiały na trzech wieszakach. Pierwszy Junsu. Drugi tego pieprzonego pajaca. A trzeci mój. Możecie sobie wyobrazić, że wisiały nawet bokserki i skarpetki? Nie? To dobrze, bo nadal czuję się skrępowany na myśl, że jakaś babka wie, jakie mam na sobie gacie! Wsunąłem je sobie na dupę, i odrzuciłem szlafrok na kanapę, która robiła nam za łóżko w czasie przerwy od prób. Uwierzcie, że czasem spaliśmy w miej wygodnych miejscach. Choćby na podłodze czy na stole, zamiast jeść.  Odziany w bieliznę, wziąłem szary bezrękawnik z czarnym wzorem tygrysa, sięgający do połowy pośladków. Następnie ubrałem ciemne ścierane na kolanach jeansy, i wysokie skórzane rozsznurowane buty. Do tego rzecz jasna czarną bawełnianą czapkę, i przeciwsłoneczne okulary. Gotowy do wyjścia, usiadłem na kanapie, czekając na Junsu i tego, pieprznego gnoja!
Czy nie uważacie, że za często używam słowa Pieprzonego?
Nie, żeby był prawiczkiem, bo sam o to zadbałem.
Wziąłem jakieś małe metalowe pudełeczko. Nie wiem, co w nim było, i nie chcę wiedzieć. Odpaliłem fajkę, odchyliłem głowę na oparcie, i przymknąłem powieki. Oczywiście przed oczami pojawił mi się ON! Płaczący jak dziecko za swoim… Kurwa niby przyjacielem, jak mi wciskał kit!
Nie otworzyłem oczu, gdy weszli do pomieszczenia. Zaciągnąłem się fajkiem ( dop od autorki. Ja tak mówię). Wiem, wiem
- Nie powinieneś palić zwrócił mi uwagę Junsu.
- Nie powinienem też tańczyć wykrzywiłem usta w kpiący uśmiech, zaciągając się mocno, i wypuściłem dym prosto w jego stronę.
Taa… Astma nie pozwala na wiele rzeczy. Choćby na palenie papierosów, i ograniczenie wysiłku fizycznego. Co w moim zawodzie jest niemożliwe. Już kilkakrotnie złapał mnie atak podczas koncertów, prób i nagrywania teledysków. Raz miałem atak podczas spotkania z fanami.
Do miłych wspomnień tego nie zaliczam.
- To, co innego!- nie zgodził się ze mną, paradując w samych gaciach.
Tak miedzy nami, podobnych do moich.
- Jak dla mnie jeden chuj – wzruszyłem ramionami, zakładając nogę na nogę.
- Nie bądź wulgarny!- zbeształ mnie niczym, kurwa starszy brat. Podszedł do mnie, i wyrwał mi z dłoni papierosa.
- I tak skończyłem powiedziałem, chcąc go zdenerwować Junsu- uniosłem głowę tym samym wzrok, choć on tego nie widział, bo oczy miałem schowane za okularami wiemy, że masz ładną dupę, ale możesz się ubrać, a nie paradować nią przede mną.
I uwierzcie miał ją zgrabniutką. Miałem okazję patrzeć na jego tyłek nie raz. A przez kilka lat.
- Ty masz już swoją dupę odezwał się w końcu Jaejoong, patrząc na mnie morderczym i zazdrosnym wzrokiem.
Gdyby miał moc jak supermen, który strzelał z oczu laserem to bym leżał martwy, ale na moje szczęście nie posiadał takiego daru.
Z tą dupą to miał na myśli swoją. Otóż, od roku, trzech miesięcy, dwóch dni i pięciu godzin jesteśmy parą.
A może byliśmy?
- Oczywiście odparłem sarkastycznie, powodując u niego smutną minę.
Bądź twardy, chłopie! Zrugałem się w myślach. On miał na mnie kilka sposobów by mnie złamać. I jeden z nich to smutna minka. Robił usta w podkówkę, i patrzył na mnie łzawym wzrokiem, sprawiając, że serce mi pękało, i musiałem coś zrobić, by na jego ustach pojawił się uśmiech. Tym razem miał peszka, bo sam miałem ochotę płakać. I szczerze powiedziawszy to chyba nawet bardziej od niego. Swój smutek i boleść na duszy maskowałem sarkazmem, cynizmem i chamstwem. Tylko tak mogłem ukryć uczucia. A oni, tak zwani przyjaciele, wkurzali się. I zamiast dowiedzieć się, co jest powodem mojego zachowania, kłócili się ze mną jak przekupki na targu, przekrzykując się jeden przez drugiego.
- Co z tobą?!- krzyknął na mnie Junsu.
A, nie mówiłem?
- Nie twój jebany interes!- syknąłem, wstając z kanapy.
Ci, nie wiem, kiedy ubrali się, i stali gotowi do wyjścia, czekając na mnie.
Junsu jak zwykle ubrany elegancko, ale na luzie. Za to Jaejoong… On nosił przylegające do ciała ubrania. Jednak ani troszkę nie wyglądał jak ciota. Co to, to nie! Zresztą jakby tak wygalał to sam zdarłbym z niego pedalskie ciuchy. Jego ubrania podkreślały tyłeczek, który tak miedzy nami posuwam, ale nikomu ani słowa, że wiecie. I możecie sobie wyobrazić jak czasem na scenie nim wymachuje, kręci, a ja nie mogę zrobić kompletnie nic! Chociaż jedną rzecz mogę. Muszę myśleć o jakiś obrzydliwych rzeczach. Zazwyczaj są to wnętrzności jakiegoś stworzonka, by mój penis nie budził się do życia. Bluzki, koszulki uwydatniały jego mięsnie. Twarde, muszę zaznaczyć.
Dobra, przestań!
- Masz jakieś wątpliwości?- zapytał spiętym głosem.
- Nie wiem – ściągnąłem okulary, by zobaczył moje oczy. Eh, nie wstydziłem się, że od czasu do czasu zdarzyło mi się płakać. Byłem tylko człowiekiem, i każdy ma prawo do wyzbycia się bólu ze swojego ciała w postaci łez Ty mi powiedz!- wskazałem na niego okularami No, co tak patrzysz, kurwa?
- Bo nie wiem o co ci chodzi!- wybuchnął, wytracając z mojej dłoni okulary, gdy ją odtrącił.
- Pieprzony…- tak, stanowczo za dużo używam tego słowa hipokryta!
Tak szczerze to nie ruchałem od kilku dni! Więc mój powtarzający się wyraz nijak mijał się z prawdą.
- I kto to mówi, co?- zmrużył powieki, przez co ledwo było widać jego piękne oczy.
- No powiedz, kiedy cię okłamałem, hmm?- podszedłem do niego, mierząc go zimnym wzrokiem. Drgnąłem w środku, widząc strach w jego oczach.
- Uspokójcie się!- miedzy nas wcisnął swoją drobną sylwetkę Junsu Zachowujecie się jak dzieci!
Widzicie?
- Ja?- odparł lekko zawiedzony tym, że Junsu nie stanął po jego stronie To on woli udawać kutasa niż powiedzieć prawdę!
- Tak, oczywiście sarknąłem, idąc do miejsca, gdzie poleciały moje okulary. Podniosłem je, wkładając od razu na nos Święty, kurwa Jaejoong!
Upsik! Naprawdę nie panowałem nad swoim językiem. Jaejoong spojrzał na mnie łzawym wzrokiem, po chwili zmienił się na zawiedziony, a na koniec wyglądał jak rozłoszczony byczek, który do mnie podszedł i strzelił mnie w pysk!
AUĆ!!!
Wygląda na chucherko to pierdolnięcie ma! I to takie, że odrzuciło mi głowę na bok, i okulary spadły mi z nosa! Ma racje nie pasują mi!
No, dobra należało mi się Chyba. Ale to tylko za tą kurwę!
- Więcej tak do mnie nie mów – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Zaciskał je nie, dlatego, że jest zły. Powstrzymywał się przed przeproszeniem i przytuleniem mnie. Co w jego wykonaniu było trudne. Bo on zawsze, ale to zawsze przepraszał!
- Oczywiście odparłem, udając, że nie sprawił mi bólu.
Bolał mnie nie tylko policzek. Ale na wszystkie świętości! On podniósł na mnie rękę!
A to niewybaczalny czyn!
- Mogę w ogóle się nie odzywać – dodałem, sięgają po swoją torbę. Zarzuciłem ją na ramie, czekając aż oni wezmą swoje. Zajebiście wyglądam z czerwonym policzkiem! I jak ja mam wyjść do fanów? Już sobie wyobrażam wpisy na fanpageu.
„ Park Yoochun po wczorajszym koncercie wyszedł z czerwonym policzkiem. Czy to znaczy, że pobił się z którymś z ochroniarzy? A może to kłótnia kochanków?
No nic, wezmę to na klatę i oleję jak zawsze z resztą.
- Aigoo…- powiedział do siebie Junsu Co robić?- zastanawiał się na głos pewnie jak nas uspokoić, pogodzić bądź zamknąć w jednym pokoju Co robić?- przegryzł kciuk, myśląc.

Parsknąłem żałośnie pod nosem, wychodząc z garderoby, w której i tak byliśmy dość długo. Oj, Junsu! Naiwny chłopczyku! Nic nie możesz zrobić! Prawda? Odetchnąłem cierpiąco, widząc ten tłum przed stadionem. Przyciągnąłem ochroniarza, by, jako tako zasłonił mój czerwony policzek. Drugi szedł przede mną, odgradzając mnie tym samym od tych szalonych dziewczyn zwanymi fankami! Oczywiście jak tylko wyszedłem na zewnątrz w ruch poszły aparaty. Lampy błyskowe migały z każdej strony, oślepiając mnie kawałek. Pieprzony idiota! W myślach zwyzywałem Jaejoong a, gdy o mało się nie potknąłem przez mocny błysk. Ale ktoś ma kurwa lustrzankę! Odetchnąłem z ulgą, wsiadając do samochodu. Rozparłem się wygodnie na siedzeniu, siadając w lekkim rozkroku. Torbę walnąłem miedzy nogi. I czekałem na pozostałą dwójkę. Pewnie nie odmówili fanom kilku autografów. Też bym nie odmówił, jakby mnie Jaejoong nie jebnął. Musiałem jednak chować swoją facjatę przed każdym urządzeniem zachowujący dowód zbrodni! Pokręciłem głową na swoje myśli. Poważnie? Ach, to przez ten ostatni film, w którym grałem detektywa!
Wsiedli, siadając naprzeciwko mnie. Od razu uśmiech zszedł im z twarzy. Mi też nie było do śmiechu. Zawłaszcza, że bolał mnie policzek przy najmniejszym ruchu.
- Co tak szybko uciekłeś od fanów?- zapytał Junsu, ściągając okulary. Odrzucił je na bok, nie przejmując się tym, że spadły z siedzenia.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale mam nie równy makijaż przypomniałem mu o wydarzeniach z garderoby.
- Baka!- uderzył się w czoło z otwartej dłoni Sorry dodał, widząc mój kpiący uśmiech.
Junsu używający angielskich słów to Nowa odmiana. Używa tylko tych, które zapamięta, oczywiście. A, choć można by się spodziewać, że zna ten język to nic bardziej mylnego. Owszem śpiewamy po angielsku lub wciskamy kilka zdań do tekstu. To nie uczy się biernie posługiwać się tym językiem. Piszemy piosenkę po koreańsku, a dopiero później tłumaczymy na japoński czy angielski. I wykuwamy tekst w innym języku na pamięć. Nie jest go łatwo zapomnieć, zwłaszcza wtedy, gdy spędzasz godziny w studiu powtarzając te same słowa w kółko i w kółko do perfekcji, aż nasz sensei będzie zadowolony.
Nie zaprzeczyłem, rzecz jasna. Nie będę podważał jego zdania, ale tylko ten jeden raz. Resztę drogi do hotelu siedzieliśmy w totalnej ciszy. Nie żebyśmy jechali chuj wie ile kilometrów. Jakieś trzy a może i więcej kilometrów od naszego tymczasowego lokum, słychać było, o zgrozo, piski! Zrobiło się jeszcze głośniej, gdy podjechaliśmy pod budynek, i wysiedliśmy z samochodu, który otworzył ochroniarz. Tym razem nie zabraliśmy ze sobą naszych rzeczy. Jak przed stadionem były bramki odgradzające tak tu nie było. Co to w ogóle za hotel? Nie zapewniają swoim gościom odrobiny bezpieczeństwa?
Parłem do przodu jak kula do kręgli. Tylko w tym wypadku moimi kręglami byli ludki. Dłonie czułem na całym ciele. Nawet na moim fiucie! Raz musiałem się wyrwać jakiejś zwariowanej nastolatce, bo złapała moją koszulkę i nie chciała puścić. Nie chciałbym być jej chłopakiem, partnerem ani mężem. Szczerze współczuje facetowi, który się z nią zwiąże! Jak będzie nim tak szarpać to nie pożyje sobie za długo! Mówi się peszek!
W windzie oparłem się o lustro, wypatrując tych dwóch. Za co? Za co ja muszę tak cierpieć? Oni nie są nawet w połowie drogi! Że mają kurwa siły po morderczych próbach, przygotowywaniach i po trzygodzinnym koncercie! Ja sam marzyłem o snie! Nie wiecznym, oczywiście!
- Jedziemy – rozkazałem gorylowi.
- Oczywiście ukłonił się lekko, wchodząc do windy. Wcisnął piętro, a puszka po chwili ruszyła.
Miałem ochotę walić głową w… Drzwi najlepiej. Może by otworzyły się, a tak musiałem czekać, kucnąłem, opierając się plecami o ścianę. Zapomniałem, że zostawiłem klucz magnetyczny w pokoju, uważając, że jest mi nie potrzebny, bo Junsu wziął. Oparłem głowę na kolanach, przymykając powieki. Jak na złość widziałem go płaczącego.
- Yoochun – usłyszałem głos Junsu.
- Co tak długo?- warknąłem na niego, krzywiąc się, gdy usłyszałem jak strzelają mi kości. Młodość nie wieczność, nie?
Jaejoong pokręcił głową na moje zachowanie, otwierając pokój. Grałem, no cóż kutafona! Nie myślcie, że jestem taki, na co dzień! Dobra nie jestem aniołkiem, skoro jestem gejem. I przez większość czasu mam ochotę na dupę Jaejoong a. To diabłem wcielonym też nie jestem. Jak każdy człowiek mam dwa oblicza. Dobre i złe. Choć tego drugiego używam rzadko.
- Zachowujesz się jak Ki-bum!- podsumował moje zachowanie.
Że co proszę? Ja i ten kolorowy dziwak?
- Nie patrz tak na mnie!- dopowiedział, widząc moją zniesmaczoną twarzówkę.
- Z której strony wyglądam jak ten błazen?- wszedłem za nimi do apartamentu.
Nie żebym go obrażał. To raczej w pozytywnym znaczeniu Tak sądzę. Wiecie chodzi o to, że ubiera się w kolorowe ubrania, i jest taki wesoły, że swoją radością zaraża resztę ludzi! I kojarzy mi się właśnie z błaznem.
- Nie zrozumiałeś, Yoochun!- pisnął jak to piszczał Junsu Powiedziałem, że się zachowujesz jak on! A to nie to samo!
- Dla mnie bez różnicy!- zirytowałem się, podchodząc do okna.
Toż to bluźnierstwo! Ja niby zachowuję się jak di Div
- Zachowujesz się jak diwa!- wypowiedział moje myśli.
- Mylisz określenia Junsu!- musiałem wybić mu te wymysły z głowy A uwierz- odwróciłem się w jego stronę. Leżał rozwalony na sofie, podpierając głowę na dłoni różni się od skurwiela!
Tak, tak… obrażam sam siebie tylko po to by zaczął myśleć, i zmienił swój błędny osąd.
Mimo woli mój wzrok uciekł w stronę Jaejoong a, siedzącego na fotelu. Nie wiem gdzie patrzył, bo nadal nie zdjął swoich okularów, pewnie ukrywając swój ból.
Zamilkliśmy. Odetchnąłem zmęczony. A dzisiejsza noc nie wróżyła, że się wyśpię. Czeka mnie samotna noc. Jak ja to zniosę?
- Chuni – przerwał ciszę Jaejoong, wstając, i pewnie zmierzając w moją stronę.
- Nie podchodź zatrzymałem go w półkroku Mam ochotę cię jebnąć dwa razy mocniej niż ty mnie spoliczkowałeś!
- Chuni – odparł niemalże płaczliwym głosem Powiedz, co zrobiłem, że tak mnie traktujesz.
Gdy zobaczyłem jak po odsłoniętym policzku spływa łza to sobie miałem ochotę wjebać. A obiecałem mu tyle razy, że go nie zranię, że nie będzie przeze mnie płakał! Obróciłem się do okna, widząc w szybie jego odbicie jak zakrywa usta dłonią. Sam poczułem jak spod powiek wypływają mi niechciane łzy.
- Na kłamstwie nie buduje się związków powiedziałem cichym, lecz mocnym głosem.
- Nigdy cię nie okłamałem zapewnił bez wahania.
Ja miałem wątpliwości, co do tego! Zwłaszcza po dzisiejszym koncercie.
- Muszę- przetrwałem twarz rękoma. Wyglądało to raczej jak ze zmęczenia, i niech tak zostanie wszystko przemyśleć.
- Chcesz mnie zo…- zamilkł, gdy jego głos raczej przypominał pisk opon. Chrząknął kilka razy Zos- mimo starań, glos znów skoczył kilka tenorów. Kilka śpiewaków operowych mogło mu teraz zazdrościć.
- Zostawić?- dokończyłem jego wypociny Tak. To dokładnie mam na myśli.
Usłyszałem szloch, szybkie kroki a na koniec trzaśniecie drzwiami. Jak nic śpię w salonie!
Usiadłem na fotelu, chowając twarz w dłoniach. Przegryzłem wargę, by stłumić mój szloch. Nie wyszło, ale zdarza się nawet najlepszym, jak to mówią.
- Poczujesz się lepiej jak powiesz co leży ci na sercu, Yoochun powiedział zatroskanym głosem.
- Nie mam ochoty rozmawiać – odpowiedziałem, nie odkrywając ust.
- W porządku przytaknął To ja będę mówił.
Czego on nie rozumie? Mam mu to przeliterować? Jeśli tak, to niech powie, w jakim języku, żeby zrozumiał!
Ja tu pogrążony jestem w cierpieniu, a ten ma zamiar zagadać mnie na śmierć? Choć ta opcja nie jest zła.
- Chodzi ci o to, że Jaejoong popłakał się na koncercie?- zapytał niepewnie.
- Pytasz czy zgadujesz?- odparłem, rozchylając palce, by spojrzeć na przyjaciela.
Jego zmarszczone brwi i przegryzany kciuk, świadczyły o tym, że myśli. I to dość intensywnie. Mam nadzieje, że nic nam nie grozi.
- Musisz zrozumieć- zaczął łagodnie to, co on czuje. Przyjaźnili się kilkanaście lat, aż tu nagle wybucha taka afera i muszą zakończyć znajomość wyciągnął przed siebie nogi, opierając głowę o oparcie Z tego, co pamiętam to właśnie dla nich napisaliśmy tą piosenkę, prawda?
I, co z tego?
Okey, Yunho był naszym przyjacielem za nim odeszliśmy z zespołu, tworząc obecny. Jednak najbliższy kontakt miał z Jaejoongem. Oczywiście rozumie, że Przełknąłem gule w gardle na samą myśl. Ko No już nie jesteś, imbecylem. Koch O widzisz, lepiej. Kocha Nie, to już chujowo brzmi. Kochał go I, pięknie. Tylko nie proście o bis! Jak brata, ale czy z tego powodu płacze się podczas występu. Na żywo, muszę zaznaczyć!?
- Jakby go kochał…- kontynuował – to zostałby z nim. A tak…- urwał sugestywnie, dając mi do myślenia.
Jestem pojebany, śmiem stwierdzić.
Co zazdrość robi z człowiekiem?
Ale to tylko udowadnia moją miłość do niego.
Bo kocham go nad życie.
Szybko wstałem, gdy doszedłem do ostatniego wniosku. Stanąłem przed naszą tymczasową sypialnią, i niepewnie zapukałem. Nie uzyskałem pozwolenia, ale i tak wszedłem, stawiając ostrożne kroki, jakbym stąpał po cienkim lodzie.
- Kochanie?- powiedziałem niemal szeptem, zamykając cicho drzwi.
Pokoje hotelowe miały duże okna, przez które księżyc oświetlał pomieszczenie. Popatrzyłem na Jaejoonga. Leżał skulony w pozycję embrionalną, obejmując swoje kolana. Wyglądał na tak nieszczęśliwego w tej pozycji, że miałem ochotę, walnąć głową o ścianę. Tak z pięć razy. Dopiero po chwili zobaczyłem, że drży. Bez wahania tym razem, podszedłem do łóżka, kładąc się koło niego. Przytuliłem się do jego pleców. Odetchnąłem z ulgą, gdy mnie nie odepchnął. Za to pękło mi serce, słysząc jego szloch. Wsunąłem mu rękę pod głowę, drugą odsunąłem włosy na bok, i przyłożyłem usta do karku. Po chwili objąłem go w pasie, przygarniając bliżej swojego ciała – Kochanie – powiedziałem cicho, gdy jako tako się uspokoił, i zaciągał nosem. Poczekałem chwile, aż odwróci się przodem do mnie. Zapłakane i czerwone oczy w kształcie migdałów patrzyły prosto w moje. Walnąłem się mentalnie w twarz, z pięści. Pochyliłem się i scałowałem dowody swojej głupoty –Nie mogę ci obiecać, że moje słowa i czyny będą przemyślane. Nie mogę ci obiecać, że cię nie zranię. Nie mogę ci również obiecać, że zawszę będę twoim księciem z bajki.
- A co możesz mi obiecać?- zapytał przez nos.
- Obiecuję, że zawsze będę cię kochać – wyznałem z głębi serca.