czwartek, 19 lipca 2018

1





*~1~*
   Aaron siedział na ławce wśród swoich domowników. Znudzony przyglądał się labiryntowi, w którym zniknęli uczestnicy  turnieju Trójmagicznego. Nasunął na głowę kaptur, gdy zerwał się wiatr, a jego długie włosy zasłoniły mu oczy. Niby nie miał co obserwować bo do Szkoły Magii Hogwart, chodzi od siedmiu lat. Cieszył się, że w końcu skończy szkołę i nie będzie już musiał patrzeć na Snape. Oh, jak on go nienawidzi. Tak samo jak Pottera! Przez niego dwa razy stracił Toma! Przynajmniej miał jego namiastkę w pamiętniku. Pisał codziennie z młodym Tomem a czasem przenosił się do niego i z nim spędzał mnóstwo czasu. Mogli rozmawiać, śmiać się lecz nie mogli się dotknąć. Przytulić, a właśnie tego brakowało mu najbardziej.  Bliskości Toma.
Westchnął ciężko i zerknął na blisko, na którym właśnie pojawił się Potter z Cedrikiem. Ten drugi leżał nie przytomny. Za to Potter płakał głośno i wyglądał jakby ledwo uszedł z życiem.
- On wrócił…!- krzyk rozniósł się a w uszach Aarona odbijał się jak echo. - Voldemort się odrodził!- wrzask Pottera wywołał strach w sercach młodych czarodziejów lecz tylko w jednym radość.
Aaron wstał i przepchał się między uczniami. Na szczęście nikt nie zwracał na niego uwagi i niezauważony dotarł na skraj Zakazanego Lasu.
- Aaron!- zawołał go brat. W oczach młodszego można było wyczytać czyste przerażenie. - On zabił Digorego. - oznajmił mu drżącym głosem.
Aaron zaśmiał się z politowaniem, wyciągając medalion Salazara spod ubrania. Czuł z niego potężną magię Voldemorta. Wspomnienie z pamiętnika zdradziło mu czym są owe przedmioty. Miał już cztery.
- A już myślałem, że to Potter.- odpowiedział ironicznie. Jedna idealna wyregulowana brew uniosła się, w oczekiwaniu na dalsze wypowiedzi.
- Myślisz, że mówi prawdę?- Draco przestąpił z nogi na nogę.
Lucjusz Malfoy opowiadał im o Voldemorcie, ukrywając znaczące fakty.
-  Potter jest skończonym kretynem. Jednak kłamać nie potrafi. Zwłaszcza w tej sprawie i to w obecności dyrektora i Ministra Magii.- powiedział pewnym głosem.- Tom.- szepnął, zaciskając palce na medalionie. Chwilę później Draco patrzył w ciemny las.
  Stanął twardo na nogach przed Malfoy Manor. Ruszył wzdłuż równo przyciętego żywopłotu, wbiegając po schodach. Zabezpieczenia domu rozpoznały jego magię więc bez problemu wszedł do dworu. W holu panowało zamieszanie. Od lat nie widział tu tyłu Śmierciożerców. W tłumie zauważył kilka znajomych twarzy w tym swojego ojca. Lucjusz wyglądał niby spokojnie aczkolwiek ściskał mocno swoją łaskę. Minął gości i wbiegł po schodach. Kierował się do sypialni, którą kiedyś dzielił z czarnoksiężnikiem.
Od lat tu nie zaglądał. Skrzaty miały rozkaz sprzątania tu raz w tygodniu choć nikt w niej nie mieszkał.
Aaron stanął przy drzwiach i położył dłoń na drewnie. Szepnął dwa słowa i nacisnął klamkę. Pchnął niepewnie drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał się po pomieszczeniu i nikogo nie zauważył. Wypuścił głośno powietrze i podszedł do łóżeczka, w którym leżała mała miotełka, książka z baśniami oraz kolorowe znicze, które dzięki magii Marvolo zmieniały kolory.
W sypialni było ciemno a blask księżyca nie oświetlał całego pomieszczenia. W ciemnym kącie stała ukryta postać, przyglądając się nastolatkowi.
- Witaj, mój drogi.- cichy syk, rozszedł się po pokoju. Aaron drgnął wystraszony, łapiąc się za serce.
- Tom!- krzyknął z pretensja, odchodząc od łóżeczka. - Wystraszyłeś mnie!
- A jeszcze mnie nie widziałeś.- cichy syk ubarwiła nutka rozbawienia. Voldemort wyciągnął przed siebie rękę. Aaron zauważył gest przywołujący go. Bez wahania podszedł i złapał dłoń. Czarnoksiężnik przyciągnął młodszego i objął rękoma niczym kokon.
- Długo ci to zajęło - szepnął, tuląc się do torsu mężczyzny.  
- Wybacz - syknął, opierając brodę na głowie swojego podopiecznego.- Pojawiło się kilka komplikacji.
Aaron o wszystkich wiedział i próbował zdobyć kamień filozofów lecz przeszkodziło mu w tym “Złote trio”. Był tak blisko! N szczęście odebrał Ginewrie notatnik, który podrzucił jej Lucjusz.
- Tęskniłem - szepnął, stając na palcach i schował twarz w zagłębienie szyi starszego.