środa, 29 października 2014

W jak wyjebane! Wszystko wraca! Cz.1



Wybiegłem ze szkoły i podbiegłem do mojego auta. Oparłem się o niego, oddychając szybko. Drżącą ręką wyciągnąłem z kieszeni kluczyki od samochodu. Nacisnąłem guziczek, by odblokować alarm. Za pikało dwa razy. Otworzyłem drzwi, siadając na miejscu kierowcy, a na miejsce pasażera rzuciłem plecak razem z kluczykami. Zacisnąłem palce na kierownicy, tak mocno, że pobielały mi knykcie. Położyłem głowę na dłoniach, zaciskając mocno oczy. Tyle czasu walczyłem ze sobą by zapomnieć o wszystkich złych wspomnieniach, które wyparłem na dno umysłu. Nie chciałem o tym pamiętać
Jednak teraz czy tego chciałem czy nie, pamiętałem.

Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałem siedem, a może osiem lat. Matka nie utrudniała mi kontaktów z ojcem. Wręcz przeciwnie. Była zadowolona, że mnie zabiera. A powinno być inaczej, prawda?
Powinno być jej przykro, że ktoś zabiera jej syna. Nawet, jeśli to ojciec, prawda? Nie ważne czy na weekend czy na tydzień, prawda?
Ona jest inna. Cieszyła się, gdy przychodził po mnie. Pewnie, gdyby walczył o pozbawienie jej praw rodzicielskich ona oddałby mnie bez walki.

Dwa lata po rozwodzie wszystko się zjebało.
Człowiek ma wszystko albo nic. Jebie nas po całości.
Z dniem, kiedy poznał swoją drugą żonę wszystko się skończyło. Nie od razu. Stopniowo. To jak odrywanie plastrów. Im wolniej tym mniej boli.
Jak zabierał mnie, co tydzień tak później raz na miesiąc, raz na pół roku, aż raz w roku. Jak dzwonił codziennie tak z czasem coraz mniej.
Aż końcu nie odwiedziła mnie, nie zabierał, ani nie dzwonił.

Mężczyzna, który zabił rodzinę i popełnił samobójstwo to mój ojciec.
Spiętej pamięci mój stary pracował w firmie, której nazwę poznaliście. Pracował tam, jako programista komputerowy. Nie wiem, co tam robił dokładnie, ani czym się zajmował.
Raz opowiadał jak dostał ważny projekt, od, którego będzie zależał los firmy i jego.  Jak się domyślacie nie podołał zadaniu. Zabrali mu wszystko to, co zrobił. Wyrzucili go z pracy, tłumacząc się tym, że firma będzie musiała zapłacić kare za niewywiązanie się z umowy. I nie dostał nawet odprawy. A to, co zrobił oddano innemu pracownikowi i to on odniósł sukces tak samo jak firma.

Z tego, co wiem to na początku radzili sobie dobrze. On i jego rodzina. Mieli oszczędności. Nie jakieś miliony, ale spokojnie starczyłby na skromne życie przez parę miesięcy. Tak, twierdziła moja matka.
Szukał pracy przez pewien czas, ale trudne było ze zjebaną opinią. Jako programista był spalony we wszystkich firmach komputerowych. Im mniej pieniędzy na życie im zostało, tym częściej sięgał po alkohol. Uważał, że kasyna dają łatwy zarobek. Siadasz obstawiasz i koniec. Owszem na początku wygrywał większe kwoty, samemu nie wiele mając kasy. Był tak naiwny, że wstyd mi za niego do tej pory. Hazard wkręcił go tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy się uzależnił.
Pożyczki. Niby nic strasznego. Pożyczysz i oddasz. A, co jeśli pożyczasz od nieodpowiednich ludzi? Na wysokich procentach? Odpowiedz była jedna i prosta. Nie spłacisz ich. Zwłaszcza bez pracy z kredytem na karku i rodziną na utrzymaniu.
I tak było w jego przypadku.
Strach przed swoimi wierzycielami i o swoją rodzinę pcha nas do podejmowania nieprzemślanych decyzji.
Jego była najgłupsza i najgorsza, jaką podjął.

                                   **** Wspomnienie****

Źle się czułem w szkole. Wiecie, dlaczego? Bo dzień wcześniej na kolacje objadałem się fast food mi. A mówiłem, Kenzō, że to zły pomysł. Tak, więc wymiotowałem prawie całą pierwszą lekcje. Biedny z bolącym żołądkiem musiałem sam wracać do domu, bo Kenzō nie odbierał telefonu, ani kierowca, który po mnie przyjeżdżał. Już jak wszedłem na naszą posesje nie spodobało mi się to, co zobaczyłem. Na pojeździe przed domem stało dziesięć markowych, drogich i czarnych samochodów. A to nie wróżyło nic dobrego. Zwłaszcza w filmach. Cicho, wolno otworzyłem i zamknąłem drzwi. Nie byłbym dzieckiem, gdybym nie był ciekawski. Bo z reguły wszystkie dzieci chcą wiedzieć wszystko, prawda? Położyłem plecak na podłodze koło wbudowanej w ścianę szafy, i na klęczkach poszedłem do salonu. Ze strachu o mało się nie zesikałem, widząc w pomieszczeniu dwudziestu, a może więcej mężczyzn. Wszyscy byli dobrze zbudowani, co po niektórzy łysi. Ubrani w garnitury, podobne do tych, co nosił, Kenzō.  Przystanąłem i pochyliłem głowę, by zobaczyć, co się dzieje. I tu o mało nie pisnąłem. Mój, Kenzō stał nad mężczyzną, który klęczał przed nim. Z ust i nosa leciała mu krew. Sam, Kenzō patrzył na niego tak zimno, że wydawało się, iż cały salon jest w szronie. Rękawy od czarnej koszuli miał podwinięte do łokci. Dłonie miał zakrwawione, a kostki lekko zdarte.

- Chcesz mi powiedzieć, że pożyczyłeś mu dwieście tysięcy?- wzdrygnąłem się słysząc głos, Kenzō. Był tak zimny, że dreszcze przeszły mi po plecach. Mężczyźni, choć na pierwszy rzut oka wydawali się opanowani, drgnęli prawie, że niewidocznie.
- Ta- Tak szefie – jąknął klęczący mężczyzna, spuszczając głowę.
- Wiesz ile to jest pieniędzy z odsetkami, nie wliczając zwłoki?- zapytał, jakby pytał dziecka ile to jest dwa plus dwa Ogłuchłeś?- syknął, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Machnął się i uderzył go wierzchem dłoni Odpowiadaj jak zadaje ci pytanie potrząsł ręką, aby strzepnąć krew z knykci. Mężczyzna padł na podłogę, plując czerwoną cieczą.
- Tak…- zaczął kaszleć, przyłożył dłoń do ust, a z miedzy palców poleciała czerwona posoka – szefie – wytarł ją o spodnie, a usta w rękaw czarnej koszuli Ja Niewiedziałem, że To ojciecPanicza bronił się, mimo, że sprawiało mu to ból.
Zaraz, zaraz czy on powiedział ojciec, panicza?

- To może wiesz jak mam powiedzieć mojemu chłopcu, że jego ojciec ma u mnie tak dłuży dług, że nie będzie go w stanie spłacić do końca swojego marnego życia?- złapał rannego za włosy, unosząc głowę, by patrzyć mu w oczy Nie?- udał zmartwionego – To może wiesz jak mam powiedzieć, że przez twój kretynizm jego ojciec umrze, co?- nie czekając na odpowiedz, uderzył go drugą ręką z pięści. Pewnie, gdyby go nie trzymał to padłby znokautowany. Ale na swoje nie szczęście był trzymany i dostał drugi raz. Krew trysnęła, brudząc do tej pory biały puchowy dywan. Pobity podparł się na kolanach, gdy, Kenzō go puścił.
- Ni-e… Szefie – odpowiedział zbolałym głosem. Czerwona plama na dywanie robiła się coraz większa z, każdą kroplą krwi, która kapał z poranionej twarzy.
Kenzō kopnął rannego w brzuch. Jego pracownik przewrócił się na plecy, wydając przy tym głośniejszy jęk bólu. Zwinął się w pozycję embrionalną i słyszałem cichy szloch.
- Wiecie, co robić odwrócił się do wszystkich plecami Załatwcie to szybko i bezboleśnie wydał chłodno polecenie. Choć ja usłyszałem nutkę bólu w głosie – Rodzinę macie zostawić przy życiu dodał.
- Ale szefie…- zaoponował, Brian. Jeden z pracowników – to ojciec…
- Podważasz moją decyzję?- odwrócił się Widząc jego mord i furię w oczach zrobiłbym wszystko, co mi każe – Doskonale.
- Zabrać mi go z oczu, bo go zaraz zabije…- nie wytrzymałem i wybuchnąłem głośnym płaczem, zwracając na siebie uwagę wszystkich mężczyzn. Miałem ochotę pobiec na górę i zamknąć się w moim kolorowym pokoju. I siedzieć tam do końca życia. A zrobiłem całkiem, co innego. Pobiegłem do, Kenzō i wskoczyłem mu na ręce. Przytulił mnie mocno. Schowałem twarz w jego szyi, mocząc mu koszulę. Co z tego, że mam trzynaście lat, i wskakuje mu na ręce? Płaczę jak małe dziecko?
- Czekacie na coś?- wzdrygnąłem się, słysząc jego głos Spokojnie, skarbie – szepnął mi ciepło na ucho, abym ja tylko słyszał Nie?- wyszedł z salonu - To wypierdalać z mojego domu po mimo tego, że powiedział to cichym głosem to echo rozniosło się po całym holu I na litość boską, pomóżcie temu idiocie! – dodał, wspinając się na schody.

Tego samego dnia, wieczór.

Leżałem pod kordom, próbując zasnąć po mimo dzisiejszych wydarzeń. Kenzō siedział ze mną w pokoju dopóki się nie uspokoiłem. A wierzcie mi, dziecko, które od niedawna może nim być będzie płakało ile wlezie. Nie wiem, czemu płakałem. Fakt, usłyszeć, że człowiek, którego kochasz wydaje wyrok na mojego ojca było Straszne. A może, dlatego, że wylewałem wszystkie swoje żale. Porzucenie przez matkę i ojca. Brak miłości z ich strony. Obwinianie mnie, że pojawiłem się na świecie.
Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. I to tak bardzo, że jak zacisnąłem oczy to widziałem mroczki. Bałem się bardziej, że jeśli coś się stanie i to, Kenzō umrze. Miałem ochotę zbiec do jego biura i zobaczyć go w fotelu i popija drogie alkohole. Ale strach tak bardzo mnie sparaliżował, że nie mogłem się ruszyć.
Byłem tak zamyślony, że nie słyszałem jak, Kenzō wchodzi do pokoju. Poczułem dopiero jak ugiął się mój materac. Nie wiem, jakim cudem zmieścił się w moim małym łóżku. Odwróciłem się do niego plecami. Lubię jak wtula się w moje plecy, a ja pakuję mu głowę pod brodę. Owiewa mnie wtedy swoim oddechem i kołysze do snu.
- Idź sobie, Kenzō powiedziałem przez nos, który był zatkany od płaczu nie chcę cię widzieć tak, wiem. Co innego myślę, co innego mówię.
- Nie będziesz, bo jest ciemno odparł rozbawiony, obejmując ręką w pasie. Przysunąłem się bliżej.
- Nie chcę z tobą rozmawiać – wsunął mi drugą rękę pod głowę, kładąc ją w miejscu serca.
- To nie rozmawiaj – ucałował mnie w skroń.
Położył brodę na mojej głowie. Czułem jego oddech na twarzy i czole. I to wystarczyło, abym nie miał problemu z zaśnięciem.
Tylko jeszcze dwie rzeczy nie dawał mi spokoju.
- Kenzō- powiedziałem sennie.
- Mmm?- odpowiedział półgębkiem
- Nic się nie da zrobić, prawda?- wolałem się upewnić. Czy nie można mu pomóc. A dokładnie mojemu ojcu.
- Przykro mi, skarbie – zacisnąłem dłoń na jego przedramieniu. Skinąłem tylko głową, bo bałem się, że jak się odezwę to znów będę płakał Spij. To był bardzo ciężki dzień, skarbie – poprosił, tłumacząc jak trzy latkowi, dlaczego powinno spać.
Już prawie odpływałem, gdy przypomniałem sobie o drugiej rzeczy.
- Kenzō- zionąłem szeroko i głośno.
- Mmm?- jemu też się chyba przysypia.
- Co ze mną?- bałem się zapytać i usłyszeć odpowiedzi. Zacząłem się wiercić w objęciach starszego.
- Z tobą?- ścisnął mnie mocnej, abym przestał kręcić się – Nie rozumie…
- Nooo…- zacząłem niepewnie – bo to mój ojciec ma dług, prawda? Więc ja, jako jego syn nie będę musiał go spłacić?- zadałem następne pytanie, nie czekając na odpowiedź.
- Skąd ci to przyszło do głowy, skarbie?- zapytał już normalnym głosem. Ciepłym i pełnym miłości, oczywiście. Ale nie było już słychać zmęczenia czy tego, że przed chwilą prawie odleciał do krainy morfeusza.
- No.. - szczerze wstydziłem się odpowiedzieć - No…
- Z…- ciągnął mnie za język.
- Filmu – podałem się. Schowałem twarz w jego ręce.
- Aha – odwrócił mnie w swoją stronę – Skarbie…- powiedział prosząco bym spojrzał mu w oczy. Przyklęknąłem przed nim. Objął moją twarz dłońmi i nie spuszczał wzroku – choćby nie wiem, co nigdy cię nie zostawię – przyrzekł, uniósł się lekko i smoknął mnie w usta – A teraz się kładź – klepnął mnie w pośladek.
Nadal klęcząc, położyłem mu głowę na klatce. Słysząc jego miarowy oddech, bicie jego serca, i głaskanie na plecach i włosach, utulał mnie do snu.
- Kenzō…?- byłem niemal pewny, że już spij, bo nie odpowiedział.
- Mmm…?
- Kocham cię – szepnąłem sennie, tuląc się. Zacisnąłem piąstkę na jego koszuli, nie słysząc odpowiedzi. Jest jedyną osobą, której powiedziałem te dwa słowa. Zrobiło mi się przykro. W serduszku coś dziwnie ścisnęło, ale nie wiedziałem, co. Poczułem jak bicie serca, Kenzō przyśpiesza, jakby bał się o moje myśli.
- A jak powiem, że ja ciebie też, to przestaniesz zaciskać tą piąstkę? – zapytał, po bardzo długiej ciszy. Skinąłem, nie odzywając się – Ja ciebie też kocham, skarbie – ucałował mnie w czubek głowy.
I… Zasnąłem.
                                         ****Koniec Wspomnienia****





Bał się tego, że będą go zastraszać. Szantażować, że jeśli nie spłaci długów oni zabiją jego rodzinę. Sam sięgnął za broń i sam odebrał życie córce, żonie i sobie. 

Tak w wieku lat trzynastu straciłem ojca.