sobota, 26 września 2015

Ukryta Miłość - 16


A, hoj ludki!

Wybaczcie, że dopiera teraz pojawił się rozdział, ale jakoś tak... Naszła mnie wena, i napisałam następny rozdzialik.

Co do poprzedniej notki... Nie będę publikować fick'a o Harrym, bo... No, cóż... zajrzyjcie do poprzedniego posta i będziecie wiedzieć dlaczego!

Nie męczę was dłużej... ;)




Dzisiejszy dzień minął jak każde inne. Wstał nim słońce wyszło ponad horyzont. Po tym jak ciepła woda zmyła z niego sen, udał się do swojej garderoby, która ma dwa poziomy. Na dole na półkach leżą obuwia, i codzienne ubrania, a na górze, gdzie prowadzą kręte schody, znajdują się garnitury. I to one królują u niego w szafie. Mimo, iż Alex jest mężczyzną to nigdy nie potrafił odmówić sobie nowego garnituru. Inni zbierają znaczki pocztowe, jedni hodują rybki, a on uwielbiał garnitury! Pozbywał się tych z ubiegłego sezonu, a zastępował nowymi. Miał ich tyle, że każdego dnia mógł zakładać inne. Jednak znalazły się jego „ perełki”, które choć stare to nadal gościły na wieszakach jak i na jego umięśnionym ciele. Oprócz szaf z ubraniami, znajdywał się komody z licznymi szufladami. W nich trzymał bieliznę, paski i krawaty. W szklanej gablocie leżało kilka par zapinek do mankietów, kilka zegarków i oczywiście sygnet z czasów studiów. Wiązało się z nim tyle pozytywnych wspomnień, że nie potrafił go wyrzucić. Dostał go na pierwszym roku, gdy wstąpił do bractwa, i był zwykłą szarą myszką dla starszych studentów. A na ostatnim roku był przewodniczącym. Kto by pomyślał? Oczywiście, Alexander wiedział, że tak się stanie nim poszedł na studia. W końcu to jego przodkowie byli założycielami, a to była kwestia czasu, aż przejmie pałeczkę, i to on będzie rządził bractwem. I też tak było. Tylko, że na drugim roku, bo zasady nie pozwalały na to by to pierwszoroczny prowadził starszych „braci”. Znalazło się też kilku głąbów, którzy chcieli wykurzyć Alex ’a ze stanowiska lidera to nikomu się nie udało. Alexander nie tylko przyćmiewał swoją urodą większość młodych studentów, ale i inteligencją. Fakt należał do kujonów, w końcu był też przewodniczącym gazetki studenckiej jak i należał do kółka matematycznego. Co po niektórzy wyśmiewali, i sądzili, że jest słabym przeciwnikiem dla jakiegoś marnego sportowca, który tylko dzięki stypendium dostał się na studia. Nic bardziej mylnego. Alex owszem stawiał na naukę, ale i na sport. Mimo, iż nie należał do żadnej drużyny sportowej to często odsiedział siłownię. I tylko, dlatego, że ich bractwo miało swój mundurek, który ukrywał ciało i mięśnie, często był brany za mięczaka. Innym powodem było również to, że nie mieszkał z nimi w domu studenckim. Tak też nie mogli go zobaczyć bez oficjalnego wdzianka. Więc mieli suprajsik jak nie podkulił ogona, uciekając jak ostatni tchórz, a za to potrafił uderzyć prawym sierpowym niczym zawodowy bokser.



Stanął przed dużym lustrem, ubrany w granatowy garnitur, by poprawić jasny niebieski krawat. Uśmiechnął się zadowolony do swojego odbicia, mrugając oczkiem. Może zachowywał się troszku jak narcyz, ale kto by nim nie był z takim wyglądem?
Dzień w pracy zleciał dość… Dobrze. Nie miał w sumie, co narzekać. Było wręcz odwrotnie, bo pan Carew pojawił się w końcu na spotkaniu, i mogli ruszyć do przodu z wydaniem książki. Sam właściciel wydawnictwa był tak zadowolony, że opuścił biuro wcześniej niż Alexander.
W domu ściągnął marynarkę, i rzucił ją na oparcie fotela. Poluzował krawat, wchodząc do kuchni po drodze zsuwając obuwie ze stóp. Włączył ekspres, i ściągnął zapinki od mankietów. Pomimo, iż nie namęczył się w pracy to był zmęczony i tylko czarna kawa jest w stanie postawić go na nogi.
Rozłożył się na sofie włączając laptopa, i telewizor oraz PS4. Lubił od czasu do czasu zrelaksować się strzelając do ząbiaków. Jednak nie było dane mu pograć, bo usłyszał przychodzące połączenie na skayp’a. Za pauzował grę, poprawił włosy, i krawat, po czym odebrał. Nie zdziwił się, widząc, kto do niego dzwoni, bo przecież kobieta go ostrzegała, że pójdzie do jego przełożonego. Odłożył pada, i nacisnął zieloną słuchawkę.

- Witam, panie dyrektorze – przywitał się, gdy na ekranie pojawił się obraz starszego mężczyzny.
Wyglądał jak typowy Amerykanin lubiący fast food’y. A może to przez to, że mało miał ruchu?

- Witaj, Alexandrze – dyrektor gazety splótł dłonie w piramidkę i kładąc na nich brodę – Znamy się tyle lat, a ty nadal upierasz się by mówić do mnie per pan?- uśmiechnął się sztucznie.

- Nie nazwałbym tego uporem – Alex usiadł w lekkim rozkroku, opierając łokcie na kolanach – Raczej kulturą – poprawił starszego.

- No dobrze…- mężczyzna rozsiadł się wygodnie w fotelu, przybierając poważny wyraz twarzy – Jak wiesz. Byłem sceptycznie nastawiony, gdy twój ojciec poinformował mnie o tym, że zaczniesz pracę w wydawnictwie…- zawiesił głos.

Alexander siedział i słuchał mężczyzny jakby właśnie mówił mu, że pada deszcz, a nie na temat jego kariery. Nie miał nic sobie do zarzucenia, dlatego cierpliwie czekał, aż ten skończy.

 -… I muszę powiedzieć, że spełniły się moje obawy, Alexandrze – dokończył surowym głosem.

- A mogę wiedzieć, jaki jest tego powód?- zapytał, chociaż znał odpowiedź.

- Dział sportowy skarżył się kilkukrotnie, że nie odsyłasz im artykułów na czas.

- Rozumie – skiną głową, tak jak to robił, gdy denerwował się – A czy inne działy również skarżyły 
się?- zadał tak pytanie, by dyrektor sam domyślił się, kto jest winny. Nie chciał donosić tak bezpośrednio jak redaktorka.

- Hmm…?- mruknął, drapiąc się po brodzie – Jak tak teraz o tym wspomniałeś… To nie. Inne działy są zadowolone – dodał, by ukryć swoją wpadkę.

- Więc nie ja ponoszę tu winę – podsumował ich rozmowę.

Aż odetchnął z ulgą, gdy dyrektor kiwnął głową na znak zgody. Alex uśmiechnął się krzywo, widząc zakłopotanie na twarzy mężczyzny.

- Masz rację – zgodził się z nim bez mrugnięcia – Muszę cię przeprosić, Alexandrze.

- Nie ma takiej potrzeby, panie dyrektorze – udał, że lekko podszedł do sprawy, choć w środku czuł wielki zawód, że zwątpił w niego człowiek, który zaproponował mu tą posadę, gdy był na trzecim roku studiów. Co prawda dzięki tacie, ale to nie dzięki niemu osiągnął dyplom z wyróżnieniem – Miał pan prawo żądać wyjaśnień. Rozumiem, że to wszystko?- dopytał nim mężczyzna zdążył się odezwać.

- Tak. To wszystko – przytaknął, uśmiechając się przepraszająco.

- Zatem, żegnam – wiedział, że zachował się teraz jak ostatni cham, ale miał dosyć. Zakończył połączenie, nie dając pożegnać się rozmówcy. Zatrzasnął laptopa, i podszedł do barku. Sięgnął po wino, i po jego odkorkowaniu nalał sobie pełny kieliszek czerwonego alkoholu, i wypił na raz. Mimo, iż kochał pracę, jako korektor to czasami miał ochotę najzwyczajniej w świecie ją rzucić i wyjechać. Najlepiej na Karaiby, albo gdzieś daleko.


Myślał, że nie spotka go nic gorszego niż rozmowa z dyrektorem gazety. Zmienił zdanie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie miałby nic przeciwko, widząc Philip’a w drzwiach. Jednak nie zobaczył chłopaka, a jego siostrę.

- Cześć, kotku!- krzyknęła swoim piskliwym głosem. Cmoknęła go w usta, i weszła do apartamentu, nie czekając na pozwolenie.

- Witaj, Elizabeth – odpowiedział sucho, wycierając dłonią wargi. Tak by studentka nie widziała – Co cię do mnie sprowadza?- zapytał, wchodząc do salonu za narzeczoną.

- To nie mogę cię odwiedzić?- odparła urażona.  

- Oczywiście, że możesz – próbował włożyć w to jak najwięcej ironii, ale dziewczyna tak słabo go znała, że nie była w stanie odróżnić jej od życzliwości.

- No właśnie – zapiszczała radośnie, siadając na sofie. Założyła nogę na nogę niczym królowa, rozglądając się po salonie. Skrzywiła się, gdy zobaczyła spauzowaną grę. I to jest jego praca? Powiedział, że nie mogą się dziś zobaczyć, bo ma dużo roboty, a on sobie gra? Tak nie powinno być! To ona ma być na pierwszym miejscu! Jej się nie odmawia, dlatego sama przyjechała do Alex ‘a.

Współwłaściciel wydawnictwa stał i czekał na następny krok dziewczyny… Nie, właściwie to już młodej kobiety. Wiedział, po co pofatygowała się do niego. Nie musiał długo czekać. Elizabeth podeszła do niego po drodze ściągając ciasny top, i ciemne jeansy. Nim do niego doszła była w samej koronkowej różowej bieliźnie. Wcześniej by nie miał żadnych oporów by się z nią pieprzyć, bo inaczej tego nazwać nie mógł. To teraz, gdy spróbował ust, i ciała Philip’a to nawet Elizabeth nie była w stanie wymazać smaku i zapachu brata. I tylko dzięki masce, ta nie odczytała jego braku chęci na sex z nią.
Jednak był mężczyzną, a mężczyźni nie odmówią sobie żadnego seksu. Nawet takiego, w którym myśli uciekają do kogoś innego. Gdy Elizabeth siedziała na nim okrakiem, i uniosła się do góry i opadała na jego kutasa, odchylił głowę na oparcie sofy, wyobrażając sobie, że to Philip. Że to jego, mimo, iż drobne to męskie ciało pieści swoimi dłońmi. I to w jego ciasnej dziurce dochodzi.

- To był najlepszy sex, jaki mieliśmy – podsumowała ich zbliżenie. Alex przeszedł sam siebie. Do dziś nie wiedziała, że może osiągnąć orgazm aż trzy razy!

Mężczyzna w odpowiedzi tylko parsknął, ściągając zużytą gumkę. Jak wcześniej podziwiał jej nagie ciało, tak teraz wstał w stroju Adama i poszedł do kuchni by wyrzucić kondom. Gdy wrócił Elizabeth była ubrana i gotowa do wyjścia. Cmoknęła go w policzek i wyszła.



                                                                                       

niedziela, 20 września 2015

Czarna Dziura!!!!



Nie. To nie kolejny rozdział. I, szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, kiedy się pojawi. Mam napisane kilka rozdziałów, ale... Nie podobają mi się. Czytając je, mam wrażenie, że są napisane dość banalnie i na odpierdol. Nie chce was zawieść, dlatego... Muszę was prosić o cierpliwość.

Mam jednak pytanie...

Jakiś czas temu, miałam obsesję na punkcie Ficków o HP. Jednak nie byłby to Snarry czy Drarry, bo tego w internecie jest od zajebania... Moim parinngiem  byłby Harry i Lucjusz...

Dlatego też, chcę dowiedzieć się czy jesteście zainteresowani i czy chcielibyście przeczytać kolejne moje wypociny?

Jeśli tak to czekam na wasze komentarze... Im więcej ich bedzie tym szybiej wstawię rozdział :)

Pozdrowionka.

piątek, 11 września 2015

Ukryta Miłość - 15

A to taki mały prezencik, i rozdzialik jest wcześniej...





Tym razem nastolatek nie jechał sam do sierocińca. Obok niego, jako kierowca siedział, Alex. Po drodze do sierocińca musieli zatrzymać się koło marketu, bo Rosalinn zapomniała kupić słodycze dla dzieci. Philip wyskoczył z auta jak torpeda, nie czekając na towarzysza. Alexander znalazł chłopaka z wózkiem przy słodkościach. Przeszukiwał półki, szukając czekolad, których jest najwięcej.

- Nie możesz wziąć różnych?- zapytał lekko zirytowany, widząc jak Phil podszedł już do piątego regału.

- Alex…- spojrzał na mężczyznę jakby miał przed sobą niedorozwiniętego – nie mogę. Wyobraź sobie trzydzieścioro dzieci wyrywające sobie z rąk swoje ulubione czekolady – dokończył, wracając do poszukiwań.

- Racja – przytaknął, i postanowił pomóc nastolatkowi. Że też o tym nie pomyślał!

- Musimy jechać do innego sklepu – powiedział, patrząc prosząco na Alex ’a.

- Ile musimy mieć tych czekolad?- o, nie. Nie miał zamiaru jeździć po całym mieście.

- Nie wiem – wzruszył ramionami. Nigdy nie pytał kucharki ile ich kupuje. Zawsze są zapakowane w szafce lub leżą w garażu – Z czterdzieści.

- Poczekaj. Pójdę się dowiedzieć czy nie mają więcej na magazynie, w porządku?- uśmiechnął się do młodszego, dodając mu otuchy.

- Oki – odpowiedział przygaszony. Nie mógł jechać do sierocińca z pustymi rękoma. Nie po tym jak od roku ma zawsze przy sobie łakocie. I, choć żaden z wychowanków mu nie podziękował to on wiedział, że co sobotę czekają na niego. Dobra, na czekolady.

- Philipi’e – zawołał Alex, czekając na niego przed jakimś wejściem – Powiedzmy, że mają czekolady…

- Powiedzmy?- przerwał starszemu, patrząc na niego pytająco.

- …Tylko, że na magazynie mają tylko jedno pudełko – dokończył, ukrywając, że zostały również te najdroższe. Wiedział, że nastolatek wahałby się przez kilka minut nad podjęciem decyzji czy je kupić. I, nawet, jeśli to są czekolady dla dzieci z sierocińca to chłopak wolałby kupić im bardziej potrzebne rzeczy.

- Lepsze to niż w ogóle  - odetchnął z ulgą – E, to pójdziesz po nie, a ja zobaczę ile jest dokładnie na półce?

- Nie ma takiej potrzeby, Philipi’e – Alex pomyślał już o tym wcześniej – Przyniosą je zaraz do kasy – mężczyzna położył nastolatkowi dłoń między łopatkami, i pchnął go w stronę kasy – Ja pójdę zobaczyć, a ty idź do kasy i na mnie poczekaj dobrze?- mimo, iż Alex zapytał to nie zostawił mu zbytnio wyboru. Ruszył w stronę półek ze słodyczami nim licealista odpowiedział.

Teraz to Alex musiał coś wymyślić, by chłopaka nie było przy płaceniu. Wziął odpowiednią ilość tabliczek czekolady, i udał się do nastolatka. Pokręcił głową, widząc, że ten jeszcze dobrał kilka smakołyków dla Jo. Jak na kogoś, kto nie lubi wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy to maluchowi niczego nie żałował. I Alex zaczynał wątpić w to czy faktycznie młodszy przejąłby się tym ile będą kosztować ich czekolady. A raczej, Alexandr’a.

- Masz?- zapytał, patrząc na Alexa przyjaźnie.

- A jak myślisz?- przekomarzał się z chłopakiem, chowając czekolady za plecy.

Chłopak objął Alexa, chcąc złapać jego rękę, aby zobaczyć czy ma słodycze. Ten jednak dzielnie walczył, i siłował się z młodszym. Nie przejmował się ludźmi, którzy na nich patrzyli, widząc ich wygłupy. Alex sądził, że raczej wyglądają jak bracia.

- No Alex, no!- Phil poddał się. Wydął wargi, i odwrócił się nadąsany.

Mężczyzna parsknął rozbawiony widząc minę młodszego. Teraz wyglądał jak rozpieszczony gówniarz z ich sfer.

- To spadaj!- i zostawił mężczyznę samego.

- Oczywiście, że mam – powiedział głośniej by nastolatek usłyszał, lecz nie krzyknął. No to ma problem z głowy. Podszedł do kas, i poczekał, aż będzie jego kolej. Po uregulowaniu rachunku, i zapakowaniu zakupów, udał się do samochodu. Phil stał oparty o auto, i gdy zobaczył Alex ‘a odwrócił głowę w drugą stronę. Choć miał ochotę się roześmiać z jego zachowania to próbował zachować powagę - Długo będziesz się na mnie gniewał?- stanął przed nastolatkiem. Zero odpowiedzi – Rozumiem, że mam przeprosić za moje dziecinne zachowanie?- Alex starał się złamać młodszego. Ten jednak zacisnął usta w cienką linie, odwracając bardziej głowę – To może ja i czekolady mamy wrócić do domu?- chłopak zaczął powoli pękać – Pomyśl jak mogę się pochorować jedząc taką ilość kalorii.

- Baka!- nastolatek znów przegrał. Nadal obrażony wsiadł do samochodu, gdy piknął alarm.

Tym razem mężczyzna nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Jego wesołość zaraziła również Philipa, który usiłował ukryć to pod kurtyną włosów.  Położył czekolady na tylnym siedzeniu, po czym usiadł na fotelu kierowcy.

- Baka?- powtórzył słowo, zapinając pac.

- To z japońskiego – odpowiedział z udawaną niechęcią.

- A możesz przetłumaczyć na angielski?- zapytał ciekawy, wyjeżdżając z parkingu.

- Raczej ci się nie spodoba – uśmiechnął się zaczepnie, gdy Alex na niego spojrzał, kładąc mu dłoń na kolanie.

- Myślisz?- Alex droczył się z młodszym. Zresztą młodszy zaczął jeszcze w sklepie.

- Nie, ja to wiem – poprawił, bawiąc się palcami starszego.

- Hmm…?- Alex zabrał dłoń, by zmienić bieg. Choć rzadko jeździł na automatycznej skrzyni biegów to teraz z przyjemnością ją włączył. Nie położył dłoni tam skąd zabrał tylko wyżej – Wnioskuje, więc…- zaczął masować udo nastolatka – że mnie obraziłeś?

Współwłaściciel wydawnictwa uwielbiał rumieńce nastolatka. Wyglądał wtedy tak słodko, że ledwo powstrzymywał się przed rzuceniem na niego.

- Taaak – Phil jęknął, gdy palec mężczyzny niby przypadkiem dotknął jego jądra.

- Nie ładnie, nie ładnie – Alex przesunął dłoń wyżej, łapiąc przez materiał spodni półtwardego penisa chłopaka, i zaczął nią lekko poruszać..

Philip odrzucił głowę, oddychając coraz głośniej, a klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej. Wiedział, że jest coraz bliżej. Wystarczy jeszcze kilka ruchów i dojdzie w spodnie, a na to nie mógł pozwolić. Przecież jechał do sierocińca, w którym pracują zakonnice i ksiądz. I, co niby powie na plamę na spodnich i to w dodatku w kroku?

- Alex – pisnął, zaciskając rękę na dłoni Alex ‘a – Idiota!

- Grzeczny chłopiec - Alexander od razu zabrał rękę, i wyłączył automat.

Nastolatek odetchnął z ulgą. Jednak to nie pomogło jego erekcji. Stała nadal dumnie na baczność, przez co miał tak zwany namiocik. Patrzył na niego i prosił w myślach by opadł, bo zaraz dojadą na miejsce.

- Jesteś chujem, Alex!- uderzył go z pięści w ramie. Pisnął wystraszony, gdy autem rzuciło na lewo. Miał szczęście, że mężczyzna jest dobrym kierowcą, i szybko zapanował nad kierownicą, wracając na ich pas.

- Uważaj na słownictwo młody człowieku – skarcił nastolatka, ignorując to jak bezmyślnie zachował się.

O! Erekcja opadła przez jego głupotę. Wizja śmierci to dobry sposób na pozbycie się podniecenia.



OoO


Zajęli stolik przy oknie. Philip ściągnął chłopcu kurtkę i powiesił ją na oparcie krzesła, na które go posadził. Alexander zdjął swój płacz i położył go na wolnym miejscu, siadając obok, Philip’a. Ten ulokował się pomiędzy nimi.

- Dzień dobry – przywitała ich młoda kelnerka. Ubrana w różowy fartuszek z logiem pizzerii na piersi. Podała im menu restauracji – Proszę mnie zawołać jak coś wybierzecie – mrugnęła do chłopca, który pierwszy drapnął kartę, myśląc, że to bajka.

Alexander posłał kobiecie chłodne spojrzenie, gdy ta odezwała się do nich jak do swoich kolegów.

- Dobrze – odezwał się Phil, zabierając Jo kartę – No daj, i tak nie umiesz czytać – zażartował, uśmiechając się do niego ciepło.

- Nie plawda!- cienki krzyk rozniósł się po pomieszczeniu – Umiem!

- Przestań dokuczać Jordan’owi, Philipie – skarcił nastolatka niczym starszy brat – I wybierz coś lepiej – podniósł drugie menu, i udawał, że patrzy w menu. To zostawił licealiście.

- To może dziewiątka? I… dwunastka?- zaproponował.

Alex odszukał wskazane numery i odczytał składniki. Pizza cztery sery. Dlaczego go to nie dziwi? I jeszcze SPARARE. Phil zamówił ją chyba tylko, dlatego, że miała dużo dodatków.

- W porządku – przytaknął, machając na kelnerkę – A do picia, co chcecie?- dopytał nim pojawiła się kobieta.

- Splite!- opowiedział od razu Jo, uderzając rączkami o blat stołu. 

- Dla mnie to samo – Phil, przytrzymał dłonie malucha, by go uspokoić.

- Co podać?- zapytała kelnerka, wyciągając z kieszeni notesik i ołówek.

- Dużą?- zwrócił się ciepło do nastolatka, który w odpowiedzi pokiwał głową – Poproszę dużą dziewiątkę i dwunastkę – głos Alex ’a stał się zimny, gdy składał zamówienie – Do tego dwa razy Sprite ’a i raz podwójne espresso – podał jej karty.

- Czy to już wszystko?- upewniła się jeszcze.

- Tak, dziękujemy – spojrzał na kelnerkę lodowatym wzrokiem.

- Do-Dobrze – jęknęła ze strachu, po czym uciekła.

- Zachowałeś się nieuprzejmie, Alex – wytknął zachowanie starszego, patrząc na niego smutnym wzrokiem.

- Ale kulturalnie, słońce – głos mężczyzny na powrót stał się ciepły – Czego nie można powiedzieć o tej kobiecie – Alex sięgnął do płaszcza, gdy zaczął dzwonić telefon – Przepraszam – zwrócił się do nastolatka nim odebrał – Alexander Thompson, słucham?- rzekł sucho – W tej chwili nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie… Tak, rozumiem, ale proszę postawić się w mojej sytuacji… Od tygodni otrzymuje od was artykuły kilka godzin przed puszczeniem ich w świat. Nie jestem cudotwórcą…- Alex zamilkł, gdy kobieta weszła mu w zdanie – Pani redaktor…- syknął -  jeżeli ma pani zastrzeżenia co do mojej pracy to proszę się udać do przełożonego… Ależ nie ma potrzeby się unosić… Ja utrudniam pani pracę?- udał zdumienie – Mnie się wydaje, że jest wręcz przeciwnie. Tylko dzięki mojej grzeczności odbywa się ta rozmowa, bo wie pani tak samo dobrze jak ja, że dziś nie muszę odbierać telefonów...- Alex ’a powoli męczyła ta rozmowa. Kobieta dzwoni do niego z pretensjami, i od razu na niego naskakuje jak na amatora, zamiast dać mu dojść do słowa – Oczywiście, że gazeta nigdy nie śpi…- spojrzał na nastolatka, który patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami – Tylko tak się składa, że nie pracuję, jako dziennikarz, ani tak jak pani, jako redaktor tylko korektor tekstów…- Alex pokręcił głową, widząc, że chłopak chciało coś zapytać – Oczywiście. Proszę przekazać, że czekam na telefon – nie żegnając się, zakończył połączenie. Odłożył telefon, łapiąc kilka głębszych oddechów, by usunąć z twarzy chłodną maskę. 

- Co to było?- zapytał jak tylko zobaczył ciepły wzrok mężczyzny – Pracujesz w gazecie?

- Porozmawiamy o tym w domu, dobrze?- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Nie musimy w ogóle rozmawiać – odpowiedział arogancko, chowając włosy za ucho.

- Słońce…- Alex, urwał, zauważając, że w ich stronę idzie kobieta z zamówionymi napojami. Jedną szklankę postawiła przed Philip’em, drugą przed chłopcem, który od razu po nią sięgnął. A filiżankę na spodku, na którym leżały dwie saszetki cukru i łyżeczka postawiła przed Alex’em.

- Przepraszam…- nastolatek zwrócił się do kelnerki – czy mógłbym prosić więcej chusteczek?- uśmiechnął się do niej sztucznie – Wie pani… Dzieci…- kiwnął na Jo, któremu właśnie ulało się picie ze szklanki.

- Upsi – odłożył szklankę, robiąc minę niewiniątka.

- Zaraz przyniosę – zaśmiała się pod nosem. Czuła się pewniej, gdy ten chłodny mężczyzna na nią nie patrzył.

- Długo jeszcze?- Jo oparł brodę na stole, patrząc na Alex ‘a.

- Wieczność – zażartował Philip, głaszcząc malucha po głowie.

- Ale ja jestem głodny – marudził dalej.

Alex miał zamiar powiedzieć coś do nastolatka, ale w tej samej chwili kelnerka przyniosła chusteczki, talerze i sztućce. Następna kelnerka przyniosła zamówioną pizzę. Postawiła je na stole.

- Smacznego – powiedziały obje, i odeszły.

- Dzięki – odpowiedział Philip, nakładając ciepły kawałek Jo na talerz.

- I keciup!- w rączkach trzymał pizzę, czekając aż nastolatek zrobi mu z sosu oczka i buźkę –
Dziękuje!- i wziął dużego gryza, zapychając całą buzię.

Alexander zdziwił się, gdy pięciolatek wcisnął w siebie trzy kawałki. To prawie pół pizzy, na Boga! Sam zjadł cztery. Za to Philip pobił ich oboje. Wcisnął w siebie całą, a do tego wypił dwie szklanki napoju gazowanego, który domówił. Patrzył na umorusanego chłopca. Jak z twarzy można zmyć sos tak z ubraniem było gorzej. W pewnym momencie wyleciał mu kawałek pizzy brudząc sobie bluzę i spodnie.

- Ciamajda – skomentował nastolatek, sięgając po chusteczki, i jako tako wytarł ubranie.

Obje wyglądali na szczęśliwych będąc w swojej obecności. Maluchowi uśmiech nie schodzi od momentu, gdy zobaczył nastolatka. A Philip był po prostu sobą. Bez żadnych masek. Zachowywał się jakby wszystkie złe chwile w jego życiu nie wydarzyły się.
Wszystko zmieniło się, gdy do restauracji wszedł młody chłopak. Styl ubierania miał podobny, co nastolatek. Czyli wyciągnięte, wyblakłe ubrania. I tak jak Philip on też miał wygolony bok. Włosy różniły się nie tylko długością, ale i kolorem. Miał również kilka kolczyków. Jedno kółeczko w ustach, dwa w brwi, jeden w nosie, i w uszach. Alex myślał, że to przyjaciel licealisty, ale zmienił zdanie, gdy jego twarz stała się obojętna. Przybyły chłopak usiadł jak gdyby nic na krześle, na którym leżał płaszcz, Alex ’a.

- Cześć, Mac – przywitał się, wciągając do niego dłoń.

- Siema – odpowiedział lecz nie odwzajemnił gestu.

Speszony chłopak sięgnął po ostatni kawałek pizzy, nie pytając nawet czy może się poczęstować.

- Philipi’e…- Alexander również przybrał swój chłodny wyraz twarzy jak i zimny głos. Mimo, że kierował słowa do licealisty to patrzył na niechcianego towarzysza – byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś poprosił swojego przyjaciela, by wstał z mojego płaszcza -  dokończył czystym sarkazmem.

- Mógłbyś – Phil wyciągnął dłoń, aby zabrać płaszcz mężczyzny.

- Spokojnie…- wstał, i podał ubranie nastolatkowie – nie jestem złodziejem!

- Wybaczcie na chwilę - Alex, wstał, podjąć rękę chłopcu. Musiał cos zrobić, bo maluch siedział wystraszony – Jo, chodź… Musisz umyć buźkę i roczki nim wyjdziemy – zostawił dwóch nastolatków, by mogli sobie swobodnie porozmawiać.

- Czego chcesz, co?- warknął na kolegę jak tylko zostali sami.

- Zajebisty ten twój sponsor – sięgnął po filiżankę i napił się kawy, której Alex nie dopił – O, fuu…- wypluł, gdy poczuł gorycz kawy w ustach.

- Sponsor?- zapytał, nie rozumiejąc, o co mu chodzi –Co on pieprzy?-  pomyślał, uśmiechając się kpiąco.

- Stary cię w końcu wyjebał z domu?- rzekł swobodnie.

- Nie ważne, jakim chujem był, jest i będzie mój ojciec…- zaczął suchym głosem, ukrywając swoje prawdziwe uczucia – to ma odrobinę człowieczeństwa, i nie wyrzuciłby z domu swojego dziecka. Czego nie można powiedzieć o twoim – odpyskował.

- Masz rację – machnął dłonią jakby odpędzał muchę – To, co tam u mojego przyjaciela słychać?

- Powiedz lepiej, czego chcesz – Phil rozsiadł się wygodnie w fotelu, przyjmując luźną pozycję – Bo oboje wiemy, że nie przyszedłeś na pogaduszki – zaczesał włosy do tyłu, odsłaniając swoje zmrużone oczy.

- Masz mnie – mrugnął do Phila – Potrzebuje kasy…- przerwał mu śmiech licealisty – I co ja niby takiego śmiesznego powiedziałem?- warknął, obnażając swoje żółte zęby.

- A to…- Phil, usiadł prosto opierając łokcie na stole, przybliżając się do kolegi – że jak byś był moim przyjacielem to doskonale wiedziałbyś, że nie sponsoruje narkotyków!- syknął.

- To udawaj, że to na… Jedzenie.

- Nie…- odmówił, siadając tak jak wcześniej. W tej pozycji wydawało się mu, że panuje nad cała sytuacją.

- Pożałujesz tego – próbował wyciągnąć od niego pieniądze strasząc go – Na twoim miejscu uważałbym gdzie chodzę – ostrzegł.

Philip złapał znajomego za włosy, przyciskając go policzkiem do blatu.

- Grozisz mi?- zacisnął pięść, sprawiając mu więcej bólu – A, co mi niby zrobisz?- udawał, że go to interesuje – Okradniecie mnie w jakimś ciemnym zaułku?- wymienił na głos myśli drugiego, krzywiąc się, gdy poczuł oddech kolegi – A, może pobijesz mnie ze swoimi przyjaciółmi, hmm?- zapytał szyderczym głosem – Jesteś nic nie wartym śmieciem, i śmiesz mi grozić? A teraz posłuchaj…- nachylił się do jego ucha – jak jeszcze raz podejdziesz do mnie w czyjejś obecności i zaczniesz się zachowywać tak jak dziś… To nie ja, a ty będziesz musiał uważać – odrzucił głowę chłopaka, siadając na krześle – A uwierz stać mnie na wszystko – dodał, uśmiechając się jakby kolega opowiedział mu kawał.

- Jesteś pomylony!- młody chłopak zerwał się z krzesła, przewracając je.

- Dziękuje. Staram się – odparł ironicznie – To pa!- pomachał za wystraszonym.

Odetchnął z ulgą, gdy tamten uciekł niczym spłoszona sarenka.  A pomyśleć, że kiedyś przyjaźnili się. Phil pokręcił głową na samo wspomnienie jak pobił go ojciec za coś, czego nie zrobił. Chłopak okradł ojca, gdy wpadł w długi narkotykowe, a całą winę zgonił na niego. On tak po prostu oskarżył go jakby pierwszy raz się widzieli, a nie znali się do kilku lat. Wtedy dostał taki wpierdol od ojca, że fifa schodziła mu dwa miesiące. I, nawet jego tłumaczenia nie zostały wysłuchane. Chłopak wzdrygnął się, gdy poczuł na ramieniu dłoń. Podniósł głowę, i uśmiechnął się widząc Alex ’a.

- Gdzie nam odpłynąłeś?- wsnuł dłoń w czerwone włosy, przeczesując je delikatnie.

- W przeszłość – odpowiedział smutnym głosem.

- Masz!- pięciolatek podał mężczyźnie płaszcz, który w pewnym momencie kłótni chłopaków upadł na podłogę.

- Dziękuje – wziął od malucha swoje okrycie – Kto to…

- Był moim przyjacielem – odpowiedział na niezadane pytanie. Przyklęknął, ubrał chłopcu kurtkę, zapinając go po same uszy. Ucałował go w czoło – Zadowolony, brzdącu jesteś?

- Taak!- Jo wpadł mu w ramiona, przytulając się – Kocham cię – szepnął, by tylko Phil słyszał.

- Ja ciebie też – poczuł jak pod powiekami zbierają mu się łzy. Była i jest to pierwsza osoba, która powiedziała, ze go kocha. Schował twarz w zagięciu szyi chłopczyka, wdychając jego dziecinny zapach.

Alexander stał i w ciszy przyglądał się całej sytuacji. Teraz nie żałował swojej decyzji. Ten chłopiec zasługuje na wszystko, co najlepsze. A on mu pomoże jak tylko może.





Natko i Basiu... Dziękuję wam za miłe komentarze...  <3

środa, 9 września 2015

Ukryta Miłość - 14



Wybaczcie, że rozdział pojawił się z małym opóźnieniem. Wynagrodzę wam to tym rozdziałem, i mam nadzieje, że się spodoba :)






Po zjedzonym posiłku, Alex zebrał naczynia, i poszedł do kuchni. Włożył talerze do zlewu, po czym umył ręce. Sięgnął po ręcznik, i wycierając dłonie podszedł do ekspresu. Gdy urządzenie parzyło kawę, wyciągnął z lodówki mleko, a z szafki filiżankę. Wyciągnięte rzeczy położył na blat wysepki. Obok rzucił ręcznik, siadając na krzesło. Oparł brodę na dłoni, uśmiechając się sam do siebie. Ostatni raz był tak szczęśliwy na wręczaniu dyplomów ukończenia studiów. Był tak wtedy z siebie dumny, że uśmiech nie schodził mu z ust przez miesiąc. A, teraz? Powodem jego uśmiechu jest chłopak. Alex parsknął pod nosem, kręcąc głową. Wiedział jak w wyższych sferach funkcjonuje rodzina. I rodzina Macedon’ów wcale się nie różniła. Dlatego też od początku próbował być pozytywnie nastawiony do brata narzeczonej. Niczego jednak sam nie ułatwiał. Mur, który postawił, gdy dowiedział się, kim jest, był trudny do przebicia. I ta jego obojętność. Nie okazywał jej tylko w słowach czy gestach. Jego maska była wręcz doskonała. Znikała tylko wtedy, gdy chłopak został złamany. I, pękała za każdym razem, gdy go raniono. Alex doskonale wiedział jak maskowanie uczuć jest trudne, bo sam przez to przechodził. Jak każdy dziedzic był uczony od dziecka ukrywać swoje uczucia. Teraz nie miał z tym żadnych problemów. Jednak chłopak widocznie uczy się tej umiejętności od niedawna skoro nie potrafił utrzymać maski obojętności w trudnych chwilach. Gdy zobaczył jak traktuje go ojciec zrozumiał, dlaczego chłopak jest zamknięty i odpycha wszystkich. Tylko im bardziej próbował przekonać nastolatka do siebie ten chował się niczym ślimak w swej skorupie. Postanowił, że małymi kroczkami będą się poznawać. Od krótkich rozmów do spędzania ze sobą kilku minut dziennie. I udało się! Tylko po drodze wszystko zmieniło się. Zaczęło mu zależeć na Philipi’e. I to do takiego stopnia, że nie mógłby sobie wyobrazić życia bez niego. I nie ważne czy jako szwagra, przyjaciela czy kochanka. Uzależnił się od chłopaka.

- Co robisz?- do kuchni wszedł nastolatek.

- Czekam na kawę – odpowiedział, odwracając się w stronę młodszego.

- Pomóc ci?- Phil podszedł do Alexa, stając miedzy jego nogami. Nieśmiało owinął ręce wokół szyi.

- Pomóc mi?- mężczyzna położył dłonie na biodrach młodszego – W czym chcesz mi pomóc Philipi’e?

- W myciu naczyń?- kiwnął głową w stronę zlewu.

- Czy ja wyglądam na kogoś, kto myje naczynia, słońce?- Alex skrzywił się jakby nastolatek zaproponował mu grzebanie w śmietniku, a nie pomoc w myciu naczyń.. Oczywiście wiedział też, że brzmi jak megaloman, ale nic nie mógł na to poradzić. Po pierwsze został tak wychowany. Po drugie stać go było na sprzątaczkę, a po trzecie… Nigdy w życiu nie miał w rękach brudnej szmaty, i niech tak zostanie.

- Że też o tym nie pomyślałem – rzucił sarkastycznie.


- Zdąża się nawet najlepszym – Alex wstał, gdy ekspres za pikał trzy razy, informując, że czarny napój jest gotowy. Jednak nim podszedł do urządzenia, posadził nastolatka na blacie. Ten zaskoczony pisnął, łapiąc mężczyznę za koszulkę tym samym przyciągając do siebie. Alexander ujął twarz młodszego w dłonie, żeby unieść ją lekko do góry, samemu pochylając się., łącząc ich usta. Pocałował go namiętnie, ale krótko, po czym poszedł nalać sobie kawy. 

- Małymi kroczkami – powtarzał w myślach, napełniając filiżankę.

Philip po każdym pocałunku czuł jakby jego dusza oddzieliła się od ciała. Serce biło mu mocno i szybko jakby chciało mu wyskoczyć, i podążyć do tego, który je skradł.

- Idziesz?- zapytał, nadal nieobecnego nastolatka, wychodząc z kuchni.

- Idę, idę – zeskoczył z blatu, idąc za starszym niczym jego cień. –To, co robimy?- lęgnął koło, Alexa.

- Wybacz, słońce – odezwał się  z czułością  w głosie – Przez chęć spędzenia z tobą czasu musiałem wziąć pracę do domu – Alex ze swojego neseseru wyciągnął maszynopis, a za ucho schował zielonego pisaka – Nie zajmie mi to długo – zapewnił, widząc smutny wyraz twarzy chłopaka – Włącz telewizor, dvd lub konsole – zaproponował, siadając bokiem na sofie. Jedną  nogę, zgiął w kolanie, kładąc na niej dłoń, a w niej trzymał „surową” książkę. Drugą nogę oparł na podłodze, robiąc miejsce nastolatkowi, by usiadł miedzy nimi.

- Okey – zgodził się niechętnie, bo nie tak wyobrażał sobie spędzanie czasu z Alex’em. Oparł się plecami o klatkę piersiową starszego, biorąc ze szklanego blatu pilota, i włączył TV.

- Obiecuje, że później jestem cały twój – odgarnął włosy, które mu przeszkadzały. Cmoknął go pod uchem. I mimo, iż nie miał ochoty zabrał się za pracę.

Philip zaczął skakać po kanałach, wygodnie kładąc głowę na barku mężczyzny. Przez to, że nie znalazł ciekawego programu dla zabawy powtórzył od pierwszego kanału. I znowu. Kolejny raz.

- Słońce…- odezwał się lekko zirytowany  - wybierz jeden program, bo nie mogę się skupić .

- Ehh… Ale to nie moja wina, że w tym pudle nic nie ma!- wyłączył telewizor i odrzucił pilota.

- Philipie…- parsknął Alex – nie obwiniam cię o nic. Proszę cię tylko byś się na coś zdecydował.

- Wiem…- westchnął, układając się prosto. Teraz dokładnie widział, co robi starszy, – Po co zakreślasz zdania na zielono?- palcem wskazał zaznaczony tekst. 

- Bo taką mam pracę, Philipi’e – Alex wrócił do przerwanej mu pracy.

- Aha – mruknął, przymykając oczy.

Gdy Alexander nie zaznaczał tekstu, bądź nie przerzucał kartki trzymał wolną rękę na brzuchu nastolatka, masując go lekko.

- A nie, jako współwłaściciel wydawnictwa?- zapytał, nie zdając sobie sprawy jak głupie pytanie zadał.

- A, co twoim zdaniem powinienem robić?- odpowiedział pytaniem, nie przerywając czytania.

- Pomagać właścicielowi?- rzekł nieco zakłopotany, bo nie wiedział, do czego dąży Alex.

- A na czym ma polegać ta pomoc?- przerzucił kartkę, całując młodszego w skroń..


- Nie wiem…- wzruszył ramionami – na wydawaniu poleceń pracownikom i…

- Aż tylu ich nie ma w wydawnictwie – wszedł mu w zdanie. Nie chciał usłyszeć dalszej części wypowiedzi młodszego – Jak myślisz, kto czyta książki i je wydaje, hmm?

- Mój tata?- zapytał niepewnie, bawiąc się rąbkiem swojej zielonej wyciągniętej koszulki.

- Owszem – przytaknął. Dobrze, że miał podzielność uwagi. Mógł czytać i jednocześnie rozmawiać z nastolatkiem. A wszytko dzięki sąsiadowi z czasów studiów. Ten lubił imprezować i słuchać głośno muzyki, więc chcąc czy nie Alex musiał nauczyć się tej umiejętności.

- Skończyłeś studia dziennikarskie, prawda?- Phil spojrzał na Alexa z dołu maślanym wzrokiem.

- Yhym…- odparł półgębkiem, przerzucająca kartkę. – i co związku z tym?

- Em… Nie powinieneś pracować w gazecie lub w telewizji?- nastolatek cmoknął mężczyznę w brodę.

- Może – odpowiedział tajemniczo – Studiowałem też filologię angielską, jeśli tak cię to interesuje – zmienił temat. Nie chciał okłamywać Phila, dlatego wolał trzymać niektóre rzeczy w tajemnicy. Na dzień dzisiejszy.

- Dwa kierunki na raz?- zapytał, nie kryjąc podziwu.

- Owszem – odpowiedział zadowolony z siebie, że zaimponował nastolatkowi.

- To szacun!- pochwalił osiągnięcie, Alex ‘a.

- Dziękuje - mężczyzna uśmiechnął się dumnie, wracając wzrokiem do manuskryptu – Wybacz, ale muszę to dziś skończyć.

- Więc, po co podkreślasz niektóre zdania markerem?- powtórzył wcześniejsze pytanie.

- Bo pracuje jako korektor w wydawnictwie.

- A czym dokładnie zajmuje się korektor?

- Philipi’e - Alex westchnął głośno, prosząc Boga o więcej cierpliwości. I, choć cieszyło go to, że nastolatek próbował dowiedzieć się czegoś na jego temat to mógł wybrać bardziej odpowiedni moment na zadawanie pytań. – To twój ojciec decyduje o tym czy książka trafi na półki do księgarni. Gdy przychodzi do niego autor…- Alex przybrał ton głosu niczym wykładowca. Domyślił się, że nastolatek nie wiele wie, czym zajmuję się jego ojciec i reszta osób pracujących w wydawnictwie – z maszynopisem, i przekona twego ojca do wydania jej. Ten ją czyta, oczywiście. I, jeżeli stwierdzi, że książka jest interesująca, bezkonkurencyjna i ma pewność, że przyciągnie czytelników to trafia do mnie. Tym razem to ja ją czytam. Powoli i dokładnie. Gdy skończę czytam ją jeszcze raz. I, tak jak teraz – podniósł książkę – zaznaczam tekst. Następnie spotykam się z pisarzem i doradzam mu gdzie, co należy zmienić, usunąć lub poprawić. Ta trafia do ilustratora, który tworzy okładkę książki. Gotowa ląduje na biurku twojego ojca, i decyduje czy jest już gotowa by trafić do druku.

Phil słuchał cały czas uważnie. I był niemal pewny, że usnąłby w połowie wykładu, gdyby to Jefferson mu opowiadał. Ale Alex miał taki charyzmatyczny głos, że chciało się go słuchać. Przyciągał wręcz jak śpiew syren, które zwabiały rybaków.

- To mój ojciec nie wiele ma do roboty, co?- powiedział nieco kpiąco.

- I tu się mylisz, Philipi’e – nie zgodził się z nastolatkiem – Twój tata, jako wydawca musi wypromować autora jak i książkę. Co nie należy do najłatwiejszej pracy. To on musi przyciągnąć czytelników, zapewniając ich, że książka jest interesująca -  Alex odłożył książkę na stół, uprzednio chowając do niej marker

- Nie wiedziałem – przyznał, oplatając rękoma pas mężczyzny.

- Domyśliłem się – mężczyzna złapał brodę nastolatka, i uniósł – To nie jest powód do wstydu, słońce.

Alex pochylił się łącząc ich usta w pocałunek. Dłonią zjechał na szyję, wyczuwając szybkie tętno chłopaka. Drugą wplótł we włosy, przyciągając bliżej. Całował go delikatnie, skubiąc wargi młodszego. Po chwili wdarł się do środka językiem, wyciągając z Phila zaskoczony jęk. Nastolatek odpowiedział na teraz już zaborczy pocałunek. Alex całował mocno, głęboko wkładając język w rozdzielone usta.

- Tak…- Alex zostawił zmaltretowane usta młodszego, a pocałunkami zaznaczał linę szczęki – bardzo…- zszedł na szyję, zasycając skórę w miejscu, które pulsowało, zostawiając na niej czerwony ślad – cię pragnę – dokończył, wkładając ręce pod koszulkę chłopaka.

Phil usiadł okrakiem na kolanach Alexa. Odchylił głowę dając mu lepszy dostęp do swojej szyi. Z jego czerwonych ust, co chwila wydobywał się jęk przyjemności. Podniósł ręce, ułatwiając ściągnięcie koszulki. Mężczyzna położył swoje dłonie na pośladki młodszego, przysuwając jego erekcję do swojej. Chłopak drżącymi z podniecenia rękoma zaczął odpinać koszulę Alex ‘a, który powoli unosił i opuszczał jego biodra, całując tam gdzie dosięgał. Nastolatek pragnął mężczyzny, że był gotów mu się oddać tu i teraz.

- Aleeex…- jęknął, czując język na sutku. Wygiął się w łuk, odchylając głowę. Kurtyna czerwonych włosów w tej pozycji łaskotała go w plecy, sprawiając dodatkową pieszczotę – Kochaj się ze mną – szepnął, czując jak zrobiło mu się gorąco. Podjął decyzję w chwili uniesienia, ale wiedział, że nigdy nie będzie jej żałował.
Alexander znieruchomiał na sekundę słysząc słowa Philipa. Czy chciał się z nim kochać? Owszem, pragnął wycałować każdy skrawek młodego ciała. Posiąść je. Wyryć w pamięci Philip’a, by pamiętał, że to on był jego pierwszym. A mężczyźni, którzy będą po nim nie wymażą tych wspomnień.
Philip pisnął zaskoczony, gdy Alex wstał. Oplótł nogi w pasie, a ręce wokół szyi niczym małpka. Mężczyzna kapnął drzwi i wszedł do pokoju. Postawił nastolatka na podłodze, dając mu czas na zmianę decyzji. Ten jednak nie miał takiego zamiaru. Włożył dłonie pod rozpiętą koszule, kładąc dłonie na piersiach. Delikatnie zsunął ja z ramion, i pochylił się, całując lewą pierś mężczyzny. Alexander w tym czasie odpinał mankiety. Złote zapinki odbiły się kilka razy od drewnianych paneli, tocząc się pod łóżko. Nastolatek stanął za plecami starszego ściągając z barków białą koszulę, odrzucając ją. Stając na palcach składał krótkie pocałunki na karku mężczyzny. Objął go dłońmi sunąc powoli od splotu słonecznego w dół. Zatrzymał się przy pasku, po czym go odpiął a później guzik. Pozwolił by dołączyły do koszuli. Niepewnie wsunął dłoń pod bokserki, wyciągając nabrzmiałego penisa. Alexander złapał rękę nastolatka, ciągnąc go na łóżko. Klęknął przed leżącym chłopakiem, nie mogąc oderwać wzroku od lekko umięśnionego brzucha. Po długiej chwili, gdy zawstydzony zaczął się wiercić, pochylił się zanurzając język w pępku, odpinając spodnie. Philip zacisnął pięści na miękkim nakryciu, napinając mięśnie, wzdychając z przyjemności. Odpłynął w świat rozkoszy, że nie poczuł jak został pozbawiony ostatniego ubrania. Alex zwisł nad chłopakiem, opierając ciężar ciała na przedramieniu obok głowy. Miał świadomość, że nastolatek nie jest jeszcze gotowy na całkowite oddanie mu się, dlatego złapał oba pulsujące penisy w dłoń, i powoli zaczął nią poruszać. To wystarczyło by młodszy doszedł po kilku sekundach z jego imieniem na ustach. Zebrał spermę z brzucha nastolatka, i rozcierając ją na swoim kutasie szybkimi i mocnymi ruchami doprowadził do orgazmu. Jęknął kilka razy, oznajmiając jak bardzo jest mu przyjemnie. Pocałował go delikatnie i czule, kładąc się obok. Phil wtulił się w Alex'a, kładąc głowę na jego piersi.


- I małe kroczki poszły się jebać – parsknął w myślach, nim dołączył do Philipa, który smacznie sobie spał.




I jak? Mam nadzieje, że nie zjebałam za bardzo opis zbliżenia. I, choć rozdział może się wydawać nieco nudny... To chcę, aby Alex i Philip dowiedzieli się czegoś o sobie. Tak samo chcę, abyście wy znali moich bohaterów. No... Następny rozdział wrzucę w weekend.

A, Basiu czy odpowiada długość rozdziału?


Pozdrowionka!