- No chodź, Alex – poprosił, patrząc na niego swoimi smutnymi oczyma, które sprawiały, że starszy się łamał, i zgadzał się na wszystko.
- Ale, po
co?- zapytał kolejny raz. Alexander
i Philip stali przed fotobudką . Nastolatek próbował przekonać starszego, aby
zrobili sobie wspólne zdjęcie.
- No, proszę – wydął usta, mrugając jakby miał się zaraz popłakać. Jeszcze brakuje zaciągania nosem. A, nie. To też zaczął robić.
- Oh,
dobra!- poddał się, wyciągając portfel, a z niego kasę. Podał ją młodszemu by ten wrzucił pieniądze. Wszedł pierwszy. Plastikowa ławeczka była mała, dlatego też nie wiedział jak zmieszczą się na niej we dwoje. Usiadł na niej i czekał na Philip’a. Przyjrzał się w lusterku swojemu odbiciu, i uśmiechnął się zadowolony. Dziś jak zawsze miał na sobie czarny garnitur, czerwoną koszulę rozpiętą pod szyją. Ze względu na wolny dzień nie zakładał krawata. I czarny płaszcz, w którym było mu ciepło. Ta budka to chyba sauna!
- No…-
Philip wszedł, zasuwając kotarę – jestem.
- Nie jestem
ślepy – warknął zły na siebie, że dał się tak urobić.
Philip usiadł na kolana mężczyzny rozwiązując problem małej ławeczki.
- A teraz uśmiech – powiedział, naciskając guziczek.
Alexander
objął chłopaka, kładąc brodę na jego barku, uśmiechając się zadziornie, a młodszy tak promieniował szczęściem, że błysk z aparatu mógł poczuć się urażony. Mignęło raz, i mieli kilka sekund na zmianę pozycji. Jej oczywiście nie zmienili, tylko Philip zrobił zeza i wystawił język, a Alex ugryzł go w ucho. Znów mignęło. Następne dziesięć sekund na zmianę. Nastolatek odwrócił się w stronę starszego patrząc na niego wzrokiem pełnym miłości. Mężczyzna położył mu dłoń na policzku, przyciągając do pocałunku w momencie, gdy aparat zrobił zdjęcie. Uśmiechnęli się, nie odrywając ust, patrząc sobie głęboko w oczy. I tak zrobiło im ostatnie zdjęcie.
- Dziękuje, Alex – odparł szczerze, całując go ostatni raz. Sięgnął po zdjęcia, i patrząc na nie wyszedł z budki. Poczekał na Alexa, odrywając jedną fotkę. Podał ją starszemu, gdy ten wyszedł.
- I na co mi
ona?- zakpił z nastolatka,
ale schował ją do portfela. Philip dał mu pierwsze zdjęcie.
- Możesz wyrzucić – wzruszył lekceważąco ramionami, czując uścisk w piersi.
- Tylko
schowaj je tak by nikt ich nie zobaczył – powiedział twardo.
- Nie jestem
głupi!- warknął, chowając je do kieszeni.
- Nie to miałem na myśli, Philipi’e – złapał go za ramie, odwracając w swoją stronę – Posłuchaj…- zmienił ton głosy na czuły – Tu nie chodzi czy jesteś głupi czy mądry. Tu chodzi o to, że musimy mieć się na baczności. Uważać na swoje słowa i czyny w obecności mojej jak i twojej rodziny,
kochanie – wytłumaczył mu spokojnie – Weź pod uwagę to, co by się stało, gdyby ktoś zobaczył zdjęcia…
- Rozumie –
przerwał wywód starszemu, czując się jak kretyn. Wiedział, jakie byłby konsekwencje, a nie chciał stracić Alex ’a, bo go kocha!
- W porządku – uśmiechnął się, pokazując, że nie jest już zły za jego wybuch.
Resztę dnia chodzili od sklepu do sklepu.
Alexander kupił kilka prezentów dla rodziny jak i państwa Macedon’ów, i narzeczonej. Tylko dla niego nic
nie kupił. Zresztą nie dziwił się. Niby, za co ma dostać jakikolwiek prezent. Na każdym kroku robił z siebie idiotę, i udowadniał, jakim jest dzieciakiem. Obrażał się za bele, co. Denerwował przy każdej prośbie starszego. Pokręcił zrezygnowany głową. Eh, nieważne jak bardzo się stara jego wybuchowy charakter daje znać o sobie na każdym kroku.
oOo
Na dwie
godziny podjechał do sierocińca. Jako, że zmieniała się pora roku to
i pogoda na dworze nie zostawała w tyle. Z tego powodu kolejny weekend spędzili w budynku. Dziś zauważył, że cztery nastolatki chichrały się pod nosem, patrząc na niego, czerwieniąc się, gdy na nie spojrzał, nie rozumiejąc, o co im chodzi. Na początku myślał, że może jest gdzieś brudny lub nie ukrył śladów zębów i malinek na szyi. Poprawił szalik, upewniając się, że wszystko jest zakryte, ale te dalej chichotały.
- Mała – zwrócił się do dziewczynki, z która czytał jakąś bajkę o księżniczce. Siedmioletnia dziewczynka
podniosła na niego
swoje niebieskie oczka – Jestem gdzieś brudny lub wyglądam jak klaun?
Dziecko
przyjrzało mu się uważnie, łapiąc twarz w małe dłonie, odwracając na wszystkie strony. Już miał ochotę krzyknąć, że wyrwie mu głowę tak jak zrobiła to swojej lalce, ale go puściła.
- Nie –
odpowiedziała, wracając do książeczki – Wyglądasz jak zawsze.
- To spoko –
odpowiedział, nie wierząc jej za bardzo. No, ale czego mógł spodziewać się po dziecku?
- Ostatnio
coś mówiły, że z ciebie jakieś ciastko – powiedziała swoim cienkim głosikiem, przewracając kartkę.
- Ciacho?-
zapytał na głos. Tsa, jasne! Te dziewczynki chyba
miały coś nie tak w główce.
- I nie mogą doczekać się soboty – dodała.
- Ale one
mają z dwanaście lat!- oj, ta wizja mu się nie podobała. Gorsze było tylko to, że rozmawia o tym z siedmiolatką – Mądrą jak na swój wiek – próbował się pocieszyć w myślach.
- Ta
blondynka…- wskazała paluszkiem na dziewczynę – ma czternaście. Tamta obok ma piętnaście, a tamta ma trzynaście – poprawiła chłopaka – A reszta to nie wiem, bo nie są z tej grupy.
- Może wrócimy do czytania, co?- zaproponował, nie chcą usłyszeć więcej zbędnych informacji.
- No!-
ucieszyła się, że to znów na niej skupił swoją uwagę.
Po dwóch
godzinach otrzymał wiadomość od Alex ‘a, że czeka na niego koło budynku. Razem wrócili do domu. A tam spędzili resztę wolnego czasu. No i jeszcze na
wypróbowaniu nowej pozycji pod prysznicem. Nastolatek przyciśnięty do ściany przez ciało starszego, nogami obejmując biodra mężczyzny, a ręce owinął wokół szyi, mając tym samym pewność, że ten go nie opuści. Alex złapał go za pośladki, unosząc do góry jego ciało, i wchodząc w niego mocno, gdy ten opadał na jego penisa znajdującego się w ciasnej dziurce chłopaka. W tej pozycji raz za razem
stymulował jego prostatę. Philipa penis ocierał się o ich brzuchy, dochodząc miedzy nimi. Woda natychmiast zmyła dowody jego przyjemności. Alexander ścisnął mocniej jego jędrne półkule i wbijał się ostro zatracając się w rozkoszy. Ugryzł młodszego w bark, zagłuszając jęk, zostawiając kolejny ślad po ich stosunku.
W poniedziałek rano, Alex wstał wcześniej niż zazwyczaj, bo chciał przygotować jakieś śniadanie chłopakowi nim odwiezie go do szkoły. Philip czuł skutki ostrego seksu przy każdym kroku. Miał ochotę walnąć za to Alexa! Jak on wysiedzi na
lekcjach? Eh, przerąbane być gejem! Ubrał się wolniej niż zazwyczaj, sykając przy każdym schyleniu się, gdy zbierał swoje ubrania z podłogi. Alex przygotował mu nowe bokserki i skarpetki w łazience. Ubrał je nie mając innego wyjścia. Po zjedzonym śniadaniu, wyszli w ramie w ramie z
apartamentu Alexa do windy. Nią zjechali na podziemny parking, i wsiedli do samochodu.
- Wszystko w
porządku?- zapytał Alexander, gdy nastolatek wiercił się na siedzeniu jakby miał robaki w dupie.
- Nie ważne – zbył go, odwracając rumieniącą się twarz.
- Kochanie…-
położył dłoń na jego kolanie, masując delikatnie – wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko?
- Nie ważne, Alex – Philip udawał, że podiziwia mijane widoki za oknem. Nie chciał się zdradzić wzrokiem, że coś go boli.
- Jeśli przejmujesz się oceną….
- Nie o to
chodzi – przerwał starszemu.
- W porządku – powiedział zniechęcony, kładąc dłoń s powrotem na kierownicy.
- Boli mnie
dupa!- krzyknął zły na siebie, widząc zimną maskę na twarzy Alex ‘a. Nie chciał już jej widzieć. Jednak za każdym razem, gdy wybuchał, krzyczał na Alexa i nie chciał dzielić się z nim wszystkim, co miał w głowie ten ją przybierał w takich momentach, odgradzając się od niego.
Alex przez
chwile nie wiedział, co ma powiedzieć. Jasne było, że to jego
wina. Czasami zapominał się podczas
bzykania, i posuwał chłopaka bez
opamiętania. I teraz
czuł się winny, kurwa!
- Podjadę do apteki i może kpimy jakiś żel albo maść na obtarcia?- zasugerował, klnąc w myślach, że jest takim wścibskim idiotą!
- I co
powiesz?- spojrzał na niego kpiąco – Proszę coś na obtarcie po ostrym ruchaniu
analnym?- zakpił ze starszego.
- Nie bądź ordynarny – skarcił nastolatka – Chcesz się męczyć? Proszę bardzo –
ostro wszedł w zakręt – Bo kim, że ja jestem by się o ciebie martwić?- zahamował przed bramą prywatnego liceum.
- A kim ja dla ciebie jestem, co?- zripostował, otwierając drzwi.
I kto by
pomyślał, że zaczną dzień od kłótni?
-
Philipi’e…- westchnął zmęczony – bądź grzeczny.
- Dobrze
mamo – odparł również smutnym głosem.
- O której będziesz w domu?- zapytał nim nastolatek wysiadł.
- Koło osiemnastej, bo idę do domu seniorów – odpowiedział, po czym wysiadł i trzasnął drzwiczkami.
Ten dzień zapowiada się bardzo ciężko dla nich obu. A będzie jeszcze gorzej, gdy zobaczy,
jaka niespodzianka czeka go w domu.
oOo
Z kpiącym uśmiechem wyszedł z klasy, chowając kartkę do kieszeni. No tego to się nie spodziewał. Fakt, Alex mówił, że nauczyciel zmieni ocenę, ale miał małe wątpliwości. No, bo właściwie nic nie zrobił, prawda? A może zrobił? No, zresztą nieważne. Ważniejsze, że zaliczy semestr… Jak się jeszcze trochę przyłoży do nauki. Zwłaszcza z angielskiego, bo z innymi
przedmiotami, jako tako sobie radził. Pamięta jak babcia mówiła „ Ucz się dla siebie. Nie dla innych, bo oni za
ciebie żyć nie będą, wnusiu”. I też tak robił. Oczywiście, gdyby chciał mógłby bardziej się postarać, ale, po co? Elizabeth uczy się za nich dwoje, i czasami zachowuje
się jakby, co
wieczór
waliła sobie
encyklopedią po głowie, po to by jak najwięcej wiedzy sobie nią wbić. Nie, podziękuje. Woli być przeciętnie inteligentny niż być chodzącą Wikipedią, taka jak Elizabeth. Tą role odda bez walki!
Po szkole
udał się do domu seniorów. Było mu wstyd, bo przez, a może dla, Alexa olał kilka swoich obowiązków. Jak zwykle zapukał, i bez pozwolenia wszedł do pokoju. Nie było go raptem cztery razy, a mu się wydawało jakby nie było go tu kilka lat. Kobieta wyglądała jakby się postarza o naście lat. Jej cera wydawała się szara, niemal, że przezroczysta. Opadnięte policzki wyglądały na bardziej opadnięta, A jej twarz… Wyrażała, że już ma dosyć życia.
- Cześć, Agnes – przywitał się, wchodząc do pokoju, po drodze rzucając w kąt plecak. Podszedł do okna i otworzył lufcik, by wywietrzyć pomieszczenie.
- To znowuż ty, bachorze?- warknęła, okrywając się szczelnie kołdra, gdy do pomieszczenia wleciało chłodne powietrze – A już myślałam, że mam cię z głowy!
- Już ci mówiłem, Agnes – oparł się pośladkami o parapet, patrząc ciepło na kobietę – Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Jak już jesteś…- machnęła ręką wskazując na biurko – to podaj mi papierosy.
- Ehh…-
westchnął
zrezygnowany, i podszedł do mebla, z którego wziął nie tylko papierosy, ale i popielniczkę, zapalniczkę oraz krzesło. Postawił je koło łózka. Poczęstował się nawet nie pytając o pozwolenie. Rzucił kobiecie paczkę, odpalając fajkę, a szklane naczynie na popiół położył sobie na kolanie.
- Nie za młody tyś na palenie?- zapytała, biorąc od niego zapalniczkę. Kobieta odpalając papierosa zaciągała się tak mocno, że zaczęła się dusić.
- A ty nie
jesteś za stara?-
zripostował, wypuszczając dym w stronę okna.
- Bezczelny
szczeniak!
Philip uśmiechnął się z fajką w ustach, unosząc popielniczkę, by mogła strzepać popiół.
- Widzę, że się stęskniłaś – zaciągnął się mocno, czując
przyjemne kłucie w płucach. Kiedy on ostatni raz palił? Mrużąc lekko oczy.
- Bzdury –
Agnes zgasiła peta, a chłopak zrobił to zaraz po niej, po czym odłożył popielniczkę na parapet – Czego was w tej szkole uczą?
- Twoim
zdaniem pewnie głupot –
wzruszył ramionami,
zakładając nogę na nogę, opierając kostkę na kolanie.
- To się jasnowidz trafił!- powiedziała zgryźliwie.
- Tsa…-
Philip spojrzał na okno.
Spacer odpadał, bo padał deszcz. Znowu. Ale co się dziwić. Lato zmieniło się w jesień, a ta powoli
w zimę – To, co chcesz robić?- zapytał, zastanawiając się, co teraz robi Alex. Mógł napisać sms ‘a i się dowiedzieć, ale to… Było by raczej okazanie braku szacunku, Agnes. A bądź, co bądź. Lubił ją, i jej towarzystwo.
- A czy ja
wyglądam na kogoś, kto potrzebuje niańki?
- Nie –
wrócił wzrokiem do
jej osoby - Wyglądasz na kogoś, kto potrzebuje towarzystwa.
- Nonsens!
- Agnes…- chłopak przybliżył się krzesełkiem do łóżka. Oparł na nim ręce, a na nich głowę – czy byłaś kiedyś zakochana?- przymknął oczy, gdy kobieta wplotła palce w jego włosy, i zaczęła je delikatnie przeczesywać.
- Ach, to,
dlatego cię nie było?
- Hmm?-
mruknął w
odpowiedzi.
- Zakochałeś się – stwierdziła, widząc jego rozmarzony uśmiech –
Nie, nie byłam nigdy
zakochana –
odpowiedziała na pytanie – Widzisz, kiedyś, kiedyś…- zaczęła opowiadać – jak jeszcze nie było cię na świecie – nastolatek prychnął pod nosem – Kobiety nie miały tyle swobody, co teraz. Jak byłam panienką to spotykałam się z pewnym młodzieńcem, z którym zaszłam w ciąże. A w tamtych czasach panna z
dzieckiem, bez męża to był wstyd dla rodziny. Rodzice dali mi ultimatum Wyjdę za niego za mąż, albo wyrzucą mnie z domu. Tak, więc moje małżeństwo było wymuszone, nie z miłości – kobieta odetchnęła, robiąc tym samym przerwę w opowiadaniu swojego życia – Później pojawiło się dziecko. Później następne i następne…
- To gdzie są twoje dzieci?
- Gdzieś – odparła urażona, że jej przerwał – Nie wiem – dodała ciszej.
Agnes kilka
krotnie zadawała sobie te
pytanie. Lecz za każdym razem odpowiadała jej cisza. Straciła z nimi kontakt jak tylko wyjechali w świat studiować. Nie była idealną matką. Wiedziała o tym. Tak samo to, że dzieci wstydziły się jej i za nią. Jej trudny charakter utrudniał życie nie tylko jej, ale i jej potomkom. Niejednokrotnie
podsłuchała ich rozmowy z ojcem, który… Kochał swoje dzieci nad życie. Ona, owszem też je kochała. W końcu była ich matką. Jednak nie na tyle, żeby świata po za nimi nie widzieć. I, choć mogli uważać ją za wyrodną matkę, nigdy nie skrzywdziła swojego dziecka. Oni sami nie mogli się doczekać, aż osiągną pełnoletność i wyfruną spod skrzydeł matki. I jak już wyfrunęły to musiały się zgubić w drodze powrotnej, bo nie wrócili nigdy do domu. Dzwoniły od czasu do czasu, czyli raz w roku
na święta, życząc jej jak najlepiej i tyle. Nie
obwiniała ich za to. Żyli własnym życiem, którego ona nie miała.
- Aha –
Philip złapał pomarszczoną dłoń w swoją, i delikatnie gładził ją kciukiem.
- To jak ma
na imię twoja
wybranka?- zapytała, czując się niezręcznie z tą uspokajającą ciszą.
- To akurat
wybranek – spojrzał na kobietę, myśląc, iż ujrzy obrzydzenie w jej oczach.
- To jak ma
na imię twój wybranek?- poprawiła pytanie.
- Alex – uśmiechnął się szczerze, gdy zaakceptowała to, kim jest.
- Z takim
imieniem nic dziwnego, że woli chłopców – no i wróciła stara, Agnes.
- He?- uniósł głowę, siadając prosto, lecz dłoni nie puścił.
- Toż to imię dla dziewczyny!
- Alexander
– poprawił, rozumiejąc, o co jej chodzi – To nie przeszkadza ci, że jestem gejem?- zapytał, puszczając jej ręką. Wziął zapalniczkę, którą zaczął się bawić.
- Nie mój
interes, co kto ci wkłada i gdzie lubisz mieć wkładane –
powiedziała
uszczypliwie.
- Ha ha!- zaśmiał się sarkastycznie, wstając, by zamknąć okno.
Szczerze to
się ucieszył, że kobieta zaakceptowała go. Taki, jaki jest i kim jest.
- To widzimy
się za tydzień – pochylił się do kobiety i ucałował ją w policzek –Do zobaczenia, Agnes – po drodze do
wyjścia wziął swój plecak.
- Zuchwały pedał!
Philip, aż odwrócił się z szeroko otwartymi oczyma. Jednak po chwili uśmiechnął się, widząc rozbawione spojrzenie kobiety.
- Stara
prukwa!- odpyskował, znikając szybko za
drzwiami, gdy w jego kierunku leciała poduszka.
oOo
Trzasnął drzwiami jak to miał w zwyczaju, wchodząc do willi. Jego wzrok automatycznie
skierował się do salonu, w którym siedział Alexander i lepiąca się do jego boku Elizabeth.
- Łapy precz od niego ty głupia małpo!- krzyknął w myślach. Zacisnął pięści, przybierając swoją maskę obojętności. Nie mógł ukazać swoich uczuć przy siostrze. Jak może odbierać siostrze faceta? Ale jak to mówią „ serce nie sługa”. Wszedł na schody, chociaż miał ochotę usiąść z nimi, a
tak dokładnie to z
Alexem i porozmawiać, a przede wszystkim pochwalić się oceną. O właśnie, czyli ma powód by z nim porozmawiać, nawet przy siostrze. Wrócił do salonu po drodze wyciągając kartkę.
- Cześć gołąbeczki – uśmiechnął się kpiąco, gdy Alex
zmarszczył brwi, słysząc jak się z nimi przywitał – Patrz – podał mu kartkę
- Witaj
Philipi’e – odpowiedział, biorąc ją od młodszego.
- Co to?-
zapytał młoda kobieta, odkładając gazetę, by zobaczyć, co Alex trzyma w dłoniach.
- Wiedziałem – odparł dumny, widząc „A-” tuż obok przekreślonego „F” – Twój brat dostał piątkę – pochwalił go, patrząc na niego ciepło, czego Elizabeth nie widziała, bo oczy wlepiła w kartkę .
- Zajebiście, nie?- odparł, siadając bokiem na fotelu, przerzucając nogi przez oparcie. Delikatnie,
oczywiście, bo nadal
czuł promieniujący ból od odbytu.
- Wspaniale,
Philipi’e – poparł chłopaka tyle, że z kulturą.
- Ile zapłaciłeś nauczycielowi?- Elizabeth sięgnęła po gazetę z sukniami ślubnymi. Już nie mogła się doczekać, aż pobiorą się. Wtedy będzie miała pewność, że ten przystojny, bogaty i mądry mężczyzna należy tylko do niej. Jednak z tym musi
poczekać jeszcze półtora roku, no prawie dwa, bo wtedy
skończy dwadzieścia jeden lat. A to jedyny warunek,
jaki postawili państwo Thomposn.
- Dałem mu jedną z twoich markowych torebek dla żony – grał siostrze na nerwach – Taką zieloną….- udał, że sobie przypomina jak wyglądała. Oczywiście widział ową torębkę gdzieś w gazecie – miała literki D&G?
- Żartujesz?- pisnęła wystraszona na samą myśl. To była torebka z nowej kolekcji!
- Wiesz, że oddaje każdego centa – wzruszył ramionami – To niby, czym bym mu zapłacił?- uśmiechnął się niewinnie do Alexa.
Dziewczyna
ze złości zrobiła się czerwona, i nawet puder na jej
twarzy tego nie ukrył.
- Mam nadzieje, że dużo nie kosztowała?- dalej denerwował siostrę. Musiał odegrać się za to jak potraktowała go tamtego dnia.
- Kosztowała majątek!- krzyknęła, wstając z sofy, rzucając w niego gazetą. Ten zrobił unik, by nie dostać w twarz - Nie ręczę za siebie jeśli nie znajdę jej w moim pokoju – zagroziła.
- Ta chyba
była w
garderobie!- dodał, jeszcze bardziej ją denerwując. Nie wiedział, że jest w tym taki dobry. Otworzył czasopismo na pierwszej lepszej
stronie – O,
popatrz, jaka ładna sukienka!-krzyknął za siostrą, odrzucając gazetę na stół- Idź i jej pomóż szukać, co?- dogryzł starszemu, nadal zły za rano.
- Już biegnę – opowiedział ironicznie.
Philip
chwile popatrzył jeszcze na Alexa, widząc jego zimną maskę. Bez słowa wstał, i poszedł do kuchni. Gdy był w jadalni poczuł obejmujące go dłonie w pasie.
- Wybacz moje dzisiejsze zachowanie – Philip uniósł głowę, i pocałował starszego. Zachowywali się jak zakochane nastolatki. Całował się namiętnie z Alexem w jego domu. W jadalni.
A Elizabeth mogła wejść tu w każdej chwili. Oderwali się od siebie.
- Idę coś zjeść – powiedział, i ruszył w stronę kuchni.
Po zjedzonej
kolacji Philip wbiegł po schodach do swojego pokoju. Otworzył drzwi i…
- O żeś ty, kurwa jego mać!!!- krzyknął, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Cofnął się kilka kroków, rozglądając po korytarzu, upewniając się czy nie pomylił sypialni. Zamknął drzwi, i otworzył. Jednak nic się nie zmieniło. Jego pokój! Jest taki, taki… Nie jego!
- Co się stało?- zapytał Alexander podążając oczami w miejsce gdzie patrzył nastolatek – O ja pierdole!- widok nowego
umeblowania wprawił nie tylko nastolatka w osłupienie.
Wkroczył do sypialni wolnym krokiem rozglądając się po pomieszczeniu. Przystanął na środku, będąc nadal w szoku. Wszedł na łóżko, brudząc błotem szarą wełnianą kapę. Zaciskając zęby ze złości, zaczął ściągać ramki ze zdjęciami stojące na półce, rzucając je na podłogę. Szklane szybki uderzając o panele tłukły się robiąc hałas, który
zwabił ojca i
Elizabeth do pokoju.
- Coś ty zrobił z moim pokojem!?- krzyknął na ojca, zeskakując z łóżka. Nie było go raptem trzy dni w domu, a on
zrobił remont i
umeblował go według swojego uznania.
- Nie tym
tonem, gówniarzu!- huknął na syna, wchodząc do pokoju – Jestem twoim ojcem a nie kolegą!
- Z tego, co
pamiętam to masz wątpliwości, co do tego!- odpyskował, unosząc głowę do góry by spojrzeć na ojca. W tej chwili nie widział nikogo po za nim. Nie chciał tylko by Alex widział jak znów dostaje wpierdol od ojca. To takie
upokarzające!
- Jednak
dociera do ciebie wszystko, co ci się mówi!- pan Macedon trzymał nerwy na wodzy, wiedząc, że tuż za nim stoi współwłaściciel wydawnictwa jak i narzeczony jego córki. Nie mógł tym razem dać się ponieść, i zdzielić chłopaka.
- Każde twoje słowo, twoje upokorzenie i każdy twój cios pamiętam!- kopnął poduszkę, która leżała przed łóżkiem. Odwrócił się, opierając rękę na nowym biurku – I nie ważne jak bardzo próbuje o tym zapomnieć…- wziął kilka drżących oddechów – to jest nie możliwe.
- Synu…- pan
Macedon zamilkł, słysząc szloch syna.
- I teraz
jeszcze to?- odwrócił się, unikając wzroku Alexa – Mogłeś mnie, chociaż spytać o zdanie!
- Wszyscy
wiemy, że nie zgodziłbyś się!- odparł ostro, ucinając temat. Nie miał zamiaru się tłumaczyć – Mam
nadzieje, że pokój ci się podoba, bo to twój prezent
gwiazdkowy – dodał szyderczo i wyszedł z pokoju. Zaraz za nim wyszła Elizabeth.
- Nie jest,
aż tak źle, kochanie – próbował pocieszyć nastolatka, podchodząc do niego.
Przytulił go tak jak zawsze, gdy nastolatek płakał – Jestem tu.
Faktycznie
nie jest źle. I to nie,
dlatego wybuchnął. To widok tych zdjęć. Nie mógł pozwolić by stały one u niego w pokoju. One codziennie przypomniałyby mu jak bardzo zmienił się ojciec. Jak z kochającego i wzorowego ojca stał się dla niego tyranem. Jak ze szczęśliwej rodziny stali się sobie zupełnie obcy.
A tego by
nie zniósł.
Mam taki ambiwalentny stosunek do Alexa, coraz częściej mam ochotę kopnąć go w dupę za wykorzystywanie młodego:-)
OdpowiedzUsuńOch, ten ojciec to naprawdę kawał skurczybyka ! :c
OdpowiedzUsuńBarbara
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo podobala mi sie rozmowa Philipa z Sgnes, myślałam że właśnie po ostatniej sytuacji ojciec zmieni się...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka