środa, 22 października 2014

Prostak, Plebs, Pospólstwo






Dwa miesiące wcześniej…


Jak by tu zacząć? O, wiem!
Za siedmioma górami. Za siedmioma lasami…
Nie, to nie bajka.
To może…
Dawno, dawno temu…
Nie… To nie było, aż tak dawno…

- Ale mi się nudzi – szepnąłem do kolegi z ławki, rozglądając się po klasie, pełnej uczniów – Za ile dzwonek?- zapytałem, ciągnąc koleżankę za włosy siedzącą przed nami.
Lubię ją denerwować, nawet, jeśli grozi mi to uszczerbkiem na zdrowiu.  Pociągnąłem jeszcze raz, bo nie zwróciła na mnie uwagi.
- Lekcja dopiero się zaczęła – odpowiedział, Tony nie spoglądając na mnie.
Za to koleżanka odwróciła się w moją stronę z mordem w oczach. Jakbym zabił jej matkę, a nie ciągnął za włosy.
- Zabieraj łapska – syknęła, odgarniając je na prawy bok – To rzecz święta. Ich się nie dotyka.
- Tak, tak, jasne – westchnąłem, kładąc czoło na ławce – Jak w muzeum. Patrzymy nie dotykamy – wyrecytowałem jej słowa.
- W rzeczy samej – uśmiechnęła się zadowolona, że zapamiętałem jej słowa.
Co nie jest, aż tak dziwne, gdy słyszysz ich jak zaciętą płytę.
- A teraz pozwól, że wrócę do lekcji – dodała, odwracając się, zarzucając przy tym swoimi włosami.
Skrzywiłem się, czując wanilię. Ile ona musi tego napierdalać na włosy, że zapach roznosił się po całej klasie?
- Pozwalam – zgodziłem się, niczym książę.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nauczyciel nawet nie reaguje?
No cóż… Po tysięcznej próbie uspokojenia nas, a przynajmniej mnie. Sam bym się poddał.
- Później mnie, nawet nie proś o zeszyt, bo ci go nie dam – oznajmił, Tony.
No, miły to on nie jest.
- I tak mnie kochasz – wzruszyłem ramionami – Wezmę od, Chris 'a. Pisze wyraźniej i jego notatki są…
- To może z nim usiądź, co?- zirytował się, zaciskając szczeknę.
- Cóż… To nienajgorszy pomysł, prawda?- zapytałem, prowokująco, podnosząc brew.
- To zwijaj manatki i wypad – warknął, zwracając na nas uwagę nauczyciela.
- Jakiś problem, panowie?- powiedział niby spokojnie, ale jego czerwona ze złości twarz, mówiła, co innego.
- Żadnego – odpowiedział potulnie, Tony – To już się nie powtórzy.
- Chciałbym wierzyć – odparł nauczyciel, wracając do pisania jakiegoś związku chemicznego.
No… Tak mi się wydaję.
- Tony, kotku – zacmokałem – Nie bądź zazdrosny – położyłem głowę na jego ramieniu – Wiesz, że kocham tylko ciebie.
- O ciebie?- popatrzył mi kpiąco w oczy – Nie rozśmieszaj mnie – rozmawiał ze mną dalej po, mimo, że obiecał, coś innego – I zabieraj głowę- zabrał rękę, i czy tego chciałem czy nie, musiałem usiąść prosto.
- Ranisz me serce – udałem urażonego, ścierając wyimaginowaną łzę.
- Ty nie masz serca – stwierdził, odwracając się i udawał, ze sucha nauczyciela.
- Ale i tak mnie kochasz – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zalotnie, nie wiedząc po, co skoro, nawet na mnie nie patrzył.  
- Taa…- poddał się.

Resztę lekcji pozwoliłem mu słuchać spokojnie.
Co jakiś czas prychał sobie pod nosem. Dlaczego? A, dlatego, że postanowiłem się przespać. Z winy nauczyciela, oczywiście. Tak przynudzał, że powieki same mi się zamykały. Granie na Ps4 do późnych godzin nie jest dobrym pomysłem, zwłaszcza, gdy następnego dnia trzeba wcześnie wstać.

Tony trzepnął mnie w ramie, budząc mnie przy tym.
- Ciekawa lekcja – ironizowałem dość głośno, by nauczyciel usłyszał. Rozciągnąłem kości, przeciągając się.
- Kpij sobie, Parks – odparł, wycierając tablice – Ciekawa, to będzie twoja ocena z egzaminu – powiedział sarkastycznie, siadając przy biurku, i wpisując coś do dziennika – I nie myśl, że usiądziesz z którymś ze swoich kolegów – ostrzegł – Dla ciebie mam specjalne miejsce – zamknął dziennik. Popatrzył na zegarek, który wisiał nad tablicą – Usiądziesz przy biurku – przysiągł na całą klasę.
Oj, nie dobrze. I, to bardzo.
Ale nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział czegoś w tym stylu…
- Już nie mogę się doczekać – uśmiechnąłem się drwiąco, widząc zimne spojrzenie nauczyciela.
Wrzuciłem do plecaka prawie, że czysty zeszyt i długopis. I czekaliśmy na dzwonek, który właśnie zadzwonił.

- To, co teraz mamy?- zapytałem, czekając, aż Tony ruszy swoje litery.

W sumie, to nie czekałem tylko ja.

Agron – jego ojciec jest architektem, i to dość znanym. Z tego, co opowiadał, to jego stary zaprojektował dom jakiemuś aktorowi. Nie pamiętam nazwiska. Ale to dzięki niemu stał się znany. Matka jest chirurgiem plastycznym. Jest jedynakiem. Lekkoduch. Przez jego głupotę wpadaliśmy nie raz w kłopoty, i to dość poważne. Nie, żebym ja był święty. O, nie.
I, tak Wiem dziwne imię. Ale co zrobić, gdy ojciec w młodości interesował się starożytnym Rzymem. Dobrze, że nie nazwali go Spartakus albo Gaius (czyt. Gajusz).
Christopher - zwanym Chris, jego starzy to adwokaci. Ma starszą siostrę. Zgadza się na, każdą głupotę, która wymyśli, Agron. Uczy się najlepiej z naszej paczki. Za rozrywkę uważa czytanie książek. Pff… Też mi coś! Jest również najspokojniejszy. Ale nie wiem, dlaczego. Jest… No, cóż… Słodki.
Czy ja to, pomyślałem?
Anthony – woli jak mówimy do niego Tony. Mój ulubieniec. Z nim mam najlepszy kontakt. Lubimy się przekomarzać, czego byliście świadkami. Nie owija w bawełnę. Przechodzi od razu do konkretów. Przez to, że mówi, co mu ślina na język przyniesie, nie zważając na słowa wpadamy w kłopoty codziennie. A mianowicie… Bijemy się raz dziennie. Zwłaszcza ze sportowcami naszej szkoły. I, gdyby nie to, że znamy sztuki walki, penie chodzilibyśmy cały czas z obitymi mordami. A zwłaszcza Tony. Nawet Chris chętnie się przyłącza.
Vanessa – czy jak ją przyjaciółki nazywają, Ness. O niej wiem najmniej. Wiem tylko, że przejmuje się wszystkim, co powie Scarlett. Przytakuje jej we wszystkim. Olewa naukę, nawet, jeśli lubi się uczyć. Żeby się jej nie czepiała i nie wyśmiewała, stara się zdobywać takie same oceny. Czytaj poziom pustaka. I to mnie trochę w niej irytuje. Nie ma swojego zdania, a jeśli ma siedzi cicho.
Scarlett – inaczej Lett. Na samą myśl o niej mam dreszcze. Tak, to jej lubię dokuczać. Uważa się za najładniejszą i najlepiej ubraną dziewczynę w szkole. Startuje w różnych konkursach piękności. Jestem w stanie opowiedzieć całe jej życie. Wiecie, dlaczego?
- A mój tatuś…- takie jest jej powitanie.
- A moja mamusia…- w drodze do klasy.
- Jak ja nie cierpię tej…- stanie w szkolnej kolejce po jedzenie.
Teraz już wiemy jak nie zwracać na nią uwagi, tak, żeby ona sama myślała, iż ją słuchamy. Ok. Na początku było fajnie dowiedzieć się czegoś o nowych znajomych. Jednak po nastu miesiącach znajomości jest to męczące.
A wrr…
Jest jeszcze…
Evelyn – jest młodsza od nas o rok. Z tą to rzadko rozmawiam. Pewnie jakby się w ogóle do mnie nie odzywała, to nie zamieniłbym z nią, ani słowa. Z tego, co usłyszałem to jej rodzice nie mają tyle kasy, co reszta. Matka jest nauczycielką w podstawówce, a ojciec…? Nie mam zielonego pojęcia.

Ja sam jestem skrytym człowiekiem. Nie wiedzą więcej niż powinni. Myślą, że mieszkam z ojcem. Ta… Jasne.
Wiedzą tylko to, co chcą zobaczyć.
Pewnego siebie, tajemniczego i przystojnego nastolatka.
Oj, jak się mylą. Ale o tym, kiedy indziej.

- Zadziwiasz mnie – odparł, Tony, wychodząc za ławki – Chodzimy do szkoły od trzech miesięcy, a ty nadal się pytasz, co mamy?-  Wyszedłem z klasy ramie w ramie z, Chrisem. Zostawiając resztę z tyłu.
- Czepia się, prawda, Chris?- chłopak spojrzał na mnie jakby pierwszy raz mnie widział – A zresztą, Tony, kochanie – odwróciłem się w jego stronę, zatrzymując się – Wiedziałem, że na mnie lecisz – wyśmiałem go, gdy na mnie wpadł.
- Oczywiście, słoneczko – objął mnie w pasie, przyciągając – Wątpiłeś w to?
Dla nas to było normalne. Mówiliśmy tak do siebie od… No mniejsza z tym. Ale ta banda debili, którzy na nas patrzyli. Dla nich to… No… Cóż… Odmiana.
Nie codziennie się widzi dwóch nastolatków, którzy się przytulają, i mają ochotę wyruchać się nawzajem. Przynajmniej oni tak to widzą i tak patrzą.

- Kochanie – położyłem dłoń na jego gładziutkim policzku. Przejechałem sugestywnie językiem po górnej wardze – Nigdy w życiu.
- Jaki z ciebie, głupek – parsknął rozbawiony, puszczając mnie – No i na co się patrzycie!?- krzyknął do zbiorowiska, które się zebrało – Banda debili!- dodał, schodząc po schodach.

 Zaczęliśmy się śmiać. Z jego czerwonej twarzy ze wstydu, gdy zobaczył, jakie mieliśmy widowisko.
Pokręciłem głową. Kto by pomyślał, że tak łatwo go zawstydzić.
Szliśmy daleko za nim. Agron nie przestał się nabijać, nawet wtedy, gdy już nikt się nie śmiał. Laski po drodze zgarnęły młodszą przyjaciółkę. A, Chris szedł cicho koło mnie. 
- Żadna nowość- pomyślałem, wzruszając ramionami – Sala gimnastyczna?- zdziwiłem się troszkę, gdy tam weszliśmy.
- Dziś to spotkanie z gościem - przypomniała, Lett – O, Tony…- szybko wyszukałem go w tłumie – walczy…- na słowa, oczywiście – z plebsem – skrzywiła twarz jakby coś śmierdziało.
Przyśpieszyliśmy z chłopakami kroku. Wiedzieliśmy jak to się skończy. Okładaniem się na środku Sali, długim kazaniem i zawieszeniem w prawach ucznia.

- Myślisz, że jak masz kupę forsy to ci wszystko wolno?- usłyszałem, podchodząc bliżej.
- Pieniędzy – poprawił, Tony – A kupę zostawiam twojej mamie do sprzątnięcia, prostaku – wyśmiał sportowca.
- Ona nic nie zrobiła…
- Oh, to, dlatego tak tu śmierdzi – przerwał mu, Tony. Uśmiechając się kpiąco jak to miał w zwyczaju.
Chłopak zacisnął pięści i zęby, oddychając niczym rozłoszczony byk.
- … I nie mieszaj jej do naszej kłótni – dokończył przez zaciśnięte zęby.
- Za to tobie zrobiła – odparł spokojnie – Zapomniała wpoić ci kulturę – wyjaśnił, gdy ten nie zrozumiał, o co mu chodzi.
- On nawet nie wie, co znaczy wpoić – dołączyła się do kłótni, Scarlett, stając u mego boku.
Zdziwiłbym się, gdyby ona wiedziała.
- Proponuje iść do biblioteki – Argon również się przyłączył – O ile umiesz czytać – cała drużyna koszykarska wstała z ławki – A jak nie to moja sprzątaczka da ci kilka lekcji, chcesz?
Po Sali rozniósł się dzwonek.
- Słyszycie?- zapytałem, tych tępaków, stojących przed nami – Dzwonią wasze mózgi. Proszą byście tyle nie myśleli, bo nim wymyślicie ripostę…Boom – udałem rękoma, że coś wybuchło – one wyparują.
- A tego byśmy nie chcieli – wtrącił, Chris – Wbrew pozorom ich potrzebujecie.

Dziwnie musiało to wyglądać. Nas siódemka. W tym trzy dziewczyny. A ich dziesiątka. Sami chłopacy. I nie potrafią nas przegadać.

- Tania imitacja mężczyzn – wyśmiała ich, Evelyn.
- Jeśli się nie zamkniecie to wam znowu wpierdolimy – odzyskał głos kapitan. Reszta przytaknęła pod nosami.

- Znowu? Wam?- Tony, podniósł brwi zdziwiony – DJ, Agron i Chris czy pamiętacie może, abyśmy, kiedyś dostali od nich wpierdol?- spojrzał na nas, ledwo udając uwagę.
Znałem go na tyle, iż wiedziałem, że miał ochotę położyć się i nabijać z ich głupoty.
Oni nam?
- No, cóż…- podrapałem się, po brodzie, udając zadumę- chętnie im przypomnę, kto komu wpierdolił.
- Jestem za – poparli równocześnie, Agron i Chris.


- A co tu się dzieje?- podszedł do nas nauczyciel od matmy.
To jedyny belfer, którego lubię. I… Nie śpię, nie rozmawiam, nie przeszkadzam na jego lekcjach. Biorę udział w zajęciach i chętnie rozwiązuje zadania na tablicy.

- Ci pozery…*- wskazał na nas wszystkich głową- chcą…
- Tylko powspominać, panie Woody – dokończył niewinnie, Chris.
- Wy idziecie ze mną- zwrócił się do sportowców.
- Ale my tu byliśmy pierwsi!- zaprotestował jeden z drużyny – To oni…
- Nie będę się powtarzał – przerwał chłodno nauczyciel – Ruszać się!- krzyk rozniósł po całej Sali – A wy…- zwrócił się do nas, patrząc na odchodzących koszykarzy – po prostu siadajcie – machnął na nas ręką i odszedł.

To nie jest tak, że każdy nauczyciel nam odpuszcza, bo nasi rodzice pracują na wysokich stanowiskach. Boją się o swoje posady. W końcu to publiczna szkoła. Jeden telefon gdzie trzeba i nauczyciel leci. Nie, nie wykorzystujemy tego.
Nawet wtedy, gdy nauczyciel niesłusznie nas ocenia. Zadaje nam trudniejsze zadania, bo twierdzi, że my już doskonale umiemy przerabiany materiał.
Są ci, co nas lubią i doceniają naszą wiedzę i są ci, którzy nas nie lubią i nasza wiedza działa na naszą nie korzyść.

Tak jest z nauczycielem od chemii. Nie wiadomo jak dużo bym się uczył, ten zawsze się mnie czepia. Dlatego też przestałem uczyć się na jego zajęcia.
Zajęliśmy wolną ławkę, o, którą zapewne wykłócał się, Tony.


Pierwszy usiadł, Chris, Agron, Tony, ja, Lett, Ness i Evelyn. Rozglądałem się po Sali, myśląc, co ja tu robię?

2 komentarze:

  1. Według mnie trochę za dużo osób przedstawiłaś jak na pierwszy rozdział, trochę się pogubiłam. Widzę, podobieństwo w charakterze głównego bohatera co w pierwszym opowiadaniu ;)

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział dobry, choć jak na początek to dużo osób przedstawiłaś, ale z drugiej strony poznaliśmy bohatera i jego otoczenie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń