czwartek, 31 maja 2018

Prolog.

Witam.
Wróciłam z nowym powiadamianiem, który od dłuższego czasu nie daje mi spokoju. Zebrałam się w sobie i oto JESTEM.




Tom Marvolo Riddle przechadzał się po sypialni od ściany do ściany, kołysząc w ramionach półroczne dziecko. Chłopiec patrzył w ciemnobrązowe oczy czarodzieja. Uśmiechnął się do niego, pokazując mu swoje cztery ząbki, między którymi znalazły się dwa paluszki.


- Zostaw - powiedział delikatnym głosem do chłopczyka, łapiąc malutką dłoń i odciągnął ją od ust.- Jak odgryziesz sobie palce to będziesz miał problem z trzymaniem różdżki.- wyjaśnił dziecku, doskonale wiedząc, że ten nie bardzo rozumie. Malec zmarszczył nosek i kolejny raz paluszki wylądowały w buźce. Śmiech dziecka wypełnił salon. Aaron wziął to za zabawę i gdy tylko Tom odsunął mu rączkę, ta wracała do ust. Z ust młodego mężczyzny wydostało się ciche westchnienie. Czarnoksiężnik słysząc pukanie do drzwi, wyprostował się.- Wejść!- udzielił pozwolenia i po chwili do pokoju dziecka wszedł jego ojciec. Skłonił się nisko a jego niemal białe włosy, ukryły jego twarz.


- Panie…- zaczął kornym głosem, unosząc wzrok na Marwolo. - Narcyza wysłała mnie po syna.- wyjawił powód swojej obecności.

W sypialni dziecka poza łóżeczkiem, szafami w których schowane były ubrania maleństwa, stało też wielkie łóżko z baldachimem. W powietrzu latały motyle, smoki i kolorowe znicze. Marvolo osobiście tworzył czary a sypialnia dziecka nie wyglądała tak “surowo”.

- Czyżbyś, Lucjuszu, zmienił profesję?- zakpił ze swojego sługi, uśmiechając się ironicznie. - Słowo daję, że godzinę temu, wyglądałeś nieco inaczej.- nie powstrzymał się przed obrażeniem młodszego czarodzieja.

Riddle parsknął szydząco. Człowiek, który na co dzień chodził z wysoko uniesioną głową w obecnej chwili nie miał odwagi wyrazić swojego zdania.

- Pora karmienia, Panie.- powiedział, przełykając gorycz porażki. Znał zdolności magiczne czarnoksiężnika to też nie miał odwagi na riposty.

- Czy ty, Lucjuszu, masz mnie za głupca?- syknął, w dwóch krokach znajdując się przed ojcem chłopca, którego trzymał w dłoniach. Aaron uniósł rączkę i położył ją na piersi czarnoksiężnika. Ten spojrzał na chłopca. On jako jedyny potrafił uspokoić go samym dotykiem. Aaron miał zdolność wyczuwania aury czarodziejów a miał dopiero sześć miesięcy.

   Tuż po narodzinach został przebadany jego rdzeń magiczny. Uzdrowiciel nie wyczuł najmniejszej “iskry” i Lucjusz był gotowy zabić syna niż wychowywać charłaka. W tym przeszkodził mu Marvolo, gdyż wyczuł to czego nie potrafił uzdrowiciel. Nic jednak nie powiedział. Wziął dziecko, mając zamiar go wychować. Zdolności chłopca ujawniły się, kiedy zachorował a nie było przy nim opiekuna. Jakimś cudem udało mu się wysłać “wiadomość” do Toma. a ten pojawił się tak szybko jak to było możliwe. Od tamtej pory Lucjusz i Narcyza otworzyli oczy i choć próbowali zbliżyć się do dziedzica, Tom za wszelką cenę im to utrudniał. Chłopiec należy do niego.

- Panie?- Lucjusz spojrzał pytającym wzrokiem na czarnoksiężnika.

- Wychowuje Aarona od dnia jego narodzin. Czy uważasz, że nie wiem kiedy mam go nakarmić?- spytał, wysoko unosząc brwi.

- Nie…

- A więc wątpisz w moje umiejętności?- przerwał mu, widząc jak głową rodu Malfoy kurczy się w sobie coraz bardziej.

- Nie, Panie - zaprzeczył przepraszającym tonem, wycofując się do drzwi.- Wybacz moja głupotę, Panie.- dodał, w pośpiechu opuszczając sypialnię. Aaron zaśmiał się głośno jakby rozbawiło go zachowanie ojca.

- Masz rację, mój drogi - Tom odezwał się do maleństwa a ramionach, uśmiechając się do niego.- To było dość zabawne.- powiedział rozbawiony, pochylając się do jego twarzy, po czym pocałował go w czółko.- Czas na sen.- te słowa wywołały grymas na twarzy chłopca iście podobnego do czarnoksiężnika.

                  

*~**~**~**~*



   Trzyletni chłopiec biegał za bankami jakie wyczarowywał mu skrzat. Mimo lekkiego wiatru w październikowe popołudnie, Aaron bawił się w ogrodzie. Niedaleko na ławce siedziała Narcyza i obserwowała jak jej drugi syn spogląda na brata. Obaj mieli ten sam kolor oczu i włosów. Aaron był opalony bo ostatni miesiąc spędził z Tomem w Grecji. Draco skóra była tak jasna jak jego włosy. Państwo Malfoy uważali na syna, “dmuchali” i “chuchali” na niego. Traktowali go jak porcelanowa lalkę. Ich ubiór też się różnił. Starszy miał spodnie dresowe, bluzkę z długim rękawem i czapkę aby go nie przewinęło, ubranie w żadnym wypadku nie przeszkadzało mu w zabawie. Młodszy natomiast miał na sobie zieloną szatę, a pod nią czarne spodnie i białą koszulę. Draco mógł tylko z zazdrością patrzeć jak dobrze bawi się jego brat.

- Panie… Proszę…- zdesperowany głos Snape, zwrócił uwagę Aarona. Porzucił on zabawę i odwrócił się.

- Tom!- ucieszył się na widok czarnoksiężnika. Riddle kucnął i wystawił przed siebie ramiona.- Tom!- krzyknął radośnie, biegnąc do opiekuna. Wtulił się w jego tors, gdy znalazł się w jego uścisku. Marvolo wstał z chłopcem na rękach i skierował się do domu.

- Błagam, panie. Ona…

- Milcz, Severusie - uciszył go, unosząc dłoń.- Wyraziłem się jasno, prawda? Jeśli kobieta nie stanie mi na drodze nic jej nie zrobię. - oznajmił ostrym głosem, wchodząc do salonu. Posadził trzylatka na fotelu i przyklęknął na jedno kolano, kładąc dłonie na jego udach. Aaron spojrzał na Toma i pod jego czujnym oczkiem, maska chłodu znikła a w oczach pojawiła się miłość jaką darzył malucha. - Muszę wyjść ale wrócę.- powiedział czułym głosem, wsuwając palce w jego jasne włoski. Aaron “widział” jak jego magia buzuje. Uniósł rączkę i zatrzymał ją tuż przy sercu opiekuna. Uśmiechnął się delikatnie a Marvolo głośno wciągnął powietrze, czując jak wszystko się w nim uspokaja.

- Będę czekał - obiecał chłopiec i przesunął się na fotelu do twarzy mężczyzny. Pocałował go w usta, po chwili przytulając się do jego torsu.



*~**~**~**~*

6 komentarzy:

  1. W sumie to nie wiem bo nie da się czytać tekst sięga na pół kilometra w lewo, po bocznym panelu i dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    no tak jeszcze nie przeczytałam poprzednich opowiadań, ale jak zobaczyłam słowo "Voldemort" to nie mogłam się powstrzymać... ;)
    rewelacja... Voldemort taki opiekuńczy wobec Aarona, ale teraz zastanawia mnie kwestia Harrego, bo właśnie teraz Riddle udaje się do nich, co z nim będzie, a może się i nim zaaopiekuje ;)
    czekam na następny rozdział tego opowiadania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    droga autorko, właśnie skończyłam czytać opowiadanie na Twoim drugim blogu, jeszcze został mi tam shot, ale już przenoszę się z czytaniem tutaj, zastanawiam się od czego czytać, bo widziałam, że właśnie "ukryta miłość" jest kontynuowana i chyba od tego opowiadania zacznę...
    ale przejdźmy do tego opowiadania, jak zobaczyłam słowo "Voldemort" to po prostu nie mogłam się powstrzymać... ;) od niedawna interesuje się tą tematyką...
    i powiem tak, rewelacja... Voldemort jest taki opiekuńczy wobec Aarona, ale zastanawia mnie teraz kwestia samego Harrego, bo o ile się orientuję to właśnie teraz Riddle udaje się do Potterow, ale właśnie w sprawie tej przepowiedni? bo jeśli tak to zastanawiam się co z będzie z ssmym Harrym, a może to Riddle nim się zaaopiekuje ;) ;)
    no i czekam na następny rozdział tego opowiadania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    fantastyczny rozdział, Voldemort taki opiekuńczy, jaka jest różnica wiekowa między nimi, ts końcówka to przypomina mi śmierć Potterów, co będzie z Harrym?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń