A, hoj ludki!
Wybaczcie, że dopiera teraz pojawił się rozdział, ale jakoś tak... Naszła mnie wena, i napisałam następny rozdzialik.
Co do poprzedniej notki... Nie będę publikować fick'a o Harrym, bo... No, cóż... zajrzyjcie do poprzedniego posta i będziecie wiedzieć dlaczego!
Nie męczę was dłużej... ;)
Dzisiejszy
dzień minął jak każde inne. Wstał nim słońce wyszło ponad horyzont. Po tym jak
ciepła woda zmyła z niego sen, udał się do swojej garderoby, która ma dwa
poziomy. Na dole na półkach leżą obuwia, i codzienne ubrania, a na górze, gdzie
prowadzą kręte schody, znajdują się garnitury. I to one królują u niego w
szafie. Mimo, iż Alex jest mężczyzną to nigdy nie potrafił odmówić sobie nowego
garnituru. Inni zbierają znaczki pocztowe, jedni hodują rybki, a on uwielbiał
garnitury! Pozbywał się tych z ubiegłego sezonu, a zastępował nowymi. Miał ich
tyle, że każdego dnia mógł zakładać inne. Jednak znalazły się jego „ perełki”,
które choć stare to nadal gościły na wieszakach jak i na jego umięśnionym ciele.
Oprócz szaf z ubraniami, znajdywał się komody z licznymi szufladami. W nich
trzymał bieliznę, paski i krawaty. W szklanej gablocie leżało kilka par zapinek
do mankietów, kilka zegarków i oczywiście sygnet z czasów studiów. Wiązało się
z nim tyle pozytywnych wspomnień, że nie potrafił go wyrzucić. Dostał go na
pierwszym roku, gdy wstąpił do bractwa, i był zwykłą szarą myszką dla starszych
studentów. A na ostatnim roku był przewodniczącym. Kto by pomyślał? Oczywiście,
Alexander wiedział, że tak się stanie nim poszedł na studia. W końcu to jego
przodkowie byli założycielami, a to była kwestia czasu, aż przejmie pałeczkę, i
to on będzie rządził bractwem. I też tak było. Tylko, że na drugim roku, bo
zasady nie pozwalały na to by to pierwszoroczny prowadził starszych „braci”. Znalazło
się też kilku głąbów, którzy chcieli wykurzyć Alex ’a ze stanowiska lidera to
nikomu się nie udało. Alexander nie tylko przyćmiewał swoją urodą większość młodych
studentów, ale i inteligencją. Fakt należał do kujonów, w końcu był też przewodniczącym
gazetki studenckiej jak i należał do kółka matematycznego. Co po niektórzy wyśmiewali,
i sądzili, że jest słabym przeciwnikiem dla jakiegoś marnego sportowca, który
tylko dzięki stypendium dostał się na studia. Nic bardziej mylnego. Alex owszem
stawiał na naukę, ale i na sport. Mimo, iż nie należał do żadnej drużyny
sportowej to często odsiedział siłownię. I tylko, dlatego, że ich bractwo miało
swój mundurek, który ukrywał ciało i mięśnie, często był brany za mięczaka.
Innym powodem było również to, że nie mieszkał z nimi w domu studenckim. Tak
też nie mogli go zobaczyć bez oficjalnego wdzianka. Więc mieli suprajsik jak
nie podkulił ogona, uciekając jak ostatni tchórz, a za to potrafił uderzyć
prawym sierpowym niczym zawodowy bokser.
Stanął
przed dużym lustrem, ubrany w granatowy garnitur, by poprawić jasny niebieski
krawat. Uśmiechnął się zadowolony do swojego odbicia, mrugając oczkiem. Może
zachowywał się troszku jak narcyz, ale kto by nim nie był z takim wyglądem?
Dzień w
pracy zleciał dość… Dobrze. Nie miał w sumie, co narzekać. Było wręcz
odwrotnie, bo pan Carew pojawił się w końcu na spotkaniu, i mogli ruszyć do przodu
z wydaniem książki. Sam właściciel wydawnictwa był tak zadowolony, że opuścił
biuro wcześniej niż Alexander.
W domu ściągnął
marynarkę, i rzucił ją na oparcie fotela. Poluzował krawat, wchodząc do kuchni
po drodze zsuwając obuwie ze stóp. Włączył ekspres, i ściągnął zapinki od
mankietów. Pomimo, iż nie namęczył się w pracy to był zmęczony i tylko czarna
kawa jest w stanie postawić go na nogi.
Rozłożył
się na sofie włączając laptopa, i telewizor oraz PS4. Lubił od czasu do czasu
zrelaksować się strzelając do ząbiaków. Jednak nie było dane mu pograć, bo
usłyszał przychodzące połączenie na skayp’a. Za pauzował grę, poprawił włosy, i
krawat, po czym odebrał. Nie zdziwił się, widząc, kto do niego dzwoni, bo
przecież kobieta go ostrzegała, że pójdzie do jego przełożonego. Odłożył pada,
i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Witam,
panie dyrektorze – przywitał się, gdy na ekranie pojawił się obraz starszego
mężczyzny.
Wyglądał
jak typowy Amerykanin lubiący fast food’y. A może to przez to, że mało miał
ruchu?
- Witaj,
Alexandrze – dyrektor gazety splótł dłonie w piramidkę i kładąc na nich brodę –
Znamy się tyle lat, a ty nadal upierasz się by mówić do mnie per pan?- uśmiechnął
się sztucznie.
- Nie nazwałbym tego uporem – Alex usiadł w
lekkim rozkroku, opierając łokcie na kolanach – Raczej kulturą – poprawił starszego.
- No dobrze…- mężczyzna rozsiadł się wygodnie
w fotelu, przybierając poważny wyraz twarzy – Jak wiesz. Byłem sceptycznie
nastawiony, gdy twój ojciec poinformował mnie o tym, że zaczniesz pracę w
wydawnictwie…- zawiesił głos.
Alexander siedział i słuchał mężczyzny jakby
właśnie mówił mu, że pada deszcz, a nie na temat jego kariery. Nie miał nic
sobie do zarzucenia, dlatego cierpliwie czekał, aż ten skończy.
-… I
muszę powiedzieć, że spełniły się moje obawy, Alexandrze – dokończył surowym głosem.
- A mogę wiedzieć, jaki jest tego powód?- zapytał,
chociaż znał odpowiedź.
- Dział sportowy skarżył się kilkukrotnie, że
nie odsyłasz im artykułów na czas.
- Rozumie – skiną głową, tak jak to
robił, gdy denerwował się – A czy inne działy również skarżyły
się?- zadał tak
pytanie, by dyrektor sam domyślił się, kto jest winny. Nie chciał donosić tak
bezpośrednio jak redaktorka.
- Hmm…?- mruknął, drapiąc się po
brodzie – Jak tak teraz o tym wspomniałeś… To nie. Inne działy są zadowolone –
dodał, by ukryć swoją wpadkę.
- Więc nie ja ponoszę tu winę –
podsumował ich rozmowę.
Aż odetchnął z ulgą, gdy dyrektor
kiwnął głową na znak zgody. Alex uśmiechnął się krzywo, widząc zakłopotanie na
twarzy mężczyzny.
- Masz rację – zgodził się z nim bez
mrugnięcia – Muszę cię przeprosić, Alexandrze.
- Nie ma takiej potrzeby, panie
dyrektorze – udał, że lekko podszedł do sprawy, choć w środku czuł wielki
zawód, że zwątpił w niego człowiek, który zaproponował mu tą posadę, gdy był na
trzecim roku studiów. Co prawda dzięki tacie, ale to nie dzięki niemu osiągnął
dyplom z wyróżnieniem – Miał pan prawo żądać wyjaśnień. Rozumiem, że to wszystko?-
dopytał nim mężczyzna zdążył się odezwać.
- Tak. To wszystko – przytaknął,
uśmiechając się przepraszająco.
- Zatem, żegnam – wiedział, że
zachował się teraz jak ostatni cham, ale miał dosyć. Zakończył połączenie, nie dając
pożegnać się rozmówcy. Zatrzasnął laptopa, i podszedł do barku. Sięgnął po wino,
i po jego odkorkowaniu nalał sobie pełny kieliszek czerwonego alkoholu, i wypił
na raz. Mimo, iż kochał pracę, jako korektor to czasami miał ochotę najzwyczajniej
w świecie ją rzucić i wyjechać. Najlepiej na Karaiby, albo gdzieś daleko.
Myślał, że nie spotka go nic gorszego
niż rozmowa z dyrektorem gazety. Zmienił zdanie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie
miałby nic przeciwko, widząc Philip’a w drzwiach. Jednak nie zobaczył chłopaka,
a jego siostrę.
- Cześć, kotku!- krzyknęła swoim
piskliwym głosem. Cmoknęła go w usta, i weszła do apartamentu, nie czekając na
pozwolenie.
- Witaj, Elizabeth – odpowiedział sucho,
wycierając dłonią wargi. Tak by studentka nie widziała – Co cię do mnie sprowadza?-
zapytał, wchodząc do salonu za narzeczoną.
- To nie mogę cię odwiedzić?- odparła
urażona.
- Oczywiście, że możesz – próbował włożyć
w to jak najwięcej ironii, ale dziewczyna tak słabo go znała, że nie była w
stanie odróżnić jej od życzliwości.
- No właśnie – zapiszczała radośnie,
siadając na sofie. Założyła nogę na nogę niczym królowa, rozglądając się po
salonie. Skrzywiła się, gdy zobaczyła spauzowaną grę. I to jest jego praca?
Powiedział, że nie mogą się dziś zobaczyć, bo ma dużo roboty, a on sobie gra? Tak
nie powinno być! To ona ma być na pierwszym miejscu! Jej się nie odmawia,
dlatego sama przyjechała do Alex ‘a.
Współwłaściciel wydawnictwa stał i
czekał na następny krok dziewczyny… Nie, właściwie to już młodej kobiety. Wiedział,
po co pofatygowała się do niego. Nie musiał długo czekać. Elizabeth podeszła do
niego po drodze ściągając ciasny top, i ciemne jeansy. Nim do niego doszła była
w samej koronkowej różowej bieliźnie. Wcześniej by nie miał żadnych oporów by
się z nią pieprzyć, bo inaczej tego nazwać nie mógł. To teraz, gdy spróbował
ust, i ciała Philip’a to nawet Elizabeth nie była w stanie wymazać smaku i zapachu
brata. I tylko dzięki masce, ta nie odczytała jego braku chęci na sex z nią.
Jednak był mężczyzną, a mężczyźni nie
odmówią sobie żadnego seksu. Nawet takiego, w którym myśli uciekają do kogoś
innego. Gdy Elizabeth siedziała na nim okrakiem, i uniosła się do góry i opadała
na jego kutasa, odchylił głowę na oparcie sofy, wyobrażając sobie, że to
Philip. Że to jego, mimo, iż drobne to męskie ciało pieści swoimi dłońmi. I to
w jego ciasnej dziurce dochodzi.
- To był najlepszy sex, jaki mieliśmy –
podsumowała ich zbliżenie. Alex przeszedł sam siebie. Do dziś nie wiedziała, że
może osiągnąć orgazm aż trzy razy!
Mężczyzna w odpowiedzi tylko parsknął,
ściągając zużytą gumkę. Jak wcześniej podziwiał jej nagie ciało, tak teraz
wstał w stroju Adama i poszedł do kuchni by wyrzucić kondom. Gdy wrócił
Elizabeth była ubrana i gotowa do wyjścia. Cmoknęła go w policzek i wyszła.
To chyba źle się skończy:-)
OdpowiedzUsuńElizabeth... Wyjdź. Nienawidzę tej baby. To Philip powinien uprawiać seks z Alexem, nie inaczej. Może w końcu to się zdaży. Więź, między nimi poszerzyłaby się jeszcze bardziej. Czekam na dalszą część! Aż skaczę na krześle z ciekawości!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~
WoooW O.o
OdpowiedzUsuńhola, hola.. czy to tak na serio? :O Już widzę minę Philip'a na wiadomość o tym numerku !
dowie się czy nie? :D
LECĘ CZYTAĆ NASTĘPNY ROZDZIAŁ Z CIEKAWOŚCI :D
Barbara
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nie wyjdzie na jaw że Alex mimo wszystko wolałby Philipa, bo może dla Alexa nie było by najgorzej to jednak dla Philipa już tak...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka