piątek, 11 września 2015

Ukryta Miłość - 15

A to taki mały prezencik, i rozdzialik jest wcześniej...





Tym razem nastolatek nie jechał sam do sierocińca. Obok niego, jako kierowca siedział, Alex. Po drodze do sierocińca musieli zatrzymać się koło marketu, bo Rosalinn zapomniała kupić słodycze dla dzieci. Philip wyskoczył z auta jak torpeda, nie czekając na towarzysza. Alexander znalazł chłopaka z wózkiem przy słodkościach. Przeszukiwał półki, szukając czekolad, których jest najwięcej.

- Nie możesz wziąć różnych?- zapytał lekko zirytowany, widząc jak Phil podszedł już do piątego regału.

- Alex…- spojrzał na mężczyznę jakby miał przed sobą niedorozwiniętego – nie mogę. Wyobraź sobie trzydzieścioro dzieci wyrywające sobie z rąk swoje ulubione czekolady – dokończył, wracając do poszukiwań.

- Racja – przytaknął, i postanowił pomóc nastolatkowi. Że też o tym nie pomyślał!

- Musimy jechać do innego sklepu – powiedział, patrząc prosząco na Alex ’a.

- Ile musimy mieć tych czekolad?- o, nie. Nie miał zamiaru jeździć po całym mieście.

- Nie wiem – wzruszył ramionami. Nigdy nie pytał kucharki ile ich kupuje. Zawsze są zapakowane w szafce lub leżą w garażu – Z czterdzieści.

- Poczekaj. Pójdę się dowiedzieć czy nie mają więcej na magazynie, w porządku?- uśmiechnął się do młodszego, dodając mu otuchy.

- Oki – odpowiedział przygaszony. Nie mógł jechać do sierocińca z pustymi rękoma. Nie po tym jak od roku ma zawsze przy sobie łakocie. I, choć żaden z wychowanków mu nie podziękował to on wiedział, że co sobotę czekają na niego. Dobra, na czekolady.

- Philipi’e – zawołał Alex, czekając na niego przed jakimś wejściem – Powiedzmy, że mają czekolady…

- Powiedzmy?- przerwał starszemu, patrząc na niego pytająco.

- …Tylko, że na magazynie mają tylko jedno pudełko – dokończył, ukrywając, że zostały również te najdroższe. Wiedział, że nastolatek wahałby się przez kilka minut nad podjęciem decyzji czy je kupić. I, nawet, jeśli to są czekolady dla dzieci z sierocińca to chłopak wolałby kupić im bardziej potrzebne rzeczy.

- Lepsze to niż w ogóle  - odetchnął z ulgą – E, to pójdziesz po nie, a ja zobaczę ile jest dokładnie na półce?

- Nie ma takiej potrzeby, Philipi’e – Alex pomyślał już o tym wcześniej – Przyniosą je zaraz do kasy – mężczyzna położył nastolatkowi dłoń między łopatkami, i pchnął go w stronę kasy – Ja pójdę zobaczyć, a ty idź do kasy i na mnie poczekaj dobrze?- mimo, iż Alex zapytał to nie zostawił mu zbytnio wyboru. Ruszył w stronę półek ze słodyczami nim licealista odpowiedział.

Teraz to Alex musiał coś wymyślić, by chłopaka nie było przy płaceniu. Wziął odpowiednią ilość tabliczek czekolady, i udał się do nastolatka. Pokręcił głową, widząc, że ten jeszcze dobrał kilka smakołyków dla Jo. Jak na kogoś, kto nie lubi wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy to maluchowi niczego nie żałował. I Alex zaczynał wątpić w to czy faktycznie młodszy przejąłby się tym ile będą kosztować ich czekolady. A raczej, Alexandr’a.

- Masz?- zapytał, patrząc na Alexa przyjaźnie.

- A jak myślisz?- przekomarzał się z chłopakiem, chowając czekolady za plecy.

Chłopak objął Alexa, chcąc złapać jego rękę, aby zobaczyć czy ma słodycze. Ten jednak dzielnie walczył, i siłował się z młodszym. Nie przejmował się ludźmi, którzy na nich patrzyli, widząc ich wygłupy. Alex sądził, że raczej wyglądają jak bracia.

- No Alex, no!- Phil poddał się. Wydął wargi, i odwrócił się nadąsany.

Mężczyzna parsknął rozbawiony widząc minę młodszego. Teraz wyglądał jak rozpieszczony gówniarz z ich sfer.

- To spadaj!- i zostawił mężczyznę samego.

- Oczywiście, że mam – powiedział głośniej by nastolatek usłyszał, lecz nie krzyknął. No to ma problem z głowy. Podszedł do kas, i poczekał, aż będzie jego kolej. Po uregulowaniu rachunku, i zapakowaniu zakupów, udał się do samochodu. Phil stał oparty o auto, i gdy zobaczył Alex ‘a odwrócił głowę w drugą stronę. Choć miał ochotę się roześmiać z jego zachowania to próbował zachować powagę - Długo będziesz się na mnie gniewał?- stanął przed nastolatkiem. Zero odpowiedzi – Rozumiem, że mam przeprosić za moje dziecinne zachowanie?- Alex starał się złamać młodszego. Ten jednak zacisnął usta w cienką linie, odwracając bardziej głowę – To może ja i czekolady mamy wrócić do domu?- chłopak zaczął powoli pękać – Pomyśl jak mogę się pochorować jedząc taką ilość kalorii.

- Baka!- nastolatek znów przegrał. Nadal obrażony wsiadł do samochodu, gdy piknął alarm.

Tym razem mężczyzna nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Jego wesołość zaraziła również Philipa, który usiłował ukryć to pod kurtyną włosów.  Położył czekolady na tylnym siedzeniu, po czym usiadł na fotelu kierowcy.

- Baka?- powtórzył słowo, zapinając pac.

- To z japońskiego – odpowiedział z udawaną niechęcią.

- A możesz przetłumaczyć na angielski?- zapytał ciekawy, wyjeżdżając z parkingu.

- Raczej ci się nie spodoba – uśmiechnął się zaczepnie, gdy Alex na niego spojrzał, kładąc mu dłoń na kolanie.

- Myślisz?- Alex droczył się z młodszym. Zresztą młodszy zaczął jeszcze w sklepie.

- Nie, ja to wiem – poprawił, bawiąc się palcami starszego.

- Hmm…?- Alex zabrał dłoń, by zmienić bieg. Choć rzadko jeździł na automatycznej skrzyni biegów to teraz z przyjemnością ją włączył. Nie położył dłoni tam skąd zabrał tylko wyżej – Wnioskuje, więc…- zaczął masować udo nastolatka – że mnie obraziłeś?

Współwłaściciel wydawnictwa uwielbiał rumieńce nastolatka. Wyglądał wtedy tak słodko, że ledwo powstrzymywał się przed rzuceniem na niego.

- Taaak – Phil jęknął, gdy palec mężczyzny niby przypadkiem dotknął jego jądra.

- Nie ładnie, nie ładnie – Alex przesunął dłoń wyżej, łapiąc przez materiał spodni półtwardego penisa chłopaka, i zaczął nią lekko poruszać..

Philip odrzucił głowę, oddychając coraz głośniej, a klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej. Wiedział, że jest coraz bliżej. Wystarczy jeszcze kilka ruchów i dojdzie w spodnie, a na to nie mógł pozwolić. Przecież jechał do sierocińca, w którym pracują zakonnice i ksiądz. I, co niby powie na plamę na spodnich i to w dodatku w kroku?

- Alex – pisnął, zaciskając rękę na dłoni Alex ‘a – Idiota!

- Grzeczny chłopiec - Alexander od razu zabrał rękę, i wyłączył automat.

Nastolatek odetchnął z ulgą. Jednak to nie pomogło jego erekcji. Stała nadal dumnie na baczność, przez co miał tak zwany namiocik. Patrzył na niego i prosił w myślach by opadł, bo zaraz dojadą na miejsce.

- Jesteś chujem, Alex!- uderzył go z pięści w ramie. Pisnął wystraszony, gdy autem rzuciło na lewo. Miał szczęście, że mężczyzna jest dobrym kierowcą, i szybko zapanował nad kierownicą, wracając na ich pas.

- Uważaj na słownictwo młody człowieku – skarcił nastolatka, ignorując to jak bezmyślnie zachował się.

O! Erekcja opadła przez jego głupotę. Wizja śmierci to dobry sposób na pozbycie się podniecenia.



OoO


Zajęli stolik przy oknie. Philip ściągnął chłopcu kurtkę i powiesił ją na oparcie krzesła, na które go posadził. Alexander zdjął swój płacz i położył go na wolnym miejscu, siadając obok, Philip’a. Ten ulokował się pomiędzy nimi.

- Dzień dobry – przywitała ich młoda kelnerka. Ubrana w różowy fartuszek z logiem pizzerii na piersi. Podała im menu restauracji – Proszę mnie zawołać jak coś wybierzecie – mrugnęła do chłopca, który pierwszy drapnął kartę, myśląc, że to bajka.

Alexander posłał kobiecie chłodne spojrzenie, gdy ta odezwała się do nich jak do swoich kolegów.

- Dobrze – odezwał się Phil, zabierając Jo kartę – No daj, i tak nie umiesz czytać – zażartował, uśmiechając się do niego ciepło.

- Nie plawda!- cienki krzyk rozniósł się po pomieszczeniu – Umiem!

- Przestań dokuczać Jordan’owi, Philipie – skarcił nastolatka niczym starszy brat – I wybierz coś lepiej – podniósł drugie menu, i udawał, że patrzy w menu. To zostawił licealiście.

- To może dziewiątka? I… dwunastka?- zaproponował.

Alex odszukał wskazane numery i odczytał składniki. Pizza cztery sery. Dlaczego go to nie dziwi? I jeszcze SPARARE. Phil zamówił ją chyba tylko, dlatego, że miała dużo dodatków.

- W porządku – przytaknął, machając na kelnerkę – A do picia, co chcecie?- dopytał nim pojawiła się kobieta.

- Splite!- opowiedział od razu Jo, uderzając rączkami o blat stołu. 

- Dla mnie to samo – Phil, przytrzymał dłonie malucha, by go uspokoić.

- Co podać?- zapytała kelnerka, wyciągając z kieszeni notesik i ołówek.

- Dużą?- zwrócił się ciepło do nastolatka, który w odpowiedzi pokiwał głową – Poproszę dużą dziewiątkę i dwunastkę – głos Alex ’a stał się zimny, gdy składał zamówienie – Do tego dwa razy Sprite ’a i raz podwójne espresso – podał jej karty.

- Czy to już wszystko?- upewniła się jeszcze.

- Tak, dziękujemy – spojrzał na kelnerkę lodowatym wzrokiem.

- Do-Dobrze – jęknęła ze strachu, po czym uciekła.

- Zachowałeś się nieuprzejmie, Alex – wytknął zachowanie starszego, patrząc na niego smutnym wzrokiem.

- Ale kulturalnie, słońce – głos mężczyzny na powrót stał się ciepły – Czego nie można powiedzieć o tej kobiecie – Alex sięgnął do płaszcza, gdy zaczął dzwonić telefon – Przepraszam – zwrócił się do nastolatka nim odebrał – Alexander Thompson, słucham?- rzekł sucho – W tej chwili nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie… Tak, rozumiem, ale proszę postawić się w mojej sytuacji… Od tygodni otrzymuje od was artykuły kilka godzin przed puszczeniem ich w świat. Nie jestem cudotwórcą…- Alex zamilkł, gdy kobieta weszła mu w zdanie – Pani redaktor…- syknął -  jeżeli ma pani zastrzeżenia co do mojej pracy to proszę się udać do przełożonego… Ależ nie ma potrzeby się unosić… Ja utrudniam pani pracę?- udał zdumienie – Mnie się wydaje, że jest wręcz przeciwnie. Tylko dzięki mojej grzeczności odbywa się ta rozmowa, bo wie pani tak samo dobrze jak ja, że dziś nie muszę odbierać telefonów...- Alex ’a powoli męczyła ta rozmowa. Kobieta dzwoni do niego z pretensjami, i od razu na niego naskakuje jak na amatora, zamiast dać mu dojść do słowa – Oczywiście, że gazeta nigdy nie śpi…- spojrzał na nastolatka, który patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami – Tylko tak się składa, że nie pracuję, jako dziennikarz, ani tak jak pani, jako redaktor tylko korektor tekstów…- Alex pokręcił głową, widząc, że chłopak chciało coś zapytać – Oczywiście. Proszę przekazać, że czekam na telefon – nie żegnając się, zakończył połączenie. Odłożył telefon, łapiąc kilka głębszych oddechów, by usunąć z twarzy chłodną maskę. 

- Co to było?- zapytał jak tylko zobaczył ciepły wzrok mężczyzny – Pracujesz w gazecie?

- Porozmawiamy o tym w domu, dobrze?- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Nie musimy w ogóle rozmawiać – odpowiedział arogancko, chowając włosy za ucho.

- Słońce…- Alex, urwał, zauważając, że w ich stronę idzie kobieta z zamówionymi napojami. Jedną szklankę postawiła przed Philip’em, drugą przed chłopcem, który od razu po nią sięgnął. A filiżankę na spodku, na którym leżały dwie saszetki cukru i łyżeczka postawiła przed Alex’em.

- Przepraszam…- nastolatek zwrócił się do kelnerki – czy mógłbym prosić więcej chusteczek?- uśmiechnął się do niej sztucznie – Wie pani… Dzieci…- kiwnął na Jo, któremu właśnie ulało się picie ze szklanki.

- Upsi – odłożył szklankę, robiąc minę niewiniątka.

- Zaraz przyniosę – zaśmiała się pod nosem. Czuła się pewniej, gdy ten chłodny mężczyzna na nią nie patrzył.

- Długo jeszcze?- Jo oparł brodę na stole, patrząc na Alex ‘a.

- Wieczność – zażartował Philip, głaszcząc malucha po głowie.

- Ale ja jestem głodny – marudził dalej.

Alex miał zamiar powiedzieć coś do nastolatka, ale w tej samej chwili kelnerka przyniosła chusteczki, talerze i sztućce. Następna kelnerka przyniosła zamówioną pizzę. Postawiła je na stole.

- Smacznego – powiedziały obje, i odeszły.

- Dzięki – odpowiedział Philip, nakładając ciepły kawałek Jo na talerz.

- I keciup!- w rączkach trzymał pizzę, czekając aż nastolatek zrobi mu z sosu oczka i buźkę –
Dziękuje!- i wziął dużego gryza, zapychając całą buzię.

Alexander zdziwił się, gdy pięciolatek wcisnął w siebie trzy kawałki. To prawie pół pizzy, na Boga! Sam zjadł cztery. Za to Philip pobił ich oboje. Wcisnął w siebie całą, a do tego wypił dwie szklanki napoju gazowanego, który domówił. Patrzył na umorusanego chłopca. Jak z twarzy można zmyć sos tak z ubraniem było gorzej. W pewnym momencie wyleciał mu kawałek pizzy brudząc sobie bluzę i spodnie.

- Ciamajda – skomentował nastolatek, sięgając po chusteczki, i jako tako wytarł ubranie.

Obje wyglądali na szczęśliwych będąc w swojej obecności. Maluchowi uśmiech nie schodzi od momentu, gdy zobaczył nastolatka. A Philip był po prostu sobą. Bez żadnych masek. Zachowywał się jakby wszystkie złe chwile w jego życiu nie wydarzyły się.
Wszystko zmieniło się, gdy do restauracji wszedł młody chłopak. Styl ubierania miał podobny, co nastolatek. Czyli wyciągnięte, wyblakłe ubrania. I tak jak Philip on też miał wygolony bok. Włosy różniły się nie tylko długością, ale i kolorem. Miał również kilka kolczyków. Jedno kółeczko w ustach, dwa w brwi, jeden w nosie, i w uszach. Alex myślał, że to przyjaciel licealisty, ale zmienił zdanie, gdy jego twarz stała się obojętna. Przybyły chłopak usiadł jak gdyby nic na krześle, na którym leżał płaszcz, Alex ’a.

- Cześć, Mac – przywitał się, wciągając do niego dłoń.

- Siema – odpowiedział lecz nie odwzajemnił gestu.

Speszony chłopak sięgnął po ostatni kawałek pizzy, nie pytając nawet czy może się poczęstować.

- Philipi’e…- Alexander również przybrał swój chłodny wyraz twarzy jak i zimny głos. Mimo, że kierował słowa do licealisty to patrzył na niechcianego towarzysza – byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś poprosił swojego przyjaciela, by wstał z mojego płaszcza -  dokończył czystym sarkazmem.

- Mógłbyś – Phil wyciągnął dłoń, aby zabrać płaszcz mężczyzny.

- Spokojnie…- wstał, i podał ubranie nastolatkowie – nie jestem złodziejem!

- Wybaczcie na chwilę - Alex, wstał, podjąć rękę chłopcu. Musiał cos zrobić, bo maluch siedział wystraszony – Jo, chodź… Musisz umyć buźkę i roczki nim wyjdziemy – zostawił dwóch nastolatków, by mogli sobie swobodnie porozmawiać.

- Czego chcesz, co?- warknął na kolegę jak tylko zostali sami.

- Zajebisty ten twój sponsor – sięgnął po filiżankę i napił się kawy, której Alex nie dopił – O, fuu…- wypluł, gdy poczuł gorycz kawy w ustach.

- Sponsor?- zapytał, nie rozumiejąc, o co mu chodzi –Co on pieprzy?-  pomyślał, uśmiechając się kpiąco.

- Stary cię w końcu wyjebał z domu?- rzekł swobodnie.

- Nie ważne, jakim chujem był, jest i będzie mój ojciec…- zaczął suchym głosem, ukrywając swoje prawdziwe uczucia – to ma odrobinę człowieczeństwa, i nie wyrzuciłby z domu swojego dziecka. Czego nie można powiedzieć o twoim – odpyskował.

- Masz rację – machnął dłonią jakby odpędzał muchę – To, co tam u mojego przyjaciela słychać?

- Powiedz lepiej, czego chcesz – Phil rozsiadł się wygodnie w fotelu, przyjmując luźną pozycję – Bo oboje wiemy, że nie przyszedłeś na pogaduszki – zaczesał włosy do tyłu, odsłaniając swoje zmrużone oczy.

- Masz mnie – mrugnął do Phila – Potrzebuje kasy…- przerwał mu śmiech licealisty – I co ja niby takiego śmiesznego powiedziałem?- warknął, obnażając swoje żółte zęby.

- A to…- Phil, usiadł prosto opierając łokcie na stole, przybliżając się do kolegi – że jak byś był moim przyjacielem to doskonale wiedziałbyś, że nie sponsoruje narkotyków!- syknął.

- To udawaj, że to na… Jedzenie.

- Nie…- odmówił, siadając tak jak wcześniej. W tej pozycji wydawało się mu, że panuje nad cała sytuacją.

- Pożałujesz tego – próbował wyciągnąć od niego pieniądze strasząc go – Na twoim miejscu uważałbym gdzie chodzę – ostrzegł.

Philip złapał znajomego za włosy, przyciskając go policzkiem do blatu.

- Grozisz mi?- zacisnął pięść, sprawiając mu więcej bólu – A, co mi niby zrobisz?- udawał, że go to interesuje – Okradniecie mnie w jakimś ciemnym zaułku?- wymienił na głos myśli drugiego, krzywiąc się, gdy poczuł oddech kolegi – A, może pobijesz mnie ze swoimi przyjaciółmi, hmm?- zapytał szyderczym głosem – Jesteś nic nie wartym śmieciem, i śmiesz mi grozić? A teraz posłuchaj…- nachylił się do jego ucha – jak jeszcze raz podejdziesz do mnie w czyjejś obecności i zaczniesz się zachowywać tak jak dziś… To nie ja, a ty będziesz musiał uważać – odrzucił głowę chłopaka, siadając na krześle – A uwierz stać mnie na wszystko – dodał, uśmiechając się jakby kolega opowiedział mu kawał.

- Jesteś pomylony!- młody chłopak zerwał się z krzesła, przewracając je.

- Dziękuje. Staram się – odparł ironicznie – To pa!- pomachał za wystraszonym.

Odetchnął z ulgą, gdy tamten uciekł niczym spłoszona sarenka.  A pomyśleć, że kiedyś przyjaźnili się. Phil pokręcił głową na samo wspomnienie jak pobił go ojciec za coś, czego nie zrobił. Chłopak okradł ojca, gdy wpadł w długi narkotykowe, a całą winę zgonił na niego. On tak po prostu oskarżył go jakby pierwszy raz się widzieli, a nie znali się do kilku lat. Wtedy dostał taki wpierdol od ojca, że fifa schodziła mu dwa miesiące. I, nawet jego tłumaczenia nie zostały wysłuchane. Chłopak wzdrygnął się, gdy poczuł na ramieniu dłoń. Podniósł głowę, i uśmiechnął się widząc Alex ’a.

- Gdzie nam odpłynąłeś?- wsnuł dłoń w czerwone włosy, przeczesując je delikatnie.

- W przeszłość – odpowiedział smutnym głosem.

- Masz!- pięciolatek podał mężczyźnie płaszcz, który w pewnym momencie kłótni chłopaków upadł na podłogę.

- Dziękuje – wziął od malucha swoje okrycie – Kto to…

- Był moim przyjacielem – odpowiedział na niezadane pytanie. Przyklęknął, ubrał chłopcu kurtkę, zapinając go po same uszy. Ucałował go w czoło – Zadowolony, brzdącu jesteś?

- Taak!- Jo wpadł mu w ramiona, przytulając się – Kocham cię – szepnął, by tylko Phil słyszał.

- Ja ciebie też – poczuł jak pod powiekami zbierają mu się łzy. Była i jest to pierwsza osoba, która powiedziała, ze go kocha. Schował twarz w zagięciu szyi chłopczyka, wdychając jego dziecinny zapach.

Alexander stał i w ciszy przyglądał się całej sytuacji. Teraz nie żałował swojej decyzji. Ten chłopiec zasługuje na wszystko, co najlepsze. A on mu pomoże jak tylko może.





Natko i Basiu... Dziękuję wam za miłe komentarze...  <3

3 komentarze:

  1. Hm, hm, hm.. ale flircik w aucie.

    Ale bardziej mnie zastanawia, co to za mosiek mu grozi? ;>

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. No sponsor nie sponsor ale fajne było:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    bardzo dobrze się czują w swoim towarzystwie, no i Alex tutaj ściąga swą chłodną maskę... czyżby jednak słyszał cała tą kłótnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń