A to taki mały prezencik, i rozdzialik jest wcześniej...
Tym razem nastolatek nie jechał sam do sierocińca. Obok
niego, jako kierowca siedział, Alex. Po drodze do sierocińca musieli zatrzymać
się koło marketu, bo Rosalinn zapomniała kupić słodycze dla dzieci. Philip
wyskoczył z auta jak torpeda, nie czekając na towarzysza. Alexander znalazł
chłopaka z wózkiem przy słodkościach. Przeszukiwał półki, szukając czekolad,
których jest najwięcej.
- Nie możesz wziąć różnych?- zapytał lekko zirytowany,
widząc jak Phil podszedł już do piątego regału.
- Alex…- spojrzał na mężczyznę jakby miał przed sobą
niedorozwiniętego – nie mogę. Wyobraź sobie trzydzieścioro dzieci wyrywające
sobie z rąk swoje ulubione czekolady – dokończył, wracając do poszukiwań.
- Racja – przytaknął, i postanowił pomóc nastolatkowi. Że
też o tym nie pomyślał!
- Musimy jechać do innego sklepu – powiedział, patrząc
prosząco na Alex ’a.
- Ile musimy mieć tych czekolad?- o, nie. Nie miał zamiaru
jeździć po całym mieście.
- Nie wiem – wzruszył ramionami. Nigdy nie pytał kucharki
ile ich kupuje. Zawsze są zapakowane w szafce lub leżą w garażu – Z
czterdzieści.
- Poczekaj. Pójdę się dowiedzieć czy nie mają więcej na
magazynie, w porządku?- uśmiechnął się do młodszego, dodając mu otuchy.
- Oki – odpowiedział przygaszony. Nie mógł jechać do
sierocińca z pustymi rękoma. Nie po tym jak od roku ma zawsze przy sobie
łakocie. I, choć żaden z wychowanków mu nie podziękował to on wiedział, że co
sobotę czekają na niego. Dobra, na czekolady.
- Philipi’e – zawołał Alex, czekając na niego przed jakimś
wejściem – Powiedzmy, że mają czekolady…
- Powiedzmy?- przerwał starszemu, patrząc na niego pytająco.
- …Tylko, że na magazynie mają tylko jedno pudełko –
dokończył, ukrywając, że zostały również te najdroższe. Wiedział, że nastolatek
wahałby się przez kilka minut nad podjęciem decyzji czy je kupić. I, nawet,
jeśli to są czekolady dla dzieci z sierocińca to chłopak wolałby kupić im
bardziej potrzebne rzeczy.
- Lepsze to niż w ogóle
- odetchnął z ulgą – E, to pójdziesz po nie, a ja zobaczę ile jest
dokładnie na półce?
- Nie ma takiej potrzeby, Philipi’e – Alex pomyślał już o
tym wcześniej – Przyniosą je zaraz do kasy – mężczyzna położył nastolatkowi
dłoń między łopatkami, i pchnął go w stronę kasy – Ja pójdę zobaczyć, a ty idź
do kasy i na mnie poczekaj dobrze?- mimo, iż Alex zapytał to nie zostawił mu
zbytnio wyboru. Ruszył w stronę półek ze słodyczami nim licealista
odpowiedział.
Teraz to Alex musiał coś wymyślić, by chłopaka nie było przy
płaceniu. Wziął odpowiednią ilość tabliczek czekolady, i udał się do
nastolatka. Pokręcił głową, widząc, że ten jeszcze dobrał kilka smakołyków dla
Jo. Jak na kogoś, kto nie lubi wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy to
maluchowi niczego nie żałował. I Alex zaczynał wątpić w to czy faktycznie
młodszy przejąłby się tym ile będą kosztować ich czekolady. A raczej,
Alexandr’a.
- Masz?- zapytał, patrząc na Alexa przyjaźnie.
- A jak myślisz?- przekomarzał się z chłopakiem, chowając
czekolady za plecy.
Chłopak objął Alexa, chcąc złapać jego rękę, aby zobaczyć
czy ma słodycze. Ten jednak dzielnie walczył, i siłował się z młodszym. Nie
przejmował się ludźmi, którzy na nich patrzyli, widząc ich wygłupy. Alex
sądził, że raczej wyglądają jak bracia.
- No Alex, no!- Phil poddał się. Wydął wargi, i odwrócił się
nadąsany.
Mężczyzna parsknął rozbawiony widząc minę młodszego. Teraz
wyglądał jak rozpieszczony gówniarz z ich sfer.
- To spadaj!- i zostawił mężczyznę samego.
- Oczywiście, że mam – powiedział głośniej by nastolatek
usłyszał, lecz nie krzyknął. No to ma problem z głowy. Podszedł do kas, i
poczekał, aż będzie jego kolej. Po uregulowaniu rachunku, i zapakowaniu
zakupów, udał się do samochodu. Phil stał oparty o auto, i gdy zobaczył Alex ‘a
odwrócił głowę w drugą stronę. Choć miał ochotę się roześmiać z jego zachowania
to próbował zachować powagę - Długo będziesz się na mnie gniewał?- stanął przed
nastolatkiem. Zero odpowiedzi – Rozumiem, że mam przeprosić za moje dziecinne
zachowanie?- Alex starał się złamać młodszego. Ten jednak zacisnął usta w
cienką linie, odwracając bardziej głowę – To może ja i czekolady mamy wrócić do
domu?- chłopak zaczął powoli pękać – Pomyśl jak mogę się pochorować jedząc taką
ilość kalorii.
- Baka!- nastolatek znów przegrał. Nadal obrażony wsiadł do
samochodu, gdy piknął alarm.
Tym razem mężczyzna nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Jego
wesołość zaraziła również Philipa, który usiłował ukryć to pod kurtyną
włosów. Położył czekolady na tylnym
siedzeniu, po czym usiadł na fotelu kierowcy.
- Baka?- powtórzył słowo, zapinając pac.
- To z japońskiego – odpowiedział z udawaną niechęcią.
- A możesz przetłumaczyć na angielski?- zapytał ciekawy,
wyjeżdżając z parkingu.
- Raczej ci się nie spodoba – uśmiechnął się zaczepnie, gdy
Alex na niego spojrzał, kładąc mu dłoń na kolanie.
- Myślisz?- Alex droczył się z młodszym. Zresztą młodszy
zaczął jeszcze w sklepie.
- Nie, ja to wiem – poprawił, bawiąc się palcami starszego.
- Hmm…?- Alex zabrał dłoń, by zmienić bieg. Choć rzadko
jeździł na automatycznej skrzyni biegów to teraz z przyjemnością ją włączył.
Nie położył dłoni tam skąd zabrał tylko wyżej – Wnioskuje, więc…- zaczął
masować udo nastolatka – że mnie obraziłeś?
Współwłaściciel wydawnictwa uwielbiał rumieńce nastolatka. Wyglądał
wtedy tak słodko, że ledwo powstrzymywał się przed rzuceniem na niego.
- Taaak – Phil jęknął, gdy palec mężczyzny niby przypadkiem
dotknął jego jądra.
- Nie ładnie, nie ładnie – Alex przesunął dłoń wyżej, łapiąc
przez materiał spodni półtwardego penisa chłopaka, i zaczął nią lekko
poruszać..
Philip odrzucił głowę, oddychając coraz głośniej, a klatka
piersiowa unosiła się coraz szybciej. Wiedział, że jest coraz bliżej. Wystarczy
jeszcze kilka ruchów i dojdzie w spodnie, a na to nie mógł pozwolić. Przecież
jechał do sierocińca, w którym pracują zakonnice i ksiądz. I, co niby powie na
plamę na spodnich i to w dodatku w kroku?
- Alex – pisnął, zaciskając rękę na dłoni Alex ‘a – Idiota!
- Grzeczny chłopiec - Alexander od razu zabrał rękę, i
wyłączył automat.
Nastolatek odetchnął z ulgą. Jednak to nie pomogło jego
erekcji. Stała nadal dumnie na baczność, przez co miał tak zwany namiocik.
Patrzył na niego i prosił w myślach by opadł, bo zaraz dojadą na miejsce.
- Jesteś chujem, Alex!- uderzył go z pięści w ramie. Pisnął
wystraszony, gdy autem rzuciło na lewo. Miał szczęście, że mężczyzna jest
dobrym kierowcą, i szybko zapanował nad kierownicą, wracając na ich pas.
- Uważaj na słownictwo młody człowieku – skarcił nastolatka,
ignorując to jak bezmyślnie zachował się.
O! Erekcja opadła przez jego głupotę. Wizja śmierci to dobry
sposób na pozbycie się podniecenia.
OoO
Zajęli stolik przy oknie. Philip ściągnął chłopcu kurtkę i
powiesił ją na oparcie krzesła, na które go posadził. Alexander zdjął swój
płacz i położył go na wolnym miejscu, siadając obok, Philip’a. Ten ulokował się
pomiędzy nimi.
- Dzień dobry – przywitała ich młoda kelnerka. Ubrana w
różowy fartuszek z logiem pizzerii na piersi. Podała im menu restauracji –
Proszę mnie zawołać jak coś wybierzecie – mrugnęła do chłopca, który pierwszy
drapnął kartę, myśląc, że to bajka.
Alexander posłał kobiecie chłodne spojrzenie, gdy ta
odezwała się do nich jak do swoich kolegów.
- Dobrze – odezwał się Phil, zabierając Jo kartę – No daj, i
tak nie umiesz czytać – zażartował, uśmiechając się do niego ciepło.
- Nie plawda!- cienki krzyk rozniósł się po pomieszczeniu –
Umiem!
- Przestań dokuczać Jordan’owi, Philipie – skarcił
nastolatka niczym starszy brat – I wybierz coś lepiej – podniósł drugie menu, i
udawał, że patrzy w menu. To zostawił licealiście.
- To może dziewiątka? I… dwunastka?- zaproponował.
Alex odszukał wskazane numery i odczytał składniki. Pizza
cztery sery. Dlaczego go to nie dziwi? I jeszcze SPARARE. Phil zamówił ją chyba
tylko, dlatego, że miała dużo dodatków.
- W porządku – przytaknął, machając na kelnerkę – A do
picia, co chcecie?- dopytał nim pojawiła się kobieta.
- Splite!- opowiedział od razu Jo, uderzając rączkami o blat
stołu.
- Dla mnie to samo – Phil, przytrzymał dłonie malucha, by go
uspokoić.
- Co podać?- zapytała kelnerka, wyciągając z kieszeni
notesik i ołówek.
- Dużą?- zwrócił się ciepło do nastolatka, który w
odpowiedzi pokiwał głową – Poproszę dużą dziewiątkę i dwunastkę – głos Alex ’a
stał się zimny, gdy składał zamówienie – Do tego dwa razy Sprite ’a i raz
podwójne espresso – podał jej karty.
- Czy to już wszystko?- upewniła się jeszcze.
- Tak, dziękujemy – spojrzał na kelnerkę lodowatym wzrokiem.
- Do-Dobrze – jęknęła ze strachu, po czym uciekła.
- Zachowałeś się nieuprzejmie, Alex – wytknął zachowanie
starszego, patrząc na niego smutnym wzrokiem.
- Ale kulturalnie, słońce – głos mężczyzny na powrót stał
się ciepły – Czego nie można powiedzieć o tej kobiecie – Alex sięgnął do
płaszcza, gdy zaczął dzwonić telefon – Przepraszam – zwrócił się do nastolatka
nim odebrał – Alexander Thompson, słucham?- rzekł sucho – W tej chwili nie jestem
w stanie odpowiedzieć na to pytanie… Tak, rozumiem, ale proszę postawić się w
mojej sytuacji… Od tygodni otrzymuje od was artykuły kilka godzin przed
puszczeniem ich w świat. Nie jestem cudotwórcą…- Alex zamilkł, gdy kobieta
weszła mu w zdanie – Pani redaktor…- syknął -
jeżeli ma pani zastrzeżenia co do mojej pracy to proszę się udać do
przełożonego… Ależ nie ma potrzeby się unosić… Ja utrudniam pani pracę?- udał
zdumienie – Mnie się wydaje, że jest wręcz przeciwnie. Tylko dzięki mojej
grzeczności odbywa się ta rozmowa, bo wie pani tak samo dobrze jak ja, że dziś
nie muszę odbierać telefonów...- Alex ’a powoli męczyła ta rozmowa. Kobieta
dzwoni do niego z pretensjami, i od razu na niego naskakuje jak na amatora,
zamiast dać mu dojść do słowa – Oczywiście, że gazeta nigdy nie śpi…- spojrzał
na nastolatka, który patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami – Tylko tak
się składa, że nie pracuję, jako dziennikarz, ani tak jak pani, jako redaktor
tylko korektor tekstów…- Alex pokręcił głową, widząc, że chłopak chciało coś
zapytać – Oczywiście. Proszę przekazać, że czekam na telefon – nie żegnając
się, zakończył połączenie. Odłożył telefon, łapiąc kilka głębszych oddechów, by
usunąć z twarzy chłodną maskę.
- Co to było?- zapytał jak tylko zobaczył ciepły wzrok
mężczyzny – Pracujesz w gazecie?
- Porozmawiamy o tym w domu, dobrze?- powiedział głosem nie
znoszącym sprzeciwu.
- Nie musimy w ogóle rozmawiać – odpowiedział arogancko,
chowając włosy za ucho.
- Słońce…- Alex, urwał, zauważając, że w ich stronę idzie
kobieta z zamówionymi napojami. Jedną szklankę postawiła przed Philip’em, drugą
przed chłopcem, który od razu po nią sięgnął. A filiżankę na spodku, na którym
leżały dwie saszetki cukru i łyżeczka postawiła przed Alex’em.
- Przepraszam…- nastolatek zwrócił się do kelnerki – czy
mógłbym prosić więcej chusteczek?- uśmiechnął się do niej sztucznie – Wie pani…
Dzieci…- kiwnął na Jo, któremu właśnie ulało się picie ze szklanki.
- Upsi – odłożył szklankę, robiąc minę niewiniątka.
- Zaraz przyniosę – zaśmiała się pod nosem. Czuła się
pewniej, gdy ten chłodny mężczyzna na nią nie patrzył.
- Długo jeszcze?- Jo oparł brodę na stole, patrząc na Alex
‘a.
- Wieczność – zażartował Philip, głaszcząc malucha po głowie.
- Ale ja jestem głodny – marudził dalej.
Alex miał zamiar powiedzieć coś do nastolatka, ale w tej
samej chwili kelnerka przyniosła chusteczki, talerze i sztućce. Następna
kelnerka przyniosła zamówioną pizzę. Postawiła je na stole.
- Smacznego – powiedziały obje, i odeszły.
- Dzięki – odpowiedział Philip, nakładając ciepły kawałek Jo
na talerz.
- I keciup!- w rączkach trzymał pizzę, czekając aż
nastolatek zrobi mu z sosu oczka i buźkę –
Dziękuje!- i wziął dużego gryza, zapychając całą buzię.
Alexander zdziwił się, gdy pięciolatek wcisnął w siebie trzy
kawałki. To prawie pół pizzy, na Boga! Sam zjadł cztery. Za to Philip pobił ich
oboje. Wcisnął w siebie całą, a do tego wypił dwie szklanki napoju gazowanego,
który domówił. Patrzył na umorusanego chłopca. Jak z twarzy można zmyć sos tak
z ubraniem było gorzej. W pewnym momencie wyleciał mu kawałek pizzy brudząc
sobie bluzę i spodnie.
- Ciamajda – skomentował nastolatek, sięgając po chusteczki,
i jako tako wytarł ubranie.
Obje wyglądali na szczęśliwych będąc w swojej obecności.
Maluchowi uśmiech nie schodzi od momentu, gdy zobaczył nastolatka. A Philip był
po prostu sobą. Bez żadnych masek. Zachowywał się jakby wszystkie złe chwile w
jego życiu nie wydarzyły się.
Wszystko zmieniło się, gdy do restauracji wszedł młody
chłopak. Styl ubierania miał podobny, co nastolatek. Czyli wyciągnięte,
wyblakłe ubrania. I tak jak Philip on też miał wygolony bok. Włosy różniły się
nie tylko długością, ale i kolorem. Miał również kilka kolczyków. Jedno
kółeczko w ustach, dwa w brwi, jeden w nosie, i w uszach. Alex myślał, że to
przyjaciel licealisty, ale zmienił zdanie, gdy jego twarz stała się obojętna.
Przybyły chłopak usiadł jak gdyby nic na krześle, na którym leżał płaszcz, Alex
’a.
- Cześć, Mac – przywitał się, wciągając do niego dłoń.
- Siema – odpowiedział lecz nie odwzajemnił gestu.
Speszony chłopak sięgnął po ostatni kawałek pizzy, nie
pytając nawet czy może się poczęstować.
- Philipi’e…- Alexander również przybrał swój chłodny wyraz
twarzy jak i zimny głos. Mimo, że kierował słowa do licealisty to patrzył na
niechcianego towarzysza – byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś poprosił swojego
przyjaciela, by wstał z mojego płaszcza -
dokończył czystym sarkazmem.
- Mógłbyś – Phil wyciągnął dłoń, aby zabrać płaszcz
mężczyzny.
- Spokojnie…- wstał, i podał ubranie nastolatkowie – nie
jestem złodziejem!
- Wybaczcie na chwilę - Alex, wstał, podjąć rękę chłopcu.
Musiał cos zrobić, bo maluch siedział wystraszony – Jo, chodź… Musisz umyć
buźkę i roczki nim wyjdziemy – zostawił dwóch nastolatków, by mogli sobie
swobodnie porozmawiać.
- Czego chcesz, co?- warknął na kolegę jak tylko zostali
sami.
- Zajebisty ten twój sponsor – sięgnął po filiżankę i napił
się kawy, której Alex nie dopił – O, fuu…- wypluł, gdy poczuł gorycz kawy w
ustach.
- Sponsor?- zapytał, nie rozumiejąc, o co mu chodzi –Co on
pieprzy?- pomyślał, uśmiechając się
kpiąco.
- Stary cię w końcu wyjebał z domu?- rzekł swobodnie.
- Nie ważne, jakim chujem był, jest i będzie mój ojciec…-
zaczął suchym głosem, ukrywając swoje prawdziwe uczucia – to ma odrobinę
człowieczeństwa, i nie wyrzuciłby z domu swojego dziecka. Czego nie można
powiedzieć o twoim – odpyskował.
- Masz rację – machnął dłonią jakby odpędzał muchę – To, co
tam u mojego przyjaciela słychać?
- Powiedz lepiej, czego chcesz – Phil rozsiadł się wygodnie
w fotelu, przyjmując luźną pozycję – Bo oboje wiemy, że nie przyszedłeś na
pogaduszki – zaczesał włosy do tyłu, odsłaniając swoje zmrużone oczy.
- Masz mnie – mrugnął do Phila – Potrzebuje kasy…- przerwał
mu śmiech licealisty – I co ja niby takiego śmiesznego powiedziałem?- warknął,
obnażając swoje żółte zęby.
- A to…- Phil, usiadł prosto opierając łokcie na stole, przybliżając
się do kolegi – że jak byś był moim przyjacielem to doskonale wiedziałbyś, że
nie sponsoruje narkotyków!- syknął.
- To udawaj, że to na… Jedzenie.
- Nie…- odmówił, siadając tak jak wcześniej. W tej pozycji
wydawało się mu, że panuje nad cała sytuacją.
- Pożałujesz tego – próbował wyciągnąć od niego pieniądze
strasząc go – Na twoim miejscu uważałbym gdzie chodzę – ostrzegł.
Philip złapał znajomego za włosy, przyciskając go policzkiem
do blatu.
- Grozisz mi?- zacisnął pięść, sprawiając mu więcej bólu –
A, co mi niby zrobisz?- udawał, że go to interesuje – Okradniecie mnie w jakimś
ciemnym zaułku?- wymienił na głos myśli drugiego, krzywiąc się, gdy poczuł
oddech kolegi – A, może pobijesz mnie ze swoimi przyjaciółmi, hmm?- zapytał
szyderczym głosem – Jesteś nic nie wartym śmieciem, i śmiesz mi grozić? A teraz
posłuchaj…- nachylił się do jego ucha – jak jeszcze raz podejdziesz do mnie w
czyjejś obecności i zaczniesz się zachowywać tak jak dziś… To nie ja, a ty
będziesz musiał uważać – odrzucił głowę chłopaka, siadając na krześle – A
uwierz stać mnie na wszystko – dodał, uśmiechając się jakby kolega opowiedział
mu kawał.
- Jesteś pomylony!- młody chłopak zerwał się z krzesła,
przewracając je.
- Dziękuje. Staram się – odparł ironicznie – To pa!- pomachał
za wystraszonym.
Odetchnął z ulgą, gdy tamten uciekł niczym spłoszona
sarenka. A pomyśleć, że kiedyś
przyjaźnili się. Phil pokręcił głową na samo wspomnienie jak pobił go ojciec za
coś, czego nie zrobił. Chłopak okradł ojca, gdy wpadł w długi narkotykowe, a
całą winę zgonił na niego. On tak po prostu oskarżył go jakby pierwszy raz się
widzieli, a nie znali się do kilku lat. Wtedy dostał taki wpierdol od ojca, że
fifa schodziła mu dwa miesiące. I, nawet jego tłumaczenia nie zostały
wysłuchane. Chłopak wzdrygnął się, gdy poczuł na ramieniu dłoń. Podniósł głowę,
i uśmiechnął się widząc Alex ’a.
- Gdzie nam odpłynąłeś?- wsnuł dłoń w czerwone włosy,
przeczesując je delikatnie.
- W przeszłość – odpowiedział smutnym głosem.
- Masz!- pięciolatek podał mężczyźnie płaszcz, który w
pewnym momencie kłótni chłopaków upadł na podłogę.
- Dziękuje – wziął od malucha swoje okrycie – Kto to…
- Był moim przyjacielem – odpowiedział na niezadane pytanie.
Przyklęknął, ubrał chłopcu kurtkę, zapinając go po same uszy. Ucałował go w
czoło – Zadowolony, brzdącu jesteś?
- Taak!- Jo wpadł mu w ramiona, przytulając się – Kocham cię
– szepnął, by tylko Phil słyszał.
- Ja ciebie też – poczuł jak pod powiekami zbierają mu się
łzy. Była i jest to pierwsza osoba, która powiedziała, ze go kocha. Schował
twarz w zagięciu szyi chłopczyka, wdychając jego dziecinny zapach.
Alexander stał i w ciszy przyglądał się całej sytuacji.
Teraz nie żałował swojej decyzji. Ten chłopiec zasługuje na wszystko, co najlepsze.
A on mu pomoże jak tylko może.
Natko i Basiu... Dziękuję wam za miłe komentarze... <3
Hm, hm, hm.. ale flircik w aucie.
OdpowiedzUsuńAle bardziej mnie zastanawia, co to za mosiek mu grozi? ;>
Barbara
No sponsor nie sponsor ale fajne było:-)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze się czują w swoim towarzystwie, no i Alex tutaj ściąga swą chłodną maskę... czyżby jednak słyszał cała tą kłótnie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka