Nastolatek
pchnął szerokie drewniane wrota, wkraczając do wnętrza dużego starego budynku.
Od progu czuło się woń sterylności. Phil krzywił się jak tylko poczuł ten
specyficzny zapach. Miał wrażenie jakby wchodził do szpitala, a nie do domu seniorów.
Wbiegając po schodach minął się ze starszą pulchną kobietą. Włosy miała upięte
w kok. Ubrana w czarną garsonkę i białą koszulę. Jej szyję zdobił złoty
łańcuszek, a go duża bursztynowa zawieszka.
- Dzień
dobry, pani dyrektor – przywitał się z ciepłym uśmiechem.
- Witam,
Macedon – odpowiedziała, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
Wcześniej
pomyślałby, że to nie kulturalne z jej strony. Jednak dziś… Wiedział, że
kobieta woli go ignorować i mieć go głęboko gdzieś, niż sprawiać mu przykrość
patrząc na niego zniesmaczona. A może robiła to tylko, dlatego, że wpłaca
pieniądze? Nie ważne, zresztą. Jego i tak nie obchodzi, co ludzie o nim sądząc.
On zna swoją wartość i wie, na co go stać.
Na piętrze
skręcił w prawo i ruszył w głąb korytarza. Mijał pozamykane drzwi, idąc do
pokoju, w którym czekała na niego pewna starsza kobieta. Zatrzymał się, zapukał
trzy razy w drewno, po czym je uchylił. Pomieszczenie nie było duże, wręcz
malutkie jego zdaniem. W rogu pokoju stało jedno łóżko tuż pod oknem. Po
drugiej stronie stało biurko z krzesełkiem. Na blacie leżało kilka kartek i
gazeta.
- Cześć
Agnes - od razu podszedł do okna, otwierając je na oścież. W pokoju panował
straszny zaduch i cóż… zapach też zostawiał wiele do życzenia.
- To znowuż
ty, szczeniaku?- odparła gburowato – Zamknij okno! Chcesz, abym zachorowała i
kopnęła w kalendarz?
- O niczym
innym nie marzę – ironizował nastolatek, wychodząc z pokoju po wózek, który
stał na korytarzu.
- Bezczelny
bachor!- krzyknęła, po czym przyłożyła dłoń do ust, gdy złapał ją atak kaszlu.
- Mówił ci
lekarz, abyś nie paliła, Agnes – przypomniał starszej kobiecie.
- Mówił też,
że mam serce jak dzwon - popatrzyła na niego karcąco mrużąc oczy – Wygaduje
dyrdymały, partacz jeden!- Kobieta usiadła, biorąc od młodszego pluszowy
szlafrok – Jak tylko wyciągnie ode mnie ostatniego złamanego centa to pośle
mnie w diabły…- przerwała na chwilę, by usiąść na wózku, ubrana i gotowa do
wyjścia – ja już znam takich jak oni!
- Jesteś
dziś wyjątkowo nieznośna – skomentował chłopak, wjeżdżając do windy. Nacisnął
guziczek z literką „P”, opierając się plecami o metalową ściankę – Czyżbyś
przegrała w bingo?
- Nie
wymądrzaj się, szczeniaku!- fuknęła na chłopaka niczym rozjuszona kotka –
Wiesz, co ja będę teraz musiała znosić? Przecież ta spod dziewiątki mi żyć nie
da!
-
Przesadzasz – westchnął, wyjeżdżając tylnym wyjściem z budynku.
Znajdywał
się tam nie wielki park dla osób przebywających w domu jak i dla
odwiedzających. Zazwyczaj robili kilka kółek. W tym czasie nastolatek pozwalał
kobiecie się wygadać, ponarzekać i obrażać.
- Niewychowany
bachor!
Phil tylko
pokręcił głową, prowadząc wózek. Nie przejmował się już słowami kobiety.
Wiedział, że tak okazuje mu swoją sympatię, lecz nigdy się do tego nie przyzna.
Od dwóch lat do niej przychodzi i nigdy nie widział nikogo z jej rodziny. Ale
co się dziwić? Kobieta była oschła i obrażała każdą pierwszą osobę. Nawet jego
zwyzywała jak się pojawił w jej pokoju, i nie tylko. Dostał również
popielniczką w brzuch, bo nie spodziewał się, że staruszka ma jeszcze siłę w rękach.
Miał parę razy się poddać i sobie odpuścić, bo niby, po co ma komuś poświęcać
swój czas skoro druga osoba sobie tego nie życzy? Zrezygnował z tego pomysłu,
gdy pewnego dnia wszedł do pokoju. Zobaczył ją wtedy smutną i zapłakaną. Miała
tylko jego. Czy tego chciała czy nie. A on nie ma zamiaru jej zostawić.
Po godzinnym
spacerze, odwiózł staruszkę do pokoju. Pomógł jej się położyć i zamknął okno.
Pożegnał się i zostawił ją samą, tak jak sobie życzyła.
OoO
Phil już
miał dosyć, Alex ’a! Przychodził do nich do domu każdego dnia. Nawet wtedy, gdy
Elizabeth miała wykłady do wieczora, i nie przeszkadzało mu, że musiał spędzać
czas z przyszłym teściem lub samemu. Ale zawsze był, kiedy wracał do domu. W
poniedziałki i środy spędzał czas z Elizabeth. Wtorki z właścicielem wydawnictwa, a czwartek
i piątek czekał na narzeczoną w salonie czytając maszynopisy lub pracując przy
laptopie. Jakby nie było to cały tydzień pracował. Nawet po robocie ich tematem
rozmów były książki. Phil osobiście mu współczuł, ale nic nie mógł na to poradzić.
Dziś wrócił
dość późno, bo po szkole udał się do domu spokojnej starości . Nie pamiętał,
kiesy ostatni raz był tak zmęczony i głodny, oczywiście. Jak tylko wszedł do willi, udał się prosto do
kuchni. Jęknął, gdy w holu minął się z Alex’ em. Mężczyzna szedł trzymając w
dłoniach szklankę wody i przekąskę.
- Cześć,
Philipie – przywitał się Alex – Może dołączysz?- głową kiwną w stronę salonu.
- Wybaczy
pan, panie Thompson – odpowiedział kulturalnie – Muszę odrzucić pana
propozycję, ale właśnie wróciłem ze szkoły i jestem głodny – powiedziawszy to,
zostawił oniemiałego mężczyznę. Ile razy ma
mu powtarzać by dał mu spokój? Sto, tysiąc? A, może milion?
Alex o mało
nie rzucił szklanki o ścianę. Gdy tylko myślał, że udało mu się jakoś przebić
przez mur nastolatka, ten wyskakiwał z czymś takim!
- Mam już
dosyć tego człowieka – Phil poskarżył się kucharce jak tylko wszedł do jej
królestwa, rzucając plecak koło szafki. Podszedł do kobiety i ucałował ją w
policzek – Siema!– usiadł na swoim krześle przy wysepce. Podparł brodę na
dłoni, czekając na posiłek.
- Witaj,
paniczu – odpowiedziała, nakładając chłopakowi obiad. Dziś zrobiła mu frytki i
pieczony filet z kurczaka oraz bukiet warzywny – Nie wiem, o kim mówisz,
paniczu. Nie jestem wróżką – dodała, stawiając przed nim pełny talerz.
Jak
nastolatek nie lubił zdrowych dań, tak fast food’y uwielbiał. Mógł jeść frytki na pierwsze i drugie
śniadanie, obiad i kolację. I mimo, iż odżywiał jak się odżywiał. Nic po nim
nie było widać. Wręcz przeciwnie. Wyglądał na kogoś, komu brakuje jedzenia.
- O tym…-
zapchał usta smażonymi pokrojonymi w kształt słupków, ziemniaki –
upherdiliwhym…- powiedział z pełną buzią. Kobieta pokręciła głową, widząc jak
ten pluje przeżutym jedzeniem – niezhśnym…- włożył odkrojony kawałek mięsa do
buzi – męhocym…- przełknął wszystko – gogusiu!- sięgnął po picie, które
kucharka postawiła mu przed nosem.
- Jesteś
niemożliwy, paniczu – zabrała pusty talerz – Boisz się po prostu przyznać, że
go lubisz – stwierdziła, odwracając się.
Widziała jak
chłopak czasami spogląda na Alex’a gdy się mijają. Szuka go wzrokiem jak tylko
wchodzi do domu. Mocniej wciąga powietrze, węsząc jego zapach. I może robił to
nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak nic nie mówiła, aż do dziś.
Na szczęście
Phil nie miał nic w ustach, i nie opluł siebie, ani kucharki, słysząc ostatnie
słowa kobiety.
- Że, co
proszę?!- pisnął niczym dziewka broniąca swojej cnoty – Co za absurdy wygadujesz?-
zapytał osłupiony, wnioskami Rosalinne – Oczywiście, że go nie lubię!
- Uspokój
się, paniczu – skarciła chłopaka – Skoro tak twierdzisz – powiedziała twardo,
zabierając talerz.
- Lubię go –
parsknął rozbawiony, wymysłami kobiety – Dobre sobie!- ruszył w stronę wyjścia,
biorąc po drodze plecak – Nie lubię go – dopowiedział, wychodząc.
Nie
wiedział, kogo bardziej chciał przekonać. Siebie czy kobietę.
Phil miał
zamiar udać się do swojego pokoju, ale jego uwagę przykuł Alex. Siedział na
sofie i patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Na kolanach leżała zamknięta
książka, a ze szklanki i z talerza nic nie ubyło. Licealista zajął fotel, i
położył obok plecak, odwrócił się chcą zobaczyć, co tak zaabsorbowało
starszego, ale prócz kominka, ściany i dużego rodzinnego zdjęcia nic nie było.
- Nie lubię tego zdjęcia – przerwał ciszę Phil.
Mężczyzna
drgnął wystraszony, ale po chwili na jego usta wpłyną szeroki uśmiech.
- Dlaczego?-
Alex odłożył książkę i skupił na młodszym całą swoją uwagę.
- Czy ja
wiem?- wzruszył ramionami, siadając bokiem by lepiej widzieć zdjęcie – jest
wiele powodów.
- A
najważniejszy?- musiał zapytać wykorzystując okazję poznania chłopaka lepiej.
Nie często się to zdążało, dlatego też nie mógł stracić szansy.
- Kłamie –
odpowiedział bez zastanowienia – Na tym zdjęciu widać, jaką to, kurwa jesteśmy
szczęśliwą rodziną – dokończył szyderczo.
-
Rzeczywiście tak wygląda – zgodził się z młodszym – I wyglądasz dość uroczo z
tym aparatem na zębach.
- Tsa…-
westchnął zadowolony, że Alex’owi poprawił się humor – Nie ma to jak wyglądać
jak jakiś kujonek, któremu zabierają kasę i wrzucają go do śmietnika po szkole!
Po salonie
rozniósł się śmiech dwóch osób. Phil pierwszy raz poczuł się przy Alex’ie tak
swobodnie. Udzielił mu się nastrój starszego. Miał ochotę posiedzieć z nim póki
nie wróci Elizabeth.
- Jaki jest
jeszcze powód?- zapytał chcą poznać lepiej nastolatka.
- Hmm…?-
mruknął w odpowiedzi, dając sobie czas na przemyślenie odpowiedzi – Tego dnia,
w którym zrobiono zdjęcie…- postanowił powiedzieć prawdę, bo po części Alex już
i tak ją znał – ojciec uderzył mnie pierwszy raz – młodszy nie zdał sobie
sprawy, że przyłożył rękę do policzka.
Alex miał
ochotę podejść do niego i schować w swoich ramionach, ale nie chciał go
wystraszyć.
- Więc już
jako dziecko buntowałeś się – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Na to wygląda – usiadł przodem to starszego – Taki charakter.
- Najważniejsze
być sobą – rzekł przyjaźnie. Chciał, aby nastolatek zawsze przy nim się tak
zachowywał. Nie chował się za murem i maską obojętności.
- Być może –
zgodził się ze starszym – Jednak nie zawsze działa to na naszą korzyść – mówiąc
to miał na myśli swoja osobę. Wiele razy już mu się oberwało za to, że ma dobre
serce. Wykorzystywali go jak tylko mogli, a później odwracali się, gdy to on
czegoś potrzebował. Dlatego też postanowił, że nim komuś zaufa lub okaże serce
najpierw go pozna – No…- wstał z fotela – zajebiście się gadało, ale wie pan…
Obowiązki wzywają!
- Tak?-
odpowiedział równie wesoło jak chłopak – Zdradzisz jakie?
- Oh, widzi
pan, panie Thompson…- chłopak stanął za plecami mężczyzny, pochylając się w
jego stronę – gdybym panu powiedział musiałbym pana zabić – dokończył szeptem
tuż koło jego ucha.
Alex'owi
momentalnie wyskoczyła gęsia skórka na lewej ręce. Uszy i szyję miał tak
wrażliwą, że wystarczył lekki oddech, by poczuć dreszcz przyjemności.
Tą chwile
przerwało wejście studentki do domu. Alex zerwał się z kanapy jakby został
przyłapany na zdradzie a nie na rozmowie. Phil wyśmiał zachowanie starszego i
oberwał za to po głowie. Ten zamiast oburzyć się na ten wyczyn zaczął śmiać się
jeszcze bardziej.
- Z czego
się śmiejesz?- do salonu weszła Elizabeth, zatrzymując się przed narzeczonym. Stanęła
na palcach i cmoknęła Alex ’a w policzek – Hej, kotku!
Młodszy za
plecami siostry sparodiował jej powitanie, co wywołało półuśmiech na twarzy
mężczyzny.
- Witaj
Elizabeth!– odpowiedział beznamiętnie. Skrzywił się, czując lepkość na policzku
od błyszczyka.
- Z niczego –
zbył siostrę machnięciem dłoni – No to nara, gołąbeczki – rzucił zaczepnie w stronę
Alexa, wnioskując, że ten nie lubi takich zdrobnień, widząc zmarszczenie brwi,
gdy narzeczona powiedziała do niego kotku.
-
Niewychowany gówniarz – odparł wesoło, Alex. I, tak jak chwilę wcześniej palnął
nastolatka w głowę.
Ten uśmiechnął
się, mimo, iż go obrażono. No i uderzono, oczywiście. Jednak jakby robiono to z
taką czułością i wesołością to jest w stanie się poświecić byle tylko czuć się tak
dobrze jak teraz.
DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA KOMENTARZE... KTÓRE WBREW POZOROM MOTYWUJĄ MNIE DO PISANIA!!!
POZDROWIONKA DLA WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW, KTÓRZY NIE MAJĄ ODWAGI NA KOMENTARZ, NAWET TEN NAJMNIEJSZY!!!
no właśnie motywacja przede wszystkim, mnie się podoba i czekam tęsknie co dalej:-)
OdpowiedzUsuńAh, moja Eonni tak pięknie pisze xD
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Niech coś się zacznie dziać między Alex'em a Philipem!
Weny życzę ~
Nie męcz mnie dłużej! Niech do czegoś między nimi dojdzie w końcu! Rozdział jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
Nooo, w końcu mieli luźną rozmowę, bez spiny.. :D oby tak dalej !
OdpowiedzUsuńWidać, że Alexowi BARDZO zależy tutaj na kimś.. hm, hm, hm..
Barbara
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, w końcu taka luźna rozmowa i widac zelAlexowi bardzo zależy na Philipie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka