piątek, 5 lutego 2016

Mój świat - 13




Błysk świateł z naprzeciwka, sprawia, że szybko obracam kierownicą. Słyszę głośny huk, a po chwili, zaczynam wirować jak szmaty w pralce. Każde uderzenie jest mocniejsze od następnego. Gdy auto się zatrzymuje, leże w dziwnej pozycji. Mam tylko siłę, aby spojrzeć na ręce, które są całe czerwone, i w kilku miejscach poranione. Czuję jak po skroni leci mi coś ciepłego przez policzek, aż kapie na bark. Starałam się ze wszystkich sił wytrzeć twarz, ale to nie przynosi żadnego skutku. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie jakby ktoś wylał na mnie wiadro krwi. Zaczynam lekko panikować, a z moich ust wydobywa się niewyraźny szloch.

Pik…
Eh, co jest?
Pik…
Próbuje złapać oddech, który utrudnia mi jakaś rurka w gardle.
Pik…
- Ehg – słyszę własne warczenie.
Nie wiem czy to przez rurkę czy może jakimś cudem straciłem głos. Nie to jest teraz ważne. Ważne jest to, że nie mogę otworzyć oczu!
Pik…Pik…Pik
No już, nie panikuj!
Poruszaj palcem!
O, jakiś postęp!
Miałem ochotę odwrócić głowę w stronę drzwi, które ustąpiły pod naciskiem klamki. Jednak głową też nie mogłem poruszać.
Co się kurwa dzieje? 
- Panie doktorze…- krzyknęła jakaś kobieta. Chociaż tyle mogłem stwierdzić po głosie – chłopak spod dziesiątki się wybudził – po krótkich, ale ciężkich krokach, stwierdzam, że jest raczej pulchną kobietą – Wyspałeś się już?- zwróciła się do mnie wesołym głosem.
Czy ona sobie ze mnie żartuje?
Miałem jej rzucić ciętą ripostą, która utknęła mi w gardle tak jak ta zasrana rurka!
- Pani Black, proszę przynieść kilka kostek lodu – polecił gruby męski głos, od którego najeżyły mi się włoski na ciele. Tak, te na dole też – A teraz Yukimura…- mężczyzna stanął nad moją głową. Po chwili poczułem dłonie na twarzy – odchylę ci głowę i wyciągnę rurkę intubacyjną, dobrze?
Że co wyciągnie?
Ze strachu napiąłem mięśnie, czekając na ruch lekarza.
- Spokojnie – jego głos działał tak kojąco, że gdybym mógł odetchnął bym głośno, a tak zostało mi rozluźnienie całego ciała – Od razu lepiej – odchylił mi brodę – Na trzy, ok? Raz… Dwa…- i wyciągnął nie doliczając do trzech.
Oszust jebany?!
Umiesz liczyć?
Moje kpiny przerwały odruchy wymiotne jak i kaszel, które po chwili ustały. Dopiero wtedy mogłem odetchnąć pełną piersią. Co prawda gardo mnie lekko drapało, ale ważne, że sam oddychałem. Poczekałem chwile, aż lekarz sobie pójdzie w chuj. Najlepiej jak najdalej! Lecz moje nadzieje poszły się jebać, bo pulchna wróciła, a lekarz coś z nią szeptał. Skupiłem się na swoich powiekach i próbowałem je znów otworzyć.
Czy oni je czymś przykleili?
- Powoli – powiedział kojącym głosem – Spróbuj jeszcze raz – polecił, łapiąc moją dłoń w swoją. Nie dość, że była dziwnie delikatna to duża. Uścisnął ją, dodając mi tym samym otuchy – Poruszaj palcami – poprosił.
Wykonałem polecenie, w tym samym czasie otwierając oczy. Zamknąłem je szybko, gdy oślepiła mnie jasność w pomieszczeniu – Pani Black, proszę zasłonić rolety, i przyciemnić światło - odezwał się chłodno do kobieciny. Ta natychmiast zrobiła co jej kazał – Teraz.
Skinąłem głową, otwierając oczy. W sali panował półmrok, na co odetchnąłem. Mój wzrok wyszukał mężczyzny, uśmiechającego się do mnie tak przyjaźnie i ciepło, że miałem ochotę walnąć go w twarz!
- Pić – wycharczałem niczym stary żul.
- Proszę dać mi kostki lodu – wystawił dłoń do kobiety, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- A, tak, tak.
Spojrzałem w jej stronę. I, nie pomyliłem się. Pulchna, i nie najmłodszych lat kobiecinka w niebieskim fartuszku. Włosy miała upięte w koka, a gdy podawała talerzyk lekarzowi, jej twarz miała tak sympatyczny wyraz, że ciężko było odwrócić oczy. A jak posłała mi ciepły uśmiech to… Nie mogłem sam się nie uśmiechnąć.
Lekarz przyłożył kostkę do moich suchych i popękanych warg, i powoli suną nią po nich. Pod wpływem ciepła moich ust, i palców lekarza ta topiła się nawilżając nie tylko je, ale i gardło. Aż przymknąłem oczy, czując chłód w przełyku. Jeszcze lepiej było, gdy lekarz włożył mi jej resztkę do ust.
Normalnie, chwała ludziom, którzy wpadli na pomysł lodów. Nawet te ze zwykłej ha dwa o!
- Witamy wśród żywych – zażartował, wstając z łóżka. Stanął przed nim, i sięgnął po kartę - Nazywam się Mark Sloan, i jestem pańskim lekarzem - Przedstawił się mężczyzna. Czytając ją mruknął kilka razy pod nosem, kiwając głową. Gdy zmarszczył brwi miedzy nimi pojawiła się zmarszczka. Musiał często tak robić, bo do najmniejszych to ona nie należała – Jak się czujesz?
- Właściwie to…- poruszałem całym ciałem. Wszystko dobrze. Pokręciłem głową na boki, i do góry, też wszytko w porzo. Pewnie wyglądałem jak idiota! – po za gardłem, doskonale – odparłem skrzeczącym głosem.
- Czy możesz mi powiedzieć, jaki mamy rok?- zapytał, przeszywając mnie tymi swoimi szarymi oczyma.
- Oczywiście, że wiem – oburzyłem się tak głupim pytaniem.
Czy on ma mnie za, debila?
- Więc?- ponaglał, olewając moje zachowanie.
- Mamy…- urwałem zdając sobie sprawę z tego, że nie mam bladego, kurwa, pojęcia!
Odchyliłem głowę, słysząc jak pikanie przyśpiesza. Zamknąłem oczy, chcąc sobie przypomnieć cokolwiek. A jedyne, co miałem w głowie to czarną dziurę! Tak dużą, że przy niej dziura ozonowa to ziarenko piasku.
Czy teraz mogę panikować?
- To może inaczej. Co pan, pamięta?- zapytał strapiony. Z twarzy zniknęła również zmarszczka, a zastąpiło ją zmartwienie.
Czyli mogę PANIKOWAĆ!
- Ja…- zacząłem, rozglądając się po sali- nie wiem – dokończyłem drżącym głosem.
 Poczułem jak po policzku spływają mi łzy. Jedna za drugą. Nie nadążałem ich ścierać. To było takie dziwne, czuć taką pustkę, Nie pamiętać kompletnie nic.
- To może imię i nazwisko?- próbował dalej.
Zaprzeczyłem głową, bojąc się odezwać. Bo gdybym to zrobił to zamiast słów wydobyłby się szloch.
Powiedzcie, że to, kurwa tylko jebany sen!
- Na dziś koniec – nie wiem czy tylko mi się wydawało, ale jego głos był niemal płaczliwy – Prześpij się – odwiesił kartę, i wyszedł ślimaczym tempem z pomieszczenia.
- Tu masz guziczek w razie czego - kobieta sięgnęła po jakiś pilocik, i włożyła mi go w dłoń – Jakby coś się działo to naciśnij – dodała.
Zniknęli tak szybko jak się pojawili.
Straciłem, kurwa. pamięć?
To się nie dzieje naprawdę!!!

OooO

Obudziłem się, słysząc krzyki na korytarzu. Nie wiedziałem, która mogła być godzina. Mogłem się tylko domyśleć, że późny wieczór, bo przez zsunięte rolety przebijał się blask księżyca.
- Ostrzegałem, że chłopak może stracić pamięć!- wyłapałem ostry glos lekarza.
On ma chyba rozdwojenie jaźni! Wczoraj, a może dzisiaj? Był tak miły, że chciało się rzygać, a teraz jego głos mógł ciąć najgrubszy metal.
- Jest pan lekarzem, i miał pan temu zapobiec!- odpowiedział oskarżycielskim tonem kobiecy głos.
- Jest pani lekarzem tak samo jak ja!- odebrał atak, atakując ją jej własną bronią – I wie pani doskonale, że medycyna nie czyni cudów!
- Nie pozwolę tak do siebie mówić!
- Zamiast obwiniać mnie o utratę pamięci syna, mogła pani dopilnować, aby nie prowadził sportowego samochodu pod wpływem alkoholu!
Aż wstrzymałem oddech, słysząc oskarżenia lekarza.
Czyżbym był tak głupi jak myśli mężczyzna?
To nie może być prawda!
A, co jeśli ktoś zginął przez mój zamroczony alkoholem mózg?
O, żeś… Nie, nie, nie…
Wpadłem w taką panikę, że ledwo łapałem oddech. Dusiłem się jakby ktoś zacisnął pięść na mojej szyi, i chciał ukarać za to, co zrobiłem. Niekontrolowane łzy wydostawały się spod zaciśniętych powiek.
- Yuki?- do pokoju wpadł lekarz, od razu do mnie podbiegając.
Gdy dotknął mojego ciała, zacząłem się rzucać jak ryba złapana w sieć.
- Pani Black!- zawołał pielęgniarkę, która lekko zdyszana pojawiła się w sali.
Lekarz objął mnie mocno, kołysząc się do przodu i do tyłu. Mówił coś do niej, ale do mnie nie dochodził sens słów.
- Zaraz będzie lepiej – szepnął mi w ucho, tak zmartwionym głosem, ze aż ścisnęło mi serce.
Jak powiedział tak się stało. Zwiotczałem w jego objęciach nim minęła minuta. Ułożył mnie delikatnie na łóżku nadal na nim siedząc. Odsunął mi spoconą grzywkę na bok. Patrzył na mnie jak na najcenniejszą rzecz na świecie. I przez chwile tak czułem. Jakby po za mną nie widział świata.
Chyba mnie naćpał!
- Czym mnie naszprycowałeś?- zapytałem osowiałym głosem. Normalnie jakby ktoś puścił mnie w zwolnionym tempie.
- To tylko na uspokojenie – odparł ciepło, i posłał mi rozbawiony uśmiech – Jestem twoim lekarzem, a nie katem.
Nim zdążyłem odpowiedzieć, powieki zrobiły się tak ciężkie, że jak je opuściłem to już nie dałem rady podnieść.

OooO

Hej!

No i mamy następny rozdział. Co prawda nie jest tak długi jak poprzednie, ale... Brak weny robi swoje. Również przez brak czasu, nie będą one dłuższe, ale postaram się, aby wstawiać je regularnie. 
Chyba, że sami zadecydujecie. Czy wolicie długie, ale ukażą się raz w miesiącu. Czy krótkie raz w tygodniu?

Pozdrowionka :)

3 komentarze:

  1. Czy to oznacza, że Yuki teraz będzie z tym swoim lekarzem? A co z Samem? Przecież oni się kochają. Czekam na next, żeby się trochę powyjaśniało :)
    ~Eleila
    Ps. Ja wole rozdziały co tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    naprawdę to się wydarzyło, czy to jakiś jego sen?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, naprawdę misło to miejsce, czy to sen?
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń