niedziela, 23 sierpnia 2015

Ukryta Miłość - 12



Niebo było zachmurzone, a czarne chmury zasłaniały słońce nie pozwalając przedostać się najmniejszemu promieniowi, przez co na dworze zrobiło się chłodno. A drobny deszcz i zimny wiatr zmówiły się, zniechęcając ludzi do wyściubienia nosa z domu. 




Jednakże Phil’a nie było w stanie nic zatrzymać. Dlatego też założył czarną ortalionową kurtkę, nakrywając głowę kapturem. Siedział na ławce na przestanku pod daszkiem, chcąc schować się przed kroplami deszczu tak jak reszta ludzi. Ucieszył się w duchy, gdy zobaczył autobus. Poczekał, aż wszyscy wsiądą i dopiero wszedł za innymi. Udał się na koniec, by zająć jedyne wolne miejsce. Usiadł, odwracając głowę w stronę okna. Phil nie lubił przyglądać się ludziom. Nie ze względu, że zobaczy nieprzychylne spojrzenia czy obrzydzenie jego osobą. Bolało go serce, gdy widział jakiegoś biednego człowieka, brudne dziecko czy starszą kobietę, która ledwo się poruszała o własnych siłach. Z tego powodu wolał skupić swój wzrok na czymś, co było mu obojętne.
Idąc ulicą spuszczał głowę, patrząc pod nogi. Ściągnął kurtkę, gdy wszedł do niewielkiego parterowego budynku. Od progu można było usłyszeć szczekanie psów. I stawało się coraz głośniejszy, gdy wchodziło się coraz głębiej do wnętrza. Przemoczoną kurtkę powiesił na wieszaku dla pracowników, i wszedł do nie wielkiego holu, w którym siedziała młoda dziewczyna.

- Cześć Mac!- powitała go swoim piskliwym głosem.

Rzucił jej wrogie spojrzenie. Nie lubił, gdy mówili tak do niego. Mac – na początku był to skrót od nazwiska. Później jak dowiedzieli się, ze lubi fast - food'y. Nazwali go od kanapki w McDonaldzie.

- Siema – odpowiedział obojętnie, poprawiając włosy – Szef u siebie?

- Nie…- zatrzymała go – tata operuje psa.

Sean Cortney jest założycielem schroniska jak i weterynarzem w nim. Było to na rękę, gdy przywozili zwierzęta potrzebujące natychmiastowej pomocy. I, tak było tym razem.

- Ok – Phil wszedł przez następne drzwi. Na korytarzu skręcił w stronę sali, gdzie odbywały się operacje. Ze skrzyneczki, w której leżały maseczki, wyciągnął jedną i założył. Zapukał, i nie czekając na pozwolenie wkroczył do środka.

Na środku sali stał stół, na którym leżał uśpiony pies. Mężczyzna ubrany w zieloną koszulkę z krótkim rękawkiem. Na dłoniach miał białe rękawiczki brudne od krwi. Włosy schowane pod chustą ze wzorem cętek dalmatyńczyka. I, tak jak nastolatek miał na twarzy maseczkę.  Obok niego stały jeszcze dwie kobiety ubrane tak jak weterynarz.

- No, co tam, młody?- Cortney podniósł wzrok ze swojego pacjenta na nastolatka.

- Bez zmian – wzruszył ramionami, podchodząc do stołu – A temu biedakowi, co?- tylko siłą woli powstrzymał swoją dłoń od pogłaskania psa.

- Jakiś…- przerwał gryząc się by nie przekląć.

- Skurwiel…- dokończył Philip.

- Potrącił go. I zostawił na ulicy – zacisnął dłoń na nożyczkach jednak delikatnie przeciął nitkę – W dziesiątce są dwa szczeniaki do wykąpania.

- Nie ma sprawy – dał mu do zrozumienia, ze chętnie się tym zajmie – A kasę zostawię na biurku.

- Mówiłem już, że jesteś wspaniały?- uśmiechnął się promiennie do chłopaka. I, choć usta były zasłonięte to widział wszystko w oczach mężczyzny.

- A… Z dwa razy – wzruszył luźno ramionami.

- To przypomnij mi później, abym robił to częściej.

Philip poszedł do biura weterynarza. Zostawił tam podpisany czek i poszedł do pomieszczenia, w którym przebywały psy. Ukucnął przed klatką. Spały tam dwa szczeniaki. Jeden śnieżnobiały jak śnieg, a drygi czarny jak noc. Otworzył klatkę, i sięgnął po psa.

- No, co tam maluszku?- powiedział czule, głaskając go za uchem.

Drugi otworzył swoje malutkie oczka, i zaczął piszczeć, gdy zobaczył, że jest sam.

- No chodź, chodź – i wziął drugiego.

Po wykąpaniu psów, Phil włożył ich s powrotem do klatki. Nalałam każdemu psu wody i nasypał karmy. Zazwyczaj zajmowało mu to ponad godzinę, gdyż w schronisku przebywało dużo zwierząt. Zmęczony, ale i szczęśliwy mógł wrócić do domu.

OoO

Philip siedział po turecku na swoim „łóżku” opartymi plecami o ścianę. Przed nim leżały trzy książki. Nie mógł zdecydować się, którą książkę ma przeczytać. Nie chce stracić czasu na książkę, która go nawet troszku nie zaciekawi. Z podjęcia trudnej decyzji nastolatka wybawiło pukanie do drzwi.

- Otwarte!- krzyknął z ulgą.

Oczywiście wiedział, kim jest gość. Miał cichą nadzieje, ze Alex go odwiedzi, bo dziś jest dzień, gdy Elizabeth wraca później do domu.

- Można?- zapytał starszy, stojąc w progu.

- No jaha!- ucieszył się Phil, przesuwając, by zrobić miejsce mężczyźnie.





Alex wszedł do pokoju dumnym i pewnym krokiem. Ubranym niczym model z okładek o modzie. Z każdym krokiem po pokoju roznosił się stukot kroków. Siadając odpiął guzik od marynarki, ukazując białą opiętą koszulę.
Philipowi, aż zaschło w ustach na widok narzeczonego siostry. Owszem, nie był ślepy i widział urodę mężczyzny. Każdy widzi, jaki jest przystojny, i nie ma pewnie osoby, która, by się za nim nie obejrzała. Jednak po tym jak Alex go pocałował zaczął patrzeć na niego inaczej. Zaczął mu się podobać.

- Mam coś na twarzy?- zapytał, wycierając policzek.

- Nie – nastolatek sięgnął do jego dłoni i odsunął.

- No to, czemu tak na mnie patrzysz?- Alex uśmiechnął zaczepnie, widząc rumieńce na polikach licealisty.

- A co nie można?- Phil robił wszystko tylko by nie odpowiedzieć na pytanie.

Co miał powiedzieć… Podobasz mi się? Jesteś tak kurewsko przystojny, że aż mi stanął? Nie, raczej nie! Nie chce sobie robić większego wstydu. Już tyle razy zrobił z siebie pośmiewisko, że mu wystarczy na jakieś dziesięć lat.

- Nie, no można!- Alex podniósł dłonie w geście poddania – Co robisz?- Alex oparł się barkiem o nastolatka.

- Em…- podniósł książki – Nauczyciel kazał mi wybrać jedną z nich – dał czas Alexowi na przeczytanie tytułów, i odrzucił je jakby były zatrute.

- Proponuję tą – sięgnął po książkę i podał ją nastolatkowi.

- Makbet?- przeczytał, krzywiąc się lekko – Poważnie?- spojrzał na Alex ’a upewniając się czy ten sobie z niego nie żartuje.

- Yhym – mruknął w odpowiedzi, kładąc wygodnie głowę na poduszce – Jest o…- umilkł zdając sobie sprawę, że chciał streścić chłopakowi książkę.

- O?- Phil próbował wyciągnąć coś z Alex’ na temat książki. Oszczędziłoby mu to czytania i masę czasu. Nie, żeby była jakaś gruba.

- Jak przeczytasz to się dowiesz – nie poddał się widząc jak nastolatek robi te swoje duże, proszące oczy – Książki nie gryzą – zażartował, uderzając Phil’a lekko z barka.

- Oj, no nie wiem – oddał starszemu – Mojemu ojcu wyżarły mózg!

Nastolatek odrzucił książkę, gdy Alex go znów pchnął barkiem. Zaczęli się przepychać, szturchać, aż mężczyzna znalazł się na młodszym. Nad głową w mocnym uścisku trzymał dłonie licealisty. Oboje oddychali jakby przebiegli maraton. Ich twarze były tak, blisko, że stykali się tylko nosami. Alex patrzył prosto w oczy nastolatka, w których zobaczył zgodę. Mężczyzna niewiele myśląc złączył ich usta w pocałunek. Tym razem nie skończyło się to tylko cmoknięciem. Powoli, lecz zdecydowanie językiem rozdzielił usta nastolatka.

- Alex…- powiedział Phil, gdy Alex wycofał się z jego ust – eee…- twarz chłopaka była tak samo czerwona jak jego włosy – Ja…- zaczął znów, lecz i tym razem urwał. Wstydził się wyznać Alexowi prawdę.

- Przepraszam…- powiedział zdezorientowany, odsuwając się od nastolatka – Musiałem źle…- chciał wytłumaczyć swoje zachowanie.

- Janieumiemsięcałować – powiedział szybko, zakrywając oczy ręką.

- Możesz powtórzyć?- Alex zatrzymał się, nadal leżąc na chłopaku.

- Nie każ mi tego powtarzać – odparł niemal płaczliwym głosem.

- Phil…- Alex, odsunął jego rękę – powtórz, bo nie wiem, co robić – oparł się na łokciach po bokach głowy nastolatka.

- Nigdy się nie całowałem…- przyznał, odwracając głowę w bok.

- Ahh…- wydusił tylko tyle. Odetchnął z ulgą, owiewając czerwony policzek ciepłym oddechem. Przez chwilę się bał, że źle zrozumiał Phil’a – Rób to co ja – Alex poczekał, aż nastolatek odwrócił głowę, by złączyć ich usta w następnym pocałunku.

Phil rozchylił lekko usta, pozwalając Alex'owi by ten językiem pieścił policzki i podniebienie. Pocałunek może nie był perfekcyjny. Ślina właśnie ściekała mu z kącika ust, zderzyli się kilka razy zębami. Jednak dla Niego był to najlepszy i najgorętszy pocałunek, jaki mógł sobie wymarzyć. Alex nim się odsunął, possał dolną wargę Phila, wyciągając z jego gardła głośniejszy jęk. 

- Jesteś piękny – dłonią czule pogładził gorący policzek nastolatka.

- Spadaj!- pisnął zawstydzony, uderzając mężczyznę w ramie.

- Mówię poważnie, Philipie – odparł twardo – Nauczyć się przyjmować komplementy – kciukiem obrysował kontur ust.

- Dziękuje – powiedział pewniej, wiedząc, że Alex mówi całkowicie poważnie – I mógłbyś ze mnie zleźć? Nie jesteś wagi piórkowej…

- Sugerujesz, że jestem… Gruby?

- Ciężki – poprawił starszego, próbując go z siebie zrzucić. Kłamał oczywiście. Nie chciał, aby Alex wyczuł, że podniecił go ten pocałunek – A to różnica.

- Fakt – zgodził się z nastolatkiem, i zszedł z młodszego, kładąc się obok.
Philip wykorzystał okazje i położył głowę na klatce mężczyzny, wystawiając głowę do pieszczot. Uwielbiał jak Alex go głaskał, i przytulał. Czuł się przy nim bezpieczny. Starszy rozejrzał się po pokoju, dostrzegając swoją marynarkę. Wisiała dokładnie tam gdzie ją zostawił. Całkowicie o niej zapominał.


Alexander dopiero teraz miał okazję się rozejrzeć po pomieszczeniu. Pokój nastolatka był… oryginalny. W sumie tak jak chłopak. I w sumie to pierwszy raz widzi tak banalnie umeblowaną sypialnie. Jak cały dom krzyczał kasą tak tu było całkowicie inaczej. Jakby z bajki wchodziło się do rzeczywistości. I podobało mu się to, co widzi, bo w zupełności oddawał charakter nastolatka.

4 komentarze:

  1. Cudo, cudo, cudo! Kocham Cię za ten rozdział. Jest taki... Taki prawdziwy. Wyciągasz na powierzchnię powstające uczucia tych dwoje. Uwielbiam te ich pocałunki... Z niecierpliwością czekam... Na coś więcej ;>
    Pozdrawiam i weny słonko ~

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW, coraz bardziej robi się gooorąco ! :D

    Czy ktoś z rodziny w końcu domyśli się, że między nimi coś iskrzy!? :D

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale,  cudownie naprawdę tak Alex przynajmniej okazuje Philipowi uczucia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń