poniedziałek, 30 maja 2016

Ukryta Miłość II - 2




***
**
*


- Bardzo panu dziękujemy, mecenasie – na ustach kobiety pojawił się uśmiech, odkrywający żółte, krzywe zęby.
Jej twarz też nie była zadbana ani młoda. Liczne zmarszczki powiększyły się od uśmiechu. Widać było nie tylko jej wiek, ale i zniszczoną przez alkohol cerę. Stojący obok jej syn nie wyglądał na zadowolonego. Został złapany na handlowaniu narkotykami. Jak się później okazało, również je brał, bo w areszcie dla nieletnich przeszedł detoks. Czy tego chciał czy nie. Groził mu kilka lat poprawczak. Philip z doświadczenia wiedział, że niektórzy nastolatkowie wychodzą z niego o wiele bardziej zdemoralizowani niż do niego trafili. Dlatego czasem znajomości z osobami, które prowadzą zamknięte ośrodki są przydatne. Tak jak teraz. Chłopak zamiast trafić do poprawczaka został skierowany do ośrodka pod warunkiem, że skończy tam liceum. Nastolatek zgodził się jakby robił wszystkim łaskę.
- Nie ma, za co, pani Brook – uśmiechnął się życzliwie do kobiety – A ty młody wykorzystaj szansę – zwrócił się do chłopaka - Bo kolejnej możesz nie dostać.
- Taa…- burknął pod nosem, patrząc na niego wrogo jakby to była wina adwokata, że tu się znalazł.
- No dobrze…- Philip spojrzał na zegarek na nadgarstku – Na mnie już pora – podał dłoń kobiecie, a następnie nastolatkowi, który niechętnie odwzajemnił gest.
- Jeszcze raz dziękujemy – popatrzyła srogo na syna – No podziękuj panu – trzepnęła to w ramię – Nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie pan Macedon!
- Taa, dziękuję – znów burknął pod nosem.
- Mam nadzieję, że już się nie spotkamy – powiedziawszy to, odwrócił się, zostawiając ich na środku korytarza.
Zszedł do podziemnego parkingu, gdzie zaparkował swojego żółtego Chevroleta. Po mimo lat, ten jeździł jak nowy. Co prawda przeszedł już kilka, no dobra, kilkadziesiąt napraw. To Philip chętnie wsiadał akurat do tego, przepraszając białego mercedesa. Wsiadł do auta, i odpalił silnik. Machnął znajomemu prokuratorowi, który wjeżdżał na parking. Włączył się do ruchu, prowadząc bez pośpiechu. Philip okłamywał Alexa jak tylko się dało. Tak jak teraz. Według planu dnia powinien mieć spotkanie z klientem. Miał spotkanie, owszem. Tylko, że z młodym kochankiem. Podjechał do niego do domu bractwa, do którego należał. Garett powinien skończyć studia dwa lata temu, ale na przekór rodzicom, i ucieczki od dorosłego życia, postanowił studiować drugi kierunek.
Zaparkował tuż obok krawężnika, i wysiadł z auta. Idąc do budynku poprawił poły marynarki, stawiając kołnierz, gdy zawiał chłodniejszy wiatr. Zapukał do drzwi, czując się, jakby przyszedł po dziewczynę na randkę, a zza nich ujrzy zaraz groźnego ojca. Na szczęście w wejściu pojawił się chłopak, który uśmiechnął się szczęśliwy na jego widok.
- Masz śliczny uśmiech, skarbie - pocałował go krótko na przywitanie - Jednak byłoby miło, gdybyś ugościł mnie w domu, a nie na dworze.
- A ty mógłbyś być dla mnie milszy, Phil - przesunął się, aby mógł wejść - Nie jesteś już w sądzie - dodał, trzaskając drzwiami. Nie patrząc na mężczyznę ruszył do kuchni, gdzie przygotował dla nich obiad. On tak jak Philip uwielbiał fast foody. Bo jak zmieniło się jego zachowanie, i wygląd, tak słabość do kalorycznego jedzenia została.
-I będziesz stroił fochy jak rozpieszczony gówniarz?- podążył za młodym kochankiem po drodze ściągając marynarkę. W kuchni odwiesił ją na krzesło, by odpiąć guziki mankietów, i podwinąć rękawy. Poluzował również krawat, który otrzymał w prezencie od kochanka.
- Ja jebie!- zacisnął dłoń na szafce, którą otworzył po szklankę - Przypominam ci tylko, że jestem twoim chłopakiem, a nie klientem!- odwrócił się w stronę ukochanego, by pokazać mu jak bardzo go boli takie zachowanie. Philip, gdy przychodził do niego w czasie lub po pracy był oschły, a głos miał sztywny jakby znajdował się na sali rozpraw.
Philip podszedł do Garetta, wyciągnął mu z dłoni szklankę, i odstawił na blat. Spojrzał mu łagodniejszym wzrokiem w oczy. Objął go w pasie, stykając czoła. Zrobiło mu się przykro, i poczuł uścisk w klatce słysząc pretensję w jego głosie.
- Wybacz, skarbie - rzekł pełnym miłości głosem. Cmoknął go w nos, na co ten go lekko zmarszczył.
- Wybaczam - odparł zadowolony, sięgając do krawata starszego. Rozwiązał go, po czym odrzucił na oślep na krzesło - Dużo masz dla mnie czasu?- prowokująco przegryzł dolną wargę, doskonale wiedząc, że na niej Philip skupił swoją uwagę.
- Hmm…?- udał, że się zastanawia, pozwalając mu odpiąć niebieska koszulę. Guziczek po guziczku - Dwie godziny - odpowiedział podnieconym głosem. Naprawdę nie czuł tych motylków w brzuchu i przyspieszonego bicia serca przy Alexie. A przede wszystkim Alexander musiał włożyć wiele starań, aby stwardniał. A z Garettem? Wystarczyło, że poczuł jego słodki zapach, jego dłonie, wkradające się pod poły koszuli, na swojej nagiej piersi. Philip złapał go za pośladki, ugniatając je mocno. Uwielbiał je. Były takie jędrne i twarde. Nie tylko on jeden dbał o swoje ciało. Uniósł go bez problemu, sadzając na blacie. Garret odruchowo objął go nogami, przyciągając do swojej erekcji. Z obu lekko rozchylonych warg wydobył się jęk.
- Kocham cię - wyznał mu któryś raz. I wcale nie liczył na taką samą odpowiedź. Już nie. Czuł ścisk w sercu za pierwszym razem, gdy mu wyznał swoje uczucia, a ten milczał. Za drugim i trzecim też bolało. Później nauczył się jak odczytywać wszystkie sygnały, w których ten zapewniał go o swoich uczuciach. 
- Wiem - odpowiedział tak jak zawsze. A pomyśleć, że kiedyś nie bał się wypowiadać tych dwóch słów.
Czy go kocha?
Najbardziej.
Owszem, Alexandra też kochał.
Tylko obie miłości się różniły.
Pierwsza była miłością zagubionego, i odtrąconego przez rodzinę nastolatka, który złapał się mężczyzny niczym tonący koła ratunkowego.
Teraz kochał prawdziwą jedyną miłością. Nie tylko sercem, ale i duszą. I, gdyby Garett postawił mu ultimatum: on albo Alex, nie zastanawiałby się nawet sekundy.
- Jesteś sam?- dopytał, nim zerwał z niego ubrania. Nie chciał świecić przed kimś gołą dupą. Oparł się na rękach po jego bokach, i pochylił, skubiąc delikatnie skórę na jego szyi.
- Tak - odpowiedział, nie będąc w stu procentach pewnym. Dom stał na terenie kampusu, więc rzadko zamykali drzwi. To też, każdy z domowników mógł wejść - Ale żel i gumki mam w pokoooju - jęknął głośno, czując zęby kochanka na wrażliwym miejscu.
O, tak. Philip po trzech latach nauczył się jego ciała. Jak na przykład tego, że Garret bardziej uwielbiał riming niż obciąganie.
- Myłeś się?- musiał się upewnić nim włoży mu język w odbyt. Nie pytał, bo się go brzydził. O, nie. On dbał tylko o higienę.
- A, co jeśli powiem, że nie?- zaczął drażnić się z kochankiem. Dłonie przesunął na plecy, by wbić paznokcie w skórę, i mało delikatnie przejechać nimi od łopatek do krzyża.
- To nie wyliże ci tej słodkiej i spragnionej dziurki - ich seks różnił się od tego z Alexem. Z Thompsonem nigdy nie prowadzili perwersyjnych rozmów, które nakręcały jeszcze bardziej, i pobudzały wyobraźnię. A tej Garett’owi nie brakowało. Był otwarty dla i na Philipa.
- Więc będę musiał zadowolić się twoim kutasem?-  zjechał dłońmi na pośladki Philipa, przyciskając jego erekcję do swojej. Macedon, mimo, że w łóżku z nim zawsze topował, to nie miał nic przeciwko macaniu po tyłku.
- Aż tak ci go brakowało?- ciągnął ich gierkę - Jesteś pewny, że nikogo nie ma, bo mam ochotę wziąć cię na tym blacie - sięgnął do rąbków koszulki i pozbył się jej jednym szarpnięciem. Odrzucił ją na bok.
- On bardziej się stęsknił - stwierdził, czując jak bardzo jest twardy - Ale żel i gumki?- Garett niejednokrotnie chciał kochać się z Philipem bez jakichkolwiek ograniczeń, ten jednak uparcie się nie zgadzał.
- W portfelu mam gumki - te stały się częścią jego zawartości, by być zawsze zabezpieczony. Nie bzykali się tylko w łóżku, ale tam gdzie naszła ich ochota. Na ślepo sięgnął do kieszeni, wyciągając portfel. Rzucił go na blat, tak by się otworzył, i mógł w każdej chwili wyciągnąć prezerwatywę. Philip złapał młodszego za ramie, zsuwając go z blatu. Odwrócił go tyłem, od razu przylegając do jego pleców i pośladków swoim ciałem. Mając dosyć ich słownej gry wstępnej, odpiął mu spodnie, i podążając w dół pocałunkami, zsunął je do kostek, klękając przed wypiętym tyłkiem. Oh, aż mu kutas zadrżał w spodniach na samą myśl jak ciasną chłopak na dziurkę. Przyłożył nos między słodkie połóweczki, i po zapachu upewnił się, że ten dokładnie się umył. Pachniał swoim słodkim żelem.
Garett pchnął biodrami, aby popędzić kochanka. Uwielbili czuć ciepły i mokry język w tamtym miejscu.
- Wypinasz się jak rasowa suka, skarbie - o, tak. Oboje lubili bliźnić w łóżku. Philip ugryzł go w pośladek. Na tyle mocno, że został ślad.
- I to lubisz - odpowiedział, kusząco kręcąc tyłeczkiem - Uwielbiasz przejąć nade mną kontrolę. Czuć, że należę tylko do cieee…- urwał, gdy poczuł język w swojej dziurce - Głębiej - poprosił, zaciskając dłonie na końcu blatu.
Philip spełnił życzenie kochanka, i wepchnął język głęboko, kciukami rozsuwając pośladki. Chłopak był już rozciągnięty, i gotowy na niego - Ooo... - stęknął, gdy Phil zaczął posuwać go językiem.
By sprawić mu więcej przyjemności zassał się na pomarszczonej skórze, wyciągając z niego krzyk pełen rozkoszy.
Garett był tam taki wrażliwy, że dochodził od samej penetracji lub tak jak teraz od lizania. Phil znając dokładnie swojego kochanka, odsunął się, by ten za szybko nie doszedł. Wstając, rozpiął spodnie, zsuwając je do kostek. Z portfela, z przegródki wyciągnął wysuniętą gumkę.
- Jesteś na niego gotowy?- wsunął swojego twardego i pulsującego penisa między nogi chłopaka. Poruszał nim, ocierając się o jego jądra. Puste opakowanie odrzucił na podłogę.
- Od rana - odparł, rozpalonym głosem.
Philip zwinnie nałożył gumkę na penisa, uważając by nie zetrzeć zbyt dużo żelu, jaki się na niej znajdował. Nawilżył dziurkę śliną, ale czasem ponosiło go, i pieprzył chłopaka bez opamiętania. Chciał mu sprawić przyjemność, a nie ból. Nadepnął na nogawkę spodni młodszego.
- Wyciągnij nogę - rozkazał podnieconym do granic możliwości głosem. Garett posłuchał go jakby od tego zależało jego życie. Philip włoży rękę pod kolano, unosząc nogę do góry, by bardziej go na siebie otworzyć. Już bez zbędnych słów wsunął się penisem po same jądra.
- Aaa…!- krzyknął na to doznanie. Na przyjemne rozciągnięcie idealnym kutasem.
Philip nie dał mu przywyknąć do intruza w odbycie, i zaczął go od razu pieprzyć. Doskonale wiedział, pod jakim kątem wejść, by podrażnić prostatę kochanka. Gdy już chciał przyspieszyć, i mocniej wbijać się w chłopaka, usłyszeli za sobą męski głos.
- Nie macie się gdzie pierdolić!?
Philip wystraszony wbił się tak ostro, że nie tylko wycisnął jęk bólu z Garetta, ale i przesunął szafkę o kilka cali.
- Mówiłeś, że nikogo nie ma!- syknął, ledwo panując nad swoimi biodrami, aby pozostały w bezruchu. Już prawie dochodził!
Garett oparł się na łokciu, i spojrzał przepraszającym wzrokiem na ukochanego.
- Zamierzasz tak stać i gapić się?- warknął na kolegę zły, że ten im przeszkodził w momencie kulminacyjnym. Był tak blisko!- A może chcesz się dołączyć, co?- dodał sarkastycznie, widząc jak ten wlepia swe piwne patrzałki w pośladki Philipa.
- Wal się!- opowiedział zniesmaczonym głosem.
Nikt w domu nie miał nic przeciwko jego orientacji, ale mógł chociaż robić TO w swoim pokoju!
- Jakbyś nie zauważył…- Philip przeszedł na swój, przez lata wypracowany, twardy ton głosu - to nam w tym przeszkadzasz - jak tylko usłyszeli oddalające się kroki, wznowił swoje ruchy. Tym razem przyspieszył, i stały się mocniejsze. Musieli osiągnąć spełnienie nim kolejny gówniarz im przeszkodzi - Weź… Rękę…- wysapał między pchnięciami.
Garett uniósł rękę, obejmując nią szyję kochanka, i wychylił się do jego ust. Zaczęli się całować intensywnie. Philip wyciągnął rękę spod kolana, kładąc ja na rozgrzanym policzku. Pchnął mocno, aż podrzucając ciało do góry. Nie spuszczał z niego wzroku, chcąc odszukać jakiekolwiek cierpienie na jego przystojnej twarzy. Zamiast tego zatonął w niebieskich oczach, w których widział MIŁOŚĆ, i szczere oddanie. Jego musiały również to wyrażać, bo ujrzał układające się, opuchnięte od ugryzień, wargi w szczęśliwy uśmiech. Garett wystrzelił tak mocno, że poczuł krople nasienia na swoim policzku. Sam wykonał dwa ostre ruchy, i doszedł w nim głęboko, wypełniając prezerwatywę. Falując jeszcze leciutko biodrami, oparł głowę klatce piersiowej studenta.
- Masz wyprasowaną którąś z moich koszul?- przerwał ciszę, gdy doszedł do siebie po ostrym bzykaniu. Tak bardzo pragnął posiąść ciało kochanka, że zapomniał ją ściągnąć, i była cała przepocona. Wysunął się z dziurki chłopaka, trzymając palcami za gumkę. Urwał kawałek ręcznika papierowego, w który wytarł penisa, a następnie zawinął w niego zużytą prezerwatywę. Pocałował czułe Garetta nim się odsunął.
- Jakaś na pewno - odpowiedział jeszcze nieobecnym głosem, bo ciało i umysł pogrążone były w rozkoszy. Nie miał sił się ruszyć!- Zanieś mnie do pokoju - poprosił, rozwalając swe odprężone ciało na blacie.
Philip syknął pod nosem, widząc go tak uległego. Z kutasem na wierzchu, a zapach schnącej spermy rozniósł się po pomieszczeniu. Nasunął spodnie na tyłek. Ściągnął koszule, i pochylił się do brzucha studenta. Wytarł go koszulą, a chłopak skopał z siebie spodnie. Uniósł wątłe ciało kochanka za dłonie, i owinął je sobie na szyi. Złapał go za jędrne pośladki, biorąc na ręce. Garett objął go niczym miś koala. Philip, czując skórę przy skórze, ocierającego się penisa o jego umięśniony brzuch, i delikatne pocałunki na szyi zapragnął go jeszcze bardziej niż wcześniej.

***

Philip jak tylko wszedł do domu, rzucił klucze na stolik, stojący przy drzwiach. Odwieszając marynarkę, zsunął obuwie ze stóp. Nie zakładał kapci, bo ich nie lubił. Wolał chodzić na boso lub tak jak teraz w skarpetkach. Idąc do kuchni, ściągnął krawat, i schował go do tylnej kieszeni spodni. Rozpiął koszule i jej mankiety, oddychając głośno jakby pozbył się jakiegoś ciężaru z barków. Domyślił się, że Alex siedzi w salonie, bo dźwięk włączonego telewizora roznosił się po całym domu. Oparł się dłońmi o blat, nadal rozmyślając nad dzisiejszym dniem. Detektyw, jaki dla nich pracował dostarczył mu zdjęcia. Dobrze myślał, że Hastings coś ukrywa. I owszem, ukrywał zdrady.
- Gdzie byłeś?- jak każdego wieczora usłyszał pretensje od partnera.
Philip zacisnął mocną szczeknę, czując zgrzytanie zębami.
- Wiedziałeś?- zapytał zimnym głosem nie zmieniając pozycji.
- Wiedziałem, co?- Alex przybrał swobodny ton głosu, nie zdradzając żadnych uczuć.
Philip już przestał liczyć na pocałunek na dzień dobry, na dobranoc, na pożegnanie. Ich miłość, gdzieś się po latach wypaliła, i byli ze sobą z przyzwyczajenia. Wiele nocy spędził na myśleniu, gdzie popełnili błąd, co zrobili źle, że przestali się kochać.
- Powiedz, Alex…- Philip odwrócił się w jego stronę, opierając pośladki o meble. Splótł ręce na klatce piersiowej, patrząc na niego rozczarowanym wzrokiem – czy specjalnie nalegałeś bym przyjął tą sprawę, bo wiedziałeś, że przegram?
- Chodzi ci o Hastingsa?
- Czy bawi cię moja porażka, hmm?
- Słysz, co mówisz, kochanie?- odparł kpiącym głosem, podchodząc do partnera. Wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni Philipa. Nie czując, ani nie słysząc sprzeciwu, zaczął ugniatać jędrne i twarde półkule młodszego.
- Dlaczego tak nalegałeś, abym zajął się jego rozwodem?- Philip nie czuł już tego samego podniecenia, co kiedyś. Nawet jak Alexander znaczył mokrymi pocałunkami linię szczęki, sunąc na szyje, przegryzając ją. Stał jak kamień. Niewzruszony jego zalotami.
Alex odchylił głowę, chcąc spojrzeć w jego oczy. W oczy tak puste, że miał wrażenie, iż patrzy w dno studni.
- Jestem jego wydawcą i chciałem mu pomóc – wyjaśnił jakby zwracał się do upośledzonej osoby.
- Przestań – syknął, odpychając go, gdy ten chciał odpiąć mu pasek – Oboje ukryliście prawdę – uśmiechnął się kpiąco, widząc szok na twarzy Alexa – Myślałeś, że nie dowiem się, że notorycznie zdradza żonę?
- Nie masz na to dowodów!- odparł chłodnym głosem. Oczywiście znał prawdę, i powiedział Hastingsowi, aby nie przyznawał się do zdrad, bo Philip nie będzie go bronił.
- Jesteś pewny?- Philip uniósł kpiąco brew – Od początku nie podobała mi się ta sprawa – przeszedł na swój ostry ton głosu. Taki, którym posługiwał się tylko na sali rozpraw – Żona chce z nim rozwodu? Dobra, zdarza się – podszedł do okna, gdzie na parapecie leżały papierosy - Ale ona chce mu zabrać cały majątek, jakiego przez lata ciężkiej pracy się dorobił bez powodu?- z kieszeni spodni wyciągnął zapalniczkę i odpalił papierosa.
- Pewnie uważa, że należy się jej coś po tych wszystkich latach życia z nim - odpowiedział, maskując swoje zdenerwowanie maską chłodu. Zastanawiał się jak Philip odkrył prawdę. Musiał również brnąć w kłamstwie, by nie zdemaskować swojego autora.
- To się nazywa podział majątku, Alexandrze – skrzywił się, gdy Alex zamiast przyznać otwarcie się do kłamstwa ten nadal szedł w zaparte. Nawet po tym jak powiedział, że ma dowody na zdradę swojego klienta – A ona chce wszystkiego!– podkreślił ostatnie słowo, wymachując dłonią z papierosem – Na Boga! Ona chce zniszczyć człowieka, przy którym spędziła połowę swojego życia – miedzy nimi nastała cisza, więc Philip wykorzystał ją do spokojnego spalenia papierosa - I, co? Bez żadnego motywu?- dodał, gasząc go w czystej popielniczce.
- Nie wszystko ma drugie dno, Philipie – odparł swoim charyzmatycznym głosem, co bardziej zezłościło Philipa.
- Nie pierdol mi tu teraz jakimiś dennymi frazesami!- uderzył dłonią w blat mebla, o który się opierał – Nie mam siedemnastu lat, i nie robią już na mnie żadnego wrażenia!- podszedł do szafki i wyciągnął z niej szklankę, a z lodówki wódkę i napełnił nią puste naczynie. Nie odkładając butelki wypił wszystko, co nalał. A nalał sporo, bo aż się zakrztusił, czując w gardle pieczenie.
- I, co kolejny raz zamierzasz się upić?- zapytał zimnym głosem, podchodząc do młodszego, by zabrać mu alkohol.
- Bo to jedyny sposób, aby zapomnieć – odparł szczerze, nalewając kolejną porcję nim mężczyzna weźmie mu butelkę.
- Zapomnieć?- powtórzył sceptycznie, wyrywając mu wódkę. Alex podszedł do zlewu i wylał wszystko, a pustą butelkę wrzucił do śmieci.  
- Zapomnieć o całym tym gównie, w jakim tkwię -  powiedziawszy to opróżnił szklankę. Włożył ja do zmywarki, i wyszedł z kuchni nie patrząc na Alexa.


*
**
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz