czwartek, 26 maja 2016

I am afraid - 1




Ashwin wszedł do bloku, wbiegając na drugie piętro, gdzie mieściło się ich mieszkanie. Kroki skierował do kuchni, w której przy stole, pod oknem, siedział ojciec i matka. Ta uśmiechnęła się niepewnie, rzucając mężowi błagające spojrzenie. Nastolatek wiedział, co to oznacza. Krępującą rozmowę. Może nie tyle dla niego, co dla kobiety. Z suszarki wziął szklankę, a z lodówki wyciągnął dzbaneczek z lemoniadą. Dał sobie chwilę czasu na uspokojenie oddechu po bieganiu, nalewając napoju do pustego naczynia. Dopiero, gdy odstawił dzbanek na miejsce, i wypił schłodzony napój odetchnął cierpnąco. Czeka go poważna rozmowa.
- Synku…- odezwała się kobieta. Rodzina Sharma, nie należała do najbogatszych ludzi w Indiach. Jednak wioska, w której mieszkali pozwalał im na dostatnie życie. Dlatego też kobieta ubrana była w piękne zielone sari, podkreślające jej szmaragdowe oczy – ja z tatą chcemy porozmawiać – dokończyła z ciepłym uśmiechem.
- Porozmawiać?- powtórzył, odstawiając szklankę do zlewu. Tego akurat był świadom, gdy przekroczył próg kuchni – Porozmawiać, o czym -  splótł odsłonięte ramiona na klatce piersiowej, ukrywając tą postawą swoje obawy.
- O twoim nauczycielu – odparła napiętym głosem.
 Ashwin zmarszczył brwi jak i nos nie bardzo wiedząc, do czego dążą jego rodzice.
- O Nikhilu?- zapytał, chcąc się upewnić czy o niego im chodzi.
Ojciec posłał mu karcące spojrzenie, słysząc jak mówi starszemu mężczyźnie po imieniu. Nastolatek nie zdał sobie nawet sprawy, że wypowiedział czule jego imię, uśmiechając się ciepło na samą myśl o nauczycielu. Od siedmiu lat są przyjaciółmi.
- Czy… Czy ty…- kobieta kaszlnęła, zasłaniając usta. Nie potrafiła wykrztusić z siebie pytania. Na samą myśl, że jej obawy się potwierdzą…. Miała ochotę iść do świątyni i prosić Saraswati, aby ich syn stał się normalnym, i zdrowym chłopcem.
- Ja, co, mamo?- zapytał nerwowym głosem, domyślając się  celu rozmowy.
Przecież nie było go w domu prawie cały rok, bo był w internacie. Więc jak oni… Jak ona się domyśliła?
- Czy kochasz swojego nauczyciela, synu – pałeczkę przejął ojciec, widząc roztrzęsioną żonę.
- A co w tym dziwnego?- odparł swobodnie. Kobieta zaszlochał znów ukrywając dłonią usta – Mamo!- jęknął, gdy po jej policzkach spłynęły łzy – Jest moim przyjacielem!- nie kłamał. Zapomnieli tylko dopytać jak go kocha. A kocha go jak mężczyzna powinien kochać kobietę. Nawet nie wie, kiedy przyjaźń przerodziła się w miłość. Zdał sobie sprawę w dniu, gdy Nikhil wręczył mu zaproszenie – A zresztą on niedługo się żeni, pamiętasz?
- Więc…- próbowała się upewnić.
- Nic nas nie łączy – dokończył po czym wyszedł z kuchni, mijając się w progu z bratem.
W pokoju ściągnął przepocony czarny bezrękawnik, i rzucił go w kąt. O mało nie wpadł. Musi bardziej uważać na swoje uczucia, bo co zrobi jak matka następnym razem zada w końcu odpowiednie pytanie? Wyrzuci go z domu? Zostawi tak jak siedem lat temu? Nie. Nie chce znać odpowiedzi.
- Wiesz, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw?- Ekansh stanął w progu pokoju, który dzielili ze sobą, na czas obecności młodszego, opierając się ramieniem o framugę. Student był krzepkiej budowy tak jak ojciec. Oboje stawiali na wiedzę, twierdząc, iż ta pomoże im na zdobycie lepszej pracy. Więc tylko od czasu do czasu uprawiali jakiś sport, a częściej siadali z książką w ręce i zanurzali się w lekturze.
- Nie wiem, o czym mówisz – wzruszył ramionami, idąc do szafy. Otworzył tylko jedną stronę. Tą, w której znajdywały się złożone jego ubrania. Wyciągnął czarną koszulkę z białym logiem adidasa i czarne za kolana spodnie. W przeciwieństwie do brata dbał o swój wygląd.
- Ash…- podszedł do młodszego i odwrócił w swoją stronę, by spojrzeć w wystraszone oczy – jesteśmy braćmi – stwierdził fakt niczym naukowiec – Wciskaj ścieme rodzicom ile chcesz, ale mnie nie oszukasz!
- Jesteś męczący jak matka – odepchnął od siebie starszego – Ale w przeciwieństwie do niej potrafisz się wysłowić – zakpił, mijając go. Chciał zdenerwować brata by ten odpuścił. Nie miał zamiaru rozmawiać o swoich uczuciach do nauczyciela. Jeszcze, czego?
- A tu uparty jak ojciec – zripostował – I w przeciwieństwie do niego jesteś głupszy, jeśli myślisz, że zdołasz ukryć miłość do tego mężczyzny!
- Zamknij się!- krzyknął, rzucając w brata koszulką – Rodzice są w kuchni!- już zaczynał się modlić, aby ci niczego nie usłyszeli z ich kłótni. Oj, jeśli usłyszeli to udusi brata gołymi rękoma a jego spalone zwłoki rozsypie gdzieś w paskudnym miejscu. Na przykład u sąsiada na dworze, koło toalety? Ha, lepiej. W toalecie!- Idź…- chciał powiedzieć do przyjaciół i im męcz dupę, na spacer, ale po przemyśleniu, zrezygnował – gdzieś – dokończył klawo, podnosząc koszulkę z podłogi – I daj mi spokój! Zajmij się swoim życiem!- dodał nim trzasnęły za nim drzwi od łazienki, do której wszedł – A, nie zaraz – mówił sobie pod nosem, rozbierając się. - Ty nie masz własnego życia, dlatego wchodzisz z butami w moje!- warknął pod nosem, odkręcając zimną wodę. Upalne dni dawały w kość każdego dnia. I tylko chłodna kąpiel pozwalała na chwilę odetchnąć. Jasne, nastolatek mógł jechać do miasta na basen, ale… Nie miał sił jechać trzy godziny na rowerze, a autobus. Cóż ten jeździł raz na trzy godziny. Wolał wskoczyć pod prysznic, choć ulga była chwilowa. Oparł dłonie na kafelkowej ścianie, pochylając głowę i zamknął powieki.
Od razu przypomniał mu się dzień, o którym całym sercem chciałby zapomnieć.

***

Jak każdego dnia został zbudzony tuż po siódmej rano. Razem z kolegami z pokoju udał się do łazienki gdzie umył zęby, twarz i wypsikał różnymi perfumami. Musiał ładnie pachnieć dla Niego! Gdy po śniadaniu szedł przez dziedziniec do budynku w którym mieli lekcje nic nie wskazywało jak straszny będzie ten dzień. Słońce świeciło wysoko na niebie i mocno podkręciło temperaturę na dworze. I to tak bardzo, że było mu piekielnie gorąco w samej białej koszuli i cienkich brązowych spodniach. Lekcje zleciały mu dość szybko. Niczego nowego nie omawiali na lekcjach, a to oznaczało, że dodatkowe zajęcia z nauczycielem plastyki nie będą potrzebne. Po skończonych zajęciach udał się na amfiteatr. Lubił się tu schować przed innymi. Dać ponieść się wyobraźni. W której całuje mężczyznę, którego pokochał całym sercem. Na jego usta wpłynął radosny uśmiech. Tak. Wspaniała wizja.
- Miłe wspomnienia – pochwalił chłopaka, widząc uśmiech na jego ustach. Przysiadł obok ucznia, trzymając w dłoni kopertę.
- Fantastyczne – uchylił powieki, ukazując swoje czarne jak noc oczy. Poczuł jak serce mu przyśpiesza na widok mężczyzny. Przed oczyma miał obraz jak całuje starszego, a ten z równym zaangażowaniem oddaje pocałunek. Aż westchnął głośno, czując motylki w brzuchu. Miliony motylków!- Znasz każdą zmarszczkę na mej twarzy, więc jaki jest powód przyglądania się mojej cudownej osobie?- podkulając nogę usiadł bokiem, a w stronę mężczyzny.
- Cieszy mnie twój dobry humor – pstryknął go w nos jakby miał osiem lat, a nie piętnaście. Zaśmiali się głośno, lecz po chwili starszy spoważniał. 
Młodszy uspokoił się jak tylko zobaczył powagę na jego twarzy.
Twarzy, która dla nastolatka była idealna. I nawet ułożenie brwi mu nie przeszkadzało. Te czasem sprawiały wrażenie, że chodzi wiecznie zły. Brakowało tylko zmarszczenie nosa. Wtedy wyglądał jakby był wkurwiony. Lekko za duży i haczykowaty nos. I, uszy. Te były większych rozmiarów niż powinny, i odstające. W jego oczach… 
- Idealny – pomyślał Ashwin.
- Teraz ty mnie się przyglądasz – upomniał wesoło chłopaka. Oczywiście nie przeszkadzało mu to. Wręcz uwielbiał, gdy ten wpatrywał się w niego jak w obrazek, zapominając o wszystkim wkoło. Czuł, że jest ważny dla swojego ucznia.
- Lubię patrzeć na rozmówcę – zażartował wystawiając język.
- Tak, ja też – zgodził się z młodszym, odsuwając jego grzywkę na bok, bo ta wpadała mu do oczu – Ashwin…- tak bardzo chciał to odwlec, ale nie mógł. Chłopak przyjrzał mu się czujnie, słysząc zdecydowany ton głosu – odchodzę….
- Słucham?- przerwał starszemu, płaczliwie – Chcesz powiedzieć, że mnie zostawiasz?- w oczach pojawiły się łzy.
- Jak skończysz szkołę – dokończył, gdy młodszy ucichł, walcząc z płaczem – To są skutki przerywania rozmowy – skarcił młodszego, po czym go przytulił. Chłopak również się obiął nauczyciela, biorąc kilka głębszych oddechów, by uspokoić swoje uczucia jakimi go darzył. Wykorzystywał właśnie takie chwile jak ta. Gdy starszy go tulił jakby nie widział świat po za nim. 
Ale… Nauczyciel traktował go jak młodszego brata.
- Dlaczego?- zapytał, wyzywając swą ciekawską stronę. 
- Rodzice na mnie naciskają – cały czas masował nastolatka po plecach – Abym ożenił się, i założył rodzinę – odsunął od siebie chłopaka na wyciągnięcia ramion – Proszę – wepchnął, osłupiałemu uczniowi kopertę w dłonie – Chcieli, bym wziął ślub po zakończeniu tego roku szkolnego – nauczyciel oparł łokcie na kolanach Ashwin ’a, i schował twarz w dłoniach. Ten drżącymi rękoma otworzył kopertę nad głową mężczyzny. Miał świadomość, co tam znajdzie, ale musiał się upewnić – Ledwo udało mi się wynegocjować przyszły rok.
- Żenisz się – pisnął. Przyłożył dłoń do ust słysząc swój głos. 
NIE, NIE, NIE!

***

Tak. Przepłakał wtedy całą noc. Zachowywał się jak zakochana nastolatka. Ale czy tylko dziewczyny mają prawo płakać, gdy tracą swoją miłość? Jasne, że nie. Mężczyźni też płaczą. I on miał zamiar wypłakać cały ból.
Po kąpieli wytarł ciało, i ubrał wcześniej przyszykowane ciuchy. Kolacje zjedli w rodzinnym gronie. Ojciec i brat jak zwykle zjedli najwięcej, nie przejmując się nim i matką czy zaspokoili swój głód. Oni uważali się za najważniejszych, bo pracowali. Ekansh dorabiał, jako sprzedawca podczas wakacji, by obciążyć rodziców finansowo. Później usiedli w salonie. Matka oglądała jakiś teleturniej, brat i ojciec czytali książkę, a on?
Rozmyślał jak potoczy się kolejny jak i ostatni rok szkolny w prywatnej szkole z internatem. Teraz nie tylko będzie musiał ukrywać swoje uczucia do nauczyciela, ale i udawać uśmiechniętego, radosnego nastolatka. 
Czy potrafił? 
Nie.
Nie potrafił być szczęśliwy, kiedy cierpiał. 
Nie umiał się uśmiechach, gdy chciało mu się płakać. 
To będzie ciężki rok. 
Bardzo!

***

Wieczorem, gdy leżał w łóżku szlochając cicho, by nikt go nie słyszał, poczuł jak brat kładzie się obok niego, i przytula go mocno.
- Przepraszam za dziś – odezwał się cicho, łapiąc dłoń starszego w swoją. Mimo, iż się kłócili to zawsze mógł liczyć na brata. Będąc dzieckiem to on był przy nim przed wyjazdem do internatu. Do dziś pamięta jak Ekansh podrobił pismo ojca na usprawiedliwieniu dla niego, bo uciekł z lekcji matematyki. 
- Ja też – odpowiedział równie cicho. Nie chciał, aby rodzice usłyszeli. Mieli zamknięte drzwi od pokoju, ale zawsze mogli coś usłyszeć, bo ściany nie należały do najgrubszych – Powiesz mu o swoich uczuciach?
Oczywiście myślał o tym od dawna. By pójść do nauczyciela i przyjaciela w jednym, i powiedzieć mu, że go kocha. Jednak wszystkie odpowiedzi, jakie podsyłał mu mózg kończył się źle.
- Nie – westchnął zrezygnowany – To nic nie zmieni, Ekansh – młodszy odwrócił się w stronę brata. Przez oświetlający go księżyc widział jego smutne oczy – A, co jeśli mnie odrzuci?- podzielił się z nim swoimi obawami – Znienawidzi za to, jaki jestem?
- Ash…- Ekansh położył dłoń na policzku brata, kciukiem ścierając łzy – jedyne, co odrzuci to twoje uczucia nie ciebie. I znienawidzi siebie, bo nie jest taki jak ty – sam miał ochotę płakać.
- Skąd wiesz?- położył głowę na klatce piersiowej brata. Ten automatycznie zaczął przeczesywać spocone włosy. Noce wcale nie były chłodniejsze niż w dzień. Mieli otwarte okno na oścież, a w sypialni i tak panował zaduch.
- Bo jesteś wspaniałym człowiekiem, Ashwin – słysząc to, objął mocniej brata.
Zrobiło mu się jeszcze smutniej, przypominając sobie jak dziś go potraktował. Zachował się jak dupek, a brat i tak go wspierał. I tylko on go nie zostawi, gdy wyjdzie na jaw jego orientacja seksualna. 

OooO

Czasami miał wrażenie, że pochodzi z innego świata. Dlaczego? Cieszył się, że już za dwa dni wróci do szkoły, której całym sercem nie trawi. Kiedyś jej nienawidził. Wszystko zmienił nauczyciel plastyki. Z jego pomocą radził sobie dużo lepiej niż wcześniej. Dziś odróżniał wszystkie litery, a cyfry były tylko cyframi. Przeczytanie wyrazów, i złożenie ich w zdanie nie sprawiało mu już problemów. Nie był już idiotą. Nie tylko dla ojca, ale i dla nauczycieli, którzy poświęcali mu więcej czasu przy omawianiu nowego tematu. Jednak nie za dużo. W końcu kasa liczyła ponad trzydzieści osób. Gdy czegoś nie rozumiał lub sprawiało mu coś trudność, szedł do Nikhila. A ten z czystą przyjemnością pomagał mu. Tylko on jeden wiedział jak nauczać osobę z dysleksją.
- Masz wszystko?- do pokoi braci weszła ich mama.
Ashwin klęczał przed walizką, i pakował ostatnie ubrania, które uprała, wyprasowała i złożyła w idealną kostkę.
- Tak, mamo – zamknął walizkę, i postawił ją obok drugiej – Ekansh ma kupić farby jak będzie wracał z pracy – dopiero teraz spojrzał na matkę. Ta uśmiechnęła się smutno. Westchnął posępnie, widząc jej czerwone od płaczu oczy. Zresztą, jak co roku przed jego wyjazdem do internatu. Zaczyna chodzić smutna i zapłakana kilka dni przed jego odjazdem. Gorzej jest tylko jak wsiada do auta i odjeżdżają spod szkoły. Na początku dzwoni, co tydzień w wyznaczone dni, martwiąc się o niego jakby miał osiem lat. Później telefonuje coraz rzadziej, aż  telefony ustają całkowicie.
Kobieta podeszła do krzesła, na którym przewieszone było białe dothi ze złotymi wykończeniami, a na wieszaku wisiała turkusowa kurta, ozdobiona cekinami, wyglądające jak małe diamenciki. Choć chłopak nie lubił ubierać się tak oficjalnie to nie miał wyboru. Dyrektor szkoły wymusił na nich takie stroje na rozpoczęcie szkoły, i inne ważne okazje, jak i mundurki, które nosili w tygodniu. Skrzywił się, gdy matka niemal z czcią głaskała ubranie. On wolał się do niego zbliżać. Fakt. Było piękne i drogie, ale wyprasowanie go zajmowało niemal pół dnia. Mu, przynajmniej.
- Powinieneś mieć więcej takich kompletów – oderwała wzrok od ubrania, pstrząc smutnym wzrokiem to na syna to na walizki – Wyglądasz w nich jak prawdziwy młody mężczyzna, synku – nastolatek miał dziś na sobie niebieskie spodenki, białą koszulkę, a do tego czarne adidasy. Tak bardzo chciał widzieć ich ubranych w typowo hinduskie ubrania. Wciąż pamięta swoje młodzieńcze lata, gdy każdy mężczyzna czy chłopiec ubierali się w kurte i dhoti. Może nie były one takie śliczne i kolorowe jak teraz, ale były częścią każdego mężczyzny. Dziś… Gdziekolwiek się odwróci, ubrani byli w spodnie, koszulki czy koszule. Nawet tak mała wioska jak ich szła za modą na całym świecie.
- I znów to samo?- zirytował się lekko. Co roku ta sama śpiewka – Teraz to niby jak wyglądam?
- Jak Amerykanin, a nie jak Hindus!- oskarżycielsko wymierzyła w syna placem.
- Mamo – jęknął. Miał już dość. Chciał wrócić do szkoły choćby, dlatego, że będzie daleko od niej, i będzie miał spokój od matki – Mam ci przypominać za każdym razem, że szkolny mundurek składa się ze spodni i koszuli?
- Nie bądź bezczelny – skarciła syna za ton, jakim się do niej zwrócił.
- Przepraszam, mamo – odparł skruszony.

OooO

Z auta wysiadł jak tylko zatrzymał się samochód. Nie przejmując się krzykami ojca, by wziął swoje walizki pobiegł do nauczyciela. 
Nikhil stał przed bramą od rana, czekając na chłopaka. Nie mógł doczekać się go zobaczyć, wziąć w objęcia, i upewnić się, że wszytko z nim dobrze. Odetchnął z ulgą jak tylko Ashwin wskoczył w jego objęcia. Dopiero, gdy postawił go na ziemi zauważył małą różnicę.
- Urosłeś – powiedział dumnym głosem.
- Dziesięć centromerów – pochwalił się jakby w wakacje otrzymał wymarzony rower – Super, nie?
- Cudownie – uśmiechnął się, widząc go takiego szczęśliwego – Idziemy po twoje rzeczy?
- No!- pokiwał entuzjastycznie głową, łapiąc mężczyznę za rękę, i pociągnął w stronę samochodu. Gdzie jego ojciec wyciągał ostatnią walizkę.
- Wujku – Nikhil złożył dłonie stykając ze sobą opuszki palców równocześnie pochylając lekko głowę, a następnie kobiecie – Ciociu.
Mógł dotknąć ich stóp w wyrazie szacunku, ale nawet po kilku latach miał do nich żal za zostawienie syna, gdy ten ich najbardziej potrzebował. Dlatego wybrał bardziej oficjalne powitanie.
- Namaste!– powtórzyła gest nauczyciela, uśmiechając się ciepło.
- Namaste!- przywitał się student, podchodząc do nich.
- Witaj, Ekansh – ci natomiast uścisnęli sobie dłonie.
Straszy z braci parsknął rozbawiony, widząc jak Ashwin wtulił się w bok nauczyciela, który również objął nastolatka.
- Ashwin weź swoje ubranie na rozpoczęcie roku szkolnego – rozkazał ojciec. Nie podobało mu się jak ci stali do siebie przytuleni. Nawet, jeśli wpierali wszystkim, że są tylko przyjaciółmi. On w to nie wierzył. Zwłaszcza teraz. Jak syn patrzył na mężczyznę. Tylko ślepy by nie zauważył tego maślanego i zakochanego wzroku.
Nastolatek niechętnie odsunął się od nauczyciela, i podszedł do auta. Otworzył tylne drzwi i z fotela wziął ubranie. Uważając na to by nie zsunęło się z wieszaka, trzasnął drzwiczkami, wyładowując na nich swoją złość na ojca.
W piątkę udali się do pokoju, który dzielił z kolegami ze swojej klasy. Nikhil położył torby koło szafy, a Ashwin powiesił na niej strój na jutrzejszy dzień. Jego rodzice z bratem poczekali chwilę. Na szczęście nie zauważyli ich ukradkowych spojrzeń. Posiedzieli chwilę w swoim towarzystwie. Nauczyciel wypytał na przemian Ashwina i Ekansha jak im minęły wakacje. Jak starszy odpowiadał ze znudzeniem tak młodszy to wstawał to siadał, gestykulował dłońmi, a jego głos… Radosny i szczęśliwy, że nauczyciel nie umiał powstrzymać uśmiechu. Nastolatek zmienił się, owszem. Dorósł, ale nadal pozostał dzieckiem. Słodkim i niewinnym. I pragnął, aby zawsze taki pozostał.
Ashwin został sam z rodziną, gdy Nikhil wyszedł, tłumacząc, że musi przywitać resztę uczniów, i porozmawiać z rodzicami, i zapewnić tych „nowych” o bezpieczeństwie w szkole. Później odprowadził rodziców i brata do auta. Pożegnał się nim ci wsiedli i odjechali. Matka jak zwykle szlochała, mocząc starszemu synowi rękaw koszuli. Powinna się już przyzwyczaić. 
W końcu od siedmiu lata chodzi do tej szkoły. 

OooO

Dhoti
Kurta




1 komentarz:

  1. Witam,
    wspaniały, bardzo mi go szkoda, bo najpierw go odtrącali, wysłali do szkoły z internatem, a teraz to co? Tęsknią...
    a jeszcze chciałam powiedzieć, że blog teraz wygląda super ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń