piątek, 19 czerwca 2015

Ukryta Miłość - 5

Echh... Wiem, wiem... Zawaliłam. Jednak jak to ma wena... Leci sobie w siną dal. Musiałam wypić mnóstwo Red Bulli, aby ją dogonić... I, udało się! Tak, też się cieszę...

Dzięki za komentarze od moich stałych czytelniczek... Więc to wam dedykuje ten rozdział :)

Dobra nie męczę dupci...





Philip’a obudził ból głowy. Przewrócił się na drugi bok, uchylając spuchnięte od płaczu powieki. Zerwał się z łóżka nie rozpoznając pokoju. Co prawda pomieszczenie oświetlał tylko księżyc, ale u niego w pokoju nie było okna na całą ścianę. Przez zaplątane nogi w koc wyrżną, uderzając ręką o kant szafki. Krzyknął, kuląc się z bólu na podłodze. Hałas, jaki narobił nastolatek ściągnął właściciela mieszkania do pokoju.

- Wszystko w porządku?- zapytał zatroskany mężczyzna, opierając się biodrami o futrynę.

- Aleś mnie wystraszył – nastolatek przyklęknął. Przyłożył dłoń do serca, i odetchnął kilka razy, uspokajając się.

- Nie jestem, aż tak straszy – zażartował, podchodząc do młodszego, wyciągając do niego dłoń.

- Przez grzeczność nie zaprzeczę – wstał przyjmując pomoc – Już myślałem, że ktoś mnie porwał – powiedział z ulgą w głosie.

- Porwał?- Alex rozbawiony podniósł brew.

- No wiesz…- chłopak staną przed oknem, stając do starszego plecami, by ukryć swoje czerwone oczy jak i siną twarz – dla okupu…

- Okupu?- parsknął, przerywając nastolatkowi.

- A ty, co papuga jesteś?- Phil nie zdziwił się widokiem za oknem. Był niemalże na całe miasto. Nawet stąd było widać drapacz chmur, w którym pracował mężczyzna – Masz zamiar wszystko po mnie powtarzać?

- Robię tak tylko wtedy, gdy ktoś wygaduje głupoty – powiedział ostrzej niż planował.

To przystopowało Phila. Spojrzał smutno na starszego, po czym wrócił wzrokiem na szybę. Za to Alex przeklął pod nosem, podchodząc do chłopaka. Stanął tuż obok, splatając ręce na piersi.

- Nie ma pan daleko do pracy, panie Thompson – odezwał się po dłuższej chwili.

- Przepraszam. Nie powinienem tak ostro zareagować…

- Nie, ma pan prawo, panie Thompson – przerwał starszemu – To ja nie powinienem zwracać się do pana jak do kolegi – odparł przepraszająco, wzruszając luźno ramionami.

Jak mógł pomyśleć, że może być przy mężczyźnie sobą? Przecież doskonale wiedział, że tacy burżuje jak on czy jego rodzina czekają, aż człowiek się otworzy i odkryje swoje czułe punkty by zaatakować znienacka. Musi ukryć swój ból i zawód zachowaniem starszego za murem i maską obojętności. Choć będzie to dla niego trudne, bo mężczyzna był przy nim, kiedy się kompletnie załamał.

- Myślisz, że ojciec zapłaciłby za ciebie okup?- zmienił temat, wracając do wcześniejszego.

- Tak, oczywiście – ironizował, przykładając dłoń do szyby – Jestem pewny, że zapłaciłby podwójne...- westchnął, by uspokoić swój drżący głos – gdyby tylko porywacz obiecał, że mnie nie uwolni – dokończył smutno.Phil mimo tego, że próbował zażartować wiedział, jak prawdziwe były to słowa.

- Mylisz się – nie zgodził się z nastolatkiem – Wbrew wszystkiemu to twój ojciec. I na pewno nie chciałby, aby stała ci się krzywda…

- Nawet, jeśli to on najbardziej mnie krzywdzi?- powiedział zbolałym głosem tym samym przerywając wywód starszemu.

- Nie każdy człowiek jest doskonały.

- Czy pan, panie Thompson broni mego ojca?- zapytał, nie wierząc jak toczy się ich rozmowa – Czy próbuje mi pan powiedzieć, że to, co robi mój ojciec nie jest złe tylko, dlatego, że jest niedoskonały?

Patrzył na Alex ’a szeroko otwartymi oczyma. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. On staje za człowiekiem, który nie radząc sobie ze stresem i nerwami wyżywa się na synu.

- Nic takiego nie powiedziałem, Philipie – powiedział zirytowany tym, że nastolatek przekręca jego słowa – Próbuje ci tylko powiedzieć…- złapał nastolatka za ramiona, odwracając w swoją stronę – Spójrz na mnie – poprosił, gdy nastolatek odwrócił wzrok – Masz racje to, co robi ci twój ojciec i jak cię traktuje jest…

- … okrutne…

- … i to nie znaczy, że cię nie kocha – Alex wplótł dłoń we włosy chłopaka, odsłaniając siny policzek – Czasem ranią nas najbliżsi – objął chłopaka niczym kokon, widząc łzy spływające po policzkach.

- Ale…- wtulił zapłakaną twarz w umięśnioną klatkę – to tak boli.

Alexander przytulił go mocniej. Nie mówił nic, pozwalając mu wyrzucić z siebie cały ból jaki mieścił się w jego sercu.

- Co z twoją ręką?- zapytał, gdy nastolatek syknął z bólu wycierając mokrą twarz.

- Zaraz przejdzie – zbył jego troskę machnięciem dłoni.

- Wątpię – skomentował niczym lekarz – No pokaż – ni to poprosił, ni to rozkazał. Phil zacisnął zęby czując przeszywający ból, gdy Alex próbował ją wyprostować - Zjemy coś, i jedziemy na pogotowie – zarządził, widząc rękę chłopaka.

Nie dość, że była spuchnięta, to troszku… Krzywa.

- Nie jestem dzieckiem!

- To się tak nie zachowuj – odpowiedział wesoło, wychodząc z pokoju - To już jakiś postęp – pomyślał Alex.

Niby nic takiego, ale to, iż chłopak czasami zwracał się do niego na „ty” to był coś. I, oczywiście to, że się przed nim otwierał i pokazywał swój charakterek. Zadowolony poszedł do kuchni.
Phil stał nadąsany jak mały chłopczyk i brakowało tylko by zatupał. Oczy miał wciąż czerwone od płaczu, ale nie wyglądał już na smutnego. No i policzek był lekko siny. Ale, co się dziwić jak uderzenia zadał postawny i silny mężczyzna?

- Co jemy!?- zapytał, wchodząc do jeszcze większego pomieszczenia niż pokój.

Salon był ogromny. Okna w kącie na całą ścianę, które można było zasłonić czarną kotarą. Na środku znajdywała się biała skurzona sofa, a do kompletu fotele i pufy wkoło szklanego stolika, na którym stały świeże kwiaty. Leżała również gazeta i maszynopis. Podłogę zdobił śnieżnobiały puszysty dywan, który zapraszał, by ściągnąć okrycie stóp i wejść na niego boso. I tak jak w sypialni, i tu stały regały pełne książek. Na biało brązowych ścianach wisiały obrazy i telewizor, pod którym stała szafka z szybą. Nie słysząc odpowiedzi w czasie rozglądania po pomieszczeniu, poszedł w miejsce gdzie znikł mu z oczu, Alex. Kuchnia była mniejsza. Na środku stała wysepka kuchenna. Meble koloru czarnego z niebieskimi blatami, na których stały różne ustrojstwa. Od opiekacza do chleba po ekspres do kawy, który parzył właśnie czarny napój.

- Siadaj - Alex położył na talerz zrobione kanapki – Wybacz mam tylko jabłkowy – obok zaparzoną kawę, sok i podszedł do szafki po szklankę, by nalać do niej wody.

Phil mimo zdziwienia, nie powiedział ani słowa. Usiadł we wskazanym miejscu, sięgając po kanapkę.

- Smacznego – życzył, Alex, pijąc kawę.

- Dziękuje – powiedział, wdzięczny za dobroć, jaką mu okazał.

Phil przyjrzał się mężczyźnie, który opierał się o blat pośladkami, patrząc w okno nieobecnym wzrokiem. Alex był przystojny. Pewnie nie jedna chciała wskoczyć mu do łóżka. Zresztą nie dziwił się.

- Sam bym mu wskoczył – pomyślał, od razu krztusząc się kanapką.

Kaszlnął kilka razy, upił soku, i wrócił do swoich obserwacji. Tak, teraz było widać całą jego sylwetkę. Koszulka opinała się na jego umięśnionym torsie. Przez zgięte w łokciu ręce były widoczne duże bicepsy. Zgrabne, ale męskie biodra były ukryte pod czarnymi dresami. Podniósł wzrok do góry, jeszcze raz podziwiając zbudowaną klatkę piersiową starszego. I jabłko Adama, poruszające się przy każdym przełknięciu czarnego napoju.

- Mógłbym się w nie wgryźć – pomyślał.

Usta. Takie kształtne, pełne i uśmiechające się?

- Mam nadzieje, że widoki się podobają – powiedział z nadzieją w głosie, Alex.

- Nie wiem, o czym mówisz – Phil, schował swoją zawstydzoną twarz pod włosami.     

- Moje są wspaniałe – powiedział, patrząc uwodzicielsko na młodszego.

- Muszę już iść – powiedział smutno, myśląc, że straszy sobie z niego kpi.

Wiedział, że tak będzie jak tylko otworzy się. Zwłaszcza na ludzi pokroju ojca i siostry. Nikt mu nigdy nie powiedział, że… Co właściwie?
Jest tylko dziwakiem i nic nie wartym śmieciem, jak powtarzał mu ojciec. Elizabeth osobiście mu wykrzyczała w twarz, że jest obrzydliwy i nieatrakcyjny. I Alex pewnie na jej prośbę chce go złamać jeszcze bardziej. Nie wiedział czemu na tą myśl miał ochotę płakać jak dziecko.

- Musimy jechać do szpitala – Alex nawet nie krył zdziwienia, gdy zobaczył zrywającego się chłopaka z krzesła. Poszedł za nim, zastanawiając się, co wywołało smutek u młodszego. Doskonale widział łzy w kącikach oczu, nim ten je ukrył opuszczając głowę – Poczekaj. Muszę się ubrać – poprosił.

Phil zaczął powoli zakładać czerwone tenisówki. Rękę pulsowała mu bólem. Co jakiś czas syczał pod nosem, gdy poruszył nią mocniej. Modlił się w duchu, by nie była złamana. Stanął wyprostowany, czekając na starszego. Jak mógł być taki głupi i wierzyć, że Alex jest inny. Doskonale wiedział, że jest inaczej.

- No, jestem gotowy – do przedpokoju, wszedł ubrany Alex. Brązowy sweterek, spod którego wystawał odpięty kołnierzyk i czarne spodnie. Na stopy włożył eleganckie buty. Chłopak stał z otwartymi ustami jak i oczyma, nie mogąc oderwać wzroku. Nie wiedział czy to, dlatego, że był tak przystojny czy może, dlatego, że wyglądał jakby szedł na randkę, a nie do szpitala! Alex zadowolony taką reakcją sięgnął po płaszcz i narzucił młodszemu na ramiona – Na dworze jest chłodno – wytłumaczył spokojnie, gdy ten spojrzał na niego -  A ty jesteś w samej koszulce – dokończył, otwierając drzwi od apartamentu.
***
Jadąc do szpitala żaden nie odezwał się. Alex od czasu do czasu spoglądał kontem oka na smutnego nastolatka. Zastanawiał się, co zrobił, a co gorsza powiedział, że chłopak się wycofał i znów stawiał mur. Młodszy jednak uparcie traktował go jak powietrze. Wzrok miał wlepiony w mijane budynki, sklepy oraz galerię. Pod szpitalem, nawet na niego nie spojrzał ani nie poczekał. Licealista poszedł do recepcji jakby sam przyjechał. Alexander westchnął, nacisnął guziczek na pilocie zamykając auto, i schował kluczyki do kieszeni. W środku Phil tłumaczył malej pulchnej kobiecie w białym fartuszku, co mu się stało. Standardowo kazali iść do poczekalni i czekać do momentu, aż usłyszy swoje nazwisko. W poczekalni przystanął w progu upewniając się czy dobrze widzi. Ludzi było koło trzydziestu i jak dobrze pójdzie to może do rana dostanie się do chirurga. Zdrową rękę schował do kieszeni płaszcza od Alex ‘a. Usiadł na wolnym krześle, odchylił głowę, opierając ją na ścianie i zamknął oczy. Nie otworzył ich, czując jak ktoś siada obok. Zapach mężczyzny był tak mocny i uzależniający, że poznał go od razu. Przysypiało mu się, gdy poczuł jak ciągnie go coś za nogawkę. W ostatniej chwili powstrzymał kolano przed machnięciem. I dziecko stojące przed nim nie poleciało na swoja pupę.

- Cześć - przywitał dziewczynkę, uśmiechając się do niej cieplutko. Jak zwykł to robić, widząc małe pociechy. Pochylił się, by mieć jej prawie, że czarne oczka na równi. Pamięta jak Jo mu powiedział, że czuje się lepiej, gdy nie musi wysoko podnosić główki.

- Ceść - odpowiedziała pokazując rządek swoich malutkich białych ząbków - A, cio ci się śtało?- zapytała ciekawa, dotykając małą rączką rękę Phil'a.

- Złapał mnie taki duży... Duży... Duży...- z każdym słowem dłonią pokazywał wielkość - potwor...- zdrową ręką po gilgotał dziewczynkę, która zaczęła głośno śmiać się. Uwielbiał śmiech dzieci. Był taki prawdziwy i szczery w tym zakłamanym świecie.

- Nie plawda - odpowiedziała radośnie - Jesteś zia duzi!

- Oh... On przychodzi do tych, co nie jedzą warzyw - powiedział dziecku na ucho, jakby zdradzał jej tajemnice.

Alex, aż zaśmiał się pod nosem. Potwory? Tylko osoby kochające dzieci mogły pouczyć i nastraszyć dziecko jednocześnie. Patrzył na Philipa, gdy ten rozmawiał z dziewczynką. Taki swobodny z prawdziwym uśmiechem. Patrzył na dziecko ciepło i przyjaźnie, a głos... Przemiły i serdeczny. Ten ton słyszał pierwszy raz. Nawet rozmawiając z kucharką miał inny.

- Ja jem waziwa!- zapewniła krzycząc, rozglądając się w koło, jakby miał zaraz wyskoczyć wspominany potwór.

- Grzeczna dziewczynka - pochwalił ja, głaszcząc po głowie - To nie masz się, czego bać...

- Przepraszam za córkę – przerwała mu kobieta. Podeszła do nich, z krzywa mina, patrząc na chłopaka z obrzydzeniem.

- Nic się nie stało - odpowiedział obojętnie, wzruszając ramionami. Usiadł prosto, splatając dłonie na kolanach i tam zatrzymując swój wzrok. Nie lubił jak ludzie go osądzali po wyglądzie.

Kobieta nie odpowiedziała. Wzięła córkę na ręce i odeszła.

- Nie przejmuj się – Alex próbował go pocieszyć. Nie znał chłopaka długo, ale nie lubił, gdy ten był przygaszony. Czasami wyglądał jakby był zmęczony życiem. A, to mu  w głowie się nie mieściło. No, bo jak nastolatek mógł tak wyglądać? Ma dopiero siedemnaście lat!

- A kto powiedział, że się przejmuje?- powiedział niby obojętnie, lecz słychać było nutkę goryczy

- Widzę – odparł, niewzruszony obojętnością młodszego.

- Nie zna mnie pan, panie Thompson – próbował powstrzymać mężczyznę przed dalszym drążeniem tematu.

Nie mógł uwierzyć jak ten glancuś czytał z niego, jak z otwartej książki. Przecież zamykał się na wszystko i na wszystkich jak tylko ktoś go zranił. Świadomie lub nie. Nic na to nie mógł poradzić. Robi tak od lat. I nie zdawał sobie z tego sprawy. To była jego odpowiedź na atak.

- W rzeczy samej. Nie znam, ale każdy człowiek będzie traktował cię tak samo – stwierdził fakty.

Philip, aż odetchnął z ulgą słysząc słowa starszego. A już myślał, że jego mur poległ.

- Żadna nowość – wzruszył ramionami – Nauczyłem się już z tym żyć – spojrzał na Alex ‘a.

- Myślę…

- Że to pana nie interesuje, panie Thompson – wszedł w zdanie mężczyźnie tym samym kończąc rozmowę.

- Dlaczego taki jesteś?- zapytał przygaszony.

Nie miał już sił na walkę z nastolatkiem. Przegrywał za każdym razem, gdy próbował się do niego zbliżyć. Jeśli znów go oleje, zrezygnuje.

- To znaczy, jaki?- udał, że go to interesuje.

- Odrzucasz mnie jak tylko próbuję cię poznać – przyznał szczerze.

- I tu się pan myli, panie Thompson…

- Pan Macedon!- przerwał mu krzyk mężczyzny – Proszę do środka.

- ...ja nie pozwalam się panu do mnie zbliżyć – dokończył wstając. Ściągnął płaszcz i położył go na krześle.

- A to nie to samo?- zapytał nie rozumiejąc logiki chłopaka.

- Na to wygląda – odparł, zostawiając Alex’ a samego.









2 komentarze:

  1. To miłe ze Alex stara się poznać Philipa. Ja na jego miejscu już bym się poddała. Bo jeśli ktoś nie chcę mnie poznać to po co się starać? No i Alex... Jak na bogatego z zamożnej rodziny jest bardzo miły i sympatyczny. Cos czuje ze bedzie to dlugie opowiadanie skoro Phil tak boi się mu zaufać.
    Dużo weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniale, dobrze, że Alex stara się poznać Philipa, ale też musi zrozumieć go, takie słowa, że myśl że został porwany dla okupu to głupota...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń