czwartek, 4 czerwca 2015

Ukryta Miłość - 4




Phil wrócił do domu, gdy położył Jordan'a spać. Niby nic takiego ciężkiego nie robił, ale był zmęczony. Mały ciągle chciał skakać, biegać i... skakać. Nie miał wyboru i bawił się z chłopcem. Wyczerpanie mijało, gdy widział radość na buzi malucha. Tylko w tych chwilach wiedział, że Jo nie myśli o złych rzeczach, jakie go spotkały.

Wszedł do domu, trzaskając drzwiami. Lubił robić domownikom na złość. Niech wiedzą, że czarna owca rodziny wróciła. W wejściu do jadalni stanął jak wmurowany, widząc wspólnika ojca. Przez cały dzień o nim nie myślał i zapomniał o jego istnieniu, aż do teraz.

- Za co, kurwa?- pomyślał, wchodząc do pomieszczenia – No, za, co ja się pytam!- usiadł na swoim miejscu, od razu nakładając sobie kanapki na talerz.

- Dobry wieczór, synu – przywitał się pierwszy pan domu, popijając czerwone wino.

Phil nie był zdziwiony tym, iż zaczęli kolację bez niego. Nie poinformowali go o tym, że narzeczony Elizabeth zostaje. Bo, po co? On i tak nie miał nic do powiedzenia.  

- Wspaniały, ojcze – wgryzł się w chleb z szynką, serem żółtym i pomidorem.

Oprócz jego kanapek, bo nikt inny nie miał zamiaru jeść coś tak prostego i taniego jak chleb. Na dużych i porcelanowych talerzach znajdywała się pierś z kurczaka w cieście czosnkowym, pieczone ziemniaki, tarta ze szpinakiem serem feta i mozzarellą i wiele innych potraw, którymi zajadali się pozostali. 

- To opowiedz, co robiłeś – szydził z syna pan Macedon.

Od pojawienia się Phil'a w jadalni, Alex nie spuścił z niego wzroku. Nie mógł się doczekać, aż chłopak powie, co dziś robił i jak spędził czas.

- Wątpię, by cię to interesowało, ojcze – powiedział luźno, sięgając po szklankę z wodą – Zresztą…- upił kilka łyków – i tak…- kontynuował, gdy odłożył puste naczynie – nie spodoba ci się odpowiedź.

- Pozwól mi to osądzić – warknął na młodszego.

- Oddałem swoje pieniądze potrzebującym – uśmiechnął się smutno, widząc złość na twarzy ojca – A, tak dokładnie to twoje – wzruszył lekceważąco ramionami – Później poświęciłem swój wolny czas dla bachorów i bękartów jak to ładnie mówisz – wstał od stołu, olewając pisk siostry – A teraz, wybaczcie - położył serwetkę na talerzu, i odszedł. 

Nastolatek nie został zatrzymany przez ojca, który zaciskał dłonie na nożu i widelcu. Za to siostra pobiegła za chłopakiem, zatrzymując go na schodach.

- Jesteś z siebie dumny?!- syknęła zła, nerwowo chowając swoje długie blond włosy za ucho.

Zawsze miała nadzieje, że jej brat przestanie oczerniać rodzinę i zacznie się zachowywać jak człowiek, a nie jak jakiś prostak. Na litość Boską! Mógł się zachować przy jej narzeczonym, ale nie. On musiał upokorzyć ją i ojca.

- Nie wiem, o co ci chodzi – odwrócił się w jej stronę, wkładając dłonie do kieszeni – Wyjaśnij.

- Na każdym kroku nas ośmieszasz!- wskazała w młodszego oskarżycielsko palec.

- Was? Co ty pierdolisz?- podszedł do dziewczyny, górując nad nią wzrostem.

- Zobacz…- skrzywiła się, patrząc na jego ubranie – jak ubierasz się. Jak zachowujesz w towarzystwie i przy stole!

- To świadczy tylko o mnie!- odpierał atak starszej.

- Mylisz się!- tupnęła swoim butem – Nawet nie wiesz jak to jest, gdy słyszysz… Twój brat jest taki i owaki! Wstyd się do niego przyznawać… Dobrze, że nie ma tu Philipa…

- A, ty?- przerwał siostrze – Wstydzisz się mnie?- zapytał szczerze, czekając na odpowiedź.

- Nie o…- chciała opowiedzieć, lecz i tym razem w słowo wszedł jej brat.

- Odpowiedz – zażądał nerwowym głosem.

Żadne z rodzeństwa nie zauważyło, iż mają publikę. Alexander znał chłopka od wczoraj, ale i tak modlił się w duchu, by dziewczyna nie wyparła się brata.

- Tak, wstydzę się ciebie!- krzyknęła z ulgą w głosie, zupełnie, jakby ktoś zdjął z niej ogromny ciężar.

Phil stał i patrzył na nią jak by powiedziała, ze jest podrzutkiem lub adoptowoany. Po policzkach spływały mu łzy, których nie potrafił powstrzymać, usłyszawszy słowa siostry. Myślał, że ma w domu jedną, jedyną osobę, która nie życzy mu źle. A tu taka niespodzianka.

- Widzisz się w lusterku?- zapytała zdziwiona reakcją brata. Myślała, że ten to wie i dlatego nigdzie z nim nie wychodzi, ani nie zaprasza – Wyglądasz gorzej niż strach na wróble! Przy tobie laleczka Chucky to piękność!- nie chciała ranić brata, ale nie mogła wiecznie ukrywać prawdy. Jak powiedziała "a" to powie cały alfabet. 

Phil starł słone krople poniżenia, mijając dziewczynę.  

- Wiesz…- zaczął z dłonią na klamce – zawsze myślałem, że jesteś inna niż ojciec czy matka – mówiąc to, stał do siostry tyłem – Oni przynajmniej nie udają, że mnie kochają…Nie udają, że jestem dla nich ważny – odwrócił się do niej – Dziś udowodniłaś, że jesteś fałszywą hipokrytką. Jesteś najgorszą porażką w moim życiu…- odetchnął kilka razy by uspokoić swój drżący głos - I chociaż kocham cię nad życie… Od dziś dla mnie nie istniejesz… A tobie…- zwrócił się do Alex ’a – gratuluje tak wspaniałej rodziny – powiedziawszy to opuścił dom. 


OoO

Od kłótni minęło kilka dni. Phil w tym czasie chodził do szkoły, do schroniska dla zwierząt oraz pomagał w sierocińcu i w domu starości. Co tydzień wpłacał, gdzie indziej pieniądze. Raz dawał na ciuchy dla dzieci, to na karmę dla futrzaków, albo na jedzenie dla potrzebujących. Zostawiał dla siebie kilka stówek. Mimo gróźb ojca, że przestanie dawać mu kieszonkowe raz w tygodniu otrzymywał czek na kilka tysięcy dolarów.
Co jakiś czas kupował sobie potrzebne rzeczy do ubrania, buty lub do szkoły. Rzadko ubierał się w nowe ciuchy. Zazwyczaj kupował je na zbiórkach dla potrzebujących. Tak, garnitur też kupił używany. Organizacja zbierała pieniądze dla rodziny, która straciła dom w pożarze, i nie mógł przejść od tak koło tego.
Czasami były to zbiórki na operacje dla dzieci z rodzin, których nie stać na opłatę, bo ich ubezpieczenie jest za niskie. 

Dzisiejszego dnia nie poszedł do domu po szkole tylko do wydawnictwa ojca. Mieściło się ono w drapaczu chmur na setnym piętrze. Nie dziwiło go to. Bo ojciec jak coś robił, to robił to z rozmachem. Chce sprzedać stare wydawnictwo? To sprzedaje. I ma gdzieś, iż to tam ono powstało. Chce kupić nowe? To kupuje. I nie ma znaczenia, że zapłaci za to kilka milionów. Za widoki i wygodę się płaci. Cena nie gra roli dla jego ojca.
Wszedł do budynku. Kobieta przy kontuarze, spojrzała na niego krzywo, wracając wzrokiem do komputera. Pierwszy raz jak tu przyszedł wypindrzona blondynka, zwyzywała go od biedaków i brudasów, po czym wezwała ochronę. Musiał zadzwonić po ojca, by po niego przyszedł lub wysłał swoją sekretarkę, bo nie chcieli mu wierzyć, że jego ojciec to znany i bogaty, pan Macedon.
Nacisnął guziczek, czekając aż przyjedzie winda. Troszku to potrwało nim zjechała na parter. Usłyszał „ dzyn”, i otworzyły się drzwi. Wszedł do niej, naciskając piętro setne. W ostatniej chwili, ktoś włożył dłoń miedzy metal, i drzwi stanęły otworem. Pech nie opuszczał go od kilku dni. Dziś też. Otóż, do metalowej puszki nie wszedł nikt inny jak Alexander Thompson we własnej osobie. W dłoniach trzymał kartonowe pudełka, a zapachy, jakie się z nich wydobywały, wskazywały na ciepły posiłek. Nastolatkowi jak na zawałowanie zaburczało w brzuchu. Niestety zapomniał wziąć śniadanie i prócz płatków czekoladowych nic nie zjadł. Zawstydzony opuścił, głowę wgapiając się w czerwone tenisówki.

- Witaj, Philipie – przywitał się z nim przyjaźnie, Alex, stając tuż obok chłopaka.

- Dzień dobry, panie Thompson – odpowiedział nieco nerwowo.

Wciąż przed oczyma widział smutne i strapione spojrzenie niebieskich oczu w dzień kłótni z siostrą. Zauważył jak mężczyzna siłą się powstrzymuje od podejścia do niej. Miał pełne prawo bronić dziewczyny. W końcu to jego narzeczona. A żaden facet nie pozwoli na obrażanie i krzywdzenie ukochanej. Nie wiedział, co stało się później, bo uciekł z domu. Elizabeth, pewnie płakała, Alex'owi w rękaw lub obrażała go, ośmieszając jeszcze bardziej. Tak to bardziej prawdo podobne. 

- Jak samopoczucie?- spytał ciekawy.

Od kilku dni zdobywał się na odwagę, by porozmawiać z chłopakiem, o tamtej sytuacji. Dziś nadarzyła się okazja.

- Nie narzekam, dziękuje – odpowiedział obojętnie, nadal nie patrząc na starszego – A jak u pana, panie Thompson?- zapytał tylko, dlatego, iż tak wypada. Bo w sumie nic go to nie interesowało.

- U mnie?- zapytał zaskoczony pytaniem nastolatka. Myślał, że ten go potraktuje jak powietrze.

- A widzi pan tu kogoś jeszcze, panie Thompson?- zażartował chłopak. Po sekundzie winda wypełniona była wesołością Phila, który zaczął się śmiać widząc rybią minę u starszego. No tego to już w ogóle się nie spodziewał! On z nim rozmawia, a do tego żartuje. Nie, pewnie usnął nad książką i pewnie śni o chłopaku. Uszczypnął się w rękę - Nie, to nie sen – odpowiedział na niezadane pytanie, wychodząc z windy, gdy ta dojechała na piętro i otworzyła się – Dzień dobry – przywitał się z kobietami, mijając ich miejsce pracy.

- A pan, do kogo?- zimno zapytała nie znajoma mu sekretarka, ciągnąć za rękaw koszuli. 

Druga, nie poinformowała koleżanki po fachu, iż to syn właściciela wydawnictwa. Nie z powodu nastolatka, ale, dlatego, że nie przepadała za koleżanką z pracy, i chciała zobaczyć jak otrzymuje reprymendę od pracodawcy.

- Do pana Macedon ’a – powiedział, wprowadzając kobietę w błąd.

- Byłeś umówiony?- odezwała się, zapominając o formalnościach i grzeczności, który było słychać chwilę temu.

 - Pani tak serio?- zapytał zdziwiony, lecz nie atakiem na jego osobę tylko jej pytaniem.

- Pani Pittshreg…- usłyszał zimny głos, Alex'a, aż odwrócił się, by upewnić swoje uszy i zobaczyć czy nikogo za nim nie ma – proszę puścić pana Macedon ‘a.

- Ja-jak to?- wykonała polecenie wbrew woli, słysząc nazwisko.

Jak pradziada kocha, który spoczywa sobie trzy metry pod ziemią, nie powiedziałaby, że ten obdartus jest synem właściciela.

- Chyba wie pani skąd biorą się dzieci, prawda?- powstrzymał się od zaśmiania, słysząc cichy śmiech chłopaka – A teraz radzę wrócić do pracy, bo za to pani płacę, pani Pittshreg – położył Philowi rękę u dołów pleców, dając mu tym samym do zrozumienia, by się ruszył. 

- Suka z ciebie – usłyszeli oskarżycielski ton kobiety, nim Philip i Alex wybuchli śmiechem.

- Wejdziesz?- straszy zatrzymał się przy swoim biurze, otwierając drzwi – Podzielę się – pomachał mu posiłkiem przed nosem.

Phil, czując zapach jedzenia poczuł jak żołądek dobiera mu się do kręgosłupa, bo wątrobę i nerki już się pozbył.

- Ojciec mnie oczekuje – powiedział tak jak go uczono, lecz nie wiedział, dlaczego.

- To poczekam jak obiecasz, że przyjdziesz – Alex oparł się ramieniem o futrynę, patrząc na nastolatka kusząco, nie zdając sobie z tego sprawy.

Przy chłopaku był tak naturalny, że nie kontrolował się.

- Szantaż, mówisz?- Phil zmrużył oczy, zadzierając głowę do góry.

- Powiedzmy, że…- zawiesił głos, pochylając się do ucha chłopaka – kompromis – szepnął, owiewając je swoim gorącym oddechem. Phil wciągnął głośno powietrze, czując dreszcz przyjemności na skórze. Nogi stały się z niczym z waty, wszyskie włoski stanęły mu dęba, a serce zaczęło bić tak szybko jakby miało mu zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej - Coś się stało?- zapytał, widząc bladość na twarzy i spanikowane oczy nastolatka. 

- Nie. Nic się nie stało. Wszystko w porządku. Bo niby, dlaczego miałoby coś się stać?- wyrzucał z siebie jak karabin maszynowy.

Robił tak tylko wtedy, gdy się denerwował lub nie panował nad swoim ciałem jak i sytuacją.

- To przyjdziesz?!- zawołał za nastolatkiem.

- Co? A, no dobra – odpowiedział będąc jeszcze w osłupieni. Przez chwilę zatonął w niebieskich oczach i pomyślał, że… - Nie to nie może się stać! Nie jesteś… Pfy… Zapomnij chłopie!- zrugał się w myślach.

Do gabinetu ojca wszedł bez pukania. Nadal oszołomiony stanął na środku biura. Właściciel wydawnictwa wstał, zatrzymując się krok przed synem. Plask. Padł na kolana. Tylko, że tym razem nie spłynęły łzy. Ojciec go bił, kiedy miał na to ochotę. I najwyraźniej to była ta chwila.

- Masz przeprosić siostrę – rozkazał bez serca.

- Za, ho?- zapytał, trzymając dłoń na policzku. Włosy przysłoniły mu cały bok, ukrywając ból, jaki czaił się w jego oczach – Za to, że żyje?

- Nie…

- Za to nie ja powinienem przepraszać - przerwał ojcu, wstając.

Pan Macedon złapał chłopaka za czerwone włosy, unosząc głowę, by na niego spojrzał. Uśmiechnął się triumfalnie widząc cierpienie na twarzy syna.

- Arogancki, gówniarz!- krzyknął, uderzając licealistę. W dłoni mężczyzny została garść włosów syna, które wyrwał, kiedy cios powalił go na podłogę – Pożałujesz, że…

- Masz racje… – przerwał kolejny raz, wstając z podłogi – już żałuje…- mimo, iż nie chciał płakać to w kącikach oczu pojawiły się niechciane łzy – że należę do tej rodziny!- krzyknął, wybiegając z gabinetu ojca.

Szlochał, wciskając guziczek wzywający windę na piętro. Pierdolona puszka! Jak jest potrzebna to jej nie ma, a jak jest nie potrzeba to przyjeżdża szybciej niż on wciśnie ten jebany przycisk!

Po długim czasie jak Phil myślał, usłyszał „ dzyn ”, i wszedł do windy. Poczuł jak ktoś go odwraca, i obejmują silne ramiona. Przepadł. Rozpłakał się jak dziecko, któremu zabrano lizaka. Całe ciało drżało od płaczu. Łzami moczył komuś ubranie. Ten ktoś nie miał nic przeciwko, dając tym samym „ rękaw ” do wypłakania.

- Cii…- usłyszał kojący głos – Jestem tu – zapewnił, tuląc go mocniej.

Phil otoczył go w pasie, zaciskając pięści na marynarce. Pozwoliłby cały ból, jaki mieścił się w jego sercu wydostał się na zewnątrz. Z każdą wylaną łzą czuł się lepiej, a przecież nic nie powiedział

Alexander słyszał wszystko. Ich rozmowę jak i uderzenia. Nie mógł uwierzyć jak ojciec traktuje syna. Owszem, może Phil powiedział siostrze słowa, które ją zabolały, ale ona równie mocno go skrzywdziła. Gdy chłopak wybiegł z gabinetu, nie zauważył go w korytarzu. Alex myślał, że robi to, bo wstydzi się pokazać jak został złamany. Zmienił zdanie widząc i słysząc jak nastolatek płacze coraz mocniej. Nie myśląc nad konsekwencjami podszedł do niego i zrobił to, co mu powiedziało serce. Przytulił go. Dał mu to, czego potrzebował. Obiecał sobie, że się nie podda i zdobędzie jego przyjaźń za wszystkie skarby.


Nie wiedział jak ta obietnica zmieni nie tyko jego życie, ale i życie Philip’a. 








3 komentarze:

  1. Uuuu.. wiedziałam, że ten Alex na niego leci ! :D bardzo fajnie.

    Ale, że jego siostra okazała się taką suką?! :O biedaczysko z tego Phila.. :c

    Proszę więcej flirtu między Philem, a Alexem w następnym rozdziale !!! :D rrr..

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to słodkie ♥
    Wyczuwam, że kolejny rozdział będzie ważnym elementem budulcowym "przyjaźni" Alexa z Philippem.
    Pisz prędko bo to jest cudowne!
    Pozdrawiam i weny życzę ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział jest wspaniały, ale naorawdę mam ochotę coś im zrobić, Phila bardzo lubię i mam nadzieję, że odnajdzie szczęście, a Aleksander może uda mu się przebić ten mur i wesprzeć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń