Phil wrócił do domu, gdy
położył Jordan'a spać. Niby nic takiego ciężkiego nie robił, ale był zmęczony. Mały
ciągle chciał skakać, biegać i... skakać. Nie miał wyboru i bawił się z chłopcem.
Wyczerpanie mijało, gdy widział radość na buzi malucha. Tylko w tych chwilach wiedział,
że Jo nie myśli o złych rzeczach, jakie go spotkały.
Wszedł do domu, trzaskając drzwiami. Lubił robić domownikom na złość. Niech wiedzą, że czarna owca
rodziny wróciła. W wejściu do jadalni stanął jak wmurowany, widząc
wspólnika ojca. Przez cały dzień o nim nie myślał i zapomniał o jego istnieniu,
aż do teraz.
- Za co, kurwa?- pomyślał,
wchodząc do pomieszczenia – No, za, co ja się pytam!- usiadł na swoim miejscu,
od razu nakładając sobie kanapki na talerz.
- Dobry wieczór, synu – przywitał się pierwszy pan domu, popijając czerwone wino.
Phil nie był zdziwiony
tym, iż zaczęli kolację bez niego. Nie poinformowali go o tym, że narzeczony
Elizabeth zostaje. Bo, po co? On i tak nie miał nic do powiedzenia.
- Wspaniały, ojcze –
wgryzł się w chleb z szynką, serem żółtym i pomidorem.
Oprócz jego kanapek, bo
nikt inny nie miał zamiaru jeść coś tak prostego i taniego jak chleb. Na dużych
i porcelanowych talerzach znajdywała się pierś z kurczaka w cieście czosnkowym,
pieczone ziemniaki, tarta ze szpinakiem serem feta i mozzarellą i wiele innych potraw, którymi zajadali się pozostali.
- To opowiedz, co robiłeś
– szydził z syna pan Macedon.
Od pojawienia się Phil'a w
jadalni, Alex nie spuścił z niego wzroku. Nie mógł się doczekać, aż chłopak
powie, co dziś robił i jak spędził czas.
- Wątpię, by cię to
interesowało, ojcze – powiedział luźno, sięgając po szklankę z wodą – Zresztą…-
upił kilka łyków – i tak…- kontynuował, gdy odłożył puste naczynie – nie
spodoba ci się odpowiedź.
- Pozwól mi to osądzić –
warknął na młodszego.
- Oddałem swoje pieniądze
potrzebującym – uśmiechnął się smutno, widząc złość na twarzy ojca – A, tak
dokładnie to twoje – wzruszył lekceważąco ramionami – Później poświęciłem
swój wolny czas dla bachorów i bękartów jak to ładnie mówisz – wstał od stołu,
olewając pisk siostry – A teraz, wybaczcie - położył serwetkę na talerzu, i odszedł.
Nastolatek nie został
zatrzymany przez ojca, który zaciskał dłonie na nożu i widelcu. Za to siostra
pobiegła za chłopakiem, zatrzymując go na schodach.
- Jesteś z siebie dumny?!-
syknęła zła, nerwowo chowając swoje długie blond włosy za ucho.
Zawsze miała nadzieje, że
jej brat przestanie oczerniać rodzinę i zacznie się zachowywać jak człowiek, a
nie jak jakiś prostak. Na litość Boską! Mógł się zachować przy jej narzeczonym,
ale nie. On musiał upokorzyć ją i ojca.
- Nie wiem, o co ci chodzi
– odwrócił się w jej stronę, wkładając dłonie do kieszeni – Wyjaśnij.
- Na każdym kroku nas
ośmieszasz!- wskazała w młodszego oskarżycielsko palec.
- Was? Co ty pierdolisz?-
podszedł do dziewczyny, górując nad nią wzrostem.
- Zobacz…- skrzywiła się,
patrząc na jego ubranie – jak ubierasz się. Jak zachowujesz w towarzystwie i
przy stole!
- To świadczy tylko o
mnie!- odpierał atak starszej.
- Mylisz się!- tupnęła
swoim butem – Nawet nie wiesz jak to jest, gdy słyszysz… Twój brat jest taki i
owaki! Wstyd się do niego przyznawać… Dobrze, że nie ma tu Philipa…
- A, ty?- przerwał
siostrze – Wstydzisz się mnie?- zapytał szczerze, czekając na odpowiedź.
- Nie o…- chciała
opowiedzieć, lecz i tym razem w słowo wszedł jej brat.
- Odpowiedz – zażądał nerwowym głosem.
Żadne z rodzeństwa nie
zauważyło, iż mają publikę. Alexander znał chłopka od wczoraj, ale i tak modlił
się w duchu, by dziewczyna nie wyparła się brata.
- Tak, wstydzę się
ciebie!- krzyknęła z ulgą w głosie, zupełnie, jakby ktoś zdjął z niej ogromny ciężar.
Phil stał i patrzył na nią
jak by powiedziała, ze jest podrzutkiem lub adoptowoany. Po policzkach spływały mu łzy, których
nie potrafił powstrzymać, usłyszawszy słowa siostry. Myślał, że ma w domu
jedną, jedyną osobę, która nie życzy mu źle. A tu taka niespodzianka.
- Widzisz się w lusterku?-
zapytała zdziwiona reakcją brata. Myślała, że ten to wie i dlatego nigdzie z
nim nie wychodzi, ani nie zaprasza – Wyglądasz gorzej niż strach na wróble!
Przy tobie laleczka Chucky to piękność!- nie chciała ranić brata, ale nie mogła wiecznie ukrywać prawdy. Jak powiedziała "a" to powie cały alfabet.
Phil starł słone krople
poniżenia, mijając dziewczynę.
- Wiesz…- zaczął z dłonią
na klamce – zawsze myślałem, że jesteś inna niż ojciec czy matka – mówiąc to,
stał do siostry tyłem – Oni przynajmniej nie
udają, że mnie kochają…Nie udają, że jestem dla nich ważny – odwrócił się do niej – Dziś
udowodniłaś, że jesteś fałszywą hipokrytką. Jesteś najgorszą porażką w moim
życiu…- odetchnął kilka razy by uspokoić swój drżący głos - I chociaż kocham cię nad życie… Od dziś dla mnie nie istniejesz… A
tobie…- zwrócił się do Alex ’a – gratuluje tak wspaniałej rodziny –
powiedziawszy to opuścił dom.
OoO
Od kłótni minęło kilka dni.
Phil w tym czasie chodził do szkoły, do schroniska dla zwierząt oraz pomagał w
sierocińcu i w domu starości. Co tydzień wpłacał, gdzie indziej pieniądze. Raz
dawał na ciuchy dla dzieci, to na karmę dla futrzaków, albo na jedzenie dla
potrzebujących. Zostawiał dla siebie kilka stówek. Mimo gróźb ojca, że
przestanie dawać mu kieszonkowe raz w tygodniu otrzymywał czek na kilka tysięcy
dolarów.
Co jakiś czas kupował
sobie potrzebne rzeczy do ubrania, buty lub do szkoły. Rzadko ubierał się w
nowe ciuchy. Zazwyczaj kupował je na zbiórkach dla potrzebujących. Tak,
garnitur też kupił używany. Organizacja zbierała pieniądze dla rodziny, która
straciła dom w pożarze, i nie mógł przejść od tak koło tego.
Czasami były to zbiórki na
operacje dla dzieci z rodzin, których nie stać na opłatę, bo ich
ubezpieczenie jest za niskie.
Dzisiejszego dnia nie
poszedł do domu po szkole tylko do wydawnictwa ojca. Mieściło się ono w
drapaczu chmur na setnym piętrze. Nie dziwiło go to. Bo ojciec jak coś robił,
to robił to z rozmachem. Chce sprzedać stare wydawnictwo? To sprzedaje. I ma
gdzieś, iż to tam ono powstało. Chce kupić nowe? To kupuje. I nie ma znaczenia,
że zapłaci za to kilka milionów. Za widoki i wygodę się płaci. Cena nie gra
roli dla jego ojca.
Wszedł do budynku. Kobieta
przy kontuarze, spojrzała na niego krzywo, wracając wzrokiem do komputera.
Pierwszy raz jak tu przyszedł wypindrzona blondynka, zwyzywała go od biedaków i
brudasów, po czym wezwała ochronę. Musiał zadzwonić po ojca, by po niego
przyszedł lub wysłał swoją sekretarkę, bo nie chcieli mu wierzyć, że jego
ojciec to znany i bogaty, pan Macedon.
Nacisnął guziczek,
czekając aż przyjedzie winda. Troszku to potrwało nim zjechała na parter.
Usłyszał „ dzyn”, i otworzyły się drzwi. Wszedł do niej, naciskając piętro
setne. W ostatniej chwili, ktoś włożył dłoń miedzy metal, i drzwi stanęły
otworem. Pech nie opuszczał go od kilku dni. Dziś też. Otóż, do metalowej
puszki nie wszedł nikt inny jak Alexander Thompson we własnej osobie. W
dłoniach trzymał kartonowe pudełka, a zapachy, jakie się z nich wydobywały,
wskazywały na ciepły posiłek. Nastolatkowi jak na zawałowanie zaburczało w
brzuchu. Niestety zapomniał wziąć śniadanie i prócz płatków czekoladowych nic
nie zjadł. Zawstydzony opuścił, głowę wgapiając się w czerwone tenisówki.
- Witaj, Philipie –
przywitał się z nim przyjaźnie, Alex, stając tuż obok chłopaka.
- Dzień dobry, panie
Thompson – odpowiedział nieco nerwowo.
Wciąż przed oczyma widział
smutne i strapione spojrzenie niebieskich oczu w dzień kłótni z siostrą. Zauważył
jak mężczyzna siłą się powstrzymuje od podejścia do niej. Miał pełne prawo
bronić dziewczyny. W końcu to jego narzeczona. A żaden facet nie pozwoli na
obrażanie i krzywdzenie ukochanej. Nie wiedział, co stało się później, bo uciekł z domu.
Elizabeth, pewnie płakała, Alex'owi w rękaw lub obrażała go, ośmieszając jeszcze
bardziej. Tak to bardziej prawdo podobne.
- Jak samopoczucie?-
spytał ciekawy.
Od kilku dni zdobywał się
na odwagę, by porozmawiać z chłopakiem, o tamtej sytuacji. Dziś nadarzyła się
okazja.
- Nie narzekam, dziękuje –
odpowiedział obojętnie, nadal nie patrząc na starszego – A jak u pana, panie
Thompson?- zapytał tylko, dlatego, iż tak wypada. Bo w sumie nic go to nie
interesowało.
- U mnie?- zapytał
zaskoczony pytaniem nastolatka. Myślał, że ten go potraktuje jak powietrze.
- A widzi pan tu kogoś
jeszcze, panie Thompson?- zażartował chłopak. Po sekundzie winda wypełniona
była wesołością Phila, który zaczął się śmiać widząc rybią minę u starszego. No
tego to już w ogóle się nie spodziewał! On z nim rozmawia, a do tego żartuje.
Nie, pewnie usnął nad książką i pewnie śni o chłopaku. Uszczypnął się w rękę -
Nie, to nie sen – odpowiedział na niezadane pytanie, wychodząc z windy, gdy ta
dojechała na piętro i otworzyła się – Dzień dobry – przywitał się z
kobietami, mijając ich miejsce pracy.
- A pan, do kogo?- zimno
zapytała nie znajoma mu sekretarka, ciągnąć za rękaw koszuli.
Druga, nie
poinformowała koleżanki po fachu, iż to syn właściciela wydawnictwa. Nie z
powodu nastolatka, ale, dlatego, że nie przepadała za koleżanką z pracy, i
chciała zobaczyć jak otrzymuje reprymendę od pracodawcy.
- Do pana Macedon ’a –
powiedział, wprowadzając kobietę w błąd.
- Byłeś umówiony?-
odezwała się, zapominając o formalnościach i grzeczności, który było słychać
chwilę temu.
- Pani Pittshreg…-
usłyszał zimny głos, Alex'a, aż odwrócił się, by upewnić swoje uszy i zobaczyć
czy nikogo za nim nie ma – proszę puścić pana Macedon ‘a.
- Ja-jak to?- wykonała polecenie wbrew woli, słysząc nazwisko.
Jak pradziada kocha, który
spoczywa sobie trzy metry pod ziemią, nie powiedziałaby, że ten obdartus jest
synem właściciela.
- Chyba wie pani skąd
biorą się dzieci, prawda?- powstrzymał się od zaśmiania, słysząc cichy śmiech
chłopaka – A teraz radzę wrócić do pracy, bo za to pani płacę, pani Pittshreg –
położył Philowi rękę u dołów pleców, dając mu tym samym do zrozumienia, by się
ruszył.
- Suka z ciebie –
usłyszeli oskarżycielski ton kobiety, nim Philip i Alex wybuchli śmiechem.
- Wejdziesz?- straszy zatrzymał się przy swoim biurze, otwierając drzwi –
Podzielę się – pomachał mu posiłkiem przed nosem.
Phil, czując zapach
jedzenia poczuł jak żołądek dobiera mu się do kręgosłupa, bo wątrobę i nerki
już się pozbył.
- Ojciec mnie oczekuje –
powiedział tak jak go uczono, lecz nie wiedział, dlaczego.
- To poczekam jak
obiecasz, że przyjdziesz – Alex oparł się ramieniem o futrynę, patrząc na
nastolatka kusząco, nie zdając sobie z tego sprawy.
Przy chłopaku był tak
naturalny, że nie kontrolował się.
- Szantaż, mówisz?- Phil
zmrużył oczy, zadzierając głowę do góry.
- Powiedzmy, że…- zawiesił
głos, pochylając się do ucha chłopaka – kompromis – szepnął, owiewając je swoim
gorącym oddechem. Phil wciągnął głośno
powietrze, czując dreszcz przyjemności na skórze. Nogi stały się z niczym z
waty, wszyskie włoski stanęły mu dęba, a serce zaczęło bić tak szybko jakby miało mu zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej - Coś się stało?- zapytał,
widząc bladość na twarzy i spanikowane oczy nastolatka.
- Nie. Nic się nie stało.
Wszystko w porządku. Bo niby, dlaczego miałoby coś się stać?- wyrzucał z siebie
jak karabin maszynowy.
Robił tak tylko wtedy, gdy
się denerwował lub nie panował nad swoim ciałem jak i sytuacją.
- To przyjdziesz?!- zawołał
za nastolatkiem.
- Co? A, no dobra –
odpowiedział będąc jeszcze w osłupieni. Przez chwilę zatonął w niebieskich
oczach i pomyślał, że… - Nie to nie może się stać! Nie jesteś… Pfy… Zapomnij
chłopie!- zrugał się w myślach.
Do gabinetu ojca wszedł
bez pukania. Nadal oszołomiony stanął na środku biura. Właściciel wydawnictwa
wstał, zatrzymując się krok przed synem. Plask. Padł na kolana. Tylko, że tym
razem nie spłynęły łzy. Ojciec go bił, kiedy miał na to ochotę. I najwyraźniej
to była ta chwila.
- Masz przeprosić siostrę
– rozkazał bez serca.
- Za, ho?- zapytał,
trzymając dłoń na policzku. Włosy przysłoniły mu cały bok, ukrywając ból, jaki
czaił się w jego oczach – Za to, że żyje?
- Nie…
- Za to nie ja powinienem przepraszać
- przerwał ojcu, wstając.
Pan Macedon złapał
chłopaka za czerwone włosy, unosząc głowę, by na niego spojrzał. Uśmiechnął się
triumfalnie widząc cierpienie na twarzy syna.
- Arogancki, gówniarz!-
krzyknął, uderzając licealistę. W dłoni mężczyzny została garść włosów syna, które wyrwał, kiedy cios powalił go na podłogę – Pożałujesz, że…
- Masz racje… – przerwał
kolejny raz, wstając z podłogi – już żałuje…- mimo, iż nie chciał płakać to w
kącikach oczu pojawiły się niechciane łzy – że należę do tej rodziny!-
krzyknął, wybiegając z gabinetu ojca.
Szlochał, wciskając
guziczek wzywający windę na piętro. Pierdolona puszka! Jak jest potrzebna to
jej nie ma, a jak jest nie potrzeba to przyjeżdża szybciej niż on wciśnie ten
jebany przycisk!
Po długim czasie jak Phil
myślał, usłyszał „ dzyn ”, i wszedł do windy. Poczuł jak ktoś go odwraca, i
obejmują silne ramiona. Przepadł. Rozpłakał się jak dziecko, któremu zabrano
lizaka. Całe ciało drżało od płaczu. Łzami moczył komuś ubranie. Ten ktoś nie
miał nic przeciwko, dając tym samym „ rękaw ” do wypłakania.
- Cii…- usłyszał kojący
głos – Jestem tu – zapewnił, tuląc go mocniej.
Phil otoczył go w pasie,
zaciskając pięści na marynarce. Pozwoliłby cały ból, jaki mieścił się w jego
sercu wydostał się na zewnątrz. Z każdą wylaną łzą czuł się lepiej, a przecież nic nie powiedział!
Alexander słyszał
wszystko. Ich rozmowę jak i uderzenia. Nie mógł uwierzyć jak ojciec traktuje syna. Owszem, może Phil powiedział siostrze słowa, które ją zabolały, ale ona
równie mocno go skrzywdziła. Gdy chłopak wybiegł z gabinetu, nie zauważył go w korytarzu.
Alex myślał, że robi to, bo wstydzi się pokazać jak został złamany. Zmienił
zdanie widząc i słysząc jak nastolatek płacze coraz mocniej. Nie myśląc nad
konsekwencjami podszedł do niego i zrobił to, co mu powiedziało serce.
Przytulił go. Dał mu to, czego potrzebował. Obiecał sobie, że się nie podda i
zdobędzie jego przyjaźń za wszystkie skarby.
Nie wiedział jak ta
obietnica zmieni nie tyko jego życie, ale i życie Philip’a.
Uuuu.. wiedziałam, że ten Alex na niego leci ! :D bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuńAle, że jego siostra okazała się taką suką?! :O biedaczysko z tego Phila.. :c
Proszę więcej flirtu między Philem, a Alexem w następnym rozdziale !!! :D rrr..
Barbara
Jakie to słodkie ♥
OdpowiedzUsuńWyczuwam, że kolejny rozdział będzie ważnym elementem budulcowym "przyjaźni" Alexa z Philippem.
Pisz prędko bo to jest cudowne!
Pozdrawiam i weny życzę ~
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, ale naorawdę mam ochotę coś im zrobić, Phila bardzo lubię i mam nadzieję, że odnajdzie szczęście, a Aleksander może uda mu się przebić ten mur i wesprzeć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka