sobota, 20 sierpnia 2016

Ukryta Miłość II - 6




***
**
*

Philip odłożył kolejny pokrowiec z garniturem, na wcześniej spakowaną, torbę. Rozejrzał się po garderobie, by upewnić się czy zabrał wszystkie swoje ubrania. Ich miał dużo mniej niż Aleksander.
Jego wzrok zatrzymał się na garniturze, który kupili za pierwsze wspólne pieniądze. Podszedł do niego, i zacisnął na nim dłoń. Rękaw ubrania przyłożył do twarzy, i westchnął mocno. Wciąż pachniał mężczyzną, mimo, że ten go kupił kilka lat temu. Zamknął oczy, czując zbierające się łzy w ich kącikach. Fala wspomnień zalała jego umysł, i nie koniecznie miłych.

¤´’`°•.¸.•*´`*•..•*

- Co się dzieje, Alex?- zapytał płaczliwym głosem student, podchodząc do kochanka.
- Ile razy mam ci powtarzać, że wszystko jest w najlepszym porządku?- odpowiedział chłodno, uciekając od młodszego. Chcąc uniknąć rozmowy, ruszył do gabinetu.
To nie powstrzymało Philipa i podążył za mężczyzną. W ostatniej chwili podniósł dłoń, zatrzymując drzwi przed trzaśnięciem mu przed nosem.
Philip oparłszy się ramieniem o futrynę, splótł ramiona na piersi, przyjął hardą postawę. Nie da się więcej zbyć. Nie jest już dzieckiem.
Oszukiwał Alexa, że nie wie co się dzieje. Widział wszystkie zaległe rachunki za mieszkanie. A te do najmniejszych nie należały. Wezwania do spłaty kart kredytowych. Większość z ich pieniędzy przeznaczona była na jego edukację. Nie miał pojęcia, że książki i wszystkie materiały do nauki są aż tak drogie. To właśnie Alexander zajmował się wszystkim. Dzwonił do Alexa z informacją, czego potrzebuje, a ten wszystko mu wysyłał, wraz z pieniędzmi, które bezmyślnie wydawał.
Przebywając prawie cały rok z dala od partnera, nie wiedział o ich poważnych kłopotach finansowych. Gdyby wiedział… Kupowałby wszystko z drugiej, a może dziesiątej ręki tak jak to robił wcześniej.
Tylko, że Alex tyle razy nalegał, aby kupować wszystko nowe…
Widocznie tak samo jak on, nie przewidział takiego obrotu spraw.
- Alex…- zaczął, kiedy był pewny swojego spokojnego głosu. Nauczył się nim modulować i zazwyczaj pozostawał surowy. Czego zresztą wymagali od nich na studiach -… mam już dwadzieścia dwa lata, a nie siedemnaście. Nie wydaje ci się, że powinieneś traktować mnie bardziej jak dorosłego?- zakończył z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- A wiesz, że wiek nie zawsze idzie w parze z dojrzałością?- odpowiedział ostro, siadając w fotelu. Nie chciał tej rozmowy. Nie chciał w ogóle mówić prawdy.
- Masz rację – zgodził się ze starszym – Upewniam się w tym jeszcze bardziej, kiedy na ciebie patrzę – stwierdził, nie ruszając się z miejsca.
Alexander uniósł spojrzenie na studenta, marszcząc przy tym groźnie brwi.
- Przypomnij mi, abym napisał podziękowania do waszego dziekana za nauczenia cię dedukcji.
- Obrażaj mnie, Alex, ile chcesz – nie dał się zbyć nawet, jeśli szyderstwa ze strony starszego go raniły. Musi go przycisnąć jak świadka na sali rozpraw.- Jeśli to poprawi ci humor…- wzruszył luźno ramionami – Wiedz jednak, że się nie poddam. Za długo podkulałem ogon i spierdalałem, kiedy unosiłeś na mnie głos!- krzyknął zirytowany. Miał już dość, że Alex traktuje go jak gówniarza. 
- I chcąc mi udowodnić swoją dorosłość będziesz mnie naciskał i bluzgał?- spytał chłodnym głosem, unosząc drwiąco kącik ust.
Philip, aż zazgrzytał zębami.
- W porządku – poddał się, pochylając głowę. Nie miał już sił na kolejną kłótnię.
Te stały się ich formą rozmów jak tylko przekroczył próg mieszkania. Nie dość, że przyjeżdżał do domu raz na jakiś czas to jego większość poświęcali na kłótnie.- To pewnie moja troska o ciebie również jest powodem odpychania mnie?- spytał przygaszonym głosem.
To chyba bolało go najbardziej. Nie ważne ile razy inicjował pocałunek, zostawał po chwili odsunięty. Kiedy próbował zbliżyć się do niego w łóżku, Alex zawsze tłumaczył się zmęczeniem.
- Bo związek nie opiera się tylko na seksie, Philipie – pouczył go swoim chłodnym głosem, przenosząc wzrok na trzymane papiery w rękach. Wolał na nie patrzeć niż na żałosny wygląd kochanka.
- Racja – zgodził się bez mrugnięcia okiem, wycofując się z gabinetu – Nasz opiera się na krzykach i ostrych wymianach zdań – dodał, nim zniknął za drzwiami, które zamknął. Spełni życzenie mężczyzny i da spokój. Nie chce się dzielić troskami? To proszę bardzo. Niech sam sobie z nimi radzi.
- Phil!- zawołał studenta, a kiedy ten udał, że go nie usłyszał… Zrzucił wszystko z biurka.

¤´’`°•.¸.•*´`*•..•*

To już wtedy zaczęło dziać się źle miedzy nimi. Próbował wiele razy porozmawiać z Alexem i dojść do jakiegoś porozumienia, jednak wszystko działało na odwrót.
Gdy milczał, Alex wydawał się radośniejszy.
Gdy spali osobno, mężczyzna sypiał dłużej.
Gdy płakał, widział u Thomsona ulgę.

Odetchnął mocno, wyrzucając z głowy bolesne wspomnienia. Teraz już jest po wszystkim. Teraz może oddychać pełną piersią.
Ale czy na pewno?
Usłyszawszy trzaśnięcie drzwi wejściowych, sięgnął po ramie torby, zarzucił pasek na ramie, a w drugą dłoń złapał pokrowce na garnitury. W przedpokoju minął się z milczącym mężczyzną, wychodząc z domu. Wpakował torbę do bagażnika, w którym znajdywał się już karton z ważnymi dokumentami. Następnie na tylnym siedzeniu powiesić pokrowce. Wróciwszy do jednorodzinnego domku, skierował się do kuchni. Tam przy stole siedział Alexander. Wpatrywał się pustym wzrokiem w szybę, nie zdając sobie sprawy z jego obecności.
Stojąc w ciszy, przyglądał się profilowi mężczyzny. Niegdyś idealna twarz, dziś ozdobiona zmarszczkami w kącikach oczu, ust od unoszenia ich w szyderczy uśmiech i widoczna bruzda miedzy brwiami, które ten marszczył podczas czytania książek.
Niby tak znana mu twarz, a wydawała się niemal obca.
- Tu masz klucze od domu…- postanowił przerwać ciszę. Wymienioną rzecz położył na blacie stołu. Z portfela wyciągnął dokumenty od samochodu – dowód rejestracyjny i ubezpieczenie od Chevroleta – wyjaśnił, kiedy dostrzegł pytające spojrzenie mężczyzny – Kluczyki wiszą w garażu – dodał, by przedłużyć pożegnanie. 
Jakby nie patrzeć… Byli ze sobą dwanaście lat, z tego połowę, mieszkali w tym domu. Ich wymarzonym domu!
- W porządku – odpowiedział pustym głosem. Wstawszy z krzesełka, sięgnął po klucze od domu.
Philip przez chwilę myślał, że właśnie ten jeden, ostatni raz Alex go przytuli i zapewni, że wszystko będzie w porządku. Nic jednak takiego się nie stało. Wydawca podszedł do okna, stając do Philipa plecami.- Wyprowadzasz się do niego?- jego pełen szyderstwa głos mógł znaczyć tylko jedno. Nie pogodził się z decyzją mecenasa.
Mogli porozmawiać spokojnie i dać sobie jeszcze jedną szansę.
Najpierw w odpowiedzi Philip głośno parsknął pod nosem, nie mając najmniejszej ochoty z nim rozmawiać na ten temat. 
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie zamierzam narażać bliskich mi osób – odwarknął kpiąco, zaciskając dłonie w pięść.
Od tygodnia zastanawiał się, gdzie wyjechać, co dalej robić z własnym życiem. Życiem, które zakończy się szybciej niż przewidywał. Przez chorobę umrze przed lub po pięćdziesiątce. Wszystko będzie zależało od lekarstw, które będzie musiał brać.
Miał ochotę podejść i jebnąć mężczyźnie za zarażenie go nieuleczalną chorobą. Za sama świadomość, że nie dożyje starości.
Za uświadomienie go, że czeka go wiele bólu nim umrze w szpitalu, zamiast przy mężczyźnie, którego kocha.
Za to, że musi zostawić wszystko, paląc za sobą wszystkie mosty.
- Co chcesz zrobić?- zapytał Alexander, obawiając się odpowiedzi. Zacisnął pięść na kluczach. Poczuł jak jeden z nich rani mu skórę, ale zignorował ból.
Wiele lat temu obiecał, że nigdy go nie skrzywdzi.
Nie zostawi, że będzie z nim na zawsze.
Złamał po kolei wszystkie obietnice.
- Wyjeżdżam – odpowiedział obojętnym głosem, jakby miał wszystko i wszystkich w dupie.
Prawda była jednak inna.
Udawał twardego przy Alexie, który zabrał mu wszystko. Jak tylko wsiądzie do samochodu i odjedzie, rozpłacze się tak samo mocno, gdy był dzieckiem, bo Elizabeth schowała przed nim prezenty.
- Rozumiem – odpowiedział, myśląc co zrobić, by zatrzymać Philipa chwilę dłużej. Opuścił głowę, patrząc na czystą popielniczkę. Ta miała kształt penisa. Nie przypomniał o niej mecenasowi, chcąc mieć po nim jedną rzecz – Ostatnio pytałeś mnie czy kocham Willa – odezwał się po dłuższej chwili. Phil w odpowiedzi skinął głową, lecz mężczyzna nie mógł tego zobaczyć – Moje uczucia względem ciebie nie zmieniły się, Philipie. Kochałem i nadal kocham i będę kochać tylko ciebie, słońce – wyznał przez łzy. Te spłynęły mu po policzku, kapiąc na parapet.
Mecenas słysząc płaczliwy głos mężczyzny, bez namysłu podszedł do niego i przytulił od tyłu, obejmując go mocno w pasie. Nos zanurzył w szyi wydawcy, oddychając jego intensywnym zapachem, który od lat pozostawał taki sam.
- Starałem się, Alex, kochać cię każdego dnia. Starałem się być z tobą, kiedy mnie odpychałeś. Dwoiłem się i troiłem, aby ten związek przetrwał – rzekł cichym głosem. W odpowiedzi usłyszał szloch, a na dłoniach poczuł dłonie starszego.- Ale nie ważne, Alex, jak bardzo cię kochałem, ile razy na siłę zmuszałem cię do poświęcania mi czasu, i jak bardzo się starałem… Nie mogłem walczyć o coś, co ty sam niszczyłeś. Każdego dnia usilnie próbowałeś wybić mi siebie z serca. Podcinałeś mą wiarę w nas…- dalsza wypowiedź Phila została przerwana przez cichy głos Alexa.
- Tak bardzo prze…
- Na to już raczej za późno, Alex – wszedł w zdanie mężczyźnie, odwróciwszy go w swą stronę. Złapał w dłonie twarz wydawcy, by ten zamiast spoglądać na lśniące kafelki, patrzył mu w oczy – Mimo, że me serce przepełnia nienawiść do ciebie… To wiedz, że w nim zawsze będziesz.
- Kocham cię, kochanie – powiedział szczerym głosem.
Philip odsunął się od Alexandra. Cofnął się kilka kroków, patrząc, już, w obcą twarz.  
- Mogłeś mnie kochać, Alex, kiedy ja również cię kochałem – stwierdził swoim surowym głosem. Nie da się obwinić o rozpad ich związku. Nie da sobą manipulować, już nie – Nie wymażesz wszystkich krzywd, jakie mi wyrządziłeś dwoma słowami.


¤´’`°•.¸.•*´`*•..•*


Chcesz wiedzieć kim dla mnie jesteś?
Raczej kim byłeś ...
Nie? I tak Ci powiem!
Powiem Ci, że byłeś dla mnie
słońcem w pochmurny dzień,
parasolem w deszcz,
łykiem zimnej wody w skwar
i zaciszem gdy dął wiatr.

Byłeś dla mnie
odpoczynkiem i ponagleniem,
wyzwaniem i ukojeniem,
sprzecznością i zrozumieniem,
byłeś moim DOPEŁNIENIM.

¤´’`°•.¸.•*´`*•..•*


*
**
***

1 komentarz:

  1. Takie to smutne... Ale mimo wszystko dobrze, że się ze sobą nie zeszli. Ich związek nie miał już racji bytu dawno temu, a mimo to... Przetrwał w jakiś sposób. Cóż, mam nadzieję tylko, że życie Phillipa mimo wszystko dobrze się potoczy.

    OdpowiedzUsuń