sobota, 2 lipca 2016

Ukryta Miłość II - 4




***
**
*

Philip stał przed wejściem do szpitala, tępo patrząc w kartkę, która trzymał w dłoniach. Mrugał, myśląc, że to coś pomorze, i jeden wyraz z pośród trzystu, zmieni się lub zniknie. Nic takiego się nie stało.

Pozytywny.

Nie mógł oderwać wzroku od tego jedynego słowa.
- To niemożliwe!– krzyknął w myślach, zaciskając dłoń w pięść, wkładając do ust. Ugryzł ją mocno, chcąc się wybudzić z tego koszmaru. Ból, jaki go przeszył, uświadomił go, że to nie sen. Z dużych piwnych oczu, wypłynęła łza, znacząc jego policzek, a mokra plama tylko podkreśliła słowo.
- Rusz się, gówniarzu!- opieprzył go jakiś mało znaczący, dla Philipa, w tym momencie dziadek, popychając go.
Usiadł na ławce, opierając łokcie na kolanach. Wplótł palce we włosy, nadal trzymając kartkę, pozwalając słonym kroplom kapać na ziemie. Zagryzł dolną wargę, by z ust nie wydobył się żaden szloch. Teraz dziękował sobie, że był tym mądrzejszym i starszym, i kochając się z nim, zawsze się zabezpieczali. Mimo nalegania młodszego, nigdy nie zgodził się na sex bez gumy czy spuszczenie mu się w usta. Nie wybaczyłby sobie, gdyby go zaraził. Nawet, jeśli nie świadomie.
Wyciągnął telefon z kieszeni płaszcza. Na wyświetlaczu zobaczył niezapisany numer.  Odetchnął mocno nim odebrał telefon. Doskonale wiedział, kim jest dzwoniący.
- Hmm…?- mruknął na przywitanie, chowając kartkę.
- Dzwonie, aby poinformować cię, że odebrałem dziś wyniki – przeszedł od razu do celu rozmowy. Byli ze sobą już jakiś czas, i wiedział, kiedy kochanek ma dobry humor a kiedy zły. Czy ma ochotę rozmawiać czy też nie. Po mało wylewnym przywitaniu, dziś był dzień, gdy Philip miał ochotę być sam.
- I?- ponaglił rozmówcę.. W myślach prosił Boga, aby nic mu nie było.
- Zdrów jak ryba!- powiedział radośnie.
Poczuł taką ulgę, że miał ochotę, tym razem, popłakać się ze szczęścia. Odetchnął kilka razy, by zebrać się do kupy, dając sobie czas na przemyślenie, co mu powiedzieć. Właściwie to już wiedział, co ma powiedzieć. Ostatnia kłótnia dała mu wiele do myślenia. Znał już, a przynajmniej domyślał się, że i tak Garett odszedłby od niego, gdyby dowiedział się prawdy. Zresztą on sam od niego odejdzie, bo sama świadomość o chorobie i strach przed zarażeniem ukochanej osoby, zmuszała go do tego.
- Będę u ciebie za półgodziny – poinformował kochanka nim się rozłączył.

***

U studenta pojawił się kilka minut po czasie. Był tak zamyślony, że spowodował stłuczkę i z poszkodowanym spisał umowę zamiast wzywać policję.
Otworzył mu rozpromieniony student, lecz przygasł na widok surowej twarzy mecenasa.
Philip nie pocałował go na przywitanie. Wszedł bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Odszedł trzy kroki od młodszego, i dopiero wtedy na niego spojrzał zimnym wzrokiem, a swoją postawą górował nad zagubionym studentem.
- Ostatnio dużo rozmawiałem z Alexem…- zaczął swoim twardym, sądowym tonem.- Powiedziałem mu o wszystkim. O tym, że zdradzam go od trzech lat i o tobie…
- To wspaniale!- ucieszył się. W końcu będą mogli być razem. Jego zapał przygasł, gdy Philip nie rozpromienił się tak jak on.
- Ostro się pokłóciliśmy – kontynuował, czując jak serce zaczyna mu krwawić na widok łez na twarzy licealisty, którego kocha. Kocha go tak bardzo, że woli dać mu szansę na zdrowy związek. Dosłownie i w przenośni. On mu nie da to, czego pragnie, nie zarażając go.- Ale oboje podjęliśmy decyzję o terapii, która pomoże nam wrócić do tego, co…- przerwało mu mocne uderzenie z otwartej dłoni w twarz. 
- Chcesz mi powiedzieć, że mnie zostawiasz, tak?- zapytał retorycznie.- Po trzech latach!- krzyknął, nie domyślając się kłamstwa.
Philip miał ochotę wykrzyknąć całą prawdę, ale nie mógł. Stał patrząc na rozpacz ukochanego, która z minuty była coraz bardziej widoczna. Podszedł do licealisty i złapał jego twarz. Co z tego, że ostatnie, co ujrzy w jego oczach to nienawiść?
- Przykro mi, kochanie – słysząc to Garett próbował się wyrwać, lecz na darmo, bo Philip trzymał go w stalowym uścisku.- Mam nadzieje, że wybaczysz mi to, co dziś zrobiłem, i zrozumiesz, że robię to dla ciebie.
- Nie wciskaj mi, kurwa, żadnych bajerów!- podszedł do drzwi, gdy mecenas go puścił, otworzył mu drzwi.- Tyle razy mi wmawiałeś, że go nie kochasz! Teraz wiem, że mnie okłamywałeś skoro to jego wybrałeś!
Philip zrozumiał sugestię zranionego kochanka. Zatrzymał się w progu, spoglądając ostatni raz na ukochaną osobę. Miał ich tak mało w swoim życiu, a tracił je jak drzewo liście. Może i na ich miejscu pojawi się ktoś inny. Lecz wiedział, że nie będą tacy sami, i nie będzie ich kochał tak samo.
- Mówisz, że mnie kochasz?- rzekł zgorzkniałym głosem.- I jaki jest tego powód?- zadawał dalej pytania mimo braku odpowiedzi od młodszego.- Milczysz, gdy chcę usłyszeć odpowiedzi?- pochylił się do Garetta, zrównując z nim wzrok.- Prawda jest taka, że kochasz moje ciało, to kim jestem i co mam…- czyżby, aż tak był zaślepiony chłopakiem, że dopiero teraz dojrzał to wszystko. Garett nie różnił się od innych ludzi.
- Wiesz, że to nie prawda!- zaprzeczył od razu.- Nie zmuszaj mnie do rozmowy, gdy rujnujesz moje życie po trzech latach!
- I jak widzę tak dobrze mnie poznałeś, że wiesz kiedy mówię prawdę, a kiedy kłamię,, czy tak?- ciekawość w jego głosie mieszała się z ironią.
- To chociaż raz w życiu powiedz mi prawdę!- postawił się jak jeszcze nigdy.
- Prawdą jest, że nie kocham Alexandra – powtórzył twardo.
- Więc dlaczego?
- Bo nie spełnię twoich pragnień, skarbie – nie widząc już wrogości w oczach Garetta pocałował go czule w czoło, wdychając ostatni raz jego słodki zapach. Gdy się odsunął po holu rozszedł się szloch młodszego. Widocznie ostatni pocałunek dał mu do zrozumienia, że to ich ostatnie spotkanie, i równocześnie pożegnanie.- Jesteś i będziesz dla mnie wszystkim, Garett.- wyznał. Nie były to te dwa wyjątkowe słowa, które student chciał usłyszeć, ale… Brzmiały podobnie. Może zachował się teraz egoistycznie, ale nie mógł odejść bez zapewnieni go o tym, że te trzy lata były dla niego najszczęśliwszym okresem w jego życiu.
Tym razem dorósł podejmując dojrzałą decyzję.
Na to odejście był gotowy. Nie był już zasmarkanym siedemnastolatkiem, który myślał tylko o sobie. Tym razem to on zachował się jak dorosły podejmując za nich oboje ważną decyzję. 
***
Dobrze, że Alexa nie było w domu. Będzie mógł upić się w spokoju! Pierwsze, co zrobił wchodząc do piętrowego domku rodzinnego, udał się do kuchni. Odstawił na blat kupioną wódkę, i wyciągnął szklankę z szafki. Wypijając dwie pierwsze kolejki zakrztusił się, bo alkohol był ciepły, i okropnie piekł w gardło i palił w przełyk. Następne wchodziły mu jak woda. Poszedł do salonu i usiadł na szklanym blacie stołu. W jego oczy rzuciły się zdjęcia stojące nad kominkiem. Zrobione już jakiś czas temu, o czym świadczyły uśmiechnięte usta, i szczęśliwe błyski w oczach.
Od jak dawna Alex go zdradza?
Czy zrobił to, gdy był na pierwszym roku studiów?
A może wcześniej?
Nie miał do niego o to żalu, przecież sam zachował się jak ostatni chuj!
Ale on go przynajmniej niczym go nie zaraził.
Czy słusznie go oskarżał?
Oczywiście!
Po za Alexem, z którym bzykał się, bez zabezpieczeń, i Garrettem z nikim innym nie wylądował w łóżku!
Gdyby nie nalegania młodszego kochanka w życiu nie zrobiłby badań. Żyłby w nieświadomości o rozwijającej się w jego ciele chorobie.
Gdy już był bardziej wstawiony niż trzeźwy do domu wrócił Alex. Od progu jak tylko zobaczył partnera skrzywił się, widząc butelkę w jego dłoni. Nie trudził się, aby pić ją ze szklanki tylko prosto z gwintu.
- Wiesz…- odezwał się pijackim głosem, olewając karcące spojrzenie Alexa. Teraz koło chuja mu latał. Podjął już decyzję, następną.- Od trzech lat wpierdala mnie poczucie winny od, tego jebanego sumienia, które wpoili mi dziadkowie!
- Też by mnie gryzło, gdybym cię zdradzał!- odpowiedział na atak. Philip nie będzie obwiniał go o to, co robił i z kim. Mecenas pierwszy raz od skończenia studiów okazał zdziwienie na swej atrakcyjnej twarzy.- Myślałeś, że nie wiem?
- Taki cwany jesteś?- odparł ironicznie.- To może wiesz o tym, że masz Aidsa?- wiedział, że to najgorszy sposób powiedzenia komuś o nieuleczalnej chorobie, ale… To było silniejsze od niego.
- Nie zmieniaj… Słucham?- szok był bardziej widoczny na Alexa twarzy niż u Philipa.- Jeśli to po to by odwrócić uwagę od swoich zdrad to powiem ci, że to kiepski żart!
- Żart?- powtórzył szyderczym głosem, podchodząc do Alexa.- Żart, kurwa, to jest nas związek!
Philip wyciągnął z kieszeni pomiętoloną i podartą  kartkę i wcisnął nią w Alexa.
Wydawca z łapał ją nim ta upadała na podłogę. Rozwiną ją i z szybko bijącym sercem przeczytał teks poznaczonymi małymi plamkami.
- I obwiniasz mnie?- odparł chodnym głosem, odrzucając kartkę na stół.
- Jestem chujem, owszem – przyznał się do zdrady prosto w niebieskie oczy Alexa.- Ale nie jestem kurwą, która sypia, z kim popadnie!
- Może ten twój kochaś cię zaraził!- szydził z Philipa i Garetta.
Mecenas machnął się i rzucił butelką w ścianę. Jej drobinki dotarły do ich twarzy delikatnie je raniąc, a smród mocnego alkoholu rozniósł się po całym salonie.
- Zwalasz winę na niego, bo nie umiesz się przyznać do tego, że jebałeś się, z pierwszą lepszą osobą, gdy byłem na studiach!
- Masz rację!- przyznał się do winy. Pierwszy raz od kilku lat rozmawiają ze sobą szczerze.- W tamtym czasie miałem swoje potrzeby i pragnienia! Ty byłeś daleko, a nie mieliśmy pieniędzy póki nie otrzymałeś spadku po Agnes, więc co miałem zrobić?
- Pierdolić się z nieznajomymi to jedyne rozwiązanie!- odparł głosem pełnym ironii.
Alex chciał jeszcze coś dodać, jednak Philip nie miał zamiaru już z nim rozmawiać. Nie po tym, co usłyszał.
Wychodząc z salonu uderzył wydawcę z barka.

***

Tydzień później siedział w salonie przy rozpalonym kominku i wrzucał w ogień wszystkie zdjęcia, na którym był z Alexem. Gdy poznał prawdę o zdradach byłego partnera, nie miały dla niego żadnej wartości. Ot, fałszywe szczęście uwiecznione na kartkach. Teraz przynajmniej wiedział, dlaczego Alex nic nie powiedział o jego zdradzie.
Jak wcześniej bał się odejść od Thomsona, tak teraz nie miał żadnych obiekcji. Zwłaszcza, gdy dowiedział się o ich chorobie. Najtrudniejsze z tego wszystkiego było odcięcie się od osób, które kocha. Nie umiał zostać z nimi bez obaw, że pewnego dnia może coś się stać i ich zarazi.
Tego by sobie nie wybaczył.
Odejdzie.
Tym razem zostanie sam. Taką przyszło mu zapłacić kare za to, co zrobił będąc nastolatkiem. Będzie dźwigał swój krzyż, w samotności.
Miedzy nogami stała butelka wódki, z której popijał, co jakiś czas. Obok na stole leżały trzy przygotowane umowy. Wystarczyło je tylko podpisać. I, gdy to zrobią zniknie z życia najbliższych mu ludzi. Bo nie ważne jak miedzy nim a Alexem jest, on był częścią jego życia.
Wydawca wrócił do domu nim zapadł zmierzch. Od progu skrzywił się, czując smród alkoholu. Zacisnął zęby, przygotowując się na kolejna kłótnie.
Gdy katem oka zobaczył przystającego w salonie Alexa, sięgnął po umowy i opodal je mu, nie patrząc w jego stronę.
- Co to?- zapytał, gotowy na najgorsze. Philip ma znajomości, wiec nie zdziwi się gdyby ten wręczył mu jakieś pismo od adwokata zajmującego się odszkodowaniami za uszczerbek na zdrowiu. Bo bądź, co bądź, to on zaraził mecenasa.
- Umowy dotyczące sprzedaży domu - wyręczył go, by nie musical zagłębiać się w skróty, których i tak nie zna.- Na jednej to ja zostaje właścicielem pod warunkiem, ze spłacę ci polowe należności. Druga jest odwrót, a trzecia jest na wypadek, gdyby żaden z nas nie chciał tu zostać. Jak się domyślasz ja na pewno tu nie zostanę, wiec?- szybko streścił umowy.
Nie chciał mieszkać w tym domu. Miał być tylko ich. Jak pomyślał, że Alex sprowadzał tu swoich kochanków lub kochanki miał ochotę zamienić dom w popiół. To on nigdy nie pomyślał, aby sprowadzać tu Garetta, mimo, że go kochał.
- Ile mam dni na spłatę?- zapytał chłodnym głosem Thomson, wrzucając nie potrzebne umowy do kominka. Te szybko stanęły w płomieniach, i zmieniły się w popiół.
- Za tydzień wyjeżdżam – oznajmił swojemu byłemu kochankowi. Zapalił papierosa, lekceważąc zakaz Alexa o nie paleniu w salonie. Teraz miał wyjebane na wszystko.

***
**
*

1 komentarz:

  1. Ożeszwmordejeża!
    To się porobiło. Ale tak sądziłam od poprzedniego rozdziału, że Phillip jest chory. Cholera. Jak wcześniej żal mi było Alexa, tak teraz pragnę, by spłonął, sukinsyn.
    Czekam na kolejne rozdziały i weny! ~

    OdpowiedzUsuń