Dziś ostatni dzień ankiety, i ze względów na małą ilość głosów napiszę tylko drugi tom " Ukrytej Miłości", które będę publikować od... Jutra.
Teraz zapraszam na całkiem inne klimaty, bo przeniesiemy się do... Indii!
***
**
*
Nasza historia zaczyna się kilka lat
wstecz.
Nim z chłopca stał się młodym mężczyzną.
Nim przyjaźń przerodziła się w
wielką miłość.
Nim z brzydkiego kaczątka przeobraził się w pięknego łabędzia.
Gdy był uważany za niesfornego,
sprawiającego problemy chłopca. Nie tylko w domu, ale i w szkole. W szkole,
gdzie żaden z nauczycieli nie zdawał sobie sprawy z jego choroby, zarzucając mu
lenistwo. W domu, w którym mieszkał nie tylko z rodzicami, ale i z idealnym bratem.
Ekansh był straszy o trzy lata. Osiągał najlepsze oceny, przez co w oczach
rodziców Ashwin był tym gorszym. Pod każdym względem. Starszy z braci również
grał w tenisa, i zawsze stawał na podium.
Natomiast młodszy…
On widział świat
swoimi oczyma. Oczyma dziecka, który przelewał swoje myśli na papier. Malował.
Uwielbił to robić. Łączyć ze sobą różnorodne kolory, nawet te, które się
gryzły. On potrafił sprawić, że razem wyglądały idealnie. I, choć wszyscy
uważali to za bazgroły dziecka, dla niego był to wspaniały obraz. I, wiedział,
że pewnego dnia ktoś doceni jego talent.
Ashwin miał talent jak i problem.
Problem, którego nie rozumiał. Nie on jeden. Rodzice karali go, i krzyczeli za
każdą złą ocenę, nie zaliczenie testu. Tego pozbywał się wyrzucając do śmieci
lub podczas zabawy z psami, pozwalał na zjedzenie go. Wtedy nie wiedział jak
źle postępował. Miał w końcu osiem lat, więc miał prawo na popełnianie błędów.
Nauczyciele. Ci wyzywali go od idiotów, kretynów, i nieuków. Nie było dnia by
nie klękał przed klasą. Nie oberwał linijką po ręce, gdy pytany nie
odpowiedział. Przez brak sympatii do chłopaka nie zauważyli jego choroby, która
utrudniała mu odróżnianie niektórych liter. Liter, które mieszały mu się z
cyferkami. Nie potrafił złożyć jednego słowa w całość. Rozwiązać najprostszego
równania, bo nikt nie brał pod uwagę obiboka.
Wszystko zmieniło się, gdy rodzice wysłali go do szkoły z internatem,
zrzucając kłopotliwe dziecko obcym ludziom na wychowanie. Jednak Ashwin czuł
się niekochany, porzucony i odtrącony. Brak wsparcia od strony rodziców
sprawił, ze chłopiec zamknął się w sobie.
Nowi nauczyciele traktowali go gorzej
niż poprzedni. Był wyzywany codziennie. Kąt, w którym stawał był nazwany jego
imieniem.
Uśmiech zastąpiły łzy. Te stały się
jego przyjaciółmi, bo nie opuszczały go, gdy ich potrzebował.
Przestał uwieczniać obrazy z głowy na
obrazie, bo przestał widzieć świat w kolorach.
Stał się niemal niewidoczny. Czuł się
jak swój cień. Niepotrzebny i niechciany.
Podczas odwiedzin rodziców i brata nie
cieszył się na ich widok. Siedział cicho.
Bał się odezwać myśląc, że gdy powie coś nieodpowiedniego, zostanie
uderzony. Wzdrygał się przy najmniejszym dotyku. Dotyku matki czy brata. Przy
nich powinien czuć się bezpiecznie.
A jedyne, co odczuwał to…
Strach.
Strach,
który nie opuszczał go na krok, od kiedy przybył do szkoły.
I, wtedy pojawił się on.
Nikhil Vrishab Raichand.
Dwudziestodwuletni mężczyzna. Mimo surowego wyglądu wywoływał uśmiechy na
twarzach dzieci po za jednym. Do szkoły trafił na zastępstwo nauczyciela
plastyki. Już pierwszego dnia doznał szoku, gdy uczniowie spytali się go, co
mają namalować. Jego zdaniem jest to jedyna lekcja, na której mogą dać się
ponieść wyobraźni. Nie ma żadnych wzorów, formułek czy dat. Pozwalała im na
bycie dziećmi. Uczniowie słysząc pozwolenie na narysowanie, co chcą z radością
zabrali się do pracy. Po za jedną osobą. Nie spodobał mu się widok pustej
kartki u chłopca. Na początku myślał, że ten jest tak pogrążony w myślach nad
tym, co namalować, że dał mu spokój. Lecz gdy wrócił do niego pod koniec
lekcji, kartka pozostała nieskazitelnie biała. Zapytał go ciepłym głosem o imię
i nazwisko, a chłopiec wzdrygnął się w odpowiedzi.
Z dnia na dzień było coraz gorzej.
Chłopiec bał się najcichszego szelestu, delikatnego dotyku, a najbardziej bał
się spojrzeć rozmówcy w oczy.
Chcąc się dowiedzieć, dlaczego tak jest
zaczął dopytywać się nauczycieli jak i uczniów z klasy o Ashwina. Wystarczyło
niewiele informacji o chłopcu by domyśleć się, z czym chłopiec walczy. Chciało
mu się płakać, gdy zobaczył jego zeszyty. Wszystkie notatki pokreślone
czerwonym wkładem nauczycieli. W każdym słowie pojawił się błąd. Sam z
doświadczenia wiedział jak trudno z ich chorobą było odróżnić niektóre litery
cyfry. Jaki kłopot jest z sklepaniem najłatwiejszego wyrazu.
Decyzję podjął niemal natychmiast.
Pomoże temu chłopcu. A wiedza o tym jak to zrobić ułatwi im naukę.
Początek był najtrudniejszy. Ashwin słuchał
go, owszem. Zapytany jednak się nie odezwał. Wykonywał każde jego polecenia z
paniką w oczach. Udawał, że nie boli go ten widok. Widok chłopca, który bał się
głośniej odetchnąć, a co dopiero odezwać. Czekał, aż chłopiec mu zaufa.
I też tak się stało.
Ashwin uważał nauczyciela za swojego
przyjaciela. Zawdzięczał mu wszystko. Dzięki niemu łzy przestały lecieć, a
pojawił się uśmiech. Uśmiech, który odsłaniał krzywe, lekko za duże zęby. Nie
wstydził się ich. Dziecko nie przejmuje się swoimi wadami. Świat stał się pełen
kolorów, które pojawiły się na niegdyś białej kartce.
Dzięki Nikhilowi stał się wyjątkowy nie
tylko dla niego, ale i dla całej szkoły. Nauczyciel zorganizował konkurs
plastyczny, który pozwolił ujawnić swój talent.
*
**
***
I, jak? Spodobało się Wam, i chcecie poznać dalsze losy naszych bohaterów?
Jeśli tak to zostawcie Swoje opinie, a jeśli nie... To też zostawicie :D
Na pewno osoba, która głosowała za nowym opowiadaniem ucieszy się :)
Pozdrowionka :*
Podoba mi się i to bardzo. Będzie karta z bohaterami?
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział Ukrytej Miłości, bo aż mnie swędzi z myślą o tym opowiadanku. Ah! Czekam również na rozdział 10 na drugim blogu!
Pozdrawiam ~
Aish! Nie zauważyłam karty z postaciami xd
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpoczątek opowiada jest bardzo ciekawy, no i znów zaczął się uśmiechać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka